Domyślne zdjęcie Legia.Net

Roger Guerreiro: Nie wykluczam gry w Wiśle

Marcin Szymczyk

Źródło:

05.05.2008 22:59

(akt. 20.12.2018 14:53)

- Dopóki jestem w Legii, liczy się tylko Warszawa i Puchar UEFA. Ale powiem szczerze: wiem, że będę grał jeszcze w innych wielkich klubach i każdego dnia staram się zrobić wszystko, żeby taki cel osiągnąć. O to będę walczył. Wisła dla profesjonalnego piłkarza to wielkie wyzwanie. Nigdy nie mów nigdy - mówi w wywiadzie rzeka dla dziennika Polska pomocnik Legii <b>Roger Guerreiro</b>. Poniżej treść całej rozmowy.
Jak tak patrzę na zamieszanie wokół pańskiego obywatelstwa, tego, że jakiś górnik chce zwracać order prezydentowi Kaczyńskiemu, a kibice gwiżdżą, to zastanawiam się: Roger, chłopie, po co ci to było? - Gdyby piłka była zabawą, wcale nie ubiegałbym się o polski paszport. Wystarczyłoby granie dla przyjemności, na plaży. Ale ja chcę osiągać wielkie sportowe wyniki, chcę pomagać swojej rodzinie, a w biało-czerwonej koszulce mogę zrobić jedno i drugie. Selekcjoner powołał mnie do kadry na Euro, to już pierwszy i najważniejszy krok. Jakieś ryzyko? Nie boję się. Na jakiej widziałby się Pan pozycji? Lewa pomoc czy środek pomocy? Bieganie czy rządzenie? - Szczerze? Najlepiej czułbym się w środku pola i to tam najwięcej mogę dać drużynie. Serio? Jak patrzę na mecze Legii, to gra Pan bliżej własnej bramki, jakoś tak asekuracyjnie... - Moim obowiązkiem jest zapewnić równowagę pomiędzy obroną i atakiem. Dlatego tak to wygląda. Ułoży Pan sobie relacje z kolegami? - Z całą pewnością. Łatwo się wtapiam w drużynę, łatwo zdobywam przyjaźnie... Ale w drużynach różnie bywa, zwłaszcza gdy wchodzi ktoś obcy. Jak nie będą Panu podawać piłki, bo zabrał Pan miejsce koledze, to klapa... - Od tego jest trener, żeby patrzeć, co się dzieje. W piłce zawodowej nie ma próżności, piłkarze chcą wygrywać i jeżeli ja w tym pomogę, jeżeli tego będą pewni, to o współpracę nie mam się co obawiać. No tak, ale Pański rywal Dariusz Dudka z Wisły powiedział, że niekoniecznie w kadrze powinni grać Brazylijczycy. Być może odbierze Pan mu miejsce, na które zapracował w eliminacjach? - Darek jest rywalem, kiedy walczymy w lidze. I będzie rywalem, kiedy zagramy w finale Pucharu Polski. Jeżeli będzie mnie kryl, to postaram się mu wymknąć. Ale w reprezentacji mamy ten sam cel, chcemy wygrać te same mecze dla tych samych kibiców. Przeciwnikami jesteśmy tylko w klubach. I w razie czego nakrzyczy Pan na niego? Wygląda Pan na bardzo spokojnego człowieka. - Ja na boisku nie krzyczę. Nie opieprzam. Trener jest od tego. A ja od grania. Ale zna Pan polską ligę. Co myśli Pan o tym, że nie ma w reprezentacji Pawła Brożka, najlepszego strzelca? Też od tego jest tylko trener? I komu Pan będzie podawał? - Trener decyduje o wszystkim, bo i właśnie on odpowiada za wszystko. Ja mogę tylko powiedzieć, że osobiście bardzo cenię Pawła. To znakomity piłkarz i naprawdę lubię styl, w jakim on gra. Pański trener Jan Urban twierdzi, że jest Pan najlepszym graczem polskiej ligi. Zgadza się Pan z nim? - Czuję się ważnym elementem zespołu, ale piłka to sport drużynowy. Paweł Brożek strzelił 19 goli i w ataku jest ode mnie lepszy. Ale na mojej pozycji - nie ma szans. - Gdyby mógł się Pan sam ocenić... W skali: dobrze - słabo. Szybkość? - Nie jestem za szybki. Drybling? - Dobry. Przede wszystkim różnorodny. Odbiór piłki? - Dobry. Potrafię walczyć dla zespołu. To mit, że piłkarze z Brazylii grają głównie pod siebie. Nie byliby przecież tyle razy mistrzami świata. Wizja gry? Podania? - Dobre. Ja w ogóle jako zawodnik jestem dobry. W Brazylii kibice w razie zwycięstw kochają, przy porażkach nienawidzą i palą kukły? W Polsce podobnie reagują media. - Ja mam same pozytywne obserwacje. Rozumiem torcidę, rozumiem gazety. Krytykują mnie dosyć często, ale jeżeli to ma mobilizować, jest OK. Nawet jeśli oceniający, co się zdarza, czasem kompletnie nie znają się na futbolu. Ja tylko raz zdenerwowałem się na prasę, gdy ktoś napisał, że piję i chodzę po dyskotekach. Otóż ani nie piję, ani się nie bawię po nocach. To nieprawda. Czy każdy Brazylijczyk umie grać w piłkę nożną? W Polsce sprowadzono kiedyś aż kilkunastu graczy do Pogoni Szczecin i ten zespół spadł z ligi. Z hukiem. - Czy są słabi piłkarze w Brazylii? Oczywiście są, jak wszędzie. I trudno przywieźć do Polski gotową jedenastkę i oczekiwać zwycięstw, bo są kwestie aklimatyzacji przede wszystkim. Amaral, którego w Pogoni uznano za niewypał, w Brazylii uchodzi za znakomitego gracza, co potwierdził w wielu klubach. A spójrzmy na Edsona - znakomity zawodnik. Jak w Pańskiej ojczyźnie ocenia się ludzi, którzy wybierają barwy innych reprezentacji, jak Deco grającego dla Portugalii, jak Rogera dla Polski? - Ludzie cieszą się, że ich zawodnicy są cenieni i nikt nie traktuje ich jak zdrajców. Jeśli o mnie chodzi, jest cicho, żadnych pretensji. Podejrzewa się Pana głównie o motywy ekonomiczne, o chęć wzbogacenia się? Czy Brazylia jest biedna? - Trudno ocenić tak wielki kraj, tak różnorodny, tak szybko się rozwijający. Ludzie w Polsce czasem nie zauważają, że poza futbolem Brazylia ma prężną gospodarkę, że latamy nowoczesnymi brazylijskimi samolotami Embraer. Tak samo jak z obywatelstwem... Przecież setki tysięcy Polaków stały się w ostatnich stu latach obywatelami Brazylii, dokąd emigrowali dla zarobku. Musimy zrozumieć, że tak wygląda globalizacja. - Gdy się z Panem rozmawia czuje się wysoką kulturę, inteligencję, szacunek dla rozmówcy. Skąd Pan to ma? - To zasługa mamy, Lucii (jest obecna podczas wywiadu dla „Polski", razem z siostrą Rogera, Cibele). Pracuje jako urzędnik państwowy w ministerstwie pracy w Sao Paulo. Ja jestem zawsze bardzo grzeczny, jeżeli ktoś nie nadepnie mi na odcisk. Ale staram się być wzorem, widzę, że bardzo lubią mnie dzieci, na ulicach stykam się z szacunkiem i nie mogę zawodzić. Z tym, że każda decyzja jest osobista. Mam kolegów, którzy piją, palą i następnego dnia strzelają piękne gole! Na Legii trwa protest kibiców, jak go rozwiązać? A o co chodzi z tym konfliktem, bo tak naprawdę nic a nic z tego nie rozumiem? My też nie za bardzo. Jak wyglądają Pańskie sprawy kontraktowe? Wielkie firmy biją się już o Pana? - Podpisałem umowę z Adidasem, a na inne oferty czekam! Jakby Pan postąpił, gdyby któregoś dnia nadeszła propozycja z Wisły Kraków, mistrza Polski walczącego w Champions League? Kibice Pańskiej drużyny nie mogli przeboleć, kiedy taką chęć zmiany klubu wyraził kiedyś Aleksandar Vuković. - Dopóki jestem w Legii, liczy się tylko Warszawa i Puchar UEFA. Ale powiem szczerze: wiem, że będę grał jeszcze w innych wielkich klubach i każdego dnia staram się zrobić wszystko, żeby taki cel osiągnąć. O to będę walczył. Wisła dla profesjonalnego piłkarza to wielkie wyzwanie. Nigdy nie mów nigdy! Jak Pan wymarzył swoją przyszłą karierę? Liga japońska, czyli pieniądze, czy jednak hiszpańska i wielki wyczyn? - Marzę o Hiszpanii. Poważnie. Zna Pan polskie zwyczaje? Które są najfajniejsze? - Z ostatnio poznanych - śmigus-dyngus i malowanie jajek na Wielkanoc, w Brazylii tego nie mamy. Czy młodzi piłkarze Legii, tacy jak szesnastoletni Ariel Borysiuk czy niewiele starszy Maciej Rybus, mają przed sobą przyszłość? - To nie tylko kwestia grania w piłkę. Przede wszystkim muszą utrzymać głowę na właściwym miejscu. Jeżeli już o głowę chodzi, to czy nie nosi Pan zbyt długich włosów? Nie przeszkadzają w grze? - One wyglądają na długie, ale starannie je przycinam. Co ciekawe, jak nosiłem krótsze, to mnie krytykowali. Z dłuższymi chwalą. Jest Pan uważany za przystojniaka, wzdycha do Pana wiele polskich dziewcząt... Często patrzy Pan w lustro? - Często. I muszę powiedzieć, że szkło nie pęka! Ale dziewczyny nie mam, to znaczy nie mam na stałe, nie jestem zobowiązany. No to luz. Można iść gdzie się chce, z kim się chce... - Kiedy się już zakocham i stworzę poważny związek, będę miał tylko jedną kobietę. A gdy nie ma miłości, no to koleżanek może być wiele. Jest Pan w Polsce trzy lata. Kiedy zacznie Pan mówić już w naszym wspólnym języku? - Ja już naprawdę bardzo wiele rozumiem, znam mnóstwo słów. I jeżeli tylko poczuję się na siłach, to zacznę mówić. To stanie się nawet niedługo, jak sądzę. Oglądał Pan mecze polskiej kadry? Jak Pan ja ocenia? - Jeżeli wygrała grupę eliminacyjną do Euro, przed Portugalią, to jest mocna. Raz przeciw niej walczyłem, wygraliśmy jako cudzoziemcy polskiej ligi. Ale po jednym meczu nie chcę oceniać. Tak jak mnie nie warto osądzać po jednym kopnięciu piłki. Autor: Paweł Zarzeczny

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.