News: Przegląd prasy: Pogonili Legię

Przegląd prasy: Puchar w ogniu

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

04.05.2016 09:48

(akt. 21.12.2018 15:35)

Dzisiejsza prasa sportowa wiele miejsca poświecą finałowi Pucharu Polski, ale głównie przez pryzmat pecha Prijovicia i zachowania kibiców. Oto kilka wybranych tytułów prasowych: Przegląd Sportowy - Za dużo dymu, za mało ognia; Sport - Puchar w ogniu; Fakt - Pogrążył Lecha i skończył sezon; Super Express - Szczęście Legii, dramat Prijovicia; Gazeta Wyborcza - Puchar pełen rac.

Przegląd Sportowy - Trzecia w tym roku wygrana z Lechem nie przyszła im łatwo. Musieli ją wyszarpać, dosłownie, bo przecież mecz finałowy nikogo nie rzucił na kolana. Można było być pod wrażeniem zaangażowania obu drużyn – walczyły o każdy centymetr boiska. Jednak zabrakło piłki nożnej na wysokim poziomie. Mały plus za pierwszą połowę można zapisać przy Lechu. Wprawdzie nie oddał celnego strzału, ale Szymon Pawłowski trafił w słupek. Legia odpowiedziała groźnym strzałem Nemanji Nikolicia, z którym poradził sobie Jasmin Burić. Kluczową akcję oglądaliśmy, jak wówczas się wydawało, 21 minut przed końcem. Guilherme, który chwilę wcześniej zastąpił Ondreja Dudę, walczył o piłkę z Karolem Linettym. Upór Brazylijczyka dał pozytywny skutek. Lechita kopnął tak, że po niewielkim rykoszecie od legionisty wyszło dokładne dośrodkowanie do Aleksandara Prijovicia. Ten w ekwilibrystyczny sposób, niczym Zlatan Ibrahimović, wepchnął ją do bramki ciosem rodem ze sportów walki. Jak widać nawet strzelony gol pasował do obrazu tego spotkania.


Sport - Mecz, który zakończył się po ponad sto minutach, nie miał prawa trwać nawet 90 regulaminowych. Po bramce dla Legii kibice Lecha stracili wiarę w szczęśliwe dla siebie zakończenie rywalizacji i rozpoczęli haniebny festiwal destrukcji. Rozpoczęło się zmasowane bombardowanie bramki, w której stał Arkadiusz Malarz. W jego stronę poleciały setki odpalonych rac. Jedna z nich trafiła zawodnika w nogę. Golkiper Legii miał pełne prawo zasygnalizować uraz i odmówić gry. W takiej sytuacji sędzia Szymon Marciniak musiałby definitywnie przerwać spotkanie. Zresztą, mógł i powinien to zrobić dużo wcześniej. Miał jednak świadomość, że taki krok – wobec rozsierdzonych kiboli z Poznania – mógłby zrodzić nieobliczalne następstwa. Pole karne Legii ginęło co chwilę w gigantycznej chmurze dymu, więc gra była kilka razy wstrzymywana, ale generalnie mecz uporczywie toczył się nadal – byle do końcowego gwizdka. Ogrom pracy wykonali stadionowi stewardzi, którzy regularnie wbiegali na plac gry, by usunąć niebezpieczne materiały pirotechniczne. Wskutek przymusowych przerw do regulaminowego czasu trzeba było doliczyć aż 12 minut. Głosy potępienia płyną nie tylko w stronę zamaskowanych ludzi z trybun, ale również pod adresem PZPN. Organizując wielki finał, futbolowa centrala okazała kibicom wiele życzliwości z myślą o efektownej oprawie widowiska. Fani obu zespołów mieli możliwość wcześniejszego wejścia na stadion, by wszystko należycie przygotować - poukładać kartoniady, zbudować tzw. gniazda do kibicowania i nastroić nagłośnienie. Prawdopodobnie wtedy pojawiły się na obiekcie race.


Fakt - Poziom gry na Stadionie Narodowym był daleki od ideału w wykonaniu obydwu zespołów. – Legię i Lecha można porównać do bokserów. Wygrywa ten, kto zada decydujący cios – stwierdził trener Czerczesow.


Lechowi grozi wykluczenie z przyszłorocznej edycji rozgrywek o Puchar Polski. Nie wiadomo, w jakiej formie i czy w ogóle odbędzie się mecz o Superpuchar. To konsekwencje zachowania kibiców Kolejorza w trakcie poniedziałkowego spotkania na Stadionie Narodowym. –  To porażka polskiej piłki – stwierdził prezes PZPN Zbigniew Boniek. Federacja była organizatorem spotkania.


Super Express - To była fantastyczna majówka dla kibiców Legii Warszawa! Stołeczny klub po raz 18. w historii zdobył Puchar Polski. Strzelcem gola na wagę pokonania w finale Lecha Poznań (1:0) był Aleksandar Prijović, który jednak skończył mecz ze skwaszoną miną. Szwajcar serbskiego pochodzenia złamał rękę i nie zagra do końca sezonu. Zanim jednak o kontuzji, najpierw o golu Prijovicia. Nie dość, że ważnym, to na dodatek wyjątkowej urody. Napastnik Legii po błędzie Karola Linettego skierował piłkę do siatki w stylu Zlatana Ibrahimovicia. – Cóż, oglądałem wiele bramek piętą Zlatana i postanowiłem, że też tak spróbuję. Udało się idealnie i dzięki temu wygraliśmy – powiedział na antenie Polsatu Sport Prijović, który udowodnił, że nie tylko wygląda, ale potrafi również od czasu do czasu zagrać jak słynny Szwed.

Gazeta Wyborcza - „Gratulując Legii Warszawa sięgnięcia po to trofeum, dobrze wiemy, że 2maja doszło do karygodnych aktów chuligaństwa ze strony kibiców Lecha Poznań. Rzucanie palących się rac na boisko podczas gry przez fanów poznańskiej drużyny jest godne najwyższego potępienia. Fani Legii, odpalając race dymne, także popsuli widowisko. Nie ma i nigdy nie było naszej zgody ani tolerancji dla takich incydentów. Nasze święto zostało zepsute, a idea rozgrywek po prostu sprofanowana” – napisał wczoraj woświadczeniu PZPN. Na początku meczu w sektorze Legii odpalono race oraz inne środki pirotechniczne. Pojawił się czarny dym. Gęstniał szybko, ale równie szybko uleciał – dach na Stadionie Narodowym był otwarty, mecz zaczął się o czasie. W 69. minucie zwycięskiego gola strzelił Aleksandar Prijović. Chwilę później na boisko z sektorów zajmowanych przez kibiców z Poznania zaczęły lecieć race. Seriami. Sędzia Szymon Marciniak na kilka minut przerwał spotkanie. Gdy tylko je wznowił, odpalane były kolejne race. Na murawę poleciało ich kilkadziesiąt, jedna trafiła w nogę Arkadiusza Malarza.

Polecamy

Komentarze (1)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.