News: Stanko Svitlica: Mógłbym pracować w Legii

Stanko Svitlica: Mógłbym pracować w Legii

Maciej Ziółkowski

Źródło: Polska The Times

21.03.2016 15:27

(akt. 07.12.2018 16:35)

- Kiedy słyszę o Legii, wzruszam się. W mieszkaniu pełno jest koszulek, statuetek i pamiątek z tamtych czasów. Mam nawet buty, w których zdobyłem koronę króla strzelców polskiej ligi. Będąc w moim domu od razu wiesz, że mieszka tam legionista. Bo Legia to mój klub do końca życia. Kocham go jak żonę. Pasowałem do niej, a ona do mnie. Niby byłem obcokrajowcem, ale czułem się Polakiem. Nawet mojemu synowi Zvezdanowi, który urodził się w Warszawie, powtarzam, że musi być za Legią. Córce Andjeli zresztą też. Dzieci nie mają wyboru - mówi w rozmowie z "Polską The Times" Stanko Svitlica, były napastnik "Wojskowych".

Co porabia dziś Stanko Svitlica, którego kiedyś kochała cała stolica?


- Pracuję jako menedżer. Dużo podróżuję. Ostatnio byłem we Włoszech, choć głównie jeżdżę po Serbii. Moją bazą jest Belgrad.


Bywa Pan w Polsce?


- Rzadko. Ostatni raz byłem trzy lata temu. A w 2011 roku odwiedziłem Łazienkowską i obejrzałem mecz ze Spartakiem Moskwa. W Warszawie zawsze czułem się jak w domu. Muszę pomyśleć nad kolejną wizytą.


Żałuje Pan, że wyjechał Pan z Warszawy zimą 2004 roku? Transfer do niemieckiego Hannoveru to Pana największy błąd w karierze?


- Nigdy w życiu niczego nie żałuję. Szczególnie, że ja w Legii chciałem zostać. Jerzego Engela, który był dyrektorem sportowym, prosiłem, aby dał mi kontrakt do końca życia. Nie chciałem nawet dużo zarabiać. Ale Legia potrzebowała gotówki. Mogłem zostać, poczekać trzy miesiące i odejść za darmo. Codziennie ktoś dzwonił z ofertą. Ale powiedziałem, że pójdę do klubu, który Legii zapłaci najwięcej. I Hannover dał 300 tysięcy euro.


Jaka była najlepsza propozycja, jaką otrzymał Pan będąc piłkarzem Legii?


- Chciały mnie wszystkie kluby w Europie. Najwięcej mogłem zarobić w Rosji, tamtejsze drużyny płaciły za mnie trzy miliony euro. Mogłem też grać w Serie A, w innych klubach Bundesligi. Z Espanyolem Barcelona miałem już dogadany kontrakt. Pan prezes Andrzej Zarajczyk może wszystko potwierdzić.


Kiedy ogląda Pan wyczyny Nemanji Nikolicia, to łezka kręci się w oku?


- Niektórzy byli legioniści mówią, że Nikolić strzela tylko słabym zespołom. Co za bzdura! On strzelił już każdemu, nawet Lechowi. Nie obrażajcie go! Chłopak zasłużył na to, aby kibice go kochali. Ja podziwiam Nikolicia. Jako były piłkarz Legii, a obecnie kibic, jestem dumny z tego, że mamy go w zespole. Szczególnie, że jest Serbem. Życzę mu, aby do końca sezonu strzelił 50 bramek. Stać go na to.


Pan pracuje jako menedżer, proszę więc kogoś zaproponować. Tylko nie kolejnego Srdję Kneżevicia, bo ten okazał się wielkim niewypałem…


- Ale pamiętajmy, że on wcześniej zdobył trzy mistrzostwa Serbii, był podstawowym piłkarzem Partizana, miał doświadczenie w Europie. Legię kosztował tylko 300 tys. euro, więc to nie były wielkie pieniądze. Czułem, że da radę, ale nie udało się. Srdja miał duże problemy ze zdrowiem… Trudno, tak się zdarza. Jako ciekawostkę powiem, że dwa lata temu proponowałem Ivana Obradovicia, który był do wzięcia za darmo z Realu Saragossa. I Legia go nie chciała. Poszedł więc do KV Mechelen, a teraz Anderlecht Bruksela zapłacił za niego dwa miliony euro.


A pan chce coś jeszcze
znaczyć w polskim futbolu?


- Mógłbym pracować w Legii. Jeśli ktoś mi to zaoferuje, na pewno nie odmówię. Telefon z Warszawy zawsze odbiorę. A jeśli nie, to oddzwonię.


Cały wywiad można przeczytać na stronie "Polska The Times".

Polecamy

Komentarze (16)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.