Domyślne zdjęcie Legia.Net

Umiarkowany optymizm

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

07.11.2009 12:49

(akt. 16.12.2018 22:47)

Piłkarze i trenerzy Legii w piątek po ostatnim gwizdku sędziego Huberta Siejewicza odetchnęli z ulgą. Warszawianie wygrali mecz na wyjeździe, w dodatku nie byle jaki. Legioniści zmniejszyli stratę do Wisły z siedmiu do czterech punktów i wciąż liczą się w walce o tytuł mistrza Polski. Gdyby mecz zakończył się porażką, „Wojskowi” mieliby dziesięć punktów straty i tylko iluzoryczne szanse na tytuł.
Mecz nie stał na wysokim poziomie, nie był widowiskowy, a składnych akcji zakończonych strzałem na bramkę było jak na lekarstwo. Jednak poza trzema punktami wywiezionymi z Sosnowca kibiców powinien cieszyć jeszcze jeden fakt. Podopieczni Jana Urbana podjęli walkę, nie odpuszczali, nie odstawiali nogi i pokazali charakter. W tygodniu na jednym z treningów szkoleniowiec pouczał zawodników, że wszystko może wybaczyć oprócz braku zaangażowania. Mówił, że po nieudanym zagraniu chce widzieć na twarzach złość i ambicję. Te słowa piłkarze wzięli sobie mocno do serca i potwierdzili to w meczu z Wisłą. Maciej Iwański był prawdziwym liderem, biegał od linii do linii, walczył, zabiegał rywala. Taka postawa udzielała się kolegom, którzy również walczyli aż miło było popatrzeć.

 

Innym pozytywem była świetna gra defensywy. Inaki Astiz był niemal bezbłędny, wygrał wszystkie pojedynki główkowe. Dickson Choto świetnie się ustawiał, znakomicie grał wślizgiem. Boczni obrońcy grali ostro, na pograniczu faulu, ale zgodnie z przepisami. Włączali się do akcji ofensywnych, byli cały czas w grze.

 

Jednak jak słusznie zauważył na pomeczowej konferencji trener Legii, nie ma się co podniecać. I są to bardzo mądre słowa. Chodzi o to by te plusy nie przesłoniły nam minusów. Legioniści wciąż mają nad czym pracować. Takesure Chinyama poza podaniem do Radovicia przy bramkowej akcji nie robił niemal nic. Stał ciągle na spalonym, nie pomagał kolegom w defensywie. Cała drużyna w drugiej połowie cofnęła się za głęboko i momentami gra przypominała obronę Częstochowy. Nie należy też zapominać, że wynik meczu mógł być zupełnie inny. Słupek, piłka wybita z linii bramkowej czy fatalnie przestrzelona sytuacja przez Małeckiego świadczą o tym najlepiej.

 

Cieszmy się zatem bo jest z czego. Dziewięć punktów w trzech ostatnich meczach to piękna sprawa. Nie popadajmy jednak w zbytni optymizm. Przed Legią w tym roku jeszcze pięć spotkań – cztery w lidze i jedno w Pucharze Polski.  Te mecze nie muszą być łatwiejsze od tego w Sosnowcu, a przecież wszystkie należałoby wygrać.

Polecamy

Komentarze (9)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.