Domyślne zdjęcie Legia.Net

Psychika kluczem do wygrywania (część I)

Jerzy Zalewski

Źródło: Legia.Net

21.08.2008 14:45

(akt. 20.12.2018 00:32)

W mediach ostatnio można zauważyć lawinę krytyki skierowanej na Legię. Dominuje przekonanie, że dyrektor Trzeciak sprowadził słabych piłkarzy i zaoferował im krocie, a trener Urban źle przygotował zespół do rundy. Patrząc na to jak się zachowuje drużyna na boisku trudno nie przyznać im racji. Szkoleniowiec warszawian mówi: U nas nie ma konstruktywnej krytyki, jest zawsze albo bardzo dobrze albo bardzo źle, nigdy po środku. I rzeczywiście ostatnio trudno znaleźć jakąkolwiek diagnozę takiego stanu rzeczy. Redaktorzy zastanawiają się nad kompetencjami panów Urbana i Trzeciaka, a wielu krewkich internautów pisze wprost: Zwolnić ich! Ja mówię: spokojnie. Najprościej jest szukać winnych, a trzeba poszukać rozwiązań bez ścinania głów. Dlatego też chcę przedstawić swoje konstruktywne rozwiązania, które mogą uzdrowić piłkarzy i zespół Legii.
Pierwszym winowajcą jest trener, który źle przygotował zespół. Drugim dr Ryszard Szul - „zajechał” piłkarzy, przez co brak im dynamiki. Kolejnym winnym jest dyrektor Mirosław Trzeciak korzystający z układów i realizujący transfery piłkarskiego szrotu. Kolejnym prezes Leszek Miklas wojujący z kibicami, a największym winnym są właściciele klubu panowie Walter i Wejchert świadomie działający na szkodę klubu. Nie chcę się skupiać na intencjach i na polityce. Interesuje mnie głównie aspekt sportowy dlatego zakładam, że właściciele inwestują (pożyczają) gotówkę Legii, aby na tym w przyszłości zarobić. Na biznesie się znają, więc nie mają zamiaru marnować pieniędzy. Wygląda jednak na to, że poza potrzebą sprowadzenia środkowych obrońców, czekają ich inne niezamierzone wydatki. Jeśli chcą lepszej gry drużyny powinni je ponieść. Ale po kolei. Presja Na boisku piłkarze Legii poruszają się straszliwie wolno. Brak szybkości, dynamiki i zrozumienia. Jednak na treningach wygląda to zupełnie inaczej. Mimo to utarło się twierdzenie, że zespół jest przetrenowany i źle przygotowany. Czy aby istotnie? Po meczu z FK Moskwa trener Urban narzekał na mentalność zawodników mówiąc, że niektórzy nie wytrzymują presji. Co więcej o tym mówił też na konferencji przed tym meczem wyrażając nadzieję, że zawodnicy wyjdą na boisko z wiarą w zwycięstwo. A presja bywa dla zawodników zabójcza. Jeżeli zawodnik nie jest w stanie poradzić sobie z presją, to nie jest w stanie wykrzesać z siebie 100% swoich możliwości. Staje się wolniejszy, myśli wolniej, widzi mniej, reaguje panicznie. I jest bardzo możliwe, że gracze nie są w stanie grać jak się od nich oczekuje właśnie z powodu presji. Zapytałem zatem trenera co myśli o zatrudnieniu psychologa. Okazało się, że był otwarty na tą kwestię. Jak sam zauważył na zachodzie standardem jest zatrudnianie psychologa sportowego, który pozostaje do dyspozycji piłkarzy nie tylko pierwszego składu, ale także rezerw oraz juniorów wszystkich kategorii! Skoro Legia ma równać do najlepszych, to kwestią powinno być jedynie znalezienie odpowiedniego specjalisty i zapewnienie mu odpowiednich warunków pracy w klubie. Bo faktem jest, że nawet największy talent o słabej psychice nic w sporcie nie osiągnie. Zadaniem psychologa jest odpowiednie ukształtowanie psychiki zawodnika, by ten potrafił sam szybko się dostosowywać i reagować na niesprzyjające okoliczności. By czując zdenerwowanie spowodowane presją potrafił sam sobie pomóc natychmiast, a nie czekając na przerwę między połówkami. Co więcej piłkarz znający mechanizmy wychodzenia ze stresu jest w stanie pomóc nie tylko sobie, ale też kolegom z zespołu. Zawodnicy w trakcie gry muszą się wspierać, muszą się komunikować, muszą czuć, że mogą liczyć na partnera. Muszą stanowić monolit trudny do naruszenia. Morale Jednak piłkarze Legii takiego monolitu nie stanowią. Dlaczego? Nie wolno zapominać, że do Legii dołączyło kilku nowych graczy. Można zatem powodu słabej gry i komunikacji szukać w braku zgrania. Jednak gdy się popatrzy na wyjściową jedenastkę w meczu przeciwko Odrze, to znajdziemy w niej zaledwie dwóch nowych piłkarzy. Trzeci nowy wszedł na boisko jako ostatni w końcówce meczu. Zespół poza kilkoma wyjątkami jest ze sobą i trenuje już od dwóch miesięcy. Zatem przepraszam bardzo, ale to raczej nie brak zgrania jest tutaj problemem. Gdzie zatem szukać przyczyny? Trener Urban i piłkarze mówią: nie wiem. A ja na to: gdy nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Piłkarze nie są głupi, potrafią czytać, rozmawiają z ludźmi, odwiedzają fora internetowe. A właściwie wszędzie można przeczytać, że w grupie nowych zawodników jest trzech bardzo dobrze jak na polskie warunki zarabiających Hiszpanów. Zarabiają sporo więcej od pozostałych, a nie grają. I to nie jest dla pozostałych motywujące. Piłkarze zaczynają kombinować. "Skoro ja zarabiam mniej a oni więcej, to w takim razie od nich powinno się wymagać więcej, a ode mnie mniej. Skoro oni są uważani za lepszych, to od nich należy wymagać więcej i to oni powinni ciągnąć grę. Ja nie muszę robić więcej, bo i po co? To oni są gwiazdami, to na nich leży ciężar prowadzenia gry". Jeżeli taki schemat myślenia zaiskrzył chociaż w jednej głowie, to już jest źle. A wynikać to może właśnie z braku ułożenia charakteru przez psychologa sportowego. Znamienny jest przykład negocjacji z byłym kapitanem Legii Aco Vukoviciem. Przecież on nie domagał się jakiejś kosmicznej podwyżki, a jedynie kosmetycznej uwzględniającej różnice powstałe na skutek zmiany kursu euro. Liczył też na docenienie jego roli w drużynie. Oczywiście pozostali nabierają wody w usta i nie chcą sprawy komentować. Jednak widzą, że filar drużyny był zwodzony i ostatecznie nie wywalczył podwyżki, a jednocześnie sprowadza się do klubu nowych zawodników o znacznie wyższych kontraktach. To działa na wyobraźnię. Oliwy do ognia dolewa fakt, że Hiszpanie nie grają. Dostają wysokie pobory i póki co nic nie dają drużynie. Jednak to nie ich obciąża się winą za słabą postawę na początku sezonu, ale graczy występujących na boisku. To oni są oceniani, to oni muszą się tłumaczyć z wyników, to oni świecą oczami przed opinia publiczną. Ale przecież i Hiszpanom nie jest lekko, bo presja na nich wzrasta. Pierwszą ofiarą tej presji jest Arruabarrena. Ponoć bramki umie strzelać, ale w Polsce jakoś nikt tego jeszcze nie widział... I mimo, że fizycznie jest gotów do gry, forma gdzieś znikła. Psychiczna blokada jest formą kontuzji, która może być przewlekła. I tutaj należy szukać przyczyn takiej a nie innej postawy piłkarzy w tym sezonie. Morale spada u wszystkich zawodników. „Starym” nie podoba się, że muszą grać i zarabiają mniej, niż „nowi”. Błąd jest oczywisty – nieodpowiedni dobór piłkarzy i zła polityka płacowa. Jak więc mu zaradzić? Jest tylko jeden sposób. Potencjalnych niezadowolonych jest dużo więcej, niż „szczęśliwych”. Nie można się zatem ich wszystkich pozbyć, a okienko transferowe trwa już tylko nieco ponad tydzień. Zatem należy z własnej inicjatywy zacząć rozmawiać z wszystkimi graczami o podwyżkach. Piłkarz, to taki sam pracownik, jak recepcjonista, pilot, lekarz, czy budowlaniec. Każdy pracownik zasługuje na szacunek, godziwe warunki pracy oraz musi mieć poczucie własnej wartości. A najlepszym miernikiem tej wartości są zarobki. Kontrakty powinny być skonstruowane tak, by każdemu zawodnikowi zależało na dobrych występach w pierwszym składzie. Jeżeli nie da się podnieść podstaw wynagrodzeń, to należy chociaż zadbać o należyty system motywacyjny. A tu jest dość szerokie pole manewru. Można zwiększyć premie dla osiemnastki meczowej, albo dla zawodników występujących w danym meczu, można ustanowić premie za ilość występów w pierwszym składzie, czy w składzie w ogóle, można dać premie za zdobyte bramki, asysty, nie puszczone bramki itp. Takie konstruowanie kontraktów pozwoli na uniknięcie sytuacji, jaka ma miejsce obecnie. A dowartościowanego zawodnika stać na wiele, może dać z siebie o wiele więcej. I przy odrobinie szczęścia może wygrywać z lepszym od siebie. Ale do tego potrzebuje wsparcia nie tylko drużyny, ale i pracodawcy, który pokaże mu że go potrzebuje i jest mu wdzięczny za wykonaną pracę. Ktoś może zapytać – podwyżki za taką grę? Dokładnie tak. Podwyżkami należy zmotywować do ciężkiej pracy i do wygrywania. Podwyżki są pokłosiem nieprzemyślanej polityki transferowej. Jednak mleko się już rozlało – teraz trzeba przeciwdziałać i ponieść koszty błędów przeszłości.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.