Domyślne zdjęcie Legia.Net

We Włoszech wierzą w Augustyna

Marcin Szymczyk

Źródło: Rzeczpospolita

01.04.2010 08:32

(akt. 16.12.2018 08:09)

Transfer do Catanii był niezrozumiały. Do Legii pod koniec ubiegłego sezonu zgłosili się działacze klubu z Sycylii, który szykował się do walki o utrzymanie w Serie A. W Warszawie nikt tego piłkarza nie chciał zatrzymywać, a gdy Włosi zaproponowali 500 tysięcy euro - trudno było nie skorzystać z okazji. W tamtej lidze nie sprawdzili się już lepsi, jak ostatnio <strong>Radosław Matusiak</strong>, nic dziwnego, że w powodzenie <strong>Błażeja Augustyna</strong> nikt nie wierzył.

W Legii pamiętają go jako człowieka, który nie umiał przegrywać. Nie chodziło o to, że nie radził sobie po porażce drużyny w którymś z czterech meczów ligowych, w jakich wystąpił. Nie radził sobie z przegraną walką o piłkę na treningu i przegranym sprincie od słupka do słupka - myślał, że będzie najlepszy we wszystkim, co robi. Mało kto go lubił, a sam Augustyn uważał się za najbardziej skrzywdzonego piłkarza na świecie.

- O tym, że umie grać, byłem przekonany. Sam jeździłem do Anglii, gdy trenował z pierwszą drużyną Boltonu, ale występował w drugiej, bo Sam Allardyce zaczynał skład od tych, którzy skończyli 30 lat. O Augustynie świetnie wypowiadał się Ivan Campo, który przecież grał w Realu Madryt, w Boltonie ćwiczył z nim także Cesar, były stoper Deportivo La Coruna, i także on zachwalał mi młodego Polaka - mówi Mirosław Trzeciak, były dyrektor sportowy Legii.

Najbardziej Augustynem zachwycał się jednak sam Augustyn. Do Warszawy przyjechał po to, by wygrać rywalizację z Dicksonem Choto i Inakim Astizem. Wierzył w swoją pierwszoplanową rolę, był arogancki, a na treningach tak brutalny, że nikt nie chciał z nim ćwiczyć. Trzeciak wspomina: - Niepokorny, trudny do prowadzenia, ale ambitny. Przekonany o własnej wartości tak bardzo, że kiedy musiał usiąść na ławce, wypalał się psychicznie. Nie miał pokory i cierpliwości. Kiedy przegraliśmy z Koroną po jego błędach, widziałem, że już się poddał.

Transfer do Legii miał mu także pomóc ułożyć życie prywatne. - W Legii nie udało się lepszym od niego. Wiadomo, jak to jest z chłopakami, którzy nagle trafiają do klubu o takich ambicjach. Gdyby Błażej inaczej patrzył na to, co się wokół niego dzieje, miałby więcej szans. To, iż uważał, że zasługiwał na pierwszy skład, chyba nie powinno żadnemu trenerowi przeszkadzać - mówi Jacek Magiera, który znał Augustyna z wcześniejszej pracy w reprezentacji Polski juniorów.

Za granicą to się podoba bardziej. Wypożyczenie do Rimini w 2008 roku miało być rozwiązaniem problemu. Augustyn zagrał tam jednak tylko sześć meczów i zerwał więzadła. Przerwa w grze trwała pół roku. Działacze Catanii obserwowali go przed urazem i nie wykreślili z notesu. Trafił na Sycylię i w tym sezonie zagrał już w dziesięciu meczach, niemal w każdej kolejce znajduje się w kadrze. Dwa tygodnie temu wybrano go najlepszym piłkarzem meczu z Chievo zakończonego remisem 1:1.

Autor: Michał Kołodziejczyk

Cały tekst dostępny w dzisiejszym wydaniu Rzeczpospolitej.

Polecamy

Komentarze (14)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.