News: Wspomnienia Ignacego Ordona

Wspomnienie Władysława Stachurskiego

Marcin Szymczyk

Źródło: Rzeczpospolita

15.03.2013 08:11

(akt. 04.01.2019 13:34)

W dzisiejszym wydaniu "Rzeczpospolitej" możemy znaleźć piękne wspomnienie Władysława Stachurskiego autorstwa nestora polskiego dziennikarstwa sportowego, Stefana Szczepłka. Przypomnijmy, że były zawodnik i trener Legii zmarł w środę. - Wydawało się, że nic go nie powali. Ale w roku 1996, jako trener Legii pojechał na mecz do Luksemburga i tam, po treningu, doznał ataku serca. Tydzień spędzony w luksemburskim szpitalu, miesiące na rekonwalescencji w stolicy, zmieniły go fizycznie i zmusiły do zwolnienia tempa. To był wciąż ten sam Władek - wieczny optymista z wyjątkowym poczuciem humoru, mogący bez charakteryzacji odgrywać role warszawskich cwaniaków w stylu Franka Dolasa. Ale było już w nim więcej refleksji i świadomości, że trzeba na siebie uważać - pisze Szczepłek.

- Na Łazienkowskiej go kochali. Na święta nie wyjeżdżał daleko do domu, bo miał go tu, na miejscu. Podczas powstania warszawskiego, na Nowogrodzkiej Niemcy rozstrzelali jego ojca. Matka, z rocznym Mirkiem na ręku i Władkiem w ciąży wyjechała do rodziny pod Kielce i tylko dlatego urodził się tam, a nie w Warszawie. Wrócili tu natychmiast po zakończeniu wojny.


- Stachurski grał w Skrze, Sarmacie, Warszawiance, a w roku 1964 na Łazienkowską sprowadziła go Legia. Miał grać na lewym skrzydle, ale czeski trener Jaroslav Vejvoda zrobił z niego prawego obrońcę, na miejsce odchodzącego Horsta Antoniego Mahselego. Czech zbudował najlepszą drużynę w historii Legii. Tę, która dwa razy zdobywała mistrzostwo Polski (1969, 1970), docierała do półfinału i ćwierćfinału Pucharu Europy - ówczesnej Ligi Mistrzów. Stachurski też zapracował na te sukcesy, więc Ryszard Koncewicz i Kazimierz Górski powoływali go do reprezentacji Polski. Słynął z najsilniejszego strzału w lidze. Kazimierz Deyna, Robert Gadocha lub Lucjan Brychczy wkładali w strzały cały kunszt techniczny. Władek walił rzuty wolne prostym podbiciem tak mocno, że obrońcy woleli się uchylać, a bramkarzom czasami piłka wyłamywała ręce. Grał w Legii przez dziewięć lat. W pierwszym meczu wiosny 1973 roku, brutalny faul piłkarza Lecha Jana Domino, zakończył karierę Stachurskiego. Miał zaledwie 28 lat i od tej pory grał już tylko w meczach pokazowych i w dziennikarskim Publikatorze. Skończył studia na AWF, jako trener pracował z reprezentacją Polski juniorów, a młodzieżową (wspólnie z pierwszym trenerem Mieczysławem Broniszewskim) doprowadził do trzeciego miejsca na mistrzostwach świata (Meksyk, 1983). W roku 1996 został trenerem pierwszej reprezentacji, ale po czterech meczach (dwie porażki, dwa remisy) zrezygnował. W sezonie 1990/91 doprowadził Legię (Maciej Szczęsny, Roman Kosecki, Marek Jóźwiak, Dariusz Kubicki, debiutujący Wojciech Kowalczyk) do półfinału rozgrywek o Puchar Zdobywców Pucharów.


- Bez życzliwości i pomocy Władka wiedziałbym dużo mniej o piłce. Z jego wielkiej Legii przełomu lat 60. i 70. nie żyją już obydwaj trenerzy: Jaroslav Vejvoda i Edmund Zientara, dwaj bramkarze Władysław Grotyński i Stanisław Fołtyn i trzej pomocnicy: Kazimierz Deyna, Bernard Blaut i Wiesław Korzeniowski. Wszyscy, z wyjątkiem Vejvody, spoczywają na warszawskich cmentarzach. Przyczyną śmierci Władysława Stachurskiego był atak serca.


Autor: Stefan Szczepłek

Polecamy

Komentarze (3)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.