Robert Pich
fot. Marcin Szymczyk

Robert Pich: Cieszę się, że tak duży klub dał mi szansę

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: sport.aktuality.sk

15.01.2024 13:15

(akt. 15.01.2024 13:24)

– Kiedy przeszedłem do Legii, miałem nieco inne wyobrażenia. Z drugiej strony cieszę się, że tak duży klub dał mi szansę – mówił w rozmowie z serwisem sport.aktuality.sk Robert Pich, były już piłkarz "Wojskowych", który rozwiązał kontrakt z wicemistrzami Polski i trafił do cypryjskiego AS Othellos Athienou.

– Kiedy patrzyłem na skład, byłem drugim najstarszym zawodnikiem po Arturze Jędrzejczyku, dlatego jestem wdzięczny, że dali mi szansę. Znam politykę klubu i wszystko zależy też od wieku. Gdybym był może pięć lat młodszy, moja sytuacja byłaby inna, lecz wcale nie żałuję i zrobiłbym to jeszcze raz. Nie wyszło? Piłka nożna też niesie ze sobą takie rzeczy. Uznałem to za fakt. Zdecydowałem, że walczę o zmianę i oferta z Cypru pojawiła się w idealnym momencie.

– Trudno było mi wyjechać, bo uważam Polskę za drugi dom. Mieszka tam cała nasza rodzina i wielu przyjaciół. Nie zostało mi wiele lat w piłce nożnej i poczułem, że potrzebuję zmiany. To był idealny moment.

– Nie powiedziałbym, że miałem jakieś problemy w Legii. Kiedy przyszedł trener Kosta Runjaić, który pracuje tam do dziś, nie miał już skrzydłowych, z którymi chciałby grać, po poprzednim szkoleniowcu. Znał mnie, ale także innych skrzydłowych, których zdecydował się sprowadzić do klubu. Przedstawił mi swoją wizję oraz system, w którym chce występować i w którym mnie widzi. Było to widać już w pierwszych meczach, w których mnie wystawiał, lecz po około dwóch miesiącach, kiedy nie mieliśmy już idealnych wyników, trener zdecydował się wrócić do starego ustawienia. Oznaczało to, że jako skrzydłowi zostaliśmy odsunięci na bok. Przesunięto mnie do ataku, ale w pewnym momencie było nas nawet siedmiu.

– Szkoleniowiec powiedział mi, że jest ze mnie zadowolony i że zrobiłem wszystko, by grać, ale chyba najwięcej zapłaciłem za nowy system. Nie mogłem go winić, bo widziałem sytuację. Miał tam także zawodników z akademii i wiedziałem, że musi ich preferować. Z jednej strony to rozumiałem, z drugiej było mi żal i czułem, że niewiele mogę z tym zrobić.

– Trener powiedział mi na koniec sezonu, że jeśli nie znajdę klubu, nie będzie miał innego wyjścia, jak tylko przenieść mnie do rezerw, ponieważ przyjdą inni zawodnicy. Wyczuwałem także presję, by wyjechać. Poszedłem do drugiej drużyny, na którą tak naprawdę nie liczyłem, i stało się to po raz pierwszy w mojej karierze.

– Kiedy miałem przejść do rezerw, podszedł do mnie dyrektor sportowy Legii, z którym mam dobry kontakt, i powiedział, że chciałby, bym pomógł drugiej drużynie w walce o awans, nawet o dwie ligi wyżej. Powiedział, że jeśli się na to zgodzę, to dadzą mi kontrakt na kolejne dwa lata, ale od razu odpowiedziałem, że nie mogę sobie tego wyobrazić. Nie chciałem występować w tak niskich rozgrywkach. Początki okazały się trudne, ponieważ dostałem pierwszą czerwoną kartkę w karierze. Nie było to dla mnie łatwe. Wtedy powiedziałem sobie, że jeśli chcę odejść zimą, muszę grać jak najlepiej. Uważam to za dobre doświadczenie i przynajmniej teraz wiem, przez co przechodzą niektórzy, gdy przydarza im się coś takiego. Pewnie byłbym już w stanie doradzić innym, gdy zaistnieje taka sytuacja, ale jednocześnie wierzę, że coś takiego więcej mi się nie przydarzy. Ostatecznie mi to pomogło, otworzyło drzwi na Cypr. Być może tak miało być.

– Musiałem coś zmienić, by zacząć grać. Pojawiła się możliwość transferu do Othellosa. W zespole jest trzech Słowaków, a trener pochodzi z Bańskiej Bystrzycy. Zawsze chciałem spróbować swoich sił w piłce w ciepłym miejscu i teraz jest na to odpowiedni moment. Wierzę, że pomogę klubowi tak bardzo, jak to możliwe.

Całą rozmowę z Robertem Pichem można przeczytać na sport.aktuality.sk.

Polecamy

Komentarze (15)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.