News: Przegląd prasy: Pogonili Legię

Przegląd prasy: Półfinał w atmosferze sparingu

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

07.04.2016 09:11

(akt. 21.12.2018 15:35)

Piłkarze Legii pojechali do Bydgoszczy spełnić formalność i wygrali jak najmniejszym nakładem sił. Tym samym w maju po raz drugi z rzędu legioniści w finale Pucharu Polski zmierzą się z Lechem Poznań. Oto kilka pomeczowych tytułów prasowych: Przegląd Sportowy - Błędów na pęczki; Gazeta Wyborcza - Z Lechem po raz drugi; Fakt - Mecz z Zawiszą był dla nich jak sparing; Super Express - Guilherme przypieczętował finał.

Przegląd Sportowy - Fatalna murawa, mizerna forma obu zespołów, jedynie przebłyski przyzwoitej gry. Ci, którzy nie wybrali się na stadion w Bydgoszczy, nie mają czego żałować. Zobaczyliby więcej błędów, niż dobrych podań, podskakującą piłkę na nierównościach boiska, co utrudniało zadanie piłkarzom. Zawisza do przerwy prezentował się fatalnie, w drugiej połowie to Legia spuściła z tonu. Cel osiągnęła, wygrała spotkanie, choć trener Stanisław Czerczesow może być umiarkowanie zadowolony tylko z wyniku.


Dał szansę kilku zawodnikom, którzy na wiosnę nie grają w ogóle lub występują sporadycznie. I trudno wśród nich szukać kogoś, kto wysłał szkoleniowcowi pozytywny sygnał. Może Tomasz Brzyski, który nie zszedł poniżej przyzwoitego poziomu. Łukasz Broź i Bartosz Bereszyński byli aktywni, starali się walczyć, ale bez szału, widać było brak ogrania. Michał Kopczyński niczego nie zepsuł, zagrał na swoim normalnym poziomie. Marek Saganowski pokazał niewiele. To, że potrafi  i chce walczyć wiemy, ale PESEL-u nie da się oszukać.


Gazeta Wyborcza - Bramkę napastnikowi Legii wypracował Bartosz Bereszyński, który odebrał piłkę przed polem karnym Zawiszy. I jeśli już kogoś można pochwalić, to właśnie jego. 23-latek wystawiony został na skrzydle, a nie swojej nominalnej pozycji, czyli prawej obronie. Bereszyński od początku starał się być aktywny nie tylko w bocznych sektorach boiska, gdzie próbował rajdów i dośrodkowań, ale też w środku, gdzie zbiegał i wysoko atakował będących przy piłce piłkarzy Zawiszy. W drugiej połowie Bereszyński zaliczył jednak głupią stratę i zatarł dobre wrażenie. A Czerczesow był dla niego bezlitosny – chwilę po tym błędzie zdjął go z boiska. Ale prawda jest taka, że Rosjanin po zmianie stron narzekać mógł nie tylko na Bereszyńskiego. Inni też popełniali błędy. Najbardziej kosztowny w 60. minucie przytrafił się Guilherme. Brazylijczyk tak zagrał w kierunku swojej bramki, że piłkę przejął Karol Danielak i w sytuacji sam na sam pokonał Arkadiusza Malarza. Po tym golu Zawisza zaczął grać lepiej, a Legia straciła kontrolę nad meczem. Czerczesow po każdym niecelnym podaniu swoich piłkarzy tylko rozkładał ręce. Nerwowy nie był, bardziej rozczarowany. Po meczu narzekać jednak nie powinien. I to nawet na Guilherme, który w 79. minucie ładnym strzałem zza pola karnego zrehabilitował się za swój wcześniejszy błąd, ustalając wynik meczu.

Fakt - Piłkarze Legii wykonali zadanie i awansowali do finału rozgrywek o Puchar Polski, pokonując w rewanżowym meczu półfinałowym Zawiszę 2:1. 2 maja na Stadionie Narodowym obrońcy trofeum zmierzą się z Lechem. Trener stołecznej drużyny Stanisław Czerczesow miał przed wczorajszym starciem ograniczone pole manewru przy ustalaniu podstawowego składu, bo z powodu choroby wypadło mu kilku zawodników, m.in.: Michał Masłowski i Ariel Borysiuk. Na boisku pojawili się zawodnicy, którzy od początku roku grali rzadziej, wymieszani z pewniakami do podstawowego składu. – Po naszej wygranej w pierwszym meczu 4:0 kwestia awansu była jasna – przyznał Czerczesow.


Super Express - Po tym, jak w pierwszym meczu Pucharu Polski Legia pokonała Zawiszę Bydgoszcz 4:0, rewanż w Bydgoszczy miał być tylko formalnością. Tak też się stało, bo wicemistrzowie Polski wygrali 2:1 i przypieczętowali swój awans do finału tych rozgrywek. W składzie warszawian było kilka niespodzianek, m.in. od pierwszych minut zagrali Michał Kopczyński i Marek Saganowski. Toczący się w piknikowym tempie mecz lepiej rozpoczęli legioniści, których na prowadzenie wyprowadził niezawodny Nemanja Nikolić. Gospodarze doprowadzili do wyrównania po fatalnym błędzie Guilherme – posłał on piłkę wprost pod nogi Kamila Drygasa, który w sytuacji sam na sam pokonał Arkadiusza Malarza. Brazylijczyk jednak zrehabilitował się i zdobył gola na 2:1. – Pierwszy mecz wygraliśmy 4:0 i to oczywiście ustawiło przebieg dzisiejszego spotkania. Wystawiłem rezerwowy skład? Nie znam takiego pojęcia – powiedział w swoim stylu trener Legii Stanisław Czerczesow. Finał PP 2 maja na Stadionie Narodowym.

Polecamy

Komentarze (2)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.