Domyślne zdjęcie Legia.Net

Roger: Odchodzę z Polski, ale z Polską w sercu

Marcin Szymczyk

Źródło: Gazeta Wyborcza

24.08.2009 08:29

(akt. 17.12.2018 07:39)

- Ofert było sporo, ale Legia chciała dwa razy więcej pieniędzy, niż dawały kluby. Kiedyś obiecałem, że jeśli przestanę być szczęśliwy w Legii, powiem to otwarcie. Ten moment nadszedł. Nie jest przyjemnie usłyszeć od prezesa, że jest się niepotrzebnym. Teraz odejdę z klubu, najpóźniej w grudniu. Legia nie wiąże ze mną żadnej przyszłości. Prezes tak mówił. A trener, jeszcze przed sezonem, zapowiedział, że będę rezerwowym. To jasny znak, że mnie tu nie chcą - mówi dla Gazety Wyborczej pomocnik Legii <b>Roger Guerreiro</b>.
- Przyjechałem do Polski robić to, co kocham, czyli grać w piłkę, osiągać sukcesy, dawać radość sobie i kibicom. Nigdy nie przypuszczałem, że zostanę Polakiem. Najpierw była moja dobra gra, potem pomysł Leo Beenhakkera. Nie byłem tym pomysłem ani zszokowany, ani wystraszony. Szybko przystosowałem się do życia w Europie. Nawet śnieg mnie nie zaskoczył, widziałem go wcześniej w Hiszpanii, kiedy grałem w Celcie Vigo. Ucieszyłem się, że mnie doceniono. Bóg, który kieruje moim losem, zdecydował, że będę miał polski paszport. Teraz zostawię klub, ale nigdy nie zostawię Polski. Dopóki będę miał siły, a trener wyśle powołanie - zawsze się stawię. Będę też wracał tutaj prywatnie, ale tylko latem. Żeby na spacerze patrzeć na piękne polskie kobiety [śmiech]. Ten kraj będzie we mnie już na zawsze. Czuję się jego obywatelem tak bardzo, że nawet prawo jazdy mam tylko polskie. Czuję wdzięczność i czułość do kibiców, którzy krzyczą moje imię na stadionach, którzy proszą o autografy i są serdeczni. To mnie wzrusza, zawsze będę do dyspozycji selekcjonera i będę grał dla Polski. Czy ostatni rok był dla pana najtrudniejszy? Po świetnym występie na Euro był pan krytykowany za słabą grę. - Prawda, trudny był ten rok. Wiele się w moim życiu wydarzyło i później odbiło na formie. Bolała mnie opinia, że zagram na Euro, by się wypromować i uciec z Polski. Że reprezentację potraktuję jak odskocznię do lepszej ligi, a potem o niej zapomnę. To nieprawda, mam już 18 występów i cztery gole w kadrze. Uczę się polskiego. Oczekiwania wobec mnie były ogromne, każdy chciał, żebym już zawsze grał tak jak w Austrii. Zdaję sobie sprawę, że nie pomogłem Legii na tyle, ile mogłem. Jestem krytyczny wobec siebie, ale moja słaba gra nie wynikała z lekceważenia klubu, kolegów czy trenera. Nie ma piłkarza, który przez cztery lata utrzymałby świetną formę. Kryzys dopadł i mnie, ale już minął. Dlaczego nie odszedł pan z Legii po Euro? Nie było ofert? - Były, i to sporo. Przyczyna jest jedna: Legia chciała za mnie dokładnie dwa razy więcej pieniędzy, niż zainteresowane kluby oferowały. Kwoty znam, ale nie chcę ich podać. Teraz pan odejdzie? - Najpóźniej w grudniu. Mój los jest w rękach Boga. Miałem oferty z Dinama Zagrzeb, Chin i Emiratów Arabskich. Świetne finansowo, ale chcę pójść do dobrej ligi, grać na wyższym poziomie i rozwijać się, by i kadra miała ze mnie więcej pożytku. Zostało kilka dni do końca okienka transferowego, może coś się wydarzy? Sam na nic nie mam wpływu. Ale i ja, i Legia nie czujemy się komfortowo w obecnej sytuacji, więc jeśli pojawiłaby się dobra oferta, skorzystałyby obie strony. Mój agent cały czas odbiera telefony, ale nie wiem, czy choć jeden będzie takim, na który czekamy. Jeśli zostanę, starczy mi cierpliwości na trzy miesiące. Nie zawsze chcieć odejść znaczy móc odejść. Po poprzednim sezonie prezes Legii Leszek Miklas powiedział w "Gazecie": "Właściciele zrobili wszystko, żeby zatrzymać Rogera w klubie. Nim zaczął się kryzys, dostał od nas bajeczną ofertę. Zawodnicy wyjeżdżający z Polski do klubów Ligi Mistrzów mogliby tylko pomarzyć o zaproponowanej przez nas kwocie. On oferty nie zaakceptował. Zażądał pieniędzy, jakie płaci się w bardzo dobrych klubach francuskich czy niemieckich". Mówiło się o nawet 480 tys. euro rocznie brutto. Rzeczywiście była taka oferta? - Było mi przykro, kiedy przeczytałem w tym wywiadzie, że "czas Rogera w Legii już minął". Rozumiem prezesa, ma prawo tak powiedzieć. Słowa zabolały, bo zostały powiedziane pół roku przed końcem umowy. Nigdy nie rozmawiałem z Legią o kwocie kontraktowej brutto. Wyłącznie netto. Zapewniam, że gdybym otrzymał propozycję, o jakiej pan mówi, czyli około pół miliona euro rocznie brutto, nie zastanawiałbym się ani chwili, tylko podpisał pięcioletni, nawet sześcioletni kontrakt. Oferta, o której mówi pan prezes, nie była bajeczna. Powiedzmy, że dobra jak na polskie warunki. Gdzie indziej płaci się lepiej. Jeszcze jeden cytat z prezesa: "Po Euro Roger poczuł, że jest stworzony do gry na wyższym poziomie i w lepszym klubie. Odejdzie z Warszawy, bo przestał tu być szczęśliwy". Rzeczywiście gra w piłkę w Legii przestała panu sprawiać radość? - To nie do końca tak. Kiedy po Euro okazało się, że zostaję przy Łazienkowskiej, poświęciłem drużynie wszystkie siły i energię. Nie zawsze byłem w wysokiej formie, nie zawsze grałem dobrze. Ale wypełniałem swoje obowiązki, nikt nie ma do mnie żadnych zastrzeżeń. Od kierownictwa Legii usłyszałem nawet, że choć jestem Brazylijczykiem, to jednak mentalność mam europejską. Wielu brazylijskich zawodników poszłoby do prezesa i powiedziało, że nie przystosowali się do warunków, że chcą wracać. Ja nigdy się nie zaniedbałem. Gorsze momenty zdarzają się każdemu i za swoje biorę odpowiedzialność. Kiedyś obiecałem, że jeśli przestanę być szczęśliwy w Legii, powiem to otwarcie. Ten moment nadszedł. Teraz nie jestem szczęśliwy w Legii. Nie jest przyjemnie usłyszeć od przełożonego, że jest się niepotrzebnym. To rozczarowuje i demotywuje. Ja potrzebuję czuć, że ktoś we mnie wierzy i mi ufa. Dlatego jestem nieszczęśliwy i czuję się niekomfortowo. Ale postaram się, by w meczach tego nie było widać. Obojętnie, czy wejdę na minutę, dwie, czy pół godziny - zawsze postaram się pomóc. Co musiałoby się wydarzyć, żeby został pan w Legii? - Nie ma takiej rzeczy. Na pewno odejdę. Nie wiem tylko, czy teraz, czy w grudniu. Już dawno pogodziłem się z tą myślą. Ostatnia rozmowa o kontrakcie z Legią odbyła się w grudniu, od tamtej pory nie wracaliśmy do tematu. Legia też nie wiąże ze mną żadnej przyszłości. Prezes tak mówił. A trener, jeszcze przed sezonem, zapowiedział, że będę rezerwowym. To jasny znak, że mnie tu nie chcą. W sparingach, Lidze Europejskiej czy kadrze grałem od początku, i to dobrze. Ale na ligę jestem za słaby. Powiedzenie "Roger nie gra, bo jest w słabej formie" to wygodna wymówka, ale nieprawdziwa. W zeszłym roku formę miałem gorszą, a grałem dużo więcej. Co musiałoby się stać, żeby wrócił pan do składu Legii? - Nie wiem. Na pewno żadnemu z kolegów nie życzę kartek czy - broń Boże - kontuzji. Trenuję, staram się, a o wszystkim decyduje trener. Temu się podporządkowuję. Legia to nie tylko Roger, Iwański czy Urban, ale coś więcej. Przede wszystkim kibice, dla których gramy. Ma pan o coś żal do Legii? - O jedną kwestię: że nie potrafi rozstawać się ze swoimi zawodnikami. Że nie szanuje i nie docenia tych, którzy coś dla klubu zrobili. Edson i Vuković odchodzili stąd skłóceni i niezadowoleni. Ja też odejdę zasmucony okolicznościami rozstania. Choć dobrych wspomnień, tak jak moich dobrych meczów dla Legii, było więcej niż tych złych. Mistrzostwo, Puchar, Superpuchar Polski, polskie obywatelstwo, wyjazd na Euro - za to jestem Legii wdzięczny. Dzięki niej zostałem Europejczykiem i trafiłem do reprezentacji Polski. Zapis całej rozmowy w Gazecie Wyborczej. Rozmawiał: Robert Błoński

Polecamy

Komentarze (29)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.