prasa  przeglad prasy

Przegląd prasy: Legia znów liderem

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

07.12.2020 10:55

(akt. 07.12.2020 13:18)

Poniedziałkowa prasa sportowa podkreśla, że Legia wygrała z Lechią w pełni zasłużenie, a gola dającego prowadzenie strzelił niezawodny Tomas Pekhart. Oto kilka wybranych tytułów prasowych: Przegląd Sportowy - Czech się nie zatrzymuje; Fakt - Dziesiąty gol Pekharta; Gazeta Polska Codziennie - Zmiana lidera; Super Express - Legia znów liderem; Sport - Bez fajerwerków.

Przegląd Sportowy - Czesław Michniewicz wejście do Legii miał bardzo trudne. Na dzień dobry przegrał decydujący mecz eliminacji Ligi Europy, już po 10 dniach wiedział, że najważniejszy cel na tę rundę został pogrzebany. Nie było szybkiej poprawy gry, dominacji, dookoła pojawiało się zdecydowanie więcej problemów niż powodów do zachwytu. Dziesiątki godzin pracy zaczęły jednak przynosić efekty. Mistrzowie Polski znów wyszli na czoło ligowej tabeli, powoli Legia zaczęła realizować filozofię byłego selekcjonera młodzieżowej reprezentacji. Stara się budować akcje krótkimi podaniami od bramkarza, grać konsekwentnie, odpowiedzialnie, w zespole zaczyna błyszczeć Bartosz Kapustka, bardzo dobrze funkcjonują boki obrony. Świetnie było to widoczne podczas sobotniego meczu z Lechia w Warszawie. - Legia zagrała bezbłędnie, solidnie w obronie i nie pozwoliła nam na stwarzanie okazji - docenił rywala szkoleniowiec gości Piotr Stokowiec. Miał pełną świadomość, że jego zawodnicy wykreowali zbyt mało sytuacji, by myśleć o zwycięstwie, mimo że ustawienie zespołu z Gdańska na papierze wydawało się ofensywne.

Fakt - Cała Lechia wiedziała, bo wie o tym i cała liga, że napastik Legii Tomas Pekhart znakomicie gra głową. A jednak ta świadomość wiele jej nie dała, bo Czech po raz kolejny strzelił gola właśnie w ten sposób. Legionista zdobył 10. bramkę w sezonie, a szóstą właśnie głową. W drugiej połowie sobotniego meczu mistrzowie Polski przeprowadzili bardzo charakterystyczną dla siebie akcję. Dośrodkowanie z bocznego sektora w pole karne, gdzie był mierzący 194 centymetry zawodnik.

Gazeta Polska Codziennie - Raków Częstochowa przegrał we Wrocławiu ze Śląskiem 0:1 w 12. kolejce piłkarskiej ekstraklasy i stracił pozycję lidera. Na pierwsze miejsce awansowała broniąca tytułu Legia, która pokonała w Warszawie Lechię 2:0.

Wynik we Wrocławiu oznacza przerwanie serii dziesięciu ligowych meczów Rakowa bez porażki. Zespół z Częstochowy przegrał tylko na inaugurację (1:2 z Legią), a później odniósł siedem zwycięstw i trzy razy zremisował. Obecnie musi sobie jednak radzić bez kontuzjowanego Czecha Tomaśa Petraśka, co jest dużym osłabieniem zespołu Marka Papszuna. W sobotę gola dla Śląska, również osłabionego kadrowo, strzelił w 71. minucie Bartłomiej Pawłowski. - Jesteśmy źli i rozczarowani. Był moment, w którym oddaliśmy inicjatywę Śląskowi, za dużo pozwoliliśmy i rywal to wykorzystał - przyznał trener Papszun. Wrocławianie awansowali na trzecie miejsce (20 pkt), a Raków spadł na drugie (24). Liderem znów jest Legia - 26. Warszawski zespół pokonał u siebie Lechię po golach Czecha Tomaśa Pekharta w 61. minucie oraz Portugalczyka Rafaela Lopesa w ostatniej sekundzie doliczonego czasu gry.

Super Express - Może być niewidoczny, ale ze swoich zadań wywiązuje się wyśmienicie. Tomas Pekhart znów wykonał zadanie, bo strzelił gola, a Legia pokonała 2:0 Lechię w hicie 12. kolejki. To dziesiąte trafienie Czecha w rozgrywkach. Mistrzowie Polski wrócili na pierwsze miejsce w tabeli ekstraklasy. Dla warszawskiej drużyny to ósmy mecz bez porażki w lidze pod wodzą trenera Czesława Michniewicza.

Legia dominowała w starciu z Lechią, ale nic z tego nie wynikało. Najlepiej pokazuje to statystyka pierwszej połowy, którą warszawski zespół zakończył bez celnego strzału. Po przerwie pod tym względem było już lepiej (sześć strzałów), a po godzinie gospodarze przełamali gdański mur. Dokonał tego Pekhart i zrobił to w swoim stylu. Po dośrodkowaniu Luquinhasa najwyżej wyskoczył w polu karnym i głową pokonał bramkarza rywali. W ostatniej akcji triumf przypieczętował rezerwowy Rafael Lopes, który błyskawicznie zareagował po strzale Bartosza Slisza. Bramkarz Lechii odbił strzał przed siebie, ale z dobitką Portugalczyka już sobie nie poradził.

Sport - Mistrzowie Polski zdawali sobie sprawę z tego, że zwycięstwo z biało-zielonymi z Trójmiasta wywinduje ich na fotel lidera. Podopieczni trenera Czesława Michniewicza wykorzystali potknięcie Rakowa we Wrocławiu i znowu na konkurencję patrzą z góry. Pierwszą dogodną okazję legioniści stworzyli w 13 minucie, gdy po płaskim podaniu Luquinhasa futbolówki nie sięgnął ich najlepszy snajper, Tomas Pekhart. Gdyby mu się udało, byłoby to 10. trafienie czeskiego napastnika w bieżących rozgrywkach. Generalnie do przerwy z boiska wiało nudą, przede wszystkim brakowało strzałów w światło bramki, przy których Dusan Kuciak i Artur Boruc musieliby się wykazać swoim kunsztem.

W 49 minucie legioniści posłali piłkę do bramki rywali, ale główkujący Paweł Wszołek w momencie podania głową Artura Jędrzejczyka był na spalonym. Ledwie minęła godzina gry, gospodarze w końcu złamali opór przeciwnika. Po wrzutce Luquinhasa Pekhart wygrał pojedynek w powietrzu z obrońcami Lechii i posłał piłkę głową do bramki, zapewniając swojej drużynie prowadzenie. W 69 minucie mecz mógł zamknąć Bartosz Kapustka, ale po podaniu Wszołka strzelił wprost w Kuciaka! Bramkarz Lechii nie popisał się w doliczonym czasie gry – strzał lewą nogą Bartosza Slisza zza pola karnego odbił lewą ręką wprost pod nogi nadbiegającego Rafaela Lopesa, a ten tylko dopełnił formalności.

Polecamy

Komentarze (12)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.