Domyślne zdjęcie Legia.Net

Różnice między Dalglishem i Skorżą

Marcin Szymczyk

Źródło: Gazeta Wyborcza

19.04.2011 08:36

(akt. 14.12.2018 13:34)

FC Liverpool po latach panowania Rafy Beniteza i dwóch amerykańskich właścicieli klub stanął na skraju przepaści. Na domiar złego nowy trener Roy Hodgson wpędził klub w dolne rejony tabeli. Sytuacja stawała się krytyczna. I wtedy zdecydowano się na zatrudnienie Kenny'ego Dalglisha, klubowej legendy, który nie parał się trenerką od jakichś 20 lat - pisze w swpim kolejnym tekście Rafał Zarzycki na łamach "Gazety Wyborczej".

Mimo straty dwóch największych gwiazd - Fernando Torres odszedł do Chelsea, a Steven Gerrard doznał kontuzji - Dalglish się nie załamał. Kupił kontuzjowanego Andy'ego Carrolla oraz Luisa Suareza. Trener Zaryzykował całą swoją legendę i ograł United 3:0, wygrał na Chelsea, dowalił trójkę City i ostatnio zremisował na Emirates. W międzyczasie nie bał się wprowadzić do drużyny przynajmniej czterech wychowanków. Nie cackał się z nowymi nabytkami, które zawodziły. Postawił na 17-latków. Przeciwko City na obronie zagrał debiutant. Z Arsenalem jego boczni obrońcy mieli łącznie 34 lata. Patrzyłem na Dalglisha, kiedy wprowadzał jednego z nich. Jego mina mówiła: "zrobisz to bez problemu". A przecież wysyłał juniora przeciwko jednemu z najlepiej grających klubów na świecie. Przeciwko Walcottowi, Nasriemu, Fabregasowi, Van Persiemu, Arszawinowi. Z dwoma dzieciakami na bokach i Kyrgiakosem (który jest największym nieszczęściem, jakie nawiedziło Wyspy Brytyjskie od czasów Wilhelma Zdobywcy) nie zremisowałaby z Arsenalem nawet Barcelona. A Dalglish zremisował. I nie złamało tej drużyny nawet to, że dostała karnego na dwie minuty przed końcem. Rzucili się do ataku jak wściekłe psy i wydarli remis.

I takiego trenera to ja mogę podziwiać. Owszem, nie ma wysokiego miejsca w tabeli, ale przynajmniej kryzys został opanowany, wygrano prestiżowe mecze i zostali ograni młodzi gracze, z których będzie wielki pożytek w przyszłości. Widać rękę legendy? Widać! Widać desperackie starania właścicieli? Też widać.

Tymczasem w Legii, która przeżywa podobne kłopoty, choć skala trudności tysiąckrotnie mniejsza, działo się inaczej. Wciąż ten sam trener, ta sama taktyka z sześcioma graczami defensywnymi i wciąż porażki, których już mi się nie chce liczyć. Na dodatek coraz dziwniejsze komentarze. Manu zagrał dobry mecz? Przecież mógł otworzyć wynik, a zachował się jak plątonogi. Co w tym dobrego? Byliśmy lepsi od Lecha? Nie jestem specjalistą, ale takiego słabego Lecha długo nie było i szybko nie będzie. Zresztą nie mieliśmy być lepsi, ale przynajmniej nie przegrać. Sędzia Robert Małek był kiepski? To prawda. Ale na pewno nie był słabszy niż ten Japończyk, co sędziował z Arką.

Zamiast komentować swoje klęski, trener mógłby postarać się odpowiedzieć na kilka pytań: gdzie jest Rafał Wolski, gdzie jest Michał Efir, co się stało z Arturem Jędrzejczykiem, czy Michał Żyro to jeszcze żyje? Czy ta drużyna zagra kiedyś z dwoma napastnikami? Nawet w sytuacji, gdy nie ma nic do stracenia?  Trener Maciej Skorża stwierdził, że kierowany przez niego zespół zasłużył w Poznaniu na ciepłe słowa. Owszem, zasłużył, pod warunkiem że napalm to rodzaj ciepłego słowa.

Autor Rafał Zarzycki

Polecamy

Komentarze (27)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.