Domyślne zdjęcie Legia.Net

Ścieżki synów Legii - Witold i Daniel Sikorscy

Marcin Szymczyk

Źródło:

26.11.2008 11:48

(akt. 18.12.2018 15:07)

Trzech młodych piłkarzy. No to i trzech tatusiów. W miarę interesujących się karierami synów, a nawet w jakiś sposób je profilujący. Każdy z tych tatusiów ważny etap piłkarskiej przygody spędził w Legii Warszawa, mocno otarł się o wielki futbol. Co tylko lepiej dla pociech, byle... bez przesady. <b>Maciej i Wojciech Szczęsny, Roman i Jakub Kosecki, Witold i Daniel Sikorski</b>. Zaczynamy od tej trzeciej pary...
Witold grał w Legii od roku 1979 do 1987. W latach 1980 i 1981 zdobył z nią Puchar Polski, pod wodzą Kazimierza Górskiego awansował do ćwierćfinału Pucharu Zdobywców Pucharów 1981-82. Jeden z najważniejszych dni Witolda w Legii miał miejsce jesienią 1986. Inter Mediolan to wielki klub, jeden z nielicznej grupy, która zawsze i to po kilka razy eliminowała nasze z europejskich pucharów. Starć (dwumeczów) Polska vs. Inter - wszystkie w Pucharze UEFA - było do tej pory cztery. Dwa ostatnie, już w tym stuleciu, z udziałem Ruchu Chorzów i Wisły Kraków. Natomiast dwa pozostałe, chronologicznie pierwsze, to były konfrontacje Interu z Legią. I choć ona dwukrotnie odpadła, nie były to wcale mecze do jednej bramki, lecz trzymające w napięciu całą piłkarską Polskę. Witold Sikorski grał w trzech z tych czterech meczów. Jesienią 1985 roku legionistom nie udało się strzelić gola Interowi. Na San Siro było 0:0, przy Łazienkowskiej, po dogrywce - 1:0 dla gości. A rok później? - Wreszcie wbiliśmy Interowi gola, zresztą nie jednego, wreszcie wygraliśmy mecz. To właśnie ja byłem autorem pierwszego gola, jakiego polski zespół strzelił wielkiemu Interowi. Zaczęło się w Warszawie jednak od trafienia słynnego Alessandro Altobellego. Wyrównałem jeszcze przed przerwą, wkrótce po niej Darek Dziekanowski wyprowadził nas na 2:1, Janek Karaś podwyższył na 3:1. Rozmiary porażki Interu zmniejszył Riccardo Ferri. Zwycięstwo 3:2 to był nasz duży sukces, zasługa dobrego przygotowania mentalnego przez trenera Jerzego Engela, jednak ostatecznie górą był słynny trener Interu, Giovanni Trapattoni, bo jego drużyna w rewanżu wygrała 1:0. Szkoda, ale tego gola wbitego Walterowi Zendze, jednemu z najlepszych wtedy bramkarzy świata, nikt mi nie zabierze!
Witold Sikorski
Natomiast jego syn, Daniel Sikorski, młodzieniec 21-letni, tak samo wyrośnięty jak tata (186 cm wzrostu), jest napastnikiem drugiej drużyny Bayernu Monachium i ma za sobą już całkiem sporo futbolowych przejść. W roku 2006 na boiskach regionu poznańskiego odbyły się finały mistrzostw Europy U-19. Daniel, powołany do austriackiej kadry, musiał przejść procedury związane ze zmianą obywatelstwa. Po czym w ojczyźnie swych rodziców wywalczył brązowy medal, bo Austria z Czechami podzieliła się trzecim miejscem. Pozwoliło ono rok później wystartować Austriakom w Kanadzie, w mistrzostwach świata U-20. Tam też zajęli dobre miejsce, czwarte, z Europy ustępując jedynie Czechom. Jednak Daniel nie znalazł się w ekipie na Kanadę. Trener Paul Gludovatz, zapytany w Toronto przeze mnie o przyczyny pominięcia, wyjaśnił, że Sikorski II nie był dobre przygotowany fizycznie, więc nie warto było brać go na mistrzostwa U-20, by wstawiać tylko na, powiedzmy pół meczu czy jeszcze mniej. Inni mają na ten temat inne zdanie, był w każdym razie wokół tej absencji pewien szum medialny. Po tym odtrąceniu Daniel coraz poważniej zaczął myśleć o grze w polskim klubie, jak i w polskiej reprezentacji. W pierwszej kolejności marzył o Legii, jednak tata nie bez ironii zauważa: "To by musiał sobie wyrobić obywatelstwo... hiszpańskie". Z reprezentacją także ciężko, bo Daniel już po Kanadzie dał się skusić na występy w austriackiej reprezentacji U-21. Kiedy niedawno Witold Sikorski bawił w Warszawie, skontaktowałem go z PZPN-owskim specjalistą od mieszkających na obczyźnie kandydatów do gry dla Polski, Maciejem Chorążykiem. Ten zasugerował pewne działania, niebawem "w praniu" okaże się, czy Daniel ma w ogóle prawo marzyć o biało-czerwonych barwach. Sytuacja w każdym razie w tej chwili wygląda na szalenie skomplikowaną. Daniel tymczasem, wiedząc, że nie przebije się do pierwszego zespołu Bayernu, już szuka sobie klubu na następny sezon. Jeśli nie Polska to może 2. Bundesliga? Choć były i pewne oznaki zainteresowania z Francji. Autor: Roman Hurkowski Cały artykuł można przeczytać pod adresem - www.e-boisko.pl

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.