Domyślne zdjęcie Legia.Net

Roger Guerreiro: Chciałbym grać tak jak Zidane

Mariusz Ostrowski

Źródło:

21.01.2008 08:09

(akt. 21.12.2018 09:22)

- Wiadomo, że kibice są bardzo ważnym elementem. Uwielbiam grać na stadionie pełnym widzów, nawet jeśli są to wyłącznie sympatycy drużyny przeciwnej. Liczy się przecież atmosfera. W Polsce klub może istnieć bez kibiców. W Brazylii to nie do pomyślenia. Jeśli nie przyjdą na stadion, klub zbankrutuje. Mam nadzieję, że wiosną wróci doping, do jakiego fani Legii przyzwyczaili w poprzednich latach. - mówi w wywiadzie dla dziennika "Polska", pomocnik Legii <b>Roger Guerreiro</b>
Z Rogerem Guerreiro, rozgrywającym Legii Warszawa, rozmawiają Piotr Wierzbicki i Rafał Romaniuk- Cały urlop spędził Pan w Brazylii. Nie tęsknił Pan za Warszawą? - W połowie zacząłem trochę tęsknić za treningami, miastem, krótko mówiąc - za wszystkim, co jest związane z piłką. - Po powrocie kary za nadwagę Pan nie zapłacił, więc chyba z formą też nie powinno być źle? - Zabrałem do Brazylii grafik treningów przygotowany przez trenerów, ale nie do końca udało mi się go zrealizować ze względu na pewne okoliczności [Rogerowi zmarł ojciec - red.]. Na szczęście nie przyjechałem za gruby, a nawet ważyłem trochę mniej niż zwykle. Za to, że ktoś przyjechał za chudy, kar nie było... - Przed wyjazdem mówił Pan, że podczas urlopu wraz z menedżerem będzie skrupulatnie analizował wszystkie oferty transferowe. Co z tego wynikło? - Oferty są, analiza się odbyła. Jeszcze przed wyjazdem ustaliłem, że pozostanę w Legii przynajmniej do końca czerwca. Dopiero wtedy usiądę z działaczami do rozmów. Na razie mam jasny cel - dogonić Wisłę i odzyskać mistrzostwo Polski. Poza tym mój kontrakt jest ważny jeszcze przez dwa lata. - Wyjedzie Pan z Polski dopiero wtedy, gdy Legia Warszawa odzyska mistrzostwo kraju? - Zdobycie mistrzostwa jest ważne, ale nie najistotniejsze. Jest jeszcze Puchar Polski, Puchar Ekstraklasy... Na razie nie myślę o wyjeździe. Powtarzam, zabiorę się za to w czerwcu. - Czy wśród ofert, które wpłynęły, znalazło się pismo z Paris Saint Germain? Na Pana oficjalnej stronie internetowej wciąż chwali się Pan zainteresowaniem ze strony tego klubu. - Francuzi nie przysłali żadnej oficjalnej oferty. Wiem jednak, że konsultowali się zarówno z Legią, jak i z moim menedżerem. Co do strony, prowadzi ją mój menedżer, który współpracuje z jedną z brazylijskich agencji reklamowych. Gdy przylatuję do Brazylii, zawsze przywożę teczkę z artykułami o mnie, potem niektóre z nich są przedrukowywane i umieszczane na stronie. Może pewnego dnia selekcjoner Brazylii zajrzy do Warszawy i mnie zobaczy - Prezes Legii Leszek Miklas podkreślał ostatnio, że wprawdzie kluby z Europy pytają o Pana, jednak jest Pan podobny do Łukasza Fabiańskiego, który nie wybrał pierwszej lepszej oferty, tylko czekał na tę jedną wymarzoną. Jaka propozycja zadowoliłaby Pana? - Zgadzam się z prezesem. Nie zaakceptuję byle propozycji. Moim marzeniem jest gra w lidze włoskiej, hiszpańskiej lub angielskiej. Mam nadzieję, że któregoś dnia sen się spełni. - A gdyby pojawiła się oferta z Rosji? Gra tam wielu Pana rodaków, można zarobić ogromne pieniądze... - Kariera każdego piłkarza jest bardzo krótka, dlatego nie można pochopnie zrezygnować z korzystnej finansowo oferty. Gdyby pojawiła się atrakcyjna, liczona w milionach propozycja z Rosji, to na pewno bym się nad nią pochylił. Jeśli w tym samym momencie dostałbym ofertę z zachodu Europy, obie potraktowałbym poważnie i wybrał korzystniejszą. Przecież za osiem, dziesięć lat zakończę karierę, a mam na utrzymaniu rodzinę. - Co musi Pan poprawić, by grać w czołowej europejskiej lidze? - Przede wszystkim krycie. Zawsze zwracał na to uwagę trener Dariusz Wdowczyk. I wykończenie akcji - mniej podawać, więcej strzelać. - Wiadomo, że Pana rodacy, jak Kaka, Ronaldinho, Ronaldo, to ekstraklasa światowego futbolu. W której lidze umieściłby Pan siebie? - Nie lubię takich klasyfikacji. Podobne oceny pozostawiam kibicom i dziennikarzom. - To na kim wzoruje się Pan w swojej grze? - Moim idolem jest nie Brazylijczyk, lecz Francuz: Zinedine Zidane. - Wróćmy do Legii. Większość Pana kolegów z drużyny i trenerzy, mimo dziesięciopunktowej straty do krakowian, zachowują urzędowy optymizm. Jak Pan przekonałby nas, że Legia jest w stanie dogonić Wisłę? - Jedyne, co nam pozostaje, to wygrać wszystkie mecze i kibicować rywalom Wisły. Może krakowianom przytrafi się słabszy okres, taki jak nam w rundzie jesiennej. - Na razie Legia nie dokonała żadnych wzmocnień. Uważa Pan, że transfery są potrzebne? A może Legia to na tyle dobra drużyna, że wymaga jedynie zgrania? - Nie chcę wtrącać się w sprawy transferów, które należą do działaczy i trenerów, powiem tylko, że sens ma jedynie zatrudnienie takiego zawodnika, który coś wniesie do zespołu. Jeżeli miałby to być byle kto, lepiej pozostać w niezmienionym składzie i dawać szansę młodym piłkarzom. - "Kibice to jeden z głównych powodów, dla których wybiegam na boisko" - powiedział Pan w jednym z wywiadów. W rundzie jesiennej nie mogliście liczyć na ich wsparcie. Brak dopingu mocno Wam dokuczał? - Wiadomo, że kibice są bardzo ważnym elementem. Uwielbiam grać na stadionie pełnym widzów, nawet jeśli są to wyłącznie sympatycy drużyny przeciwnej. Liczy się przecież atmosfera. W Polsce klub może istnieć bez kibiców. W Brazylii to nie do pomyślenia. Jeśli nie przyjdą na stadion, klub zbankrutuje. Mam nadzieję, że wiosną wróci doping, do jakiego fani Legii przyzwyczaili w poprzednich latach. - Dariusz Wdowczyk wystawiał Pana raczej na pozycji lewego pomocnika. U trenera Jana Urbana gra Pan w środku pola. Wdowczyk kilka razy próbował podobnego rozwiązania, lecz szybko rezygnował z tego pomysłu. Tłumaczył Pan Urbanowi, że lepiej czuje się jako rozgrywający? - Nie. To był autorski pomysł trenera Urbana. Podczas zgrupowania w Grodzisku Wielkopolskim trener poprosił mnie o rozmowę i powiedział, że dużo widzę na boisku, dobrze podaję, więc warto spróbować tego rozwiązania. Na szczęście pomysł wypalił. - Gdy drużynę przejął trener Urban, większość piłkarzy odzyskała radość z gry. Jak bardzo różnią się Wdowczyk i Urban? - Każdy z trenerów ma swoją filozofię, jednak to wyniki tworzą atmosferę. Gdy z trenerem Wdowczykiem zdobywaliśmy mistrzostwo Polski, wszystko było super. Zaczęło się psuć, kiedy przegrywaliśmy. Wdowczyk i tak był długo związany z Legią. W Brazylii jest inaczej. Spotkałem się z sytuacją, gdy trener został zwolniony po tygodniu pracy. Przyjście nowego szkoleniowca zawsze wyzwala nową motywację. Stało się tak w przypadku trenera Urbana. - I skończył się konflikt między Brazylijczykami i resztą drużyny. - Z mojej strony nigdy nie było żadnego konfliktu, jestem człowiekiem spokojnym i przyjacielsko nastawionym do ludzi. Zawsze przyjaźnię się ze wszystkimi kolegami z drużyny. Jest natomiast naturalne, że skoro nie mówię dobrze po polsku, to więcej czasu spędzałem ze swoimi rodakami, a wtedy było nas więcej w Legii. Niejednokrotnie zdarzało się jednak, że wychodziłem na kolacje czy inne spotkania z polskimi kolegami. - Zgodzi się Pan z opinią, że trener Jan Urban daje piłkarzom więcej swobody, pozwala być bardziej kreatywnym? - Zgadzam się. Trener Wdowczyk stawiał na wytrzymałość i siłę fizyczną. Z kolei Jan Urban pracował w Hiszpanii i dlatego podczas zajęć jest więcej ćwiczeń z piłką. Dla mnie jako Brazylijczyka to bardzo ważne. - W rundzie jesiennej był Pan najlepszym zawodnikiem Legii. Mały niedosyt pozostawia liczba strzelonych przez Pana bramek. Trener Urban podkreślał, że w tym elemencie od pomocników wymaga więcej. - Każdy zawodnik chce strzelać jak najwięcej bramek. Powtarza to nie tylko trener, ale i moja mama. Cały czas instruuje: chłopie, przestań bawić się piłką, tylko strzelaj. Naciska na mnie jeszcze od czasów, gdy grałem w Brazylii. Jednak już tak mam: czasami wolę podać, niż strzelać. Obiecałem mamie, że wiosną strzelę więcej goli. - Mama ogląda mecze, ma dekoder Cyfry+? - Nie ma dekodera, ale śledzi na żywo wszystkie mecze Legii na stronach internetowych. Gdy tylko zobaczy moje nazwisko, dzwoni i pyta, czy strzeliłem bramkę i jak się spisałem. - Może powinien Pan wysłać jej paczkę z kasetami ze swoimi występami w polskiej lidze i powiedzieć: Mamo, czasami potrafię też strzelać ładne bramki! - Widziała już niektóre gole na YouTube. Szkoda, że mama jeszcze nigdy nie była na meczu w Warszawie, ale umówiliśmy się, że wkrótce przyjedzie i obejrzy jedno ze spotkań. - Mama jest Pana największym fanem? - Mama, ale tata, który zmarł kilka tygodni temu, też był. Wierzę, że teraz z góry patrzy na moje mecze i z całego serca mi kibicuje. Szkoda, że nigdy nie przyleciał do Polski. Chciał, ale nie zdążył. Bał się kilkunastogodzinnego lotu samolotem. A przede wszystkim dlatego, że nie wytrzymałby tak długo bez zapalenia papierosa. - Przygotował Pan specjalną dedykację dla taty? Może po którejś ze strzelonych bramek? - Do tej pory wszystkie gole, które strzeliłem, były dedykowane rodzicom. Tata zawsze chodził do kafejki internetowej, gdzie oglądał filmiki i zdjęcia. Jeszcze nie myślałem nad specjalną dedykacją, ale na pewno to zrobię. - Jest Pan jednym z najlepszych rozgrywających w polskiej lidze. Reprezentacja Polski wzięłaby takiego zawodnika bardzo chętnie. W Brazylii talenty rodzą się na kamieniu, więc konkurencja jest ogromna. Przeszła w ogóle kiedyś Panu przez głowę myśl, by zagrać w reprezentacji Polski? - Marzeniem każdego Brazylijczyka jest gra w reprezentacji Canarinhos. W Legii czuję się świetnie, ale o kadrze Polski nie myślałem. Na pewno byłoby łatwiej się przebić, lecz jestem Brazylijczykiem. Wiem, że to odległe marzenie, ale może pewnego dnia Bóg sprawi, że zagram w reprezentacji swojej ojczyzny. - Czy selekcjoner Brazylii Dunga wie w ogóle, że istnieje taki piłkarz jak Roger? - Raczej nie, chociaż sięga coraz częściej po moich rodaków z ligi rosyjskiej. Może kiedyś zajrzy i do Warszawy, a może ja wyjadę do jakiegoś wielkiego klubu i trener o mnie usłyszy?! - Myślał Pan o tym, by postarać się o polski paszport jak Aleksandar Vukovic? Byłoby Panu łatwiej negocjować z innymi europejskimi klubami. - Wiem, że z powodu limitów kluby chętniej zatrudniają graczy z Unii Europejskiej. Jestem świadomy, że polski paszport ułatwiłby negocjacje, ale na razie nie interesowałem się tymi sprawami. - Pozostaje ożenić się z Polką - Dobry pomysł. Polki są bardzo ładne. Jeżeli chodzi o małżeństwo, to narodowość nie ma znaczenia. Muszę jeszcze tylko trochę lepiej mówić po polsku. Ale robię postępy. Coraz mniej męczę moją tłumaczkę Agatę.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.