Domyślne zdjęcie Legia.Net

Wojciech Kowalczyk czeka na certyfikat z Betisu

Redakcja

Źródło:

07.03.2001 23:59

(akt. 19.12.2018 01:20)

- Już nie mam siły do Betisu. Wkurzam się coraz bardziej i chyba trzeba będzie pojechać do Hiszpanii, by załatwić sprawę mojego certyfikatu - mówi Wojciech Kowalczyk.
- Czy będzie pan grał w III-ligowych rezerwach?
- Wolę posiedzieć w domu, na Bródnie - odpowiedział Kowalczyk po wczorajszym treningu piłkarzy Legii.
28-letni napastnik trenuje z drużyną Franciszka Smudy od początku stycznia. Wcześniej przez kilkanaście miesięcy nie robił właściwie nic oprócz wizyt w siłowni i kopania piłki na osiedlu. Zerwał obowiązujący go do 2004 roku kontrakt z II-ligowym hiszpańskim Betisem Sewilla, ponieważ nie dostawał od klubu żadnych pieniędzy. Wrócił do Polski i czekał na oferty.
Dostał z Legii, choć do śląska Wrocław ciągnął go były trener Legii i kadry Janusz Wójcik. Kowalczyk wybrał jednak bliższy sercu klub ze stolicy. Po dwóch miesiącach intensywnych treningów schudł kilka kilogramów. Właściwie mógłby grać w pierwszej kolejce w Lubinie, ale Hiszpanie nie przysłali dotąd jego certyfikatu (pisaliśmy już o tej sprawie ponad tydzień temu). Bez tego nie może grać w polskim zespole.
Kowalczyk miał obiecane przez działaczy Betisu, że jeśli znajdzie sobie klub, Betis bez problemów wyda - za darmo - jego kartę zawodniczą. Podczas pobytu piłkarzy Legii w Hiszpanii na obozie przygotowawczym Kowalczyk i jego menedżer Juan Vergara spotkali się z działaczami Betisu.
- Może układy pana Vergary z działaczami Betisu nie są tak dobre, jak nam opowiadał - zastanawia się prezes Legii Leszek Miklas. - W każdym razie po tamtej rozmowie Wojtek mówił, że Hiszpanie są mu winni pieniądze i wydając jego kartę, chętnie pozbędą się długów i kłopotów. Certyfikat obiecali wysłać mađana, czyli jutro...
- A ja do dziś czekam, czekam i doczekać się nie mogę - mówił Kowalczyk. - Martwię się i denerwuję. Wszystko wskazuje na to, że wsiądę w samolot i pojadę do Hiszpanii. Jestem w stanie wywołać parę skandali w Betisie. To nie do pomyślenia.
Wczoraj wieczorem zadzwoniliśmy do Betisu. Rzecznik prasowy Francisco Martinez Picchi powiedział: - Nie chcemy łamać kariery piłkarzowi i nie mamy nic przeciwko temu, by grał w Legii. Ale nikt z warszawskiego klubu nie kontaktował się z nami. Nie chodzi w tym wszystkim o pieniądze. Nam zależy, żeby załatwić sprawę.
- To ciekawe - mówi Miklas. - My rozmawialiśmy z Betisem poprzez pana Vergarę., ale skoro to nie wystarcza i prezes klubu z Sewilli ma tak silną wolę porozmawiać ze mną, to oczywiście zadzwonię do Hiszpanii w środę. Problemu ze zdobyciem telefonu nie będzie. Wystarczy mi pięć minut.
Tymczasem Kowalczyk zadeklarował wczoraj, że jest gotowy do gry przez 70 minut. - Nie miałem kłopotów ze zdrowiem - mówił wychowanek Olimpii Warszawa. - Bolał mnie trochę mięsień czworogłowy, ale to nie miało wpływu na moje przygotowania. Na razie, przez ten piekielny certyfikat, nie jestem może zmobilizowany do gry. Ale uważam, że nie odstaję od innych. W tej chwili mogę grać na 75 procent swoich możliwości. Na nadrobienie reszty zaległości będę miał dwa tygodnie, kiedy będzie przerwa na mecze kadry. Od początku kwietnia będę gotowy do gry.
Jeśli certyfikat Kowalczyka trafi w końcu na Łazienkowską, zostanie najpierw zgłoszony do III ligi, a zaraz potem do I. Tak trzeba postąpić, by wszystko było w zgodzie z przepisami. - Ale nie wyobrażam sobie gry w rezerwach - powiedział Kowalczyk.
Autorzy: Robert Błoński, Dariusz Wołowski
źródło: Gazeta Wyborcza

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.