Domyślne zdjęcie Legia.Net

Urbana praca od podstaw

Redakcja

Źródło: Gazeta Wyborcza

27.10.2007 09:22

(akt. 21.12.2018 22:27)

Jeśli <b>Maciej Skorża</b> przychodził do Wisły w ciężkim momencie, to co ma powiedzieć starszy o dziesięć lat <b>Jan Urban</b>? Legia przegrała sromotnie poprzedni sezon. Odeszło pięciu zawodników z podstawowej jedenastki plus trzyosobowy "zaciąg" brazylijski! Doszło (lub wróciło z wypożyczenia) dziewięciu graczy. Średnia wieku nowych to równo 23 lata. Urban musiał w półtora miesiąca zrobić coś z niczego. Urban, który 18 lat nie miał nic wspólnego z polską ligą.
- Kiedy wszedłem do szatni po pierwszym wygranym meczu, nikt się nie cieszył. Zapytałem piłkarzy, czy tego nie potrafią. Później było już lepiej - wspominał niedawno trener Legii. Lepiej, bo Urban ujął drużynę poczuciem humoru, wiedzą szkoleniową, wciąż wielkimi umiejętnościami piłkarskimi (co widać na treningach) i tym, że nie oszukiwał piłkarzy. Kiedy mówił, że "każdy ma szanse", to każdy rzeczywiście ją dostał. Jak mówił, że "o grze decydować będzie forma", to tak było i nikt nie jest pewny gry w jedenastce. Na tym polega największa różnica między Urbanem a Skorżą. W Legii rotacja składu jest niemal w każdym spotkaniu, w Wiśle - gdyby zdrowy był Niedzielan - skład na mecze ligowe byłby przewidywalny jak lipcowe słońce w Egipcie. Urban zaczął od tego, co łatwiejsze - nauczył drużynę, jak goli nie tracić (pięć w 11 meczach, w żadnym więcej niż jednego). Nakazał zawodnikom pressing daleko od bramki, walkę o odzyskanie piłki natychmiast po jej stracie. Oparł zespół na kreatywnym środku pola i skrzydłowych. Legia coraz szybciej potrafi przejść z obrony do ataku, przenieść piłkę spod własnego pola karnego pod "szesnastkę" rywala. Brakuje jednak skuteczności. Rogera przesunął ze skrzydła do środka pomocy, wydawałoby się skończonego już w Legii Edsona (wyjechał z Polski po ostatnim ligowym meczu poprzedniego sezonu, nie czekając na mecze Pucharu Ekstraklasy, zapłacił gigantyczną karę) - z obrony do drugiej linii. Na przesuniętego ze środka na prawą obronę Rzeźniczaka zwrócił uwagę Leo Beenhakker. Postępy zrobił Grosicki, do formy wrócił Kiełbowicz. Niezależnie od wyniku niedzielnego meczu Urban i Skorża wprowadzili nową jakość do polskiej ligi. Po Legii i Wiśle widać, że mają trenerów, którzy znają się na tym, co robią, Maciej Skorża - Odmienił Wisłę Kiedy przychodził, Wisła była na sportowym dnie. Odeszło dwóch najlepszych zawodników - Błaszczykowski i Dolha. Zmieniono prezesa, a nawet rzecznika. Doradcy właściciela klubu odradzali mu Skorżę i dyrektora sportowego Jacka Bednarza, którzy pracowali kiedyś w Legii. Jednak Bogusław Cupiał ich nie posłuchał. 35-letni trener odmienił Wisłę pod każdym względem. Tym samym zawodnikom (ośmiu z podstawowej jedenastki grało regularnie w poprzednim sezonie) przywrócił błysk, wiarę i radość z gry w piłkę. Znakomity strateg, jakim jest Skorża, pozwolił drużynie na swobodę. Nie spiął ich obwarowaniami taktycznymi. Pozwolił na odrobinę szaleństwa. Dał im grać i czerpać z gry w piłkę przyjemność. Wisła Skorży - wzmocniona Kosowskim i Niedzielanem - zaczęła przypominać tę Henryka Kasperczaka. Napędzającą się strzelanymi golami, ofensywnym stylem i stwarzaniem sytuacji. Ale w obecnej Wiśle większa jest równowaga między obroną a atakiem - to ma zaprocentować w pucharach. Spokojny, kulturalny, uśmiechnięty i pasjonujący się futbolem Skorża naprawił beznadziejną atmosferę w szatni. Gra w paintball, jazda na quadach czy zawody na strzelnicy pozwoliły wiślakom zapomnieć o traumach z poprzednich lat, kiedy niczego nie osiągali, a trenerzy zmieniali się co kilka miesięcy. Zmęczony zagranicznymi wojażami i problemami rodzinnymi oraz opinią hulaki Kosowski spoważniał. Zaczął grać tak, że wrócił do reprezentacji. Zieńczuk przez lata uznawany za takiego, co potrafi dobrze zagrać tylko w lidze, ma jednego pecha - w reprezentacji grają Krzynówek, Smolarek, Błaszczykowski i Łobodziński. Inaczej mógłby być pewniakiem Beenhakkera. Wisła Skorży gra tak, że na stadion wrócił Bogusław Cupiał. Zniechęcony, targany wątpliwościami, czy nie sprzedać klubu, właściciel Wisły jeszcze raz dał się przekonać i sięgnął do kieszeni. Jeszcze raz chce powalczyć o Ligę Mistrzów. Tyle że każdą drużynę dopada kiedyś kryzys, przyjdzie słaby występ czy porażka. Jak wtedy trener wytrzyma presję wielu niechętnych mu krakusów i podpowiadaczy prezesa - to chyba najtrudniejsze zadanie.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.