Domyślne zdjęcie Legia.Net

"Szałach" i "Grosik" noworocznymi nadziejami Legii

Redakcja

Źródło: Gazeta Wyborcza

23.12.2007 22:13

(akt. 21.12.2018 12:31)

Jesienią ubiegłego roku strzelił cztery gole dla Legii. 27 listopada 2006 roku zagrał 45 minut z Wisłą Płock. Od tej pory już nie wybiegł na boisko. - Ale wracam. Na wiosnę mam znowu grać - cieszy się <b>Sebastian Szałachowski</b>. We wspomnianym spotkaniu Pucharu Ekstraklasy doznał pierwszej kontuzji - kości piszczelowej. To spowodowało, że nie pojechał z kadrą do Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Wracał do zdrowia. W styczniu piłkarze Legii wzięli udział w zbiórce pieniędzy dla Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Podczas gry w hali został kopnięty w kość piszczelową. Zrobił się krwiak, ale nikt niczego nie podejrzewał. - W trakcie zgrupowania w Mrągowie zaczęło mnie boleć. Okazało się, że mam zapalenie okostnej kości piszczelowej - opowiadał 23-letni zawodnik. - Badania w klinice ortopedii i medycyny sportowej wykazały, że zawodnik ma złamaną kość piszczelową. Potrzebna była operacja - mówił doktor Stanisław Machowski, lekarz piłkarzy Legii. Szałachowski przeszedł operację i wznowił treningi. - Sebastian powinien zdążyć wrócić do drużyny jeszcze w rundzie wiosennej - mówił Dariusz Wdowczyk, gdy jeszcze prowadził Legię. - Może zdąży na koniec sezonu - prorokował Jacek Zieliński, który go zmienił. Jednak operacja się nie udała i bóle znów się zaczęły. - Operacja w Warszawie nie została dobrze przeprowadzona. Klub skierował mnie do kliniki doktora Christiana Schenka w Schruns. Tam w maju wyciągnięto mi płytkę z nogi. Przeszczepiono ścięgna boczne krzyżowe do piszczela. Był tam ubytek kości. Został uzupełniony - relacjonował zawodnik, który nie podejrzewał, że kiedykolwiek będzie mu dane poznać tyle fachowych, medycznych terminów. W Legii zmienił się kolejny trener. Zielińskiego zastąpił Jan Urban. - Liczę na Sebastiana. Oglądałem kilka meczów legionistów w poprzednim sezonie i jego gra mi się podobała - stwierdził nowy szkoleniowiec. Szałachowski podczas letniego zgrupowania w Grodzisku Wielkopolskim trenował indywidualnie, tak samo było po powrocie do Warszawy. - Nie chcemy go pospieszać, ale wróci do gry już niedługo - próbował dopingować go Urban. Bóle jednak znów się odezwały. - To dziwny przypadek. Jeszcze takiego nie spotkałem - rozkładał ręce trener, gdy po raz kolejny musiał zakomunikować, że z powrotu niedoszłego reprezentanta nic tej jesieni nie będzie. - Jedziemy na konsultację do Austrii - zadecydował doktor Machowski. W klinice Schenka zauważono postępy, zaordynowano ćwiczenia. Minął miesiąc i konsultacja się powtórzyła. Wizyta trwała od środy do piątku w ubiegłym tygodniu. - Sebastian nie chce już opowiadać o swoim przypadku, ale wszystko nareszcie idzie w dobrym kierunku - przekazał doktor. - W klinice bardzo dobrze mną się zajęto. Porównując to z tym, jak zajmowano się mną w Polsce, to jakby inny świat. Najważniejsze, że prognozy nareszcie są dobre. Lekarze mówią, że wiosną powinienem wrócić do drużyny. Na razie, tak jak wcześniej, mam zacząć od treningów indywidualnych. Jednak liczę na to, że wiosną wrócę do piłki - stwierdził Szałachowski. Po powrocie nie chciał rozmawiać o szczegółach. Trudno się dziwić. Dla niego taka diagnoza to najlepszy gwiazdkowy prezent. Minął rok, odkąd nie gra w piłkę. Niektórzy już nawet zwątpili, że wróci. A jednak. Rok to tym razem nie wyrok. Czy będzie miejsce? W powrót Szałachowskiego nie zwątpił trener Urban. Gdy na początku rundy decydowało się, kogo ma przynajmniej na razie skreślić z listy zawodników zgłoszonych do rundy jesiennej, rozważał kandydatury zdrowych Juniora i Marcina Burkhardta. O niezdolnym do gry wychowanku Motoru Lublin właściwie nie myślał. Zimą Legia chce sprowadzić napastnika. - Najlepszy transfer być może czeka na nas w szatni. To Szałachowski. Przydałby się nam taki zawodnik. Szybki, błyskotliwy - powtarzał Urban. Ale - zakładając, że piłkarz wreszcie wróci do zdrowia - czy jest w stanie w szybkim czasie dojść także do formy? Po takiej przerwie powroty się przeciągają. - Minie minimum pół roku, zanim wróci do takiej dyspozycji, z jakiej go pamiętamy. Dużo czasu zajmie mu odbudowywanie masy mięśniowej, wytrzymałości. Tak naprawdę będzie potrzebował roku. Jestem przekonany, że trener będzie na niego uważać. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze w okresie przygotowawczym, to i tak w rundzie wiosennej na Sebastiana nie czeka podstawowy skład, lecz wchodzenie najpierw na kilka, może później na kilkadziesiąt minut. Jak go znam, będzie chciał szybko nadrobić czas, przez co mogą pojawić się urazy. Musi być cierpliwy - uważa Cezary Kucharski, który grał z Szałachowskim w Górniku Łęczna i później w Legii. Szałachowski przychodził do Legii jako prawy pomocnik, potem często grywał w ataku. Przy taktyce trenera Urbana w pierwszej linii jest miejsce tylko dla jednego gracza. W tej chwili "nie do ruszenia" jest Takesure Chinyama. Poza tym są Bartłomiej Grzelak i Maciej Korzym (on nie stanowi zagrożenia), a ma przyjść jeszcze nowy, być może z Hiszpanii. Na prawej pomocy Legia ma Miroslava Radovicia. Także objawienie w postaci Macieja Rybusa (na lewym skrzydle przy Edsonie raczej bez szans w najbliższej przyszłości). Ma też Kamila Grosickiego. Ale czy ma? To również zagadkowa historia. Grosicki też wraca Już wrócił. Na razie z ośrodka uzależnień w Starych Juchach niedaleko Ełku. 19-letnia nadzieja Legii, a może i reprezentacji wracała także do zdrowia, tyle, że psychicznego. Młody człowiek leczył się z uzależnienia od hazardu. Zdążył rozegrać pół rundy. Wielokrotnie zawodził zaufanie. Od stolika nieraz wyciągał go drugi trener Legii Jacek Magiera. - Rzadko kiedy kilka tygodni wystarcza, by wyleczyć się całkowicie. Nie mamy pewności, czy Kamil zagra u nas wiosną - uważa. - Przez ostatnie miesiące byłem w amoku, ale teraz jestem szczęśliwy. W końcu chce mi się żyć. Nie mam nic oprócz długów. Nareszcie jestem trzeźwy. Będę uczęszczać na spotkania anonimowych hazardzistów - zadeklarował Grosicki, który święta spędzi z rodziną w Szczecinie. - Rozmawialiśmy z lekarzami. Przyznali, że jeżeli wytrwa dwa tygodnie, to jest duża szansa. I wytrwał - przyznał prezes Legii Leszek Miklas. - Muszę uważać, bo nawet cyferki, które zobaczę w sklepie przy kasie, mogą spowodować, że znowu zechcę zagrać. Ale jestem zdecydowany - chcę grać tylko w piłkę - zadeklarował młody pomocnik. Zdrowi Szałachowski i Grosicki to dla Legii prezent pod choinkę. Jednak czy oni będą w stanie skorzystać z prezentu?

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.