Domyślne zdjęcie Legia.Net

Świat się nie wali

Redakcja

Źródło: Przegląd Sportowy

19.09.2006 11:56

(akt. 24.12.2018 21:53)

Nadal czuję się bramkarzem numer jeden. Szykuję się do gry już w najbliższym meczu ligowym - mówi <b>Łukasz Fabiański</b>, który w spotkaniu z Wisłą Płock usiadł na ławce rezerwowych. Młody golkiper w drużynie <b>Dariusza Wdowczyka</b> wydawał się nie do ruszenia. Wyśmienite występy przeplatał co prawda bezbarwnymi, ale nie ponosił winy za stracone gole. Tłumaczono, że Legia przegrywa raczej przez błędy obrońców. - Łukasz maczał jednak paluszki w naszych kiepskich występach, a ponieważ chcemy mieć zdrową rywalizację wśród bramkarzy, postanowiliśmy dać mu odpocząć tłumaczył decyzję Wdowczyk.
Fabiański dowiedział się o tym dzień przed meczem. Był zaskoczony. - Nie spodziewałem się tego, ale kiedy trener wytłumaczył mi swoje stanowisko, postanowiłem przyjąć to po męsku - opowiada. - Od początku sezonu rozegrałem już trzynaście spotkań, wszystkie niemalże co trzy dni i na pewno stres towarzyszący każdemu występowi odcisnął się na mojej psychice. Bramkarz Legii nie przypomina sobie własnych błędów. -Nie zawaliłem żadnej bramki do tego stopnia, żeby można było powiedzieć, że to tylko moja wina - wspomina. - W ostatnim czasie zwyczajnie brakowało mi farta. Taką samą wersję usłyszałem od trenera Krzysztofa Dowhania i Wdowczyka: nikt nie obwinia mnie za konkretne sytuacje. Mam się tylko zregenerować Inne spojrzenie Fabiański w ważnym meczu o punkty usiadł na ławce rezerwowych pierwszy raz od 14 miesięcy, czyli od początku poprzedniego, zakończonego zdobyciem mistrzostwa Polski, sezonu. W krótkim czasie zdołał się wypromować do tego stopnia, że uchodzi za jednego z najlepszych piłkarzy polskiej ligi, zdążył też zadebiutować w reprezentacji. Dowhań nadal uważa go w Legii za bramkarza numer jeden. - To nie tak, że straciliśmy do Łukasza zaufanie - tłumaczy. - To młody zawodnik, który ostatnio poddawany był bezustannej presji, dlatego chcieliśmy, żeby odpoczął psychicznie. Nie wiem, czy wróci do bramki już w najbliższym meczu, ale mamy jeszcze przed sobą tydzień treningów i decyzję podejmiemy dopiero w piątek. W meczu z Wisłą Płock Legia po raz pierwszy w tym sezonie nie straciła w meczu ligowym gola. Fabiański nie chce oceniać występu Jana Muchy, który zajął jego miejsce między słupkami. - Jego też nie pytacie o to, jak ja grałem - przypomina. -Bardzo się cieszę, że zachował czyste konto, a Legia rozegrała dobre spotkanie. Nie jestem przyzwyczajony do oglądania meczów z wysokości ławki rezerwowych, więc gdyby nie wszystko układało się po naszej myśli, mógłbym się trochę denerwować. Między bramkarzami Legii panuje zdrowa rywalizacja, nie ma żadnych nieporozumień, dlatego przed pierwszym gwizdkiem Fabiański nie miał problemów z umotywowaniem Muchy, a po ostatnim - ze złożeniem mu gratulacji. - To chyba naturalne, skoro razem trenujemy i mamy jeden cel -wyjaśnia. Nie zamknę się Tego nauczyli go rodzice i przyjaciele: co by się nie działo, myśl pozytywnie. O Fabiańskim ciągle mówią, że mimo sukcesów "woda sodowa nie uderzyła mu do głowy". - Teraz też się nie zmienię, nie zamknę w sobie. Nie mogę się zamartwiać, świat nie wali mi się na głowę - mówi. - Wierzę w swoje umiejętności i sądzę, że wyjdę w pierwszym składzie już na najbliższy mecz ligowy w Kielcach. Fabiański wybiega w przód jeszcze dalej. Jako jedyny przedstawiciel Legii pojechał na mistrzostwa świata i chociaż nie zagrał tam nawet minuty, uważa, że zainwestowanie w to, żeby zobaczył na jakich zasadach odbywa się tak wielka impreza, przyniesie jeszcze dużo pożytku. - Mam nadzieję, że to, że nie dostawałem na razie powołań od Leo Beenhakkera, wynikało z faktu, że w tym samym czasie ważne mecze rozgrywała reprezentacja młodzieżowa - opowiada.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.