Domyślne zdjęcie Legia.Net

Teraz nadejdzie czas rozliczeń

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy

28.05.2009 09:02

(akt. 17.12.2018 16:54)

Za nietrafione transfery zawsze odpowiada dyrektor sportowy. Niezależnie od tego, czy decyzję podejmował sam czy wspólnie z trenerem. A w Legii to wcale nie jest takie jasne. Niby Urban wiedział, ale czy mógł się sprzeciwić? - Zawodnik którego ja nie chcę, może pasować do koncepcji innemu trenerowi - stwierdził w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego". Pozycja Trzeciaka w Legii słabnie. Pierwszym sygnałem było to, że nie znalazło się dla niego miejsce w nowym zarządzie, przestał być wiceprezesem.
Co rok Legia jest w gronie faworytów do tytułu mistrzowskiego, ale główne trofeum zdobywa sporadycznie. Nie inaczej było i tym razem, ale zespół, którego utrzymanie kosztuje ponad 50 mln zł. rocznie ponownie zawiódł. Pod względem liczby zdobytych punktów ten sezon na pewno będzie gorszy od poprzedniego. Przed 12 miesiącami wicemistrzostwo kraju można było traktować w kategorii sukcesu. Dzisiaj, nawet jeśli uda się przegonić Lecha Poznań, będzie to porażka. Spektakularna. Teraz przychodzi czas rozliczeń. Hiszpańska pomyłka Zatrudnienie Jana Urbana i Mirosława Trzeciaka miało zagwarantować wprowadzenie nowej jakości do klubu. Ludzie, którzy wiele lat spędzili w Hiszpanii, nie związani z polskim środowiskiem, czyli pozostający poza układami, wydawali się być gwarantem powodzenia takiej strategii. Legia stała się hiszpańska, z piciem wina do obiadu włącznie. Wzorce świetne, idea również, ale wyników jak nie było, tak nie ma. Kiedy legionistów trenował Dariusz Wdowczyk na fali sukcesu, jakim był tytuł mistrzowski, zaczęto masowo ściągać Brazylijczyków. Skończyło się na aferach alkoholowych, rozwiązywaniu kontraktów i zwolnieniu szkoleniowca. Tyle, że przy Łazienkowskiej nie uczono się na błędach. Zorganizowano kolejny zaciąg, tym razem hiszpański, co okazało się jeszcze większą porażką. Mikel Arruabarrena, Inaki Descarga, zawodnicy z przyzwoitym CV, w mocno przeciętnej polskiej lidze sobie nie poradzili. Tak, jak Legia. Spektakularnie przegrali. A o kontraktach, jakie podpisali, nasi zawodnicy mogą tylko pomarzyć. Przyczyny? - Spotkali się tu z wielką presją - usprawiedliwiali się działacze. W takim razie dlaczego bez problemu poradził sobie Inaki Astiz, który przed przyjściem do Legii grał w czwartej lidze, a dziś jest jednym z najlepszych defensorów ekstraklasy? Tak czy inaczej kilkaset tysięcy euro zainwestowane w nowych zawodników przepadło. Uczciwość Trzeciaka Za nietrafione transfery zawsze odpowiada dyrektor sportowy. Niezależnie od tego, czy decyzję podejmował sam czy wspólnie z trenerem. A w Legii to wcale nie jest takie jasne. Niby Urban wiedział, ale czy mógł się sprzeciwić? - Zawodnik którego ja nie chcę, może pasować do koncepcji innemu trenerowi - stwierdził w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego". Pozycja Trzeciaka w Legii słabnie. Pierwszym sygnałem było to, że nie znalazło się dla niego miejsce w nowym zarządzie, przestał być wiceprezesem. Przy Łazienkowskiej mówi się, że niebawem jego kompetencje mogą zostać bardzo ograniczone. Jednym z pomysłów jest przesunięcie go do pracy przy Akademii Piłkarskiej, co robi także teraz z bardzo dobrym skutkiem. - Wszystko jest możliwe, ale proszę mi pokazać osobę, która przyjdzie na jego miejsce - mówią działacze. Dla nich najważniejszym kryterium jest uczciwość i w tej materii nie mają mu nic do zarzucenia. Błędy trenera Mimo niepowodzeń, raczej pewny swojej posady może być Urban. Zatrudnienie trenera bez doświadczenia w pracy z seniorami wiązało się ze sporym ryzykiem. Po pierwszym sezonie wydawało się, że podejmując taką decyzję wygrali. Teraz opinie nie są już tak pozytywne. Plagi kontuzji nie mógł przewidzieć, ale odpowiednio przygotować drużynę pod względem fizycznym już tak. Bo za ten element nie odpowiada Ryszard Szul, jak się powszechnie sądzi. Plany są konsultowane przez trenerów z hiszpańskimi specjalistami. Wprawdzie nawet sami zawodnicy przekonują, że pod tym względem czują się bardzo dobrze, ale oglądając Legię wiosną trudno podzielić tę opinię. Nie było meczu, w którym potrafiliby oczarować. Jeśli grali dobrze, to przez pół godziny czy jedna połowę. Dziwne. Zastanawiały także niektóre decyzje personalne. Choćby przykład Rogera. Wiadomo, że musiał grać, aby się promować, ale są pewne granice. Urban wielokrotnie powtarzał, że u niego nazwiska nie grają. W tym przypadku sam sobie zaprzeczył.

Polecamy

Komentarze (58)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.