Domyślne zdjęcie Legia.Net

Trener Zieliński podsumowuje zgrupowanie

Adam Dawidziuk

Źródło:

10.07.2005 16:52

(akt. 28.12.2018 07:31)

W sobotę piłkarze warszawskiej Legii zakończyli jedyne tego lata zgrupowanie. Przez osiem dni przebywali w Lutzmannsburgu, austriackim miasteczku położonym zaledwie kilkaset metrów od granicy austriacko-węgierskiej. W tym czasie rozegrali cztery mecze kontrolne, w których odnieśli jedno zwycięstwo, jeden mecz zremisowali, a dwa przegrali. Najistotniejsze jest to, że wspólnie z trenerem <b>Jackiem Zielińskim</b>, zawodnicy wykonali pracę, która powinna przynieść efekty w jesiennych spotkaniach Idea Ekstraklasy.
Po zakończeniu zgrupowania spotkaliśmy się ze szkoleniowcem i podsumowaliśmy ten obóz. Musi być pod górkę - Przyjechaliśmy do Austrii wykonać pewną pracę – rozpoczął trener. - Trenowaliśmy dwa razy dziennie, w ciągu ośmiu dni, rozegraliśmy cztery sparingi. Szczególnie w ostatnim spotkaniu było widać, że pracowaliśmy mocno. Już w I połowie gry niektórzy z zawodników mieli tzw ciężkie nogi, a mimo tego, stworzyliśmy kilka klarownych sytuacji do zdobycia gola. W II połowie niektórzy piłkarze słaniali się na nogach i ja im się nie dziwie. Chociaż przykro, że traciliśmy tak kuriozalne gole, które wynikały z naszych błędów, a nie z dobrych akcji przeciwnika. Na pewno szwankowała skuteczność, ale należy pamiętać, że na pewno po ciężkich zajęciach zawodnicy nie mieli świeżości. Ale tak ma być. Musi być pod górkę. Jeśli byśmy grali bardzo dobrze, skutecznie, dynamicznie, to wtedy byłby to powód do zmartwienia. Forma i świeżość mają przyjść za trzy tygodnie. I przyjdą – podsumował trener zespołu, Jacek Zieliński. Casting W czasie ośmiu dni, Legia przetestowała dziewięciu zawodników. Byli nimi: Maciej Truszczyński z Kujawiaka Włocławek, Clarence Foroma z Zimbabwe, Dawid Janczyk z Sandecji Nowy Sącz, Egipcjanin Ahmed Ghanem z Zamalek, Serbowie, Dalibor Mitrović i Djordje Cetković, Gwatemalczyk Luis Swisher i słowacki bramkarz Jan Mucha. Trzech z nich – Ghanem, Janczyk i Mucha, przypadło do gustu trenerom i Legia będzie starała się ich pozyskać. - Była spora grupa zawodników, których musieliśmy przetestować. Trzech z nich przypadło nam do gustu – Ghanem, Janczyk i Mucha. Ahmed sprawiał na początku niepozorne wrażenie, ale okazało się, że na boisku potrafi walczyć agresywnie, dobrze radzi sobie z piłką. Janczyk wyglądał bardzo korzystnie w sparingu z Pasching, a Mucha bardzo dobrze wypadł w meczu z Manisasporem – twierdzi Zieliński. Bramkarze Na dobrą sprawę nie wiadomo jeszcze, jakich bramkarzy do dyspozycji będzie miał sztab szkoleniowy. Do Jagiellonii odszedł Andrzej Krzyształowicz, a na zgrupowaniu do kadry dołączył wspomniany Mucha. Artur Boruc nadal liczy na transfer do Celticu. Nie jest więc dziwne, że klub rozgląda się za nowym golkiperem. Duże szanse na pozostanie w Warszawie ma Mucha. - Czy Boruc odejdzie, czy nie odejdzie, jakiegoś bramkarza musimy ściągnąć. Chcemy, aby był to dobry zawodnik, który w rywalizacji z Fabiańskim, nie będzie bez szans. Takim zawodnikiem jest Jan Mucha i chcemy go u nas w zespole – mówi pierwszy trener Legii. Obrona - Z obroną nie jest źle. Traciliśmy kuriozalne bramki. Gorzej tylko wyglądało to z Turkami, ale bramkę im i tak podarowaliśmy. Ogólnie gra wyglądała przyzwoicie, chociaż błędów i tak jest za dużo – skomentował grę tej formacji szkoleniowiec. I rzeczywiście tak to wyglądało. W spotkaniu ze Slovanem rywale nie stworzyli większego zagrożenia. Węgrzy z Gyor grali tak, jakby stawką meczu był finał Ligi Mistrzów, o czym na własnej skórze przekonało się kilku legionistów. Bramkę zdobyli ze spalonego. Turcy z Manisasporu najbardziej obnażyli legijną defensywę, a gola zdobyli po koszmarnym błędzie Kuby Rzeźniczaka. Zawodnicy z Pasching również pierwsze trafienie zaliczyli po rykoszecie. Zieliński zapowiada wzmocnienie tej formacji jeszcze jednym – oprócz Ghanema – zawodnikiem. - Na 50 procent przyjdzie do nas piłkarz do formacji obronnej. Będzie to znany zawodnik. Na dzień dzisiejszy nie mogę powiedzieć o kogo chodzi. Pomoc Na dzień dzisiejszy, jest to najbardziej newralgiczna pozycja w Legii. O ile o skrzydła nie musimy się martwić, to o środek, jak najbardziej. Nie imponują formą zarówno Marcin Smoliński, jak i Aleksandar Vuković. Podobnie twierdzi trener Zieliński. - Nie weźmiemy przecież zawodnika typu Zidanea, bo nas na to nie stać. Tak musimy skonstruować środek pomocy, żeby zadania rozłożyć na poszczególnych zawodników. Przyznaję, że konkurencja w tej formacji nie jest duża, mamy zaledwie kilku piłkarzy. Vuković czy Smoliński? Będzie grał lepszy, może obaj. Zobaczymy. Tutaj – zdaniem trenera Legii – podobnie, jak w obronie, dojdzie jeszcze jeden zawodnik. - Na 90 procent pozyskamy pomocnika do środka pomocy. Zwiększymy tym samym konkurencję Smole i Vuko. Atak Kłopoty bogactwa ma w tej formacji szkoleniowiec. Saganowski, Klatt, Chmiest – ci zawodnicy będą walczyć o miejsce w środku ataku. - Który z nich zagra? Na pewno lepszy. Bardzo liczę na Klatta, którego dobra postawa może wypromować do pierwszego składu – mówi Zieliński. Na lewej stronie ataku może zagrać Piotr Włodarczyk, którego osoba budzi wiele wątpliwości. Wszystko wskazuje na to, że „Władeczek” otrzyma jeszcze jedną szansę. - Jest mi trudno zrezygnować z zawodnika, który tak łatwo dochodzi do sytuacji strzeleckich – twierdzi Zieliński. - To też jest bardzo ważny element gry. Liczę, że zacznie w końcu strzelać. Obecnie jest usprawiedliwiony zmęczeniem treningami, ale później żadnych wytłumaczeń nie będzie. Sztab szkoleniowy ma do dyspozycji także dwóch bardzo wartościowych prawoskrzydłowych - Bartosza Karwana i Sebastiana Szałachowskiego. Szkoda, aby jeden z nich musiał wylądować na ławce rezerwowych. Tutaj plusem „Szałacha”, będzie jego wszechstronność. Jak sam przyznał, może również z powodzeniem grać po lewej stronie. Sparingi Jak już zostało wspomniane, legioniści rozegrali w czasie obozu cztery sparingi. Tylko jeden z nich wygrali, dwa zremisowali, a jeden przegrali. - Chcieliśmy tu w Austrii mocno popracować, zbić formę, gdyż po przerwie wszyscy są pełni werwy entuzjazmu, a tak być nie powinno. Stąd dość ciężkie zajęcia, praca nad taktyką i wytrzymałością. Do tego musieliśmy przetestować zawodników. Obawiałem się, że może być za mało czasu, aby wszystko pogodzić. Udało się. Jak widać, praca została wykonana solidnie, co widać po naszych wynikach w sparingach. Oczywiście, ja chciałbym wygrywać każdy, nawet najmniej ważny mecz, ale to jest niemożliwe. Do wyników w meczach kontrolnych podchodzę z dużą rezerwą, bo nie to jest najważniejsze. Nie będziemy w tych spotkaniach chcieć wygrywać za wszelką cenę, kosztem zdrowia piłkarzy, tak, jak to miało miejsce w meczu z Gyor, kiedy rywale przerywali każdą naszą kontrę faulem lub bezpardonowym zagraniem. Trudno, kibice i dziennikarze skrytykują, ale realizacja planu jest najważniejsza – podsumowuje trener. Siwe włosy już miałem Posada szkoleniowca Legii jest nie tylko prestiżowa, ale i bardzo stresująca. Trener Jacek Zieliński z ogromną pasją pochodzi do swojej pracy. - Mam to, co chciałem. Pracę, która mnie pochłania, emocji więcej, niż wtedy, kiedy byłem zawodnikiem. Na pewno nie będę narzekał na swój los. Pierwsze siwe włosy? miałem już jako piłkarz, więc nie są one efektem mojej pracy na stanowisku trenera. Rodzina jest przyzwyczajona do moich nieobecności, chociaż wtedy poświęcałem jej więcej czasu, niż teraz. Robię to, co lubię i mam się dobrze – zakończył „Zielu”.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.