Domyślne zdjęcie Legia.Net

Tomasz Kiełbowicz: Wolałbym grać na Legii

Redakcja

Źródło: Życie Warszawy

17.10.2007 04:07

(akt. 22.12.2018 00:06)

- Mam nadzieję, że wkrótce będzie nas jeszcze więcej - mówi o legionistach w kadrze skrzydłowy "wojskowych", <b>Tomasz Kiełbowicz</b>. - Zresztą „legijna kolonia” w reprezentacji już teraz jest spora. Przecież w kadrze Beenhakkera są jeszcze Artur Boruc, Łukasz Fabiański i Grzesiek Bronowicki - zauważa popularny "Kiełbik". Dziś sympatyczny defensor klubu z Łazienkowskiej stanie przed szansą występu w meczu reprezentacji Polski przeciwko Węgrom.
Pobyt na zgrupowaniu reprezentacji to dla Pana okazja do sentymentalnej podróży. Kadra Beenhakkera trenowała w poniedziałek na stadionie Polonii, czyli klubu, z którym zdobył Pan mistrzostwo Polski. - Żałowałem, że nie było treningu na stadionie Legii. Wracając do obiektu przy Konwiktorskiej – jest zupełnie inny niż w czasach, gdy ja tam grałem. Prawie wszystko się zmieniło. Są jupitery, podgrzewana murawa i zadaszone trybuny. Trudno poznać... W środę zagramy z Węgrami na kolejnym ze znanych Panu stadionów. W Widzewie zaliczył Pan jeden z najbardziej udanych epizodów w karierze – jesienią 1999 roku. - Znowu powtórzę, że wolałbym grać na Legii. Do tej pory osiem razy wystąpiłem w reprezentacji, ale tylko raz na Łazienkowskiej. Wspaniale byłoby pokazać się przed tą publicznością w stroju reprezentacji. Z drugiej strony nie wypada wybrzydzać. Kadra to kadra, wszędzie mogę dla niej grać. A stadion Widzewa rzeczywiście mi służył. W czasie meczu z Kazachstanem siedział Pan na trybunach. Co Pan pomyślał, gdy na stadionie Legii zgasło światło? - Nie wpadałem w panikę. Wiedziałem, że odpowiednie służby poradzą sobie z problemem. Swoją drogą, pierwszy raz byłem na meczu, w trakcie którego zawiodły jupitery. Cóż, złośliwość rzeczy martwych. Pana kariera to wzloty i upadki. Rozgrywa Pan po kilka meczów w reprezentacji, po czym znika z kadry na kilka lat. Teraz wraca Pan do niej w wieku mocno dojrzałym... - Nie ma obaw, 31-latkowie trzymają się w kadrze bardzo dobrze (w tym wieku są m.in. Krzynówek, Żewłakow, Sobolewski i Żurawski – przyp. red.). A poważniej mówiąc, czas ucieka, więc tym bardziej się cieszę, że selekcjoner mnie dostrzegł. To z kolei efekt wywalczenia przeze mnie miejsca w Legii. W poprzednim sezonie rzadko grałem w pierwszym składzie. Na szczęście trener Urban mi zaufał. Oczywiście wcale nie czuję się u niego pewniakiem. Takich w Legii w ogóle nie ma. Nie przeżywał Pan chwil zwątpienia w ostatnich latach? Nie miał Pan wrażenia, że reprezentacja to już zamknięty rozdział? - Myślałem trochę innymi kategoriami – skupiałem się przede wszystkim na grze w klubie. Wiedziałem, że jeśli tutaj nie wywalczę miejsca, to nie mam czego szukać w kadrze. Mecz z Węgrami jest tylko towarzyski, ale nie wypada przegrać. Futbol naszych bratanków przeżywa od lat głęboki kryzys. - W piłce nie ma słabeuszy. To nie są puste słowa, wystarczy przypomnieć sobie pierwszą połowę naszego meczu z Kazachstanem. Czy euforia w reprezentacji już opadła? Nie ma rozprężenia po sobotnim zwycięstwie? - Wszyscy jesteśmy profesjonalistami. Mecz z Kazachami to już przeszłość.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.