Domyślne zdjęcie Legia.Net

To jak wyglądają te transfery?

Jakub Trepczyński

Źródło: Legia.Net

10.01.2010 16:50

(akt. 16.12.2018 16:26)

Kontuzje piłkarzy były jedną z największych bolączek Legii w 2009 roku. Większość urazów legionistów nie powodowały niebezpieczne wejścia rywali. Kłopoty były związane przede wszystkim z dolegliwościami mięśniowymi i problemami ze stawami. Warto się zastanowić nad ich podłożem.
Jak już wcześniej informowaliśmy, w sumie dziewiętnastu zawodników kadry pierwszego zespołu narzekało na mniejsze bądź większe urazy w minionym roku. Niektórzy piłkarze mieli nawet kilka kontuzji. Od tej grupy należy odliczyć Inakiego Astiza, który nie opuścił żadnego spotkania (miał wybity palec u ręki). Wśród osiemnastu pozostałych graczy, aż trzynastu to Polacy! Jeżeli weźmiemy pod uwagę zawodników, którzy powinni stanowić o sile pierwszego zespołu, to stosunek kontuzjowanych: Polaków do graczy zagranicznych – będzie prezentował się jeszcze gorzej. Bartłomiej Grzelak, Sebastian Szałachowski, Wojciech Szala, Tomasz Jarzębowski, Marcin Mięciel, Piotr Giza, Maciej Iwański to zawodnicy, którzy mieli kłopoty zdrowotne, a należeli do piłkarzy na których chętnie stawiał trener Jan Urban. Do tego dochodzą jeszcze: Krzysztof Ostrowski, Radosław Mikołajczak, Przemysław Wysocki i Kamil Majkowski. Powstaje pytanie, dlaczego polscy piłkarze doznają kontuzji częściej niż piłkarze innych narodowości? 

Odpowiedzi należy szukać w dalekiej przeszłości. Winą nie można obarczać Ryszarda Szula czy doktora Stanisława Machowskiego, ale przede wszystkim pierwszych trenerów poszczególnych zawodników. Dlaczego Inaki Astiz nie spędza na trybunach połowy meczów, tak jak Bartłomiej Grzelak? W Hiszpanii zupełnie inaczej traktuje się młodzież, na co często zwraca uwagę pierwszy szkoleniowiec Legii. Wynik nie jest tam sprawą podstawową. Ważniejsze jest to, by młodzi piłkarze mogli w przyszłości wzmocnić pierwszą drużynę, a nie to aby zdobyli mistrzostwo kraju w kategorii młodzików, a potem przepadli z powodów zdrowotnych. Niestety, w Polsce zazwyczaj jest odwrotnie. Nieodpowiednia rozgrzewka przez lata gry w drużynach młodzieżowych, zbyt duże obciążenia treningowe, za ciężkie piłki. To wszystko ma wpływ na przyszłość piłkarza, na to że doznaje ciężkich urazów, że w wieku trzydziestu lat stan stawów wskazuje na, delikatnie mówiąc, bardziej zaawansowany wiek. Taki zawodnik często nie może grać w piłkę na najwyższym poziomie. Zresztą wtedy w ogóle nie powinien uprawiać sportu.

Szkolenie młodzieży w Polsce, a szczególnie w Legii Warszawa, ewoluuje. Ale minie wiele czasu, zanim wychowamy takich piłkarzy, którzy będą w pełni zdrowi i poświęcą się tylko doskonaleniu swych umiejętności na treningach, a nie przesiadywaniu w gabinetach lekarskich. 

Na Łazienkowską rzadko trafiają piłkarze, którzy nie mają problemów zdrowotnych podczas pobytu w stołecznym klubie. Kogo winić za taki stan rzeczy? Doktor Stanisław Machowski bardzo skrupulatnie bada potencjalnych zawodników Legii. Dokładnie sprawdza historię ich urazów, jest szczególnie wyczulony na tzw. ukryte przebyte kontuzje. Nie chce dopuścić do sytuacji, w której zawodnicy, zaraz po podpisaniu kontraktu, rozpoczynają leczenie. Menedżerowie i piłkarze czasem robią jednak wszystko, by wymazać z przeszłości to, co jest dla nich niewygodne.

W Polsce, także w Legii, zawodnika nie poddaje się szczegółowym analizom przed podpisaniem kontraktu. Sztab szkoleniowy często nie może pozwolić sobie na to, by odrzucić gracza z powodu złego stanu zdrowia, bo w innym wypadku mogłoby zabraknąć zawodników w kadrze. A w Polsce jest wielu piłkarzy, którzy w ogóle nie powinni mieć styczności ze sportem wyczynowym.

Przy transferach brak jest wiarygodnych wywiadów środowiskowych, dzięki którym można zbadać przeszłość zawodnika. Brakuje także testów psychologicznych, na podstawie których już przed transferem można sprawdzić, jak piłkarz reaguje na konkretne bodźce, jak radzi sobie w sytuacjach stresowych etc. Często brak jest również odpowiednich testów sprawnościowych. Przy Łazienkowskiej w ostatnim roku trener Ryszard Szul mógł sprawdzić szybkość i wydolność nowych piłkarzy dopiero po tym, jak zawarli umowy z klubem.

Brak odpowiedniego systemu przy transferach do klubu powoduje częste pomyłki. Dopóki nie będzie się przykładać większej wagi do sprawdzania kandydatów do gry w klubach, dopóki nie zostanie wypracowany odpowiedni system, dopóty transfery w Polsce będą dla klubu obciążone dużym ryzykiem.

Polecamy

Komentarze (44)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.