Lindsay Rose Mateusz Wieteska

Trzy miesiące za nami. Kilku piłkarzy zyskało, a kilku wyraźnie straciło

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

28.03.2022 13:50

(akt. 31.03.2022 19:30)

Pierwsza część rundy wiosennej za nami. Legioniści po powrocie ze zgrupowania w Dubaju rozegrali 9 meczów – 8 w lidze i 1 w Pucharze Polski. Bilans spotkań wynosi 6-2-1. Udało się zrealizować cel najważniejszy czyli ucieczkę ze strefy spadkowej, po meczach z Bruk-Betem przy Łazienkowskiej czy Rakowem w Częstochowie było widać, że zespół się rozkręca, że zniknęła ogromna presja i ciężar gatunkowy każdego ze spotkań, a pojawiać zaczęły się luz oraz większa pewność siebie.

Oczyszczenie głów piłkarzy było od początku jednym z głównych celów trenera Aleksandara Vukovicia, który od początku powtarzał, że ten zespół nie jest tak mocny jak czołówka ligi, ale też nie tak słaby, by znajdować się w strefie spadkowej. I z czasem te słowa znalazły potwierdzenie w rzeczywistości. Wyniki oraz gra zespołu zawsze kreują jednostki. I tak przez pierwsze trzy miesiące 2022 roku kilku zawodników mocno zyskało, ale jest też kilku, którzy sporo stracili względem rundy jesiennej czy całego ubiegłego roku.

Zacznijmy od bramki. W spotkaniu z Wartą Poznań a więc w drugiej tegorocznej kolejce ligowej czerwoną kartkę za nierozważne zachowanie zobaczył Artur Boruc. Na jego miejsce wskoczył Cezary Miszta, który od razu usłyszał, że jeśli będzie grał dobrze, nie popełni błędu, to między słupkami zostanie. I tak się stało. Wprawdzie w meczu z Wisłą Kraków padł gol, który młody bramkarz może w jakimś stopniu zapisać na swoje konto, ale trzeba też uczciwie przyznać, że bramka nie powinna zostać uznana. Sędzia popełnił błąd, golkiper Legii trzymał rękę na piłce czyli ta była pod jego kontrolą i zawodnik gości nie miał prawa mu jej wykopać z rękawicy. Poza tym bronił poprawnie, a pomagała mu w tym dość szczelnie grająca linia defensywna. Tym samym mamy pierwszego, który w ostatnim czasie mocno zyskał i pierwszego, który stracił. Miszta z meczu na mecz zachowuje się coraz lepiej, łapie rytm meczowy i pewność siebie. Natomiast Boruc mecze ogląda z domu – uznano, że ławka rezerwowych nie jest dobra dla kogoś będącego żywą legendą klubu.

Kolejnymi graczami, którzy zaczęli odgrywać ważne role, choć jesienią tego nie robili, są Mattias Johannson i Lindsay Rose. Szwed gdy trafił do klubu nie był w pełni gotowy, przytrafiały mu się różne urazy. Zespół grał co trzy dni, nie było czasu na dokładne leczenie, a nie było innego zdrowego prawego obrońcy. W efekcie zawodnik częściej grał niż trenował, był nazywany szwedzkim turystą. Już podczas zgrupowania zaczął dawać jednak pozytywne sygnały, wyleczył się i dobrze przepracował okres przygotowawczy. Na treningach i w sparingach pokazywał dużą dynamikę, jego ofensywne wejścia sprawiały wiele kłopotów rywalom. Jeszcze bardziej zyskał, gdy trener zdecydował się na ustawienie z czwórką obrońców. Jest mocnym punktem zespołu, walczy, wykazuje duże zaangażowanie.

Aleksandar Vuković Mattias Johansson

Lindsay Rose jesienią był bardzo elektryczny, widać było brak odpowiedniego rytmu meczowego, potrzebował też czasu aby przyzwyczaić się do siłowej gry w ekstraklasie. W dodatku miał skomplikowane złamanie nosa, musiał pauzować. Na zgrupowanie w Dubaju dotarł z opóźnieniem – przyczyną było zakażenie koronawirusem. Ale nie przyjechał zapuszczony, widać było, że sporo pracował nad sylwetką w czasie rehabilitacji i powrotu do zdrowia. Nie musiał długo nadrabiać zaległości, szybko zaczął pracę z drużyną na wysokim poziomie. Został obdarzony zaufaniem przez Aleksandara Vukovicia i odpłaca się solidną grą. Na początku zdarzały mu się błędy w ustawieniu, musiał ratować się faulami, ale z każdym meczem spisywał się lepiej. Stał się ważnym punktem defensywny, choć zdarzało mu się siadać na ławce rezerwowych. Ogólnie mocno zyskał, zaczął pokazywać swoje umiejętności.

Kto jeszcze jest wśród wygranych pierwszego kwartału? Z pewnością Josue. Portugalczyk jesienią pokazywał próbki swojego talentu, widać było potencjał na lidera zespołu, ale jednak zawsze czegoś brakowało. Na zgrupowaniu pojawił się w odświeżonej wersji, pozbył się nadmiernej tkanki tłuszczowej, mocno pracował a trener widząc jego zapał do treningów i wpływ na kolegów, zdecydowanie na niego postawił. I Josue został liderem w pełnym tego słowa znaczeniu. W 9 meczach strzelił 2 gole i miał 5 asyst. A przecież to nie wszystko, były też asysty drugiego stopnia. Często było tak, że każda groźna, ofensywna akcja zespołu przechodziła przez Portugalczyka, który nie tylko dogrywał i strzelał, ale bardzo dużo widział, dyrygował kolegami, sporo biegał, pomagał w grze obronnej. Czasem był nieco osamotniony w grze kombinacyjnej, ale nie zniechęcał się, robił swoje. Wypada się tylko cieszyć, że taki zawodnik trafił latem do klubu.

Zawodnikiem, który mocno zyskał na znaczeniu jest też Jurgen Celhaka. Młodzieżowy reprezentant Albanii trafił do Warszawy jakby w cieniu Ernesta Muciego, trochę jakby na doczepkę. Jesienią wiele nie pograł, uzbierał pięć występów, w sumie 116 minut. Na zgrupowaniu pokazał się jednak z dobrej strony, dostrzegł swoją szansę i stopniowo przekonywał do siebie trenerów. Wiosną wystąpił już w 9 meczach, uzbierał 452 minuty na boisku, wystąpił od początku do końca w starciach z Wisłą Kraków i Rakowem Częstochowa. W tym drugim spotkaniu od jego przechwytu i podania rozpoczęła się akcja bramkowa. Z pewnością Albańczyk nieco skorzystał na słabszej dyspozycji Patryka Sokołowskiego, który na obozie pokazywał się z bardzo dobrej strony, ale być może forma przyszła trochę za wcześnie. Celhaka jednak potrafił z tego skorzystać i staje się ważnym punktem zespołu.

Maciej Rosołek

Ciekawy jest przypadek Macieja Rosołka, który latem wrócił do Legii z udanego wypożyczenia do Arki Gdynia. Zagrał nawet w trzech spotkaniach – wygranych z Wisłą Płock i Wartą Poznań oraz w zremisowanym spotkaniu ze Slavią w Pradze, ale później uznano, że lepiej będzie jeśli wróci jeszcze do Gdyni. Drugie wypożyczenie do Arki nie było już tak udane jak poprzednie, zimą wrócił do Legii i został obdarzony zaufaniem przez trenera. Zagrał w 7 spotkaniach, strzelił 2 gole i miał 2 asysty. Nieźle, szczególnie że nie gra na swojej nominalnej pozycji. Rosołek jest napastnikiem, ale występuje najczęściej w roli skrzydłowego. Warto zwrócić uwagę jak ważne były jego bramki i asysty - w Lubinie strzelił gola, choć nic na to nie zapowiadało i mocno pomógł w zdobyciu trzech punktów z Zagłębiem. W starciu z Wisłą Kraków idealnie zagrał do Tomasa Pekharta, dzięki czemu Czech przełamał się i trafił do siatki na 1:0. Zapewnił wygraną swoim golem w Łęcznej z Górnikiem, zaś jego asysta przy trafieniu Wszołka dały drużynie cenny remis w Częstochowie. Rosołek nie gra efektownie, ale efektywnie.

Zyskał też Tomas Pekhart, który po znakomitym poprzednim sezonie mocno spuścił z tonu. Jesienią panowało przekonanie, że z Czecha już nic nie będzie, że miał sezon życia i już się nawet nie zbliży do liczb jakie wtedy ugrał. Ale „Vuko” uparcie, czasem pewnie z konieczności, ale stawiał konsekwentnie na swojego napastnika. Wiedział, na co go stać i wierzył, że piłkarz może znów zacząć trafiać do siatki rywala. Trochę musiał czekać, ale w końcu się doczekał. Jak na razie Pekhart trzy razy pokonał w tym roku bramkarza przeciwnika. Wydaje się, że trener jest coraz bliżej odbudowania Tomasa.

Wymieniliśmy aż siedmiu piłkarzy, którzy wyraźnie zyskali wiosną w porównaniu do jesieni. Co ciekawe, aż czterech z nich to gracze pozyskani w letnim oknie transferowym, tak bardzo krytykowanym. Zyskał też Paweł Wszołek, który jesienią nie grał wcale, a po powrocie do Legii stał się kluczową postacią. Warto przy tym wspomnieć, że trener nawet przez chwilę nie miał wątpliwości, że tak właśnie się stanie.

Paweł Wszołek radość Legia Rafael Lopes Jurgen Celhaka

Kto stracił w ostatnich miesiącach? Poza wymienionym już Arturem Borucem, z pewnością są to Kacper Skibicki, Lirim Kastrati i Filip Mladenović. Skibicki już zimą miał odejść z klubu na wypożyczenie, miał nawet nie lecieć na zgrupowanie do Dubaju, ale plaga urazów i zachorowań na Covid-19 spowodowała, że znalazło się dla niego miejsce. I na obozie swoją ambitną postawą „Skiba” zapracował na zaufanie trenera. Na treningach i w grach kontrolnych wykazywał ogromne zaangażowanie, chęć do pracy i robił postępy. Został w klubie na wiosnę, rok zaczął w pierwszym składzie w Lubinie. Niestety to wszystko na co tak mocno pracował zawodnik w Zjednoczonych Emiratach Arabskich przepadło w następnych tygodniach. W grze młodego gracza dominował chaos, nawet jeśli minął zawodnika rywali, to podawał niecelnie, wybierał złe rozwiązania. Ostatnio grywał w rezerwach i wydaje się, że latem tym razem już odejdzie z Łazienkowskiej.

Lirim Kastrati do Dubaju na zgrupowanie dotarł tydzień później gdyż był zakażony koronawirusem. Doleciał razem z żoną i ulokował ją w tym samym hotelu, który zamieszkiwała drużyna. A cały zespół dostał zakaz takich kontaktów podczas zgrupowania, był to czas na pracę. Od takich problemów rozpoczął rok Kastrati, ale nie tylko te poza boiskowe sprawy były dla niego kłopotliwe. Na treningach i w sparingach wyglądał bardzo źle, lepiej od niego wypadał choćby młody gracz akademii, Jakub Kwiatkowski. Nie mógł się odnaleźć na boisku, szybko biegał i to wszystko co można było pozytywnego powiedzieć o postawie zawodnika. W lidze wybiegał na murawę zwykle w ostatniej minucie, a ostatnio z powodu urazu znów był poza kadrą. Legioniści do tej pory mierzyli się z zespołami z dolnej części tabeli, musieli grać atakiem pozycyjnym. A tego Kastrati robić nie potrafi. Ale teraz, gdy zbliżają się mecze z drużynami z czołówki, mógłby być przydatnym zawodnikiem na grę z kontry, wykorzystywać tworzące się wolne przestrzenie i swój główny atut czyli szybkość. Ale czy tak się stanie? Wydaje się, że najwięcej zależy od niego samego.

Filip Mladenović Nikodem Niski

Filip Mladenović miał za sobą nieudaną jesień, borykał się z urazami, nie mógł pokazać pełni swoich umiejętności. Każdy jednak ma w pamięci poprzedni sezon, w którym został wybrany najlepszym pomocnikiem i piłkarzem ligi. Wiosna miała być dla „Mladena” inna, powrotem do wysokiej dyspozycji. Miał na siebie wziąć odpowiedzialność i pociągnąć drużynę. Niestety nic takiego na razie nie miało miejsca. Czasem Serb grał poprawnie, ale częściej po prostu słabo. Doszło do tego, że znalazł się poza kadrą meczową na starcie w Częstochowie z Rakowem. Być może w spotkaniu z Lechią Gdańsk dostanie jeszcze szanse gry - wciąż ze zdrowiem Yuriego Ribeiro nie jest optymalnie. Ale jeśli zawiedzie, to na kolejną szansę będzie musiał solidnie zapracować. Przebywający na zgrupowaniu reprezentacji Serbii piłkarz miał czas aby pomyśleć, dlaczego nie był w stanie nawiązać swoją grą do znakomitej dyspozycji jaką prezentował w ubiegłym sezonie.

Polecamy

Komentarze (81)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.