Domyślne zdjęcie Legia.Net

Trenują przed Legią. Co słychać w obozie przeciwnika?

Redakcja

Źródło:

30.08.2007 00:15

(akt. 22.12.2018 08:09)

W środę piłkarzy Zagłębia Lubin czekały jedynie poranne zajęcia. Mistrzowie Polski musieli wylać trochę potu, by na koniec móc rozluźnić się przy "siatkonodze". Mimo iż była to zabawa, to jednak rywalizacja trwała na całego. Młodzi pokazali miejsce w szyku stranierim, a…legionista piłkarzowi wielkiej Benfiki Lizbona - czytamy w komunikacie prasowym Zagłębia Lubin SSA.
Podobnie jak dzień wcześnij sztab szkoleniowy Zagłębia zaplanował zajęcia na godzinę 10:30 i analogicznie do wtorkowego porannego treningu zawodnicy rozpoczęli zajęcia od pięciominutowej rozgrzewki z piłkami. W grupie trenujących zabrakło uskarżającego się na drobny uraz Rui Miguela, a po kilku minutach do gabinetu medycznego zszedł Marcin Pietroń, którego bolał mięsień przywodziciela. - O, widzę, że "błotki" już podłapały o co chodzi – skomentował wykonywane ćwiczenie trener Czesław Michniewicz. – Tak jest Panowie, staramy się grać tak, żeby piłka krążyła bez zatrzymywania się. Nie tracimy kontaktu. Grajmy sobie trochę mocniej, nie żeby to były jakieś „flaki”, ale też bez przesady, by nie kopać piłką w kolegę – dodawał szkoleniowiec. – Najlepiej, by zawodnik, który przyjmuje mocną piłkę, zagrywał później nieco lżej – instruował podopiecznych, a piłka krążyła jak po sznurku już we wszystkich grupach. - Włodar, nie ma to jak dobrać sobie pięciu inteligentnych kolegów, a wówczas wszystko idzie tak jak trzeba – żartował sobie z napastnika trener Rafał Ulatowski. „Włodar” przyjął kąśliwą uwagę z uśmiechem, a za chwilę dodał. - Bo dla nas, trenerze, trening jest prawdziwą przyjemnością! Momentalnie przytaknęli mu wszyscy koledzy z grupy. Po wykonaniu kilku powtórzeń, do zajęć technicznych pod okiem trenera Adama Fedoruka został oddelegowany Tiago Gomes, a pozostali dobrani zostali w grupy, w których trenowano szybkie rozgrywanie piłki na małej przestrzeni. Ćwiczenie polegało na tym, że dwóch zawodników w żółtych koszulkach treningowych stosowało pressing na kilku innych graczy w czerwonych koszulkach, a głównym założeniem, obok utrzymania się przy piłce, była częsta zmiana strony, na której znajdowała się futbolówka. Gierki trwające najpierw ponad minutę, a później trzydzieści sekund powtarzano kilkakrotnie. - Włodar zapowiedział, że będzie jak Dirk Kuijt z Liverpoolu! – oznajmił trener Ulatowski, co momentalnie skomentował z uśmiechem Michniewicz. – Włodar ostatnio dużo nam gada. Jednak faktycznie, zarówno Włodarczyk jak i towarzyszący mu w środku Robert Kolendowicz zaciekle rzucili się do walki o piłkę. Zawodnicy już przy drugiej próbie podłapali, o co chodzi sztabowi szkoleniowemu, dlatego z boiska unosiły się częste okrzyki trenera Michniewicza. – Brawo! Tak jest! O to mi właśnie chodzi! Brawo żółci. - Panowie, nie musimy wymieniać ze sobą siedmiu podań. Wystarczą dwa zagrania i szukamy drugiej strony – tłumaczył piłkarzom Michniewicz. – Nie grajcie w to samo miejsce. Szymek – zwrócił się do Pawłowskiego – staraj się przyjąć piłkę do zewnątrz. Tak, aby walczący o nią "Łobo" musiał przebiec kilka dodatkowych metrów, by znaleźć się w jej pobliżu – cierpliwie tłumaczył, zwracając także młodemu zawodnikowi uwagę na sposób poruszania się po murawie. Na zakończenie treningu zawodnicy rozegrali mecze w "siatkonogę". W pewnym momencie gry Manuel Arboleda tak nieszczęśliwe zawalczył o piłkę, że cały środek ciężkości ciała oparł na jednym kolanie, co skończyło się dla niego boleśnie. „Mani” padł na murawę, a wezwani masażyści, natychmiast obłożyli lodem obolałe kolano, a następnie przewiązali bandażem. Manuel zszedł z treningu do szatni o własnych siłach, choć lekko utykając, ale na piątkowy mecz z Legia na pewno będzie gotowy. Kolumbijczyka zastąpił trener Adam Fedoruk i „stranieri” wzmocnieni doświadczonym zawodnikiem szybko zaczęli odrabiać straty. Trener Fedoruk pokazał, że w grze w "siatkonogę" mało kto może się z nim równać. Przekonał się o tym utalentowany Portugalczyk Tiago Gomes, który stawił czoła byłemu reprezentantowi Polski. Choć trzeba przyznać, że Latynos zaczął dobrze, bo od prowadzenia. - Tiago, Portugal 1, Poland 0 – skomentował pierwszy punkt dla przeciwnika Fedoruk, a lewy obrońca podjął rękawice. Szybko się jednak okazało, że dla Portugalczyka były to miłe złego początki. Szkoleniowiec, który swobodnie operował lewą i prawą nogą, zaczął punktować młodego rywala. - Biorę go na czas – śmiał się, gdy musiał pobiec po piłkę po kolejnym nieudanym zagraniu Gomesa. A wracając dodał. – Panowie, ja nie mogę z nim przegrać. Jak by to wyglądało? W końcu kto grał w Legii, on czy ja?! I faktycznie, były znakomity legionista dotrzymał słowa. – Zanotujcie i puśćcie na stronę. Polska ograła Portugalię 11 do 4 – zakomunikował na koniec z wyraźnym zadowoleniem.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.