Domyślne zdjęcie Legia.Net

Radoviciovi grozi zawieszenie

Redakcja

Źródło: Przegląd Sportowy

01.08.2007 11:20

(akt. 22.12.2018 13:25)

<b>Miroslav Radovic</b>, który w pierwszym meczu tego sezonu wyleciał z boiska za czerwoną kartkę, prawdopodobnie jednak zagra przeciwko Górnikowi. Ale Tomasz Hajto, októry pauzuje za kartki z poprzedniego sezonu, nie będzie mógł wystąpić w barwach zabrzan. Czy to jest sprawiedliwe? - pyta na łamach Przeglądu Sportowego <b>Mateusz Borek</b>.
Parodii w polskiej piłce ciąg dalszy. Tym razem związana jest ona z przepisami PZPN. Mecz Górnika Zabrze w pierwszej ligowej kolejce został przełożony, bo rywal śląskiego klubu - krakowska Wisła - zamiast inauguracji sezonu, wybrał zarobkowy wyjazd na turniej do Chicago. Legia na starcie rozgrywek pokonała Cracovie 1:0. Z tego meczu kibice, oprócz pięknej radości po bramce Takesure Chinyamy, zapamiętają sytuację z końcówki meczu. Sędzia Mariusz Podgórski podyktował rzut wolny dla Cracovii 20 metrów przed bramką Legii. Jan Mucha skrupulatnie ustawiał mur. Pomocnik Legii Miroslav Radović za szybko z tego muru wybiegał dwukrotnie. Za każde wybiegnięcie sędzia karał go żółtą kartką. Druga była w konsekwencji czerwoną, choć była to kara niezgodna z przepisami. - Za drugim razem pan Podgórski powinien od razu ukarać zawodnika Legii czerwoną kartką. Niezależnie, czy był to Radovic, czy inny zawodnik Legii. Artykuł 13 przepisów gry w piłkę nożną o rzutach wolnych, punkt 16, na stronie 116 przepisów z 2005 roku wyraźnie to określa - wyjaśnia były arbiter klasy międzynarodowej, pracownik PZPN i telewizyjny ekspert od spraw sędziowskich w Canal Plus, Mirosław Ryszka. Gdyby Radović dostał bezpośrednio czerwoną kartkę, w Zabrzu by nie grał. Jeśli jednak Komisja ligi Ekstraklasy SA nie zweryfikuje błędu Podgórskiego i potraktuje czerwoną kartkę Serba jako karę za dwie żółte kartki w jednym spotkaniu, to Radovic w niedzielę zagra. - W czwartek zajmiemy się sprawą Radovicia. Nie jest na razie przesądzone, czy Serb zagra z Górnikiem. Przepisy dopuszczają weryfikację decyzji sędziego, choćby na podstawie zapisu wideo. I komisja w czwartek taką decyzję podejmie - mówi przewodniczący komisji Rafał Tomczyński Prawo PZPN stanowi tak, że zawodnik pauzuje jedno spotkanie po czterech, a następnie siedmiu żółtych kartkach. Po dziesięciu - pauzuje dwa spotkania. Każda następna kartka eliminuje piłkarza z występów w lidze w proporcjach jeden do jednego, czyli kartka - pauza, kartka - pauza, itd. Do tego za żółte kartki jeszcze się płaci. Jakby tego było mało, kary za nie przechodzą na następny sezon to ewenement na skalę światową. Takiej kary doświadczył w pierwszej kolejce Robert Kolendowicz z Zagłębia Lubin, który w sezonie 2006/07 zobaczył cztery żółte kartki i na inaugurację z Widzewem nie zagrał. A zagrali w niej choćby Dariusz Kłus (9 kartek w ubiegłym sezonie) czy Ensar Arifović, Arkadiusz Baran, Lumir Sedlacek (8 kartek). Tomasz Hajto swoją dziesiątą kartkę w poprzednim sezonie zobaczył w 29. kolejce. Z tego powodu nie wystąpił w ostatnim meczu sezonu z Wisłą w Krakowie. Drugą połowę kary przeniesiono mu na nowy sezon, w nowym klubie. Ponieważ Ekstraklasa SA przełożyła mecz z Wisłą, uznano, że kara Hajty przechodzi na mecz z Legią. - To skandal! Jesteśmy w strukturach UEFA oraz FIFA, a przepisy w PZPN mamy z epoki kamienia łupanego. Nie ma innej ligi na świecie, gdzie w meczu dostajesz dwie żółte kartki, a więc w konsekwencji czerwoną i nie ponosisz żadnej kary - piekli się Hajto. - A u nas za żółte kartki się płaci i jeszcze karę za nie przenosi się na następny sezon. To idiotyzm. Przecież chyba powinno chodzić o to, by Orange Ekstraklasa rosła w siłę, była normalna, atrakcyjna, a nie wymyślała chore kary. W Bundeslidze pauzuje się po jednym meczu za piątą, dziesiątą czy piętnastą kartkę. Podobnie jest w innych czołowych ligach europejskich. A u nas jakaś szopka - kontynuuje były kapitan reprezentacji Polski A co z Choto? - Nie jestem dyżurnym krytykiem PZPN, ale serce mnie boli, jak widzę takie głupoty. Jestem wybitnym reprezentantem, coś dla polskiej piłki zrobiłem i mam prawo mieć swoje zdanie. Jak chcemy zorganizować profesjonalne mistrzostwa Europy, skoro jeszcze pięć dni przed startem ligi nie wiemy, kto ma w niej grać? A trenerzy, którym PZPN dał licencję, opowiadają w gazetach, że przekazywali koperty z łapówkami obserwatorom. Dokąd zmierzamy, co chcemy osiągnąć, jak widzi nas świat? - dodaje Hajto. Przeniesienie kary za żółte kartki na następny sezon to faktycznie jakieś nieporozumienie. Mecz przed telewizorem dla Kolendowicza, dwa na trybunach dla Hajty. Jak się do tego ma kara zaledwie czterech spotkań pauzy dla Dicksona Choto, który fachowym i rozmyślnym kopnięciem w stylu karate mało nie złamał kręgosłupa Łukaszowi Piszczkowi, a wcześniej dostał zaledwie jeden mecz za oplucie Vidasa Alunderisa? Autor: Mateusz Borek DZIAŁACZE WALCZĄ O WYSTĘP HAJTY Trener Górnika Ryszard Wieczorek głośno tego nie mówi, ale już chyba dawno zauważył, że bez Tomasza Hajty defensywa zabrzan wiele traci na swojej wartości. Młodsi piłkarze sami przyznają, że mając Hajtę przy boku czują się pewniej, a jego brak sprawia, że tracą grunt pod nogami. Wydaje się, że kilka dni niczego w nastawieniu piłkarzy nie zmieni, dlatego działacze walczą o to, by Hajto mógł jednak w niedzielę zagrać z Legią. - Pozyskując Tomka, liczyliśmy się z tym, że nie zagra w pierwszym meczu. Ale pierwszy mecz miał być kilka dni temu w Krakowie z Wisłą, a nie w domu. Na Legię przyjdzie tłum ludzi, a nam zależy na wyniku - tłumaczy dyrektor Górnika Krzysztof Hetmański.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.