Maciej Krzymień  Przemysław Łagoźny
fot. Marcin Szymczyk

Przemysław Łagożny: Widzę coś, co może dać wyraźną przewagę Legii

Redaktor Kacper Buczyński

Kacper Buczyński

Źródło: Legia.Net

02.05.2023 09:10

(akt. 02.05.2023 09:13)

Trudniejszego rywala w finale Pucharu Polski, Legia nie mogła sobie wymyśleć. Drużyna Papszuna myli się rzadko, a jak już popełni błąd, to szybko wyciąga z niego wnioski. Co jest charakterystycznego dla sposobu gry częstochowskiej maszyny? Kto może osiągnąć przewagę w pucharowym pojedynku? Z tymi pytaniami pomógł się nam zmierzyć Przemysław Łagożny, trener (prowadził między innymi Spartaks Jurmala, dzięki czemu został najmłodszym szkoleniowcem w najwyższej klasie rozgrywkowej w Europie), obecnie kursant UEFA PRO, a także ekspert Polsatu Sport.

Co może podobać się w grze Rakowa? Co warto kopiować od drużyny Marka Papszuna?

- Zaczynając od defensywy, drużyna Marka Papszuna ma wpojone, że broni tylko w dwóch strefach: albo wysoko, albo nisko. Kiedy Raków idzie do wysokiego pressingu, to czyni to na dużym ryzyku. Począwszy od napastnika doskakuje agresywnie i w bardzo dobrze zorganizowany sposób. W obronie niskiej częstochowianie muszą szybko odbudować swoje charakterystyczne ustawienie, zająć określoną przestrzeń boiska. Jeżeli odległości między poszczególnymi formacjami będą odpowiednie, zawodnicy wyczekują chwili dezorientacji przeciwnika i starają się go wypchnąć wyżej. Dawid Szwagra powiedział w wywiadzie udzielonym portalowi „Weszło.com”, że Raków jest jedną z drużyną najlepiej w Europie broniącą w swoim polu karnym. Z takim mocnym postawieniem sprawy można polemizować, ale rzeczywiście lider PKO BP Ekstraklasy jest bardzo charakterystyczny jeżeli chodzi o niską obronę. W tym aspekcie rzucają się w oczy pewne wypracowane przez zawodników zachowania. Przede wszystkim odbudowują najpierw swoje ustawienie, w szczególności trójka środkowych obrońców. Gracze Papszuna zabezpieczają najpierw światło bramki, a dopiero kiedy odbudują strefę, zaczynają interesować się rywalem i atakować go.

Czy z tego odpuszczania krycia rywala w początkowej fazie bronienia może wynikać, że rywale Rakowa mają przy kontratakach dużo miejsca na skrzydłach. W meczu z Lechią były ze trzy takie sytuacje, kiedy to gdańszczanom udało się wyjść spod pressingu Rakowa, przerzucić piłkę na bok. Skrzydłowi mieli wtedy bardzo dużo miejsca i robiło się niebezpiecznie.

- Coś kosztem czegoś. Na takie niedogodności możesz się narazić niezależnie od tego, czy bronisz w linii piątką, czy czwórką obrońców. Raków jest dobrze zorganizowany w wysokiej obronie, ale jego sposób gry powoduje, że te przestrzenie na skrzydłach mogą się otwierać.

Wiemy jak Raków gra w obronie, a jak chce budować akcje w ataku?

- Ważne są indywidualności, a najważniejszą jest niewątpliwie Ivi Lopez. Jest on jedną z „dziesiątek”, ale pełni też bardzo dużą rolę przy konstruowaniu ataków w strefie niżej. W meczach w Górnikiem Łęczna, czy też z Motorem Lublin Hiszpan brał udział w akcjach bramkowych będąc w bocznym sektorze boiska. Bardzo ciekawe jest w ogóle ustawienie podopiecznych Papszuna, kiedy piłka znajduje się przy linii bocznej. Kiedy jeden z zawodników przymierza się do dośrodkowania, pozostali muszą zagospodarować trzy głównie obszary pola karnego i jego okolic. Jedna z „dziesiątek” ściąga za sobą rywala, wbiegając głęboko na bliższy słupek. Drugi z ofensywnych pomocników daje możliwość zagrania piłki wstecznej, w okolice „szesnastki”. Napastnik znajduje się za plecami obrońców, w centralnej strefie „światła bramki” lub nawet bliżej dalszego słupka. Jeden z pomocników, na przykład Papanikolau, odpowiedzialny jest za zebranie drugiej piłki w okolicach szesnastego metra. Drugi z wahadłowych zamyka akcję. Boczne sektory boiska są więc obszarem, gdzie Raków tworzy sobie najwięcej akcji bramkowych, co uważam za istotny fakt przed finałowym meczem.

Jeżeli mówimy o akcjach rozgrywanych przy bocznej linii boiska, to na wahadle mocno wyróżnia się Fran Tudor. Jaką pełni on rolę w zespole z Częstochowy? Możemy zobaczyć go na skrzydle, ale też jak przeprowadza rajdy środkiem boiska. Czy w drużynie Papszuna jest takim trochę wolnym elektronem?

- Wydaje mi się po prostu, że jest to piłkarz na tyle rozwinięty taktycznie, że może zagrać na kilku pozycjach. W meczu z Pogonią Szczecin grał nawet na środku obrony. Tudor może wypełnić więc wiele boiskowych luk, ale z pewnością najwięcej daje drużynie, grając na skrzydle. Jest to piłkarz robiący też liczby, w tym sezonie Ekstraklasy ma już siedem asyst. Jego uniwersalność, możliwość gry nawet na środku defensywy, pokazuje tylko, jak dobrze rozumie grę, jak dobrze przyswoił sobie zachowania w defensywie i ofensywie.

Jak może wyglądać mecz? Dla Legii jest ważny gatunkowo. Nie ma już szans na zdobycie mistrzostwa i zdobycie Pucharu Polski jest szansą na jedyne trofeum. Raków z kolei ma już praktycznie zapewnione zwycięstwo w lidze. Czy zatem Legia będzie atakowała, a częstochowianie się cofną i poczekają na kontry?

- Sam zastanawiam się jak może wyglądać finał, widzę jednak jedną wyraźną przewagę podopiecznych Kosty Runjaicia. Uważam, że zawodnicy z Warszawy, biorąc pod uwagę ich CV, ale też fakt, w jakich okolicznościach na co dzień grają, mają dużo większe obycie w meczach o stawkę i w spotkaniach rozgrywanych pod dużą presją przy głośnym wsparciu kibiców. Trudno mi przewidzieć jednak, jak potoczy się pojedynek między dwoma klubami, bo nie jestem w szatniach obu zespołów, nie wiem jak podchodzą do meczu piłkarze.

W meczu rozgrywanym w Warszawie można było odnieść, że Bartek Slisz i Josue nawzajem przekazują sobie krycie Iviego Lopeza. Hiszpan nie mógł rozwinąć skrzydeł, co z biegiem czasu frustrowało go coraz bardziej. Słabszy występ Lopeza odbił się na tym, jak zaprezentował się cały zespół. Czy w finale Pucharu Polski możemy spodziewać się podobnego scenariusza?

- Musimy zaznaczyć, że Ivi Lopez, czy też Josue to piłkarze o bardzo dużych umiejętnościach indywidualnych. Przychodzi mi na myśl akcja Portugalczyka z pucharowego starcia z Lechią Gdańsk, kiedy to Legia zdobyła bramkę na 2:2 po jego fantastycznym podaniu. Każdy trener będzie się starał ograniczyć możliwość gry tego typu zawodnikom, jednak oni w każdym momencie mogą zerwać się z łańcucha. Cały mecz są niewidoczni, aż nagle robią akcję zmieniającą oblicze spotkania. Legia miała bardzo dobry plan na mecz z Rakowem, czuć było też w warszawskim zespole taką pozytywną energię. Dzisiejszy mecz będzie miał jednak zupełnie inny ciężar gatunkowy. W lidze „Wojskowi” grali o dogonienie drużyna Papszuna, ale ta miała już wypracowaną solidną przewagę. Mecz w Pucharze Polski, będzie już spotkaniem o coś konkretnego, o konkretne trofeum. Inna presja będzie więc ciążyła zarówno na warszawiakach jak i częstochowianach.

Polecamy

Komentarze (1)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.