Domyślne zdjęcie Legia.Net

VII kolejka Orange Ekstraklasy

PZPN

Źródło: PZPN

18.09.2005 08:14

(akt. 26.12.2018 22:08)

W meczach 7. kolejki Orange Ekstraklasy: Polonia przegrała z Wisłą Kraków 0:1, Groclin pokonał Arkę 2:1, Zagłębie zremisowało z Koroną 3:3, Lech wygrał z Górnikiem Zabrze 3:2, Odra zremisowała z Górnikiem Łęczna 0:0, Cracovia pokonała GKS Bełchatów 2:1, Wisła Płock przegrała z Amiką 0:1, Pogoń zremisowała z Legią 2:2.
7. KOLEJKA ORANGE EKSTRAKLASY Polonia Warszawa - Wisła Kraków 0:1 (0:0) Bramka: Penksa (85). Sędzia: Tomasz Pacuda (Częstochowa). Żółte kartki: Bąk (65), Moryc (67) - Paweł Brożek (20), Majdan (35), Piotr Brożek (80). Widzów: 1,5 tysiąca. POLONIA: 12. Paweł Kieszek - 24. Jacek Moryc, 2. Wojciech Szymanek, 17. Sławomir Jarczyk, 13. Luis Arturo Swisher - 10. Igor Gołaszewski, 19. Krzysztof Bąk, 9. Dariusz Dźwigała (79, 22. Rodrigo Zeferino da Silva), 23. Piotr Stokowiec (89, 16. Adam Cichon), 20. Jacek Kosmalski - 11. Ensar Arifović. WISŁA: 33. Radosław Majdan - 4. Marcin Baszczyński, 6. Arkadiusz Głowacki, 3. Maciej Stolarczyk, 18. Dariusz Dudka - 15. Konrad Gołoś (60, 99. Marek Penksa), 20. Mauro Cantoro, 7. Radosław Sobolewski, 22. Piotr Brożek (90+1, 19. Andre Paulo Barreto) - 14. Paweł Kryszałowicz, 23. Paweł Brożek (75, 31. Marcin Kuźba). Bramka: 0:1 - Krzysztof Bąk stracił piłkę w środku pola na rzecz Mauro Cantoro. Argentyńczyk podał z prawej strony boiska do niepilnowanego Marka Penksy. Słowak strzałem z ośmiu metrów, w długi róg, nie dał szans Pawłowi Kieszkowi. Trwa kryzys Wisły. Po kiepskim występie w Pucharze UEFA, mistrzowie Polski równie słabo zaprezentowali się na Konwiktorskiej. Przez cały mecz nie było widać, że najlepszy zespół w Polsce zmierzył się z outsiderem tabeli. Drużyna Jerzego Engela (który długo pracował w Polonii) w pierwszej połowie nie oddała ani jednego strzału na bramkę Pawła Kieszka. Po przerwie piłkarze Polonii cofnęli się pod swoją bramkę, choć z tak słabą Wisłą, aż prosiło się o odważniejszą grę. O wymęczonym zwycięstwie gości zadecydował dopiero strzał rezerwowego Marka Penksy. Tradycji stało się zadość. W ósmym meczu z rzędu Wisły wygrała z Polonią, choć w niedzielne popołudnie "Czarne Koszule" miał niepowtarzalną okazję do przerwania fatalnej serii. ZDANIEM TRENERÓW: Jerzy Engel (Wisła): - Wiedzieliśmy, że Polonia jest bardzo zdyscyplinowana w obronie. To się potwierdziło i był to dla nas ciężki mecz. Nie mogłem skorzystać z kilku podstawowych zawodników, ale dzięki temu szansę występu otrzymali inni. Cieszę się, że do zespołu bardzo dobrze wprowadza się Marek Penksa. Dariusz Kubicki (Polonia): - Liczyliśmy na kontrataki i stałe fragmenty gry. Niestety po raz kolejny zabrakło nam kilku minut, by uratować punkt. Szkoda, że moi zawodnicy zaspali przy tej bramce. Groclin-Dyskobolia - Arka Gdynia 2:1 (1:0) Bramki: Rocki (17), Ślusarski (53) - Niciński (78). Sędzia: Marcin Borski (Warszawa). Żółte kartki: Vranjes (19), Sokołowski (76), Rocki (85), Sninsky (87) - Kowalski (14), Majda (20), Jawny (28), Ława (38). Widzów: 2,5 tysiąca. GROCLIN: 12. Sebastian Przyrowski - 11. Marek Sokołowski, 14. Radim Sablik, 24. Rafał Lasocki, 19. Mico Vranjes - 7. Piotr Piechniak (78, 17. Adrian Sikora), 20. Dusan Sninsky, 10. Tibor Sabo (73, 8. Andrej Porazik), 16. Lumir Sedlacek (66, 21. Marcin Radzewicz) - 23. Bartosz Ślusarski, 22. Piotr Rocki. ARKA: 1. Michał Chamera - 3. Łukasz Kowalski, 5. Krzysztof Sobieraj, 14. Piotr Jawny, 13. Grzegorz Jakosz - 9. Andrij Griszczenko (85, 23. Radosław Bartoszewicz), 16. Grzegorz Niciński, 22. Krzysztof Majda, 20. Bartosz Ława (61, 11. Marcin Pudysiak) - 9. Benjamin Imeh (76, 8. Dariusz Patalan), 15. Grzegorz Pilch. Bramki: 1:0 - Piłkarze Arki łatwo stracili piłkę na własnej połowie boiska. Tibor Sabo podał dokładnie do Piotra Rockiego, który w sytuacji sam na sam z bramkarzem, strzałem w długi róg, pokonał Michała Chamerę. 2:0 - Szybka wymiana piłki pomiędzy Rockim i Bartoszem Ślusarskim zakończyła się strzałem tego pierwszego. Michał Chamera odbił piłkę, ale był bezradny przy "dobitce" Ślusarskiego. 2:1 - W niegroźnej sytuacji Piotr Piechniak nie trafił w piłkę, ta trafiła pod nogi Grzegorza Nicińskiego, który strzałem po ziemi pokonał Sebastiana Przyrowskiego. Wszystko wskazuje na to, że piłkarze Arki z jednej serii wpadli w... drugą. Po pięciu remisach z rzędu, drużyna z Gdynii przegrała drugie z kolei spotkanie. Groclin zasłużenie zdobył trzy punkty, choć końcówka meczu była nerwowa. Z pewnego prowadzenia 2:0, nagle zrobiło się niebezpiecznie, po kontaktowym trafieniu Grzegorza Nicińskiego. Remis byłby jednak niesprawiedliwy - zdecydowaną przewagą miał bowiem zespół z Wielkopolski. Wicemistrzowie Polski nie zachwycili, widać było, że czwartkowe spotkanie z Lens w Pucharze UEFA kosztowało ich mnóstwo sił. Beniaminek przyjechał do Grodziska mocno przestraszony, chyba z tego powodu goście rzadko zagrażali bramce Sebastiana Przyrowskiego. Co więcej mieli problemy ze skonstruowaniem jakiejś sensownej akcji. ZDANIEM TRENERÓW: Mirosław Dragan (Arka): - Gratuluję gospoarzom dobrego meczu i zdobycia trzech punktów. Trzeba przyznać, że mecz wgrała dziś drużyna lepsza. Na ile nas było stać na tyle dorównywaliśmy przeciwnikowi. Przełomowym momentem była stracona bramka. Niestety nie ustrzegliśmy się błędu. Po przerwie zagraliśmy lepiej. Strzeliliśmy jedną bramkę, choć mogliśmy strzelić dwie. Upatrywaliśmy swoich szans w zmęczeniu rywala meczem z Lens, pod koniec spotkania było je u niego widać. Trzeba jednak szczerze przyznać, że gracze Dyskobolii byli nieco już uspokojeni dwubramkowym prowadzeniem, ale jeśli byłoby trzeba daliby z siebie więcej. Wygrali zasłużenie. My jako beniaminek uczymy się dopiero grania. Dusan Radolsky (Groclin): - Drużyna pokazała dziś charakter. W pierwszej połowie mogliśmy rozstrzygnąć losy meczu. Sytuacje jakie mieli Sabo i Ślusarski powinny być wykorzystywane. Końcówka wyglądała jak wyglądała. Widać było u nas zmęczenie, a zawodnicy wchodzący na zmiany nie czuli rytmu gry. Po stracie gola były nerwy, ale to my przez 70 minut byliśmy lepsi. Odra Wodzisław Śląski - Górnik Łęczna 0:0 Sędzia: Marek Mikołajewski (Ciechanów). Żółte kartki: Dymkowski (88) - Andruszczak (42), Wędzyński (62), Siklić (70). Widzów: 1,5 tysiąca. ODRA: 12. Mariusz Pawełek - 3. Marcin Krysiński (54, 22. Wojciech Grzyb), 5. Marcin Drzymont, 24. Marcin Dymkowski, 4. Piotr Szymiczek - 7. Jan Woś, 10. Mariusz Zganiacz, 9. Marcin Malinowski, 23. Ireneusz Kowalski (82, 17. Tomasz Albingier), 16. Łukasz Masłowski - 20. Maciej Korzym (46, 6. Mariusz Muszalik). GÓRNIK: 22. Andrzej Bledzewski - 24. Mariusz Pawelec, 14. Bartosz Jurkowski, 2. Jarosław Popiela, 25. Ronald Siklić - 7. Grzegorz Bronowicki, 27. Piotr Bronowicki, 6. Grzegorz Wędzyński, 17. Artur Andruszczak (53, 19. Sławomir Nazaruk) - 20. Maciej Bykowski (77, 21. Remigiusz Jezierski), 9. Andrzej Kubica (46, 10. Cezary Kucharski). Oby jak najmniej takich spotkań w naszej lidze. Na stadionie w Wodzisławiu było zimno i... nudno. Obydwa zespoły zagrały bardzo słabo i żaden nie zasłużył na zwycięstwo. Odra i Górnik nie należą do potentatów Orange Ekstraklasy, ale piłkarze zdołali w ciągu 90 minut przeprowadzić tylko dwie groźne akcje. Najpierw Mariusz Pawełek z najwyższym trudem obronił strzał Grzegorza Bronowickiego, a później uderzenie Tomasza Albingiera nie trafiło w bramkę. ZDANIEM TRENERÓW: Bogusław Kaczmarek (Górnik): - Po tym co się działo na boisku, to jedyną rzeczą która cieszy jest zdobyty punkt. Grały dwie drużyny: jedna za bardzo nie mogła, drugiej nie za bardzo wychodziło. Jeszcze nigdy w karierze nie zdarzyło mi się sześć remisów z rzędu. O tym meczu trzeba jak najszybciej zapomnieć. Waldemar Fornalik (Odra): - Wiedzieliśmy, że Górnik to zespół bardzo groźny z kontry. Dlatego taka była nasza taktyka, aby atakować przy jednoczesnym zabezpieczeniu tyłów. Nie było dziś za wiele sytuacji, w pierwszej połowie zabrakło pod bramką rywala dokładnych dograń. Dramatyczna końcówka mogła przesądzić o naszym zwycięstwie. Jest punkt, nie straciliśmy bramki, dlatego w kontekście ostatnich niepowodzeń trzeba się z tego cieszyć. Cracovia - GKS Bełchatów 2:1 (0:1) Bramki: Wacek (75), Baran (78) - Dziedzic (45). Sędzia: Jacek Granat (Warszawa). Żółte kartki: Nowak (54), Baran (89) - Kuranty (19), Fonfara (30), Kmiecik (90). Widzów: 3 tysiące. CRACOVIA: 33. Marcin Cabaj - 6. Krzysztof Radwański, 15. Łukasz Skrzyński, 13. Michał Karwan, 4. Marek Baster - 19. Paweł Nowak, 8. Arkadiusz Baran (90, Marcin Zimoń), Joao Paulo Heidemann (68, 5. Tomasz Wacek), 23. Łukasz Szczoczarz, 21. Marcin Bojarski - 17. Tomasz Moskała. GKS: 26. Jacek Banaszyński - 22. Grzegorz Fonfara (88, 27. Grzegorz Kmiecik), 6. Edward Cecot, 3. Jano Froehlich, 4. Jacek Popek - 14. Ferdinand Chi-Fon, 10. Łukasz Garguła, 7. Jacek Kuranty, 2. Piotr Klepczarek (67, 17. Rafał Berliński) - 9. Radosław Matusiak, 11. Janusz Dziedzic (82, 23. Mariusz Ujek). Bramki: 0:1 - Po zamieszaniu w polu karnym Cracovii piłka odbiła się od Marka Bastera i trafiła do Janusza Dziedzica, który pokonał Marcina Cabaja. 1:1 - Łukasz Skrzyński zdecydował się na strzał z rzutu wolnego podyktowanego 17 metrów od bramki GKS-u. Piłka odbiła się od muru i trafiła pod nogi Tomasza Wacka. Ten silnym strzałem z linii pola karnego nie dał szans Jackowi Banaszyńskiemu. 2:1 - Po dośrodkowaniu Marcina Bojarskiego z lewej strony boiska piłkę w zamieszaniu podbramkowym przechwycił Arkadiusz Baran i pewnie strzelił do siatki. Co powiedział swoim piłkarzom w przerwie meczu trener Cracovii Wojciech Stawowy? Na pewno nie były to miłe rzeczy, gdyż "Pasy" przeszły cudowną metamorfozę. Po kiepskiej pierwszej połowie, gdzie gospodarze razili brakiem polotu, zrozumienia i dokładności, doszło do zmiany ról. Piłkarze Cracovii zaczęli wreszcie biegać i stwarzać sytuacje podbramkowe. Gole wydawały się kwestią czasu. I tak też było. Bohaterem okazał się Tomasz Wacek. Rezerwowemu piłkarzowi "Pasów" wystarczyło siedem minut, by wpisać się na listę strzelców. Goście za szybko uwierzyli, że wywiozą spod Wawelu trzy punkty. Kunktatorstwo i minimalizm po raz kolejny zostały ukarane. ZDANIEM TRENERÓW: Wojciech Stawowy (Cracovia): - Moja drużyna pokazała charakter w tym meczu. Wystąpiliśmy mocno osłabieni, a na dodatek do siedemdziesiątej piątej minuty przegrywaliśmy. Po przerwie przyśpieszyliśmy tempo, narzucając rywalowi swój styl gry. Wygraliśmy, chociaż rywal był trudny. Mam nadzieję, że kontuzjowani piłkarze wkrótce wrócą do drużyny i będziemy grać coraz lepiej. Mariusz Kuras (GKS): - Szkoda, że wracamy choćby bez jednego punktu. A była szansa nawet na zwycięstwo. Przełomowym momentem spotkania była czterdziesta dziewiąta minuta, gdy Garguła nie wykorzystał sytuacji sam na sam z bramkarzem Cracovii. Wydaje mi się, że zasłużyliśmy przynajmniej na remis. Lech Poznań - Górnik Zabrze 3:2 (1:0) Bramki: Reiss (17, 50-karny), Świerczewski (55) - Liczka (64), Bukalski (90+2). Sędzia: Jarosław Żyro (Bydgoszcz). Czerwona kartka: Anderson (Lech, 19, druga żółta). Żółte kartki: Anderson (11), Reiss (40), Świerczewski (54), Topolski (65), Zakrzewski (69), Scherfchen (90) - Felipe (45+1), Lech (49). Widzów: 9 tysięcy. LECH: 1. Krzysztof Kotorowski - 15. Paweł Sasin, 5. Zbigniew Wójcik, 3. Anderson Santos Silva, 6. Błażej Telichowski - 11. Zbigniew Zakrzewski, 7. Piotr Świerczewski, 13. Maciej Scherfchen, 4. Pape Samba Ba (46, 16. David Topolski) - 14. Krzysztof Gajtkowski (83, 10. Damian Nawrocik), 9. Piotr Reiss (85, 8. Tomasz Iwan). GÓRNIK: 1. Piotr Lech - 2. Błażej Radler (43, 8. Iwajło Emiłow Stoimenow), 25. Artur Prokop, 22. Łukasz Juszkiewicz, 23. Mariusz Magiera - 3. Felipe Felix Andrade (68, 6. Daniel Radawiec), 14. Krzysztof Bukalski, 27. Marcel Liczka, 13. Marcin Siedlarz - 11. Grzegorz Goncerz (55, 28. Kamil Król), 23. Arkadiusz Aleksander. Bramki: 1:0 - Po dośrodkowaniu Piotra Świerczewskiego z prawej strony boiska piłkę zgrał głową Zbigniew Zakrzewski, a Piotr Reiss z bliska wepchnął ją do siatki. Zawodnicy Górnika sugerowali, że Reiss był na spalonym, ale sędzia uznał bramkę. 2:0 - Rzut karny dla gospodarzy po faulu Piotra Lecha na Krzysztofie Gajtkowskim. "Jedenastkę", strzałem po ziemi w lewy róg, wykorzystał Piotr Reiss. 3:0 - Piotr Świerczewski odebrał piłkę rywalom w środku boiska, wymienił podanie z Gajtkowskim i w sytuacji sam na sam z bramkarzem przelobował Piotra Lecha. 3:1 - Po dośrodkowaniu Iwajło Stoimenowa z prawej strony boiska piłka trafiła do Marcela Liczki, który strzałem z woleja w długi róg nie dał szans Krzysztofowi Kotorowskiemu. 3:2 - Daniel Radawiec podał do Krzysztofa Bukalskiego, który strzałem z 16 metrów pokonał Kotorowskiego. Pięć goli, sporo emocji, nerwy, emocje, twarda gra i kartki - tym uraczyły nas czołowe zespoły ekstraklasy. Gospodarze wygrali, choć od 19 minuty grali w osłabieniu, po czerwonej kartce dla Brazylijczyka Andersona. Górnik mogą mieć pretensje tylko do siebie - głównie za słabą pierwszą połowę. Gdy gra się z przewagę zawodnika, to trzeba atakować, a nie bawić się w kunktatorstwo. Świetny mecz rozegrał duet napastników "Kolejorza": Gajtkowski - Reiss. We wszystkich golach miał swój udział. Goście złapali wiatr w żagle dopiero w końcówce i... mogli wyrównać. Zabrakło szczęścia, ale zespół z Zabrza sam sobie winny. ZDANIEM TRENERÓW: Czesław Michniewicz (Lech): - Mecz się dobrze ułożył. Prowadziliśmy 1:0 i kiedy Anderson opuścił boisko miałem powody do zmartwień, ale wierzyłem w moją drużyną. Dobrze gramy z kontrataków i wiedziałem, że to jest nasza broń. Właśnie tak padła druga bramka, po rzucie karnym. Ten mecz to kolejne świetne spotkanie Reissa, Gajtkowskiego, Świerczewskiego. Cała drużyna włożyła w spotkanie wiele wysiłku, serca i determinacji. Dziwnie się czułem kiedy w trakcie trwania meczu trójka piłkarzy Górnika rozgrzewała się przy naszej ławce i momentami staliśmy ramię w ramię. Na szczęście kiedy prowadziliśmy 3:0 podeszli z powrotem pod swoją ławkę rezerwowych. Marek Wleciałowski (Górnik): - Dobry, ciekawy mecz. Zwyciężyła mądrość, doświadczenie i rozsądek gospodarzy, którzy mimo osłabienia wyszli obronną ręką. Gratuluję Lechowi, a my musimy się uczyć mądrości. Zagłębie Lubin - Korona Kielce 3:3 (2:2) Bramki: Chałbiński (8), Szczypkowski (45), Stasiak (90+2) - Piechna (37, 50), Bilski (43). Sędzia: Robert Małek (Katowice). Żółte kartki: Kaczmarek (39), Piechna (70), Cichoń (74), Szyndrowski. Widzów: 2 tysiące. ZAGŁĘBIE: 1. Danijel Madarić (46, 12. Mariusz Liberda) - 27. Vidas Alunderis, 33. Petr Pokorny, 4. Michał Stasiak, 2. Robert Kłos - 9. Wojciech Łobodziński, 6. Andrzej Szczypkowski, 19. Grzegorz Bartczak (67, 23. Dawid Banaczek), 14. Dariusz Jackiewicz (58, 26. Łukasz Piszczek), 17. Dawid Plizga - 11. Michał Chałbiński. KORONA: 12. Łukasz Załuska - 24. Marek Szyndrowski, 2. Arkadiusz Kaliszan, 14. Sławomir Rutka, 21. Przemysław Cichoń - 3. Marcin Nowacki (65, 5. Aleksander Kwiek), 7. Arkadiusz Bilski (84, 8. Paweł Golański), 17. Hermes Neves Soares, 9. Marcin Kaczmarek - 10. Grzegorz Piechna, 15. Grzegorz Bonin (73, 19. Robert Bednarek). Bramki: 1:0 - Dośrodkowanie Grzegorza Bartczaka z prawej strony boiska i strzał z pięciu metrów niepilnowanego Michała Chałbińskiego. 1:1 - Po dośrodkowaniu Marcina Nowackiego z rzutu wolnego piłka trafiła do Danijela Madarica, który wybił ją wprost pod nogi Grzegorza Piechny. Ten strzałem z bliska nie miał problemów ze zdobyciem gola. 1:2 - Marcin Kaczmarek dokładnie podał do Arkadiusza Bilskiego, który strzałem z 16 metrów pokonał Madarica. 2:2 - Na strzał z rzutu wolnego zdecydował się Andrzej Szczypkowski i uderzeniem z 25 metrów, w długi róg, nie dał szans Łukaszowi Załusce. 2:3 - Po szybkim rozegraniu rzutu wolnego Marcin Kaczmarek dośrodkował na pole karne Zagłębie, gdzie Grzegorz Piechna strzałem głową pokonał Mariusza Liberdę. 3:3 - Po dośrodkowaniu Wojciecha Łobodzińskiego z rzutu rożnego piłka trafiła do Michała Stasiaka, który strzałem z woleja nie dał szans Łukaszowi Załusce. Beniaminek z Kielc wciąż musi się uczyć boiskowego cwaniactwa. W Lubinie był lepszy, ale do wygranej ponownie niewiele zabrakło. Dosłownie kilkunastu sekund, gdyż gospodarze wyrównali w ostatniej minucie. W końcówce mecze Korona zbyt głęboko cofnęła się pod własną bramkę, zapominając o kontratakach. Zapłaciła za to stratą dwóch punktów. ZDANIEM TRENERÓW: Ryszard Wieczorek (Korona): - Nie ukrywam, że przyjechaliśmy tutaj po zwycięstwo. Natomiast oba zespoły popełniły wiele błędów i zrobiło się 3:3. Goniliśmy wynik, co nam podcięło skrzydła, nie potrafiliśmy "zapalić". Ale z minuty na minutę rozkręcaliśmy się, czego efektem były bramki, zresztą jedna podarowana. Tylko jak bardzo chce się wygrać, to nie można tak bronić się w "szesnastce", trzeba się utrzymać przy piłce, kilka kontr wyprowadzić. Franciszek Smuda (Zagłębie): - Zacznę tak samo, jak kolega: nie ukrywam, że bardzo chcieliśmy wygrać. Bramki, jakie straciliśmy, to nie zdarzają się bramkarzom w C-klasie, którzy mają po 100 kilo i wybronią ciałem. Przeciwnik był bardzo wymagający, o czym wiedziałem przed meczem i mówiłem moim piłkarzom, że to nie będzie spacerek. Teraz pierwszym bramkarzem będzie Liberda. Wisła Płock - Amica Wronki 0:1 (0:1) Bramka: Micanski (36). Sędzia: Zdzisław Bakaluk (Olsztyn). Żółte kartki: Jeleń (30) - Dziewicki (33), Bieniuk (50). Widzów: 3 tysiące. WISŁA: 1. Jakub Wierzchowski - 20. Patryk Rachwał, 18. Żarko Belada, 15. Mitar Peković, 2. Krzysztof Kazimierczak (68, 17. Marko Colaković; 80, 4. Łukasz Jegliński) - 8. Vahan Gevorgyan, 6. Dariusz Romuzga (56, 14. Sławomir Peszko), 24. Predarag Vujović, 3. Dariusz Gęsior - 9. Ireneusz Jeleń, 77. Sead Zilić. AMICA: 33. Radosław Cierzniak - 22. Grzegorz Wojtkowiak, 5. Piotr Dziewicki, 13. Jarosław Bieniuk, 2. Paweł Skrzypek - 9. Marcin Kikut (90+2, 24. Jaroslav Simr), 18. Mateusz Bartczak, 7. Rafał Murawski, 21. Zbigniew Grzybowski (85, 20. Arkadiusz Bąk) - 14. Ilijan Micanski (75, 25. Filip Burkhardt), 10. Jacek Dembiński. Bramka: 0:1 - Piękna indywidualna akcja Ilijana Micanskiego. Bułgar minął Mitara Pekovica, ograł Jakuba Wierzchowskiego i wepchnął piłkę do pustej bramki. Wiśle nie udało się odnieść trzeciego zwycięstwa z rzędu na własnym boisku. Amica, po dwóch kolejnych porażkach w Płocku, wreszcie zdobyła trzy punkty. Bohaterem spotkania okazał się 19-letni Ilijan Micanski. Bułgar w drugim meczu z rzędu zdobył gola, tym razem po pięknej indywidualnej akcji. Z roli rezerwowego w błyskawicznym tempie okazał się pierwszoplanową postacią Amiki. Drużyna z Wronek w pełni zrehabilitowała się za ubiegłotygodniową wpadkę z Lechem (1:4). Goście wygrali głównie dzięki konsekwencji i dyscyplinie czyli tym cechom, których zabrakło gospodarzom. Pogoń Szczecin - Legia Warszawa 2:2 (0:1) Bramki: Milar (61), Kaźmierczak (69) - Magdoń (45, samobójcza), Szałachowski (54). Sędzia: Artur Szydłowski (Kraków). Żółte kartki: Julcimar (80), Tavares (83) - Ouattara (16). Widzów: 12 tysięcy. POGOŃ: 33. Boris Pesković - 11. Grzegorz Matlak, 13. Julcimar Conceicao de Souza, 17. Paweł Magdoń, 25. Krzysztof Michalski (46, 2. Luiz Eduardo Tavares) - 9. Rafał Grzelak, 20. Przemysław Kaźmierczak, 5. Edi Andradina, 22. Michał Łabędzki (58, 8. Łukasz Trałka) - 26. Radek Divecky (87, 30. Artur Bugaj), 6. Claudio Milar. REZERWOWI: 16. Bartosz Fabiniak (bramkarz), 14. Piotr Celeban, 19. Francois Endene Elokan, 23. Cezary Przewoźniak. LEGIA: 1. Łukasz Fabiański - 11. Tomasz Kiełbowicz, 3. Wojciech Szala, 29. Moussa Ouattara, 7. Tomasz Sokołowski II - 20. Sebastian Szałachowski (74, 15. Dawid Janczyk), 8. Łukasz Surma, 28. Marcin Burkhardt, 14. Bartosz Karwan (56, 24. Ahmed Ghanem) - 9. Piotr Włodarczyk, 21. Marcin Chmiest (56, 4. Mirko Poledica). REZERWOWI: 12. Jan Mucha (bramkarz), 18. Jacek Magiera, 19. Marcin Rosłoń, 25. Jakub Rzeźniczak. Bramki: 0:1 - Po dośrodkowaniu Łukasza Surmy z linii końcowej boiska piłka trafiła na "główkę" Pawła Magdonia. Obrońca Pogoni chciał ją wybić, ale uczynił to tak niefortunnie, że zaskoczył bramkarza "Portowców" Borisa Peskovica. 0:2 - Dośrodkowanie Bartosza Karwana i celny strzał głową, z czterech metrów, Sebastiana Szałachowskiego. Piłka trafiła w słupek, później odbiła się od Peskovica, a następnie wpadła do siatki. 1:2 - Indywidualna akcja Claudio Milara. Urugwajczyk wbiegł w pole karne, minął Moussę Ouattarę i strzałem z ośmiu metrów pokonał Łukasza Fabiańskiego. 2:2 - Edi Andradina podał do Przemysława Kaźmierczaka, który pięknym strzałem z woleja, z narożnika pola karnego, nie dał szans Fabiańskiemu. Mecze Pogoni z Legią nazywane są "spotkaniami przyjaźni". I rzeczywiście oba zespoły podzieliły się punktami, choć goście prowadzili już 2:0. W tej sytuacji strata dwóch "oczek" przez zespół Dariusza Wdowczyka można uznać za niepowodzenie. Z przebiegu meczu drużyna z Łazienkowskiej nie zasłużyła jednak na zwycięstwo. Legia za szybko uwierzyła, że ma już "w kieszeni" trzy punkty. "Portowcom" należą się brawa za ambicję, walkę do końcą, wykorzystanie dekoncentracji przeciwnika i... pięknego gola Przemysława Kaźmierczaka. To będzie jedna z najładniejszych bramek sezonu. Najważaniejsze, że spotkania stało na wysokim poziomie i było emocjonujące. Remis nie krzywdzi żadnej ze stron. Po raz dwudziesty mecz pomiędzy Pogonią i Legią zakończył się remisem. TABELA 1. Wisła Kraków 6 meczów 14 pkt. br. 12:5 2. Lech Poznań 7 meczów 14 pkt. br. 17:12 3. Amica Wronki 7 meczów 11 pkt. br. 12:8 4. Górnik Zabrze 7 meczów 10 pkt. br. 9:6 5. Legia Warszawa 7 meczów 10 pkt. br. 8:6 6. Groclin Grodzisk 7 meczów 10 pkt. br. 11:10 7. Wisła Płock 7 meczów 10 pkt. br. 10:11 8. Pogoń Szczecin 7 meczów 9 pkt. br. 12:12 9. Cracovia 6 meczów 9 pkt. br. 5:6 10. Zagłębie Lubin 7 meczów 7 pkt. br. 12:13 11. Odra Wodzisław 7 meczów 7 pkt. br. 4:8 12. Górnik Łęczna 7 meczów 6 pkt. br. 4:6 13. Korona Kielce 7 meczów 6 pkt. br. 10:13 14. GKS Bełchatów 7 meczów 6 pkt. br. 6:11 15. Arka Gdynia 7 meczów 5 pkt. br. 5:7 16. Polonia Warszawa 7 meczów 5 pkt. br. 6:9

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.