News: Rafał Makowski: Marzenia się spełniają

Rafał Makowski: Marzenia się spełniają

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

26.01.2015 15:35

(akt. 08.12.2018 04:19)

Trenerzy rezerw Legii, Jacek Magiera i Krzysztof Dębek, pytani o najlepszego gracza rezerw w rundzie jesiennej, wskazywali na Rafała Makowskiego. Środkowy obrońca zbierał w ostatnich miesiącach bardzo dobre recenzje. Wychowanek naszego klubu jest już przy Łazienkowskiej 11 lat i chce spędzić w Legii jeszcze wiele czasu. Teraz przyjechał na zgrupowanie pierwszego zespołu. Otrzymaliśmy kilka próśb by przedstawić młodych graczy - zaczynamy więc od "Makosia" i przypominamy wywiad z połowy grudnia.

Zostałeś wybrany najlepszym zawodnikiem zespołu Legii II w rundzie jesiennej, w opiniach trenerów Magiery i Dębka również byłeś tym najlepszym. Co zdecydowało?


- Kluczowym momentem była zmiana w Wieluniu za Czarka Michalaka w 40. minucie. To był mój pierwszy występ w drugim zespole, bardzo długo wyczekiwany, więc naprawdę - trochę stresu mu towarzyszyło. No, ale szczerze mówiąc, okazał się jednym z lepszych moich meczów w minionej rundzie. To podniosło mnie na duchu, sprawiło, że poczułem się pewny siebie i swoich umiejętności. Później dostałem od trenerów kolejne szanse gry i myślę, że je wykorzystałem.


Zagrałeś w 11 meczach i zbierałeś bardzo dobre recenzje. To twoje najlepsze pół roku w dotychczasowej karierze?


- Myślę, że tak. Trzecia liga to jednak zupełnie inny poziom niż piłka juniorska. Tam po prostu inaczej się gra, to zupełnie inna specyfika. Moim celem dotąd było jak najszybsze dostanie się do rezerw, gdzie chciałem się sprawdzić. Udało się, pasuje mi piłka seniorska, pokazałem się z dobrej strony i teraz stawiam sobie kolejny cel – jest nim gra w pierwszym zespole Legii. Złapałem większe doświadczenie i jestem wdzięczny trenerom za szanse gry.


Chwalił cię wiele razy trener Jacek Magiera. Jakbyś ocenił współpracę z „Magikiem”?


- Mamy bardzo dobre relacje z trenerem, wszystko wygląda tak, jak powinno. Trener ma ogromną wiedzę o piłce, wie czego chce, jest wierny swoim zasadom. To bardzo dobry, konsekwentny wychowawca, można się od niego wiele nauczyć. Dlatego warto współpracować z takim szkoleniowcem, można wiele zyskać.


O tobie można powiedzieć, ze jesteś legionistą z krwi i kości. Tata kibic Legii, obecny na meczach dwójki nawet, gdy jeszcze się tam nie łapałeś. Brat grał w roczniku ‘94, teraz pomaga przy jednym z z najmłodszych roczników. Można powiedzieć, że byłeś skazany na Legię...


- Od małego marzyły mi się treningi w Legii, to by swoją przyszłość związać z Łazienkowską. Wiesz co... Pamiętam jak brat przyszedł do mnie do szkoły i mówi:


- Młody, za chwilę będziesz miał testy na Legii!


- Euforia była ogromna, pojechałem, zobaczyłem jak to wszystko wygląda, odbyłem trzy treningi i potem nerwowo oczekiwałem na werdykt. Czas strasznie mi się dłużył, mimo że przecież byłem wtedy małym dzieciakiem. Ale spodobałem się i jestem już w Legii 11 lat! Rodzice są prawie na każdym moim meczu, brat również zagląda, by ocenić jak sobie radzę. Brat jest teraz asystentem trenera w roczniku 2008. Cała rodzina jest więc mocno emocjonalnie związana z Legią.


W domu kibicowaliście Legii w telewizji, trzymaliście kciuki?


- Od zawsze wszyscy w domu kibicowali Legii. Tata chodził na stadion ze swoim ojcem, tak to przechodzi z pokolenia na pokolenie. Nie było wiec innej opcji dla mnie niż Legia, Polonia mi nie groziła (śmiech).


Kiedy pierwszy raz pojawiłeś się przy Łazienkowskiej jako kibic?


- Z rodzicami chodziłem na mecze na starym stadionie, a na nowym początkowo moim miejscem był sektor rodzinny. Po wygranym meczu z Lechem, gdy Miro Radović zdobył bramkę na 3:2, wbiegłem na ogrodzenie, pokazałem „eLkę”, któryś z fotoreporterów zrobił mi zdjęcie i mam pamiątkę do dziś, a fotografia była wykorzystywana jako zapowiedź do kolejnych meczów w „Naszej Legii”.


Pochodzisz z Piaseczna, tam wszyscy są za Legią?


- Nie wiem czy wszyscy, ale większość.


Z Piaseczna pochodzi też Michał Żyro. Słyszałem, że nie dość, że wy się znacie bardzo dobrze i lubicie, to na dodatek przepadają za sobą wasze rodziny? Zgadza się?


- Tak, znamy się z Michałem od najmłodszych lat. Nasi rodzice poznali się na turniejach halowych, a nasi ojcowie grali razem w drużynie futsalowej. Często jeździliśmy na te mecze z Michałem i naszymi braćmi, tak się poznaliśmy. Znamy się już wiele lat, można powiedzieć, że to jest taka moja dalsza rodzina.


Jesteś w Legii od 7. roku życia. Takim stażem z młodych chłopaków mogą pochwali się jeszcze Norbert Misiak, Michał Kopczyński i Aleksander Jagiełło. Nie masz wrażenia, że wychowankom jest czasem trudniej niż tym, którzy przychodzą z zewnątrz?


- Może i jest trudniej się przebić, ale wychodzę z założenia, że jeśli ktoś jest dobry to w końcu swoją szansę otrzyma i awansuje. Jeśli zaś dostanie szansę i się spali, wtedy może mu nie wyjść. Uważam, że ja - jako że nie jestem w klubie od wczoraj i wiem, czym to się je - wytrzymam ciśnienie, bo mam spokojną głowę i udowodniłem minioną rundą, że cierpliwość popłaca.


Wróćmy do tego, jakim jesteś dziś piłkarzem. Byłeś długo rzucany po różnych pozycjach, ale ostatni rok pokazał, że jednak najlepiej wypadasz w roli stopera.


- Długo na temat pozycji na boisku dyskutowałem jeszcze z trenerami w juniorach. Zawsze chciałem grać z przodu, cieszyło mnie strzelanie goli, mijanie rywali. Trenerzy widzieli we mnie obrońcę i nie chciałem tego długo przyjąć do wiadomości, zrozumieć, dlaczego tak myślą. Okazało się jednak, że mieli rację, że na środku obrony się odnajduję i najlepiej wykorzystuję swoje zalety. Tak zostało do dziś, runda jesienna wyszła na plus, a ta obrona zaczęła mi się podobać. Czasem mnie ciągnie do przodu, ale wiem, że moim zadaniem jest przede wszystkim bronić.


Potrafisz dobrze czytać grę i odebrać piłkę, dobrze spisujesz się w powietrzu, ale chyba twoją największą zaletą jest cross – zgodzisz się z taką opinią?


- Tak, to prawda. Miałem to od dzieciaka, to taka wrodzona zaleta, pozostaje mi pracować nad tym, szlifować, ćwiczyć prawą i lewą nogą. Robię to często zostając po zajęciach. A w meczach staram się z tego korzystać, to przynosi efekty. Zespół ma z tego korzyść.


Wydawało się, że byli zdolniejsi od ciebie piłkarze, ty poprzez wzrost i warunki fizyczne zostawałeś trochę w cieniu. Jednak teraz to ty jesteś z przodu. Jest duża satysfakcja?


- No tak, niby byłem ważną postacią w zespole, kapitanem, ale jednak trochę w cieniu – taka rola często się zdarza. Wykonywałem wiele pracy dla zespołu, nie byłem pierwszoplanową postacią, która sama wygrywała mecze, natomiast jestem przekonany, że dzięki mojemu podejściu i umiejętnościom, inni zawodnicy woleli grać ze mną niż beze mnie. To bardzo istotne.


Kiedyś sporo traciłeś na tym, że byłeś taki wysoki.


- Cały czas rosłem, wiec koordynację trudno było ustabilizować na właściwym poziomie. W końcu stanąłem w miejscu, jeśli chodzi o wzrost, na siłowni nabrałem masy mięśniowej, nad koordynacją pracuję z trenerami od dawna i dzięki temu wygląda to lepiej.


Właśnie, trenerzy często powtarzają, że oprócz regularnych występów, za cel na kolejne rundy stawiasz sobie poprawę konkretnych umiejętności. O koordynacji już było, więc zapytam - co dalej?


- Tak jak wspomniałeś, poprawiłem czytanie gry, czemu też pomogła poprawa koordynacji, po prostu jestem teraz bardziej mobilnym zawodnikiem i szybciej mogę reagować w poszczególnych akcjach. Myślę, że moja inteligencja boiskowa też poszła w górę. Sporo się nauczyłem od trenera Dębka pod względem taktyki. Ten szkoleniowiec żyje non-stop taktyką, obmyśla jaki aspekt gry zmienić, jakim zaskoczyć przeciwnika.


Jak tak słuchasz tych pochwał od trenerów to jest to pierwsze spełnienie marzeń? Ja wiem, że wiele przed tobą pracy i doświadczeń, ale chyba właśnie dla takich chwil warto grać i trenować?


- Tak. Szczególnie, gdy słyszę takie słowa z ust Jacka Magiery, który w przeszłości był bardzo dobrym piłkarzem, osiągał sukcesy z Legią. To fajne wyróżnienie i jeśli widzi to facet, który kiedyś był piłkarsko na tej wyższej półce, mówi, że się rozwijam, to mnie to nakręca i motywuje do większej pracy.


A gdybyś otrzymał taką propozycję jak Krystian Bielik, to co byś zrobił? Przeniósł się do Arsenalu czy został w Legii?


- To trudne pytanie. Krystian jest już po debiucie w pierwszym zespole, ma za sobą całą rundę treningów z jedynką. On wie lepiej ode mnie, jak to wszystko wygląda, mimo że jest młodszy o dwa lata. Był już w tych seniorach, ja jeszcze nie – w drugiej drużynie nie ma graczy tak doświadczonych, oni schodzą tylko na mecze. Nie wiem, jaka byłaby moja decyzja, naprawdę. Sama nazwa klubu robi duże wrażenie. Myślę, że Krystian skorzysta z okazji, bo druga taka szansa może już mu się nie trafić.

Jak się okazało w końcu dojechałeś na obóz jedynki, rzutem na taśmę, ale jednak.


- Jestem mega szczęśliwy! Dostałem telefon w niedzielę z samego rana, kiedy jeszcze spałem, ale od razu się obudziłem po takiej wiadomości. Na pewno muszę pokazać się przed trenerem Bergiem z jak najlepszej strony. Jestem zawodnikiem, którego ukierunkowują pozytywne bodźce. Pół roku temu w ostatniej chwili zmieściłem się do kadry na obóz rezerw, a ostatnio marzyłem, że teraz uda się to samo, tyle że już w pierwszym zespole. Jak widać, marzenia się spełniają.

Polecamy

Komentarze (2)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.