Domyślne zdjęcie Legia.Net

Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść...

Jakub Trepczyński

Źródło: Legia.Net

29.03.2009 10:16

(akt. 18.12.2018 00:24)

Trener Dragomir Okuka zdobył Mistrzostwo z Legią w 2002 roku. Po sezonie odeszło z Warszawy kilku zawodników, na których opierała się gra „Wojskowych”. Sezon 2002/2003 stołeczni zakończyli dopiero na 4. miejscu w lidze, a po zakończeniu rozgrywek Serb zrezygnował z prowadzenia drużyny z Łazienkowskiej, mimo że działacze zaproponowali mu nowy kontrakt. Wyznał, że jego marzeniem było zagrać z Legią w Lidze Mistrzów, lecz stwierdził także, iż nie jest to realne w obecnym momencie. 13 czerwca 2003 roku obowiązki szkoleniowca w Legii przejął Dariusz Kubicki, który do tego czasu był asystentem Okuki, a wcześniej, w sezonie 1998/99, prowadził Legię. Po otrzymaniu nominacji Kubicki stwierdził, że jest lepiej przygotowany do tej roli, aniżeli poprzednio. I rzeczywiście. W sezonie 2003/04 „Kuba” zajął drugą lokatę w pierwszej lidze i uzyskał prawo startu w Pucharze UEFA. Dlatego otrzymał szansę prowadzenia zespołu w nadchodzących rozgrywkach. Sen o dobrej grze w europejskich Pucharach przerwała konfrontacja z Austrią Wiedeń. Legia odpadła, a klub wydał następujące oświadczenie: „Uznaliśmy, że dla dobra rozwoju klubu i osiągnięcia przez niego najwyższych celów sportowych w Polsce oraz budowy drużyny, która będzie skutecznie rywalizować na arenie międzynarodowej, konieczna jest zmiana na kluczowym stanowisku trenerskim”. Po odejściu Kubickiego szkoleniowcem „Wojskowych” miał zostać Czech, Jozef Chovanec. Do czasu jego przybycia obowiązki I trenera miał pełnić ówczesny... piłkarz stołecznych, Jacek Zieliński. W swym debiucie w tej roli „Zielek” zremisował z Lechem przy Bułgarskiej 1:1. Defensor i jednocześnie trener Legii przyznał po meczu, że obmyślając taktykę na mecz z „Kolejorzem” zarwał dwie noce, gdyż chciał jak najlepiej ustawić swój zespół. Mimo nie najlepszych jesienią wyników Zielińskiemu zaproponowano, aby prowadził legionistów także w rundzie jesiennej, na co „Zielek” przystał. Zieliński był trenerem warszawian nie tylko do końca rozgrywek 2004/2005, lecz także dostał szansę jesienią. Po słabym początku w lidze i odpadnięciu z Pucharu UEFA po meczach z FC Zurich w Legii dokonano zmian. Zieliński pozostał w klubie na stanowisku II trenera. 2 września funkcję pierwszego szkoleniowca objął Dariusz Wdowczyk. Podczas jego kadencji „Wojskowi” zanotowali znakomitą serię 12 meczy bez porażki i mimo kilku wpadek (np. porażka z Górnikiem Łęczna przy Łazienkowskiej 0:2) zdobyli Mistrzostwo Polski. „Wdowiec” oczywiście pozostał w klubie, a wyniki sparingów napawały optymizmem. Niestety, rzeczywistość okazała się okrutna i o awansie do Ligi Mistrzów, o którym kibice marzyli od kilkunastu lat trzeba było zapomnieć. Co więcej, stołeczni odpadli także z Pucharu UEFA, lecz mimo to „Wdowiec” pozostał w klubie, gdyż cieszył się dużym zaufaniem działaczy. Wiosną 2007 roku, po porażkach z Dyskobolią, GKS-em Bełchatów i Górnikiem Zabrze Wdowczyk rozstał się z Legią, życząc swemu następcy sukcesów i cierpliwości. Osobą tą okazał się być Jacek Zieliński, który po raz kolejny otrzymał schedę po szkoleniowcu odchodzącym z Łazienkowskiej. Celem, jaki postawiono „Zielkowi”, miało być wywalczenie prawa startu w Pucharze Intertoto. Po trzech kolejnych meczach wygranych po 3:0 – z Arką Gdynia, Wisłą Płock i Koroną Kielce na trenera zaczęto mówić Jacek „3:0” Zieliński. Niestety, po tej serii nadeszła porażka z Wisłą Kraków, a w tamtym sezonie „Zielek” przegrał jeszcze z Lechem i Zagłębiem Lubin, lecz postawiony przed nim cel – osiągnął. Mimo to, podziękowano mu za pracę na stanowisku pierwszego trenera, a zaproponowano prowadzenie drużyny Młodej Legii. Zieliński odmówił i ostatecznie rozstał się z Warszawą. Z początkiem czerwca w stolicy pojawił się Jan Urban, który w nowym sezonie miał odzyskać Mistrzostwo Polski. Zaczęło się od feralnego meczu z Vetrą, o którym w tym miejscu nie warto pisać. Później było już lepiej. Siedem wygranych meczy z rzędu, w tym sześć pierwszych bez straty gola, pozwalało patrzeć w przyszłość z optymizmem. Porażka z Koroną Kielce miała być tylko wypadkiem przy pracy, ale jak się później okazało, był to tylko wstęp do gorszego okresu w grze podopiecznych Jana Urbana. W słynnym „czarnym październiku” Legia przegrała kolejno z Lechem, Odrą i Wisłą Kraków po 0:1. Strata 9 oczek w trzech meczach i dobra gra Wisły przesądziła o stracie szans na Mistrzostwo. Ostatecznie Legia zajęła drugie miejsce za rewelacyjną „Białą Gwiazdą”. Jak zakończyła się zeszłoroczna przygoda warszawian z europejskimi Pucharami, wszyscy pamiętamy. Później jednak legioniści zaczęli grać coraz lepiej, czego efektem była druga lokata w tabeli i równa z Lechem liczba punktów. W przerwie zimowej przy Łazienkowskiej nie było wielkiego ciśnienia, ale wszyscy z optymizmem czekali na wznowienie rozgrywek. W czterech meczach rundy wiosennej Urban zdobył 5 punktów (remis 0:0 z Polonią Warszawa, wygrana z Odrą 4:0, porażka z Jagiellonią 1:2 i 0:0 z Górnikiem). Do tego doszedł remis i porażka z GKS Bełchatów, a w konsekwencji odpadnięcie z Pucharu Ekstraklasy oraz wygrana ze Stalą Sanok w Pucharze Polski ledwie 3:1. Bardziej niż wyniki martwi słaby styl Legii i fakt, że trener nie chce przyznać się do błędów popełnionych podczas przygotowań. Obserwując Urbana w meczu z GKS w jego oczach można było dostrzec strach. Jeśli tak rzeczywiście było, jeśli trener nie wie jak szybko poprawić grę zespołu to być może nadszedł już czas, by były zawodnik Osasuny Pampeluna, a obecny szkoleniowiec Legii, powiedział, że z obecną Legią już nic nie osiągnie. Co prawda Urban w poprzednim sezonie wygrał z „Wojskowymi” Puchar Polski, ale czy jest w stanie powtórzyć ten sukces? Jeśli nie to może lepiej wcześniej ze sceny zejść?

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.