News: Wojciech Szymanek: Dostałem kiedyś jabłkiem na Legii

Wojciech Szymanek: Dostałem kiedyś jabłkiem na Legii

Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

20.09.2012 12:00

(akt. 14.12.2018 11:45)

Mecz Legii z Polonią już w piątek. - Dla mnie, to niesamowicie ważne spotkanie. W przeszłości dostałem na Łazienkowskiej jabłkiem w czasie rozgrzewki, ale to przeszłość. Jak na razie nie zdobyłem nawet punktu w konfrontacjach z legionistami - opowiada w rozmowie z Legia.Net, Wojciech Szymanek - defensor Polonii, wychowany przez zespół z Konwiktorskiej. Zapraszamy do lektury zapisu rozmowy.

Zdania na ten temat są podzielone. Piątkowy mecz można nazwać derbami?


- Nie rozumiem takich głosów. Legia i Polonia, to drużyny z jednego miasta, które w ostatnich latach rywalizują ze sobą jak równy z równym. Kiedy pierwszy raz występowałem przy Konwiktorskiej, ciężko zdobywało nam się punkty w tych spotkaniach. W poprzednich latach, to się zmieniło. Definicja derbów jest taka, że mierzą się dwie ekipy z tego samego miasta. Stołeczne derby są jednymi z najważniejszych w Polsce.


Całkiem nieźle rozpoczęliście sezon po początkowych kłopotach. W czym tkwi tajemnica dobrego startu w lidze?


- Może w tym szaleństwie, które spotkało nas przed sezonem? Mówiąc poważnie, mieliśmy mało czasu na odpowiednie przygotowanie, nie marnowaliśmy treningów, a na dodatek stworzyła się w szatni fajna atmosfera, która dużo daje drużynie. Najważniejszy był udany początek, dzięki któremu było potem mniej stresu. Tajemnica tkwi w ciężkiej pracy, skupialiśmy się na zajęciach.


Polonia to obecnie mieszanka rutyny z młodością?


- Można tak powiedzieć. Oby młodzież ciągnęła ten wózek jak najdłużej, od początku pokazują się z dobrej strony i oby było tak jak najdłużej.


W piątek bardzo ważna może być defensywa, a u was kontuzje Baszczyńskiego, Kokoszki i Todorowskiego. Pan może być wręcz pewny występu.


- Po to jest szeroki skład, aby każdy mógł zaprezentować się szkoleniowcom. Piotr Stokowiec swoimi treningami, sprawia czasem, że do ostatniego dnia, nie wiemy czy zagramy w meczu. W każdej ekipie musi być rywalizacja. Kontuzje są osłabieniem dla zespołu, ale zastępcy chcą się zawsze pokazać z jak najlepszej strony.


Jest pan przy Konwiktorskiej od dziecka,  mecze z Legią są chyba dla pana najważniejsze w sezonie.


- Treningi w Polonii rozpocząłem w wieku czternastu lat. Na pewno są to dla mnie bardzo ważne spotkania. Mam wielu znajomych, którzy wspierają Legię i jest między nami rywalizacja. Jestem polonistą od małego. Nawet w juniorach nastawiano nas na te pojedynki i także wtedy, mocno przeżywało się dziecięce derby.


Na trybunach przy Łazienkowskiej nie zasiądą kibice Czarnych Koszul. Duża strata dla piłkarzy?


- Szkoda, że ich nie będzie. Dobrze byłoby, gdyby zobaczyli nas na żywo... Myślę, że fani Legii również chcieliby obecności kibiców rywali. Ktoś podjął taką decyzję, tak też musi się stać. To jest niezależne od nas.


Na trybunach i tak będzie gorąco. Czego spodziewają się piłkarze Polonii po fanach Legii?


- Nie myślimy o tym, co będą robić kibice. W momencie wyjścia na boisko, do zawodników nie docierają słowa piosenek, co najwyżej o uszy obijają się ich strzępy. Każdy jest skupiony na grze. Jeżeli coś się będzie działo na trybunach, to sędzia będzie decydował o tym, co trzeba uczynić dalej.


Trzeba szykować się na mecz walki czy fajne widowisko z efektowną wymianą ciosów?


- Na pewno będzie to mecz walki, zawodnicy walczą podwójnie słysząc doping kibiców. Mogę to zagwarantować. Czy będzie też fajne widowisko? Zobaczymy.


Można trochę żałować, że w takim meczu występuje tak mało zawodników urodzonych w Warszawie...


- Wszyscy rozjeżdżają się teraz po Polsce. Fajnie, że w ogóle są Warszawiacy w tych spotkaniach.


Jakie wspomnienia towarzyszą panu przy okazji meczów z Legią?


- Przeciwko Legii, nie zdobyłem jeszcze punktu w derbach. Wspomnienia nie są na razie najlepsze. Z każdym takim meczem, wiązałem duże nadzieje. Mam nadzieję, że to się niedługo zmieni i uda mi się zaliczyć zwycięstwo nad legionistami.


Z takimi meczami były związane jakieś niecodzienne sytuacje czy historie?


- Kiedyś dostałem na rozgrzewce wielkim jabłkiem w głowie, to jeszcze były czasu starego stadionu przy Łazienkowskiej. Do meczu przygotowaliśmy się wtedy ćwicząc od linii do linii. Najbardziej utkwiło mi jednak w głowie właśnie to, że nie zdobyłem punktu przeciw Legii. Bardzo chcę się przełamać.


Jako piłkarz odczuwa pan wrogie stosunki kibiców?


- Kiedyś miałem przykre wydarzenia związane z grą w Polonii. Miało to jeszcze miejsce w czasach juniorskich. Wychowałem się na starej Pradze, gdzie praktycznie sto procent osób jest za Legią. Musiałem czasem uciekać, albo uważać wracając wieczorem. Teraz trochę się to zmieniło. Są fanatycy, którzy widzą jedynie klub, ale sytuacji, w których kibice się biją, jest coraz mniej. Rzadko się zdarza na świecie, aby zawodnicy mieli kłopoty z fanami drugich drużyn. Stajemy się coraz bardziej "cywilizowani", zmierzamy do Europy.


W Grecji i na Ukrainie udało się wystąpić w równie gorących spotkaniach jak potyczki Legii z Polonią?


- Przeważnie w Grecji było ciekawie, taka jest mentalność południowców. Niektórzy kibice potrafili zdejmować buty i rzucać nimi. W kierunku boiska latały też telefony, klucze czy pieniądze. Pojedynki oglądała spora ilość kibiców, dlatego nie mam kłopotów z presją wywieraną przez widzów.


Dlaczego te zagraniczne przygody były takie krótkie?


- W Grecji spadliśmy z Egaleo Ateny do drugiej ligi, po czym zostałem kupiony przez Widzew. Była to dla mnie szansa. Na Ukrainie zagrałem przez sezon i wspólnie z klubem zdecydowaliśmy się na rozwiązanie umowy. Miałem być zmiennikiem, a w moim wieku nie pasuje mi taka rola. Ciężko wrócić potem do gry. 30-letni obcokrajowiec nie jest tam dobrze postrzegany, chyba, że jest się gwiazdą. Warto pamiętać, że Jakub Tosik, który latem poszedł do Karpat Lwów, jest jednym z najstarszych graczy ekipy, a ma przecież 25 lat.


Czuje się pan lepszym piłkarzem po roku w Czernomorecu Odessa?


- Wydaję mi się, że tak. Miałem trenera ze starej, rosyjskiej szkoły. Za najmniejsze błędy, piłkarz słyszał ostre słowa. Dodatkowo wielką wagę przykładano do taktyki. Miałem okazję grać przeciwko świetnym zespołom. Nazwy Szachtar, Dynamo Kijów czy Matalist Charków, mówią same za siebie. To są kluby, które znaczą coś w Europie.


Mecz z Jagiellonią był w pana wykonaniu bez fajerwerków, ale chyba może być pan zadowolony po zakotwiczeniu w Polonii?


- Zadowolony byłbym gdybyśmy wygrali z Jagiellonią. Trenuję i nie myślę co będzie dalej. Daję z siebie wszystko. Wiadomo, że pierwszemu meczowi towarzyszył większy stres. Chciałem się pokazać i wejść dobrze do klubu.


Polonia może być klubem, w którym skończy pan karierę?


- Nie mam pojęcia. Na razie o tym nie myślę. Jestem z Warszawy, z której pochodzę i nie zamierzam patrzeć na to, takimi kategoriami, że chcę kończyć z piłką czy prześlizgnąć się gdzieś. Cały czas chcę grać zawodowo.


Być może na ławce nie będzie trenera Stokowca, brak jego wskazówek nie będzie chyba kłopotem w dobie telefonów komórkowych?


- Wydaję mi się, że tydzień przed meczem, jest odpowiednim czasem na ćwiczenie tego, co mamy na treningach. Wychodząc na boisko, rzadko kiedy uwagi szkoleniowca dochodzą do uszu zawodników. To my, piłkarze, jesteśmy odpowiedzialni za to, co dzieje się na murawie.


Mówi się ostatnio na temat nowego stadionu dla Polonii. Powinien powstać czy wystarczyłby jakiś solidny remont?


- Myślę, że stadion jest w dobrym stanie. Na pewno mogłyby powstać trybuny za bramkami. Wiadomo, że każdy się cieszy z nowej rzeczy, chociażby butów czy samochodu. Legia ma dobry nowoczesny stadion, to dlaczego Polonia miałaby pod tym względem ustępować rywalowi zza miedzy?


Kto i dlaczego wygra w piątek?


- Czas pokaże. Każda drużyna ma swoje atuty, które zaprezentowane zostaną w piątek.

Polecamy

Komentarze (28)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.