News: Stanisław Czerczesow: Przyjemnie pracuje się w Legii

Stanisław Czerczesow: Przyjemnie pracuje się w Legii

Marcin Szymczyk

Źródło: championat.com

02.03.2016 08:54

(akt. 07.12.2018 16:55)

Trener Legii Stanisław Czerczesow udzielił ciekawego wywiadu rosyjskiemu serwisowi championat.com. Chwali w nim kibiców i atmosferę w jakiej przyszło mu pracować. - Kibice Legii są jednymi z najbardziej fanatycznych w całej Europie. Przyjemnie pracować w takiej atmosferze - mówi z dumą Czerczesow.

Czy jest pan zadowolony z tego, jak drużyna rozpoczęła drugą część sezonu?


- Jeśli brać pod uwagę zdobycz punktową i zwycięstwa, to tak, jestem zadowolony. Choć w każdym z rozegranych meczów były niuanse, z których nie jesteśmy zadowoleni.

Okazało się, że mecz z Ruchem nie był zbyt trudnym dla Legii.

- Nie powiedziałbym tego. Pierwsze dwa mecze po przerwie Ruch zagrał bardzo dobrze. Na wyjeździe nie stracili bramki. Wygrali z dobrą drużyną, jaką jest Górnik. Mecz nie okazał się dla nas łatwym, nie był widowiskiem jednostronnym. O wszystkim zdecydowały detale. Oczywistym jest, że jako gospodarze oddaliśmy więcej strzałów. Po naszej stronie mieliśmy też kibiców, którzy zapełnili stadion. Ale gra Ruchu mi się podobała.

Drużyna Ruchu nieco pomogła wam w osiągnięciu celu.

- Ma pan na myśli gola samobójczego? No tak, strzelili do własnej bramki, ale do tamtej chwili mieliśmy swoje szanse, strzeliliśmy w poprzeczkę. Następstwo wydarzeń było logiczne.

Przeobrażenie Legii, które nastąpiło po pana przyjściu do Warszawy, przypomina jakiś cud. Pan z całą pewnością ma bardziej racjonalne wytłumaczenie tego, dlaczego drużyna zaczęła grać lepiej.

- Nie chciałbym przeceniać naszych osiągnięć. Sezon jest w pełni. Mamy jeszcze sześć spotkań w fazie zasadniczej i siedem w fazie mistrzowskiej - po rozdzieleniu drużyn na dwie ósemki. Zagramy w sumie jeszcze trzynaście meczów, w których można zdobyć 39 punktów. Bez wątpienia są rzeczy, które nas motywują. Oprócz rozgrywek ligowych jesteśmy jeszcze w półfinale Pucharu Polski. Pracujemy w tak zwanym kluczu pozytywnym. Czas pokaże jak to się wszystko potoczy. Na pewno nie możemy osiąść na laurach.

W jakim stanie zastał pan drużynę w połowie października? Piłkarze byli przygnębieni?

- Jest oczywiste, że strata 10 punktów do pierwszej drużyny nikogo nie cieszyła w klubie. Wyniki miały wpływ na piłkarzy, na to jak się czuli.

Jak szybko znalazł pan wspólny język z drużyną?

- I w sensie literalnym i przenośnym naprawdę szybko. Najważniejsze, że nie ma bariery językowej. Kiedy wszyscy się rozumieją, to pracować razem jest łatwo.

Czy ktokolwiek, oprócz Jędrzejczyka, jeszcze mówi po rosyjsku?

- Każdy rozumie każdego. Mam piłkarzy, którzy mówią po angielsku. Mam też takich, którzy mówią po niemiecku. Język futbolu jest międzynarodowy.

Jedyna przegrana na 13 gier, to był mecz Legii przeciwko Lechowi. Przegraliście sprawiedliwie?

- W grze byliśmy lepsi i silniejsi. Pierwszy kwadrans był w naszym wykonaniu gorszy i straciliśmy bramkę. Możliwe, że w niektórych momentach zabrakło sił, ponieważ graliśmy to spotkanie trzy dni po rywalizacji w Lidze Europy.

Czy poziom ekstraklasy jest porównywalny z poziomem Premier Ligi?

- Wczoraj dzwonił do mnie kolega. Oglądał jednocześnie mecz Zenit – Kubań i mówi: "U was jest większa szybkość gry, i gra jest bardziej zacięta". Oczywiście, jakość gry od strony technicznej jest w Rosji ogólnie wyższa, obcokrajowcy są lepszymi piłkarzami. Ale w sensie szybkości gry, nie jakości, liga polska jest wystarczająco mocna.

Czy ma pan poczucie niedosytu po meczach grupowych Ligi Europy?

- Nie powiedziałbym, że jest to uczucie niedosytu. Mimo wszystko zagraliśmy dwa dobre mecze przeciwko Brugge. Wypadliśmy nawet lepiej na wyjeździe, choć przegraliśmy. Wygraliśmy u siebie z Midtjylland. We Włoszech remis byłby dla nas korzystnym wynikiem, ale obiektywnie trzeba przyjąć, że Napoli jest drużyną bardziej klasową od Legii, we wszystkich aspektach. Oczywiście chcieliśmy przejść dalej. W każdym razie, mecze przeciwko takim zespołom dają materiał do analizy - i mnie i całemu klubowi. Pomagają zrozumieć gdzie się znajdujemy, co należy zmienić w planach strategicznych, by nie żyć tylko osiągnięciami krótkotrwałymi, ale prawidło określić nasze możliwości i je systemowo poprawiać.

Pięć straconych bramek z Napoli nie przeszkodziło waszemu bramkarzowi - Kuciakowi, podpisać kontraktu z Hull City.

- Z chęcią zabierają nam piłkarzy. W ciągu tej zimy odeszło od nas siedmiu piłkarzy, w tym dwóch do Anglii, jeden do Włoch. Dobrze, że udało nam się zachować naszego napastnika Nikolicia. Na dwa dni przed zamknięciem okienka transferowego Chińczycy dawali nam 5 milionów euro. Włosi za Dudę proponowali nam 6 milionów euro. Mimo wszystko, nie sprzedaliśmy tych zawodników. Mamy zadania, które chcemy wypełnić.

Nikolić pokazuje fenomenalną skuteczność - 23 bramki w 24 meczach. Jak daleko może ten chłopak zajść?

- Już w tej chwili mamy bardzo dużo ofert dotyczących Nikolicia. Jestem przekonany, że w lecie będzie ich jeszcze więcej.

Czy rosyjskie kluby próbowały panu podebrać jakichś liderów drużyny?

- Bezpośrednio do mnie nikt się nie zwracał. Jeśli wpłynie jakakolwiek poważna propozycja, to sprawą oczywistą jest, że ją rozpatrzymy.

Piłkarze rosyjscy nie są na kieszeń Legii?

- Płace piłkarzy w Rosji są na dużo wyższym poziomie. Musiałyby zajść pewne okoliczności. Wie pan jak to jest, piłkarz na przykład doznał kontuzji, brak mu praktyki meczowej, rezygnuje z części pieniędzy po to, aby odzyskać formę. Piłkarza wysokiej jakości z Rosji, trudno byłoby w tej chwili trudno wziąć do Warszawy. Można nawet powiedzieć, że jest to nierealne.

Widzę, że na ostatnie mecze mniej niż dwadzieścia tysięcy kibiców na stadion Wojska Polskiego nie przychodzi. Warszawa znowu zaczęła wierzyć w swoją drużynę?

- Na dwóch ostatnich meczach było po 26 tysięcy widzów - mimo, iż nie graliśmy przeciwko liderom. Każdy popełnia błędy, ale stosunek piłkarzy do ich pracy bardzo imponuje kibicom. Życzylibyśmy sobie, aby tak działo się dalej.

Czy czuł pan jakiekolwiek napięcie ze strony kibiców?

- Nic podobnego. Co miesiąc spotykamy się z kibicami, ostatni raz dwa-trzy dni temu. Spotykamy się, wymieniamy informacje, tak by ludzie nie mieli różnego rodzaju domysłów. Chodzi też o to bym ja, jako trener, mógł spojrzeć na drużynę z innej perspektywy.

Fani Legii to ludzie z temperamentem.

- Głośni (uśmiecha się). UEFA nam nawet zamknęła stadion. Ale nam nasi fani się podobają. Kibice Legii są jednymi z najbardziej fanatycznych w całej Europie. Przyjemnie pracować w takiej atmosferze.

Przed panem postawiono konkretne zadanie - wznieść Legię na wyższy stopień piedestału?

- Głośno o tym nikt nie powiedział, ale bez zbytnich słów było jasne, że należy poprawić sytuację. Wtedy mieliśmy - 10 punktów, a dziś mamy + 2. Życzymy sobie, aby sukcesy lokalne, krótkoterminowe, nie przesłoniły nam sensu dużych planów. 

Gdzie rekiny pióra mają ostrzejsze zęby - w Rosji, czy w Polsce?

- Wszędzie zadawane są pytania, na które należy odpowiadać. Zdarzają się różnego rodzaju sytuacje, ale zawód dziennikarza we wszystkich krajach wymaga określonej, że tak to nazwę grupy krwi. Tutaj różnice mamy minimalne.

Czy zdarzyło się panu przeczytać o sobie nieprawdę?

- Nie czytam gazet. Nie widzę w tym sensu.

Jako piłkarz niejednokrotnie zdobywał pan złoto, ale jako trenerowi jeszcze się to nie udało. Czy przyszła pora na poprawę statystyk?

- Nie chcę wybiegać w przyszłość. Za dwa dni znowu gramy mecz. Przygotowujemy się do niego. Brzmi banalnie, ale trzeba się tym zająć.

Czy jeśli trzeba pobudzić piłkarza, to używa pan polskich lub rosyjskich idiomów?

- Nie mamy przygnębionych piłkarzy. Nikogo nie trzeba pobudzać. Wszyscy są czujni i gotowi.



Tłumaczenie: Zbigniew Szulczyk

Polecamy

Komentarze (22)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.