Domyślne zdjęcie Legia.Net

Wisła - Legia od strony biznesowej

Redakcja

Źródło: Przegląd Sportowy

28.10.2007 14:42

(akt. 21.12.2018 22:16)

W rankingu "Forbesa" prezentującym najbardziej dochodowe polskie kluby, Legia zajęła trzecie miejsce, za Zagłębiem Lubin i Wisłą Kraków. Analitycy docenili jednak proporcję przychodów warszawskiego klubu, uznając ją za najlepszą. Nie powinno to dziwić, bo przecież zarządzają nim specjaliści z Grupy ITI, dobrze wiedzący, jak odpowiednio kierować biznesem.
A rok 2006 w działalności KP Legia nie był zbyt szczęśliwy. Zakładano chociaż awans do fazy grupowej Pucharu UEEA, po cichu myślano o Lidze Mistrzów. Skończyło się kompromitującą porażką ze Stalą Sanok w Pucharze Polski Ogółem klub przyniósł prawie 13 mln zł straty (budżet wydatków wyniósł prawie 35,5 mln zł, w tym roku ma być o 4,5 mln wyższy). Były nietrafione transfery, zwiększono niektóre kontrakty, zabrakło wpływów z transmisji telewizyjnych. Wszystko zrekompensowała letnia wyprzedaż. Odeszli: Łukasz Fabiański, Dawid Janczyk, Grzegorz Bronowicki, Piotra Włodarczyk i Łukasz Surma. W sumie ich transfery zasiliły kasę na kwotę grubo ponad 30 mln zł. Zgodnie z zapewnieniami szefów in, pieniądze zostaną odpowiednio spożytkowane. Może już w najbliższym oknie transferowym. Potencjał rozwoju Legia ma bardzo duży. W czerwcu tego roku klub z Łazienkowskiej znalazł się wśród 50 najbardziej pożądanych marek na polskim rynku, które wyłonione zostały w konkursie organizowanym przez międzynarodową organizację Superbrands Ltd. Konkurs jest częścią europejskiego badania mającego na celu określenie gustów i preferencji konsumentów, i uwzględniał opinie 100 000 respondentów z 9 krajów. Motorem napędowym ma być nowy stadion, który powstanie w połowie 2010 roku i pomieści minimum 31 tys. widzów, a kilka dni temu ogłoszono przetarg na jego wykonanie. - A wtedy na pewno dostosujemy poziom drużyny do nowego obiektu. I będą na to pieniądze. Stadion da nam naprawdę wielkie możliwości, bo bez niego nie mamy czego szukać w Europie - mówią prezesi i dodają, że nie boją się inwestycji. Przez 3,5 roku na działalność KP Legia dołożyli około 100 mln zł. Wisła Kraków - W opublikowanym w tym roku pierwszym rankingu najlepiej zarabiających polskich klubów magazynu "Forbes" Wisła znalazła się na drugim miejscu, z kwotą przychodów w wysokości 21,1 mln zł. Nam udało się dotrzeć do danych, z których wynika, że krakowianie zyskali jeszcze więcej. Ranking "Forbesa", opracowany przy współpracy z firmą konsultingową Deloitte Polska, dzieli przychody na trzy kategorie: transmisje, dzień meczu i komercyjne. Dzięki zastosowaniu tej metody można dokonywać wiarygodnych porównań, lecz z drugiej strony jej słabością jest pomijanie danych z działalności piłkarskich spółek, które nie mieszczą się w wybranych kategoriach. Dobrze widać to na przykładzie drugiej w klasyfikacji Wisły (wygrało z kwotą 21,8 mln zł Zagłębie Lubin). Z zestawienia wszystkich przychodów ze sprzedaży usług i towarów wynika, że w 2006 roku krakowianie zarobili 26,5 mln zł. W kwocie tej nie zostały uwzględnione należności z transferów (7,1 mln zł), ale są zawarte wypożyczenia piłkarzy (2,8 mln zł). Chodzi przede wszystkim o Kamila Kosowskiego, za którego grę w sezonie 2006/07 Chievo Werona zapłaciło pół miliona euro (1,9 mln zł). W porównaniu z rokiem 2005 nastąpił wzrost dochodu z tytułu sprzedaży reklam (o 600 tys. zł) oraz wpływów za występy w Pucharze UEFA (bilety o 900 tys., premie o 600 tys.). Utrata mistrzostwa Polski i spadek poziomu gry odbiły się jednak na zyskach z praw transmisyjnych (spadek o 700 tys.) oraz ze sprzedaży karnetów (tu aż o 1,1 mln). W sumie jednak Wiśle udało się wygospodarować niemal identyczną kwotę, jak w 2005 roku (26,6 Co więcej, nad Wisłą SSA nadal ciąży widmo długów (65,4 mln zł) wobec jedynego akcjonariusza, których termin spłaty po raz kolejny został przesunięty o rok. Jednak mimo strat, firma TeleFonika Kable SA nie zamierza wycofywać się z klubu, na którego utrzymanie w formie sponsoringu wydała w ubiegłym roku ponad 5 mln zł. Pojawił się jednak inny problem, gdyż po wygaśnięciu umowy z Kompanią Piwowarską SA (producent m.in. piwa "Tyskie") działaczom nie udało się znaleźć zewnętrznego sponsora, który zapłaciłby za miejsce na koszulkach (od jesieni piłkarze reklamują producenta kabli). Przychody z działalności komercyjnej mogą być więc mniejsze w tym roku o około 2 mln zł. - Faktem jest, że brak głównego sponsora może się odbić na naszej sytuacji finansowej - przyznaje prezes wiślackiej spółki Marek Wilczek. - Może jednak nie będzie tak źle, bo dział marketingu podpisał mnóstwo umów z firmami, które reklamują się na banerach. Pod tym względem mamy chyba najlepszy wynik w Polsce, liczę też, że już zimą na wiślackich koszulkach pojawi się nowe logo. Złożyliśmy kilka ofert i czekamy na odzew - dodaje. Sukcesem z marketingowego punktu widzenia (i, jak się okazało, także sportowego) był wyjazd krakowian do Chicago. Udział w prestiżowym turnieju wzbogacił klubową kasę o pół miliona złotych. Z kolei listopadowy wypad Wisły na sparing w Dublinie nie przyniesie wprawdzie zysku, ale za to koszty wyjazdu i pobytu drużyny w Irlandii ponosi organizator. Wiślacka spółka musi jednak zarabiać jeszcze więcej, gdyż nadal zachwiany jest stosunek przychodów do wynagrodzeń. - W stabilnym klubie pensje nie powinny pochłaniać więcej niż pięćdziesiąt procent całości dochodów - mówi partner Deloitte, Władysław Szwoch. Tymczasem, choć Biała Gwiazda w sezonie 2005/06 obsunęła się w tabeli ekstraklasy na drugie miejsce, wydatki na wynagrodzenia wzrosły z 13,2 mln do 15,5 mln zł. Obecnie, po przyjściu do Wisły Kamila Kosowskiego i Andrzeja Niedzielana, na pewno nie zmaleją. A przecież dyrektor sportowy Jacek Bednarz zapowiada w zimie kolejne poważne wzmocnienia. - Wiele zależy od wyniku meczu z Legią. Nie tylko pod względem sportowym, ale i finansowym - zapowiada Wilczek. W klubie mają nadzieję, że w razie zwycięstwa otrzymają od właściciela zielone światło na zwiększenie przyszłorocznego budżetu. Od kilkunastu miesięcy kolejne zarządy Wisły pracują nad skuteczniejszym powiązaniem kontraktów z wynikami osiągniętymi na boisku. Minęły czasy, gdy krakowianie oferowali piłkarzom pensje sięgające 600-800 tys. zł netto rocznie. Przekonał się o tym m.in. Damian Gorawski, który mógł wrócić do Krakowa z FK Moskwa już w sierpniu, lecz miał zbyt wysokie oczekiwania finansowe. Za wyjątkiem kilku starszych zawodników, których kontrakty obowiązują od wielu lat, pozostali musieli się godzić na uzależnianie połowy wypłaty od liczby rozegranych meczów. Co więcej, w tym sezonie zlikwidowano nagrodę za mistrzostwo i wszystkie premie są zawierane w umowach. To skomplikowany schemat, bo nagroda za wygrany mecz zależy też od miejsca Wisły w tabeli ekstraklasy. A ponieważ różne są wysokości kontraktów, różne także premie za ten sam wynik. - Każdy dostanie tyle, ile sobie wywalczy w negocjacjach - wyjaśnia Marcin Baszczyński.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.