Domyślne zdjęcie Legia.Net

Wyjaśnienia niekumatego

Marcin Szymczyk

Źródło: List od Czytelnika

24.06.2010 07:30

(akt. 15.12.2018 23:38)

Na adres naszej skrzynki redakcyjnej przyszedł list następującej treści. - Z poważaniem dla Szanownych Portali Kibicowskich. W intencji zakończenia konfliktu, w celu uniknięcia pojawiających się niejasności i błędnych interpretacji, uprzejmie proszę o opublikowanie moich wyjaśnień dotyczących funkcjonowania grupy próbującej inicjować doping na Ł3 wiosną 2010 roku.<br />

Wyjaśnienia niekumatego.

Konflikt trawi Legię od wewnątrz niczym poważna, wydaje się nieuleczalna choroba. Niektórzy marzą by pacjent zmarł, a następnie cudownie zmartwychwstał, zreinkarnował się, lub matriksowo zreaktywował, zależnie od obowiązującego wyznania wiary.To nie przypadek, że religijny fanatyzm często jest przyczyną problemów, zaślepienia, zacietrzewienia, nienawiści. Niedawno podano informację, że w Mogadiszu islamscy fanatycy zabili dwóch piłkarskich kibiców, którzy wbrew zaleceniom oglądali mundialowy mecz, nie podporządkowali sie woli bojowników strzegących zasad uznanych przez nich samych za święte.  

Gdy czytam na pewnej stronie, zaangażowanej w protest, wywody w rodzaju: „Dżihad i Islam jest wrogiem naszej cywilizacji, ale w pewnych sprawach ich ludzie budzą podziw. Walczą z bogatszymi najeźdźcami, różnią się konsumpcyjnego zachodu (nie mylić z prawdziwą kulturą naszych ziem), nie dotyczy ich globalizacja, czy myślenie tylko o zakupach w hipermarkecie. To ludzie głębokiej wiary, idei i zasad (dla nas kontrowersyjnych, ale to inny świat, inna kultura). Dla nas szokujące są ich metody, fakt - są czasami bestialskie, ale pewnego rodzaju podziw i szacunek zawsze będą wzbudzać. To fanatycy gotowi na wszystko dla swojej idei." -  to niestety, ale z takim sposobem myślenia, interpretacji, adoptowanym następnie na potrzeby kibicowskie absolutnie nie mogę się zgodzić. Która ze stron internetowych, karmiących się konfliktem, podsycających go, rozpowszechnia takie „mądrości" domyślcie się sam. Nie każdy wyznawca islamu zamierza polec śmiercią męczeńską w walce z niewiernymi, tak jak nie każdy fanatyk piłkarski powinien bezrefleksyjnie przyjmować, narzucane pod płaszczykiem kibicowskich idei, sposoby myślenia. Wydaje się, że futbolowi fani, zamiast podobieństw i analogii, raczej powinni szukać różnic z religijnymi „bestialsko" postępującymi, bezkompromisowymi ortodoksami.

Mam nadzieję, że "dzihadowska ideologia" przeminie. Spotkanie SKLW z kibicami, rozważne i roztropne w moim przekonaniu słowa Michała Wójcika, mimo „wojowniczych” głosów z sali, wyrażona jednak przez Stowarzyszenie wola zawarcia porozumienia, pozwalają mi wyrazić taką nadzieję. Również wcześniejszy miting Prezesa Kosmali na Krytej, otwarcie Klubu na potrzebę rozmów, uwzględnianie kibicowskich argumentów, takie przekonanie potwierdzają, choć droga do zakończenia konfliktu z pewnością jeszcze jest długa, trudna, kręta i wyboista. Gwarancji sukcesu nie ma. 
 

Sytuacja na stadionie przy ulicy Łazienkowskiej i to wszystko co sie wokół niego dzieje powoduje, że każda sprawa, zaistniały fakt, każdy przejaw jakiejkolwiek działalności jest postrzegany przez pryzmat konfrontacji. Powstają nadinterpretacje po obu stronach, pojawiające sie niejasności są wykorzystywane do propagandowej wojenki, bezwzględnej internetowej napinki. Spokojnie , na miarę moich sił, rzeczowo i konkretnie, chcę wyjaśnić postępowanie grupy osób, która wiosną tego roku postanowiła aktywnie inicjować doping.  
 
Od trzech lat z małymi przerwami na trybunach przy Ł3 panuje atmosfera stypy, drwiąco, nieskrępowanie króluje szydera. Kibice to dwunasty zawodnik, ale drużyny przyjezdnej. Nie godzimy się z tym, nie rozumiemy zasady: "im gorzej, tym lepiej", sprzeciwiamy się jej. Możemy być nazywani "kibicami sukcesu", ale wierzymy, że "prędzej czy później Legia będzie wielka", zarówno pod względem kibicowskim, jak i sportowym. Nie  chcemy rozdziału tych dwóch pojęć i uważamy, że w kibicowskim sposobie myślenia powinny być nierozerwalnie ze sobą powiązane, zintegrowane, tworząc mentalną, tożsamościową podstawę definiującą piłkarskiego fana.  
 

Nie akceptujemy niemej formy protestu. Jak długo ma jeszcze trwać ten marazm, to badziewie na trybunach? Dopóki nie zrezygnuje ITI? Kolejne trzy lata? Może pięć, a może dziesięć? Nie kumamy tego, dlatego o sobie postanowiliśmy mówić "Niekumaci".  
 
Wiemy, że piłkarze potrafią się sprzeniewierzyć zasadom zgodnie z którymi zostali w Klubie zatrudnieni. Pamiętamy genezę i pierwotne znaczenie hasła: "Legia to My", ale sądzimy, że w momencie wyjścia na murawę jedenastu ludzi w koszulkach z czarną "eLką" w kółeczku na sercu, jako kibice jesteśmy im winni wsparcie, zgodnie z sentencją obecną przez kilkadziesiąt lat na Łazienkowskiej: "Żyleta jest zawsze z Wami".  Jeżeli treść słów: "Nigdy nie zginie, Żyleta nigdy nie zginie" ma się wypełnić na nowym stadionie, niech Ci którzy z nimi się utożsamiają pozostaną wierni idei swojego sztandaru.  
 
Są kwestie, w których z protestującymi sie różnimy, ale w podstawowej dla nas, jesteśmy zgodni, przyznajemy absolutną rację. Nie można kogoś krytykować za brak dopingu, robić mu zarzuty o brak atmosfery, jeżeli samemu w tym kierunku nic się nie robi, jest się biernym,  jeżeli kogoś stać jedynie na pierdzenie w stołek przy klawiaturze komputera. Jako "Niekumaci" możemy powiedzieć, że przynajmniej próbowaliśmy, przynajmniej staraliśmy się. Uznanie dla tych dzięki, którym możemy stwierdzić, że nie byliśmy jedynymi.   

Nasz "chiński transparent" dla Donga Fangzhuo na meczu z Odrą, w tłumaczeniu na język polski brzmiał: "Witaj w nowym domu. Do boju (L)" i był wyrazem naszej nadziei , że nie jest to tylko "marketingowy transfer", ale realne wzmocnienie siły ofensywnej Legii. Po wiosennej nominacji na stanowisko trenera, Stefan Białas na łamach oficjalnego portalu legia.com w pierwszym swoim wywiadzie na jedno z pytań dziennikarza odpowiedział w ten sposób: - Wielu legijnych kibiców kojarzy Stefana Białasa jako byłego piłkarza, trenera oraz wielkiego fana naszego Klubu. - Nie ukrywam, że liczę na pomoc i wsparcie kibiców. Wierzę, że oni będą nas dopingowali. Jedziemy na tym samym koniu i obu stronom zależy na jak najlepszych wynikach Legii.  

Ze swojej kibicowskiej strony nie pozostało nam nic innego jak potwierdzić transparentem "Jedziemy na jednym koniu (L)" przekonanie Trenera Białasa. Ocena jego trenerskich dokonań może być zróżnicowana, ale szacunek jako Legioniście bezwzględnie Jemu się należy. Pozostałe transy w naszym wykonaniu, to powołanie się na Osobę, której zasługi dla legijnej społeczności są niepodważalne. "Prędzej czy później Legia będzie wielka. Bo musi być wielka" powiedział Ś.P. Wiesław Giler, ojciec "Naszej Legii" i jak już pisałem głęboko wierzymy, że te słowa się spełnią, pod względem i kibicowskim po zawarciu porozumienia i pod względem sportowym , dzięki inwestycjom w Klub.   
 
Wyrażono wątpliwości czy nasze transparenty przeszły procedurę weryfikacyjną PZPN. Z tego co mi wiadomo Delegat PZPN nie zgłaszał zastrzeżeń, natomiast nie prezentowaliśmy naszych tekstów nikomu z dwutygodniowym wyprzedzeniem, nie widzieliśmy takiej potrzeby. O procedurze weryfikacyjnej dyskutowano szeroko na blogu Pełnomocnika Klubu d.s. kibiców choćby w tym miejscu. Jeżeli osoba odpowiedzialna w klubie za procedurę weryfikacji flag, transparentów, opraw nie dostosuje się do obowiązujących przepisów, nie umożliwi również bezpośrednio przed meczem weryfikacji kibicowskich atrybutów przez delegata PZPN złamie ww. prawa związkowe. Klub nie może wprowadzać cenzury na flagi czy transparenty ponieważ jedyną osobą decyzyjną w tej materii jest delegat PZPN. Otrzymałem zapewnienie, że ta zasada na nowym stadionie będzie przestrzegana i respektowana.  
 
Przed meczem z Wisłą z mojej inicjatywy zaakceptowanej i potwierdzonej przez "Niekumatych" odbyły się rozmowy z przedstawicielami SKLW - Panami Wójcikiem i Wiśniewskim. Celem spotkań była próba wyjaśnienia motywów działania, przedstawienia intencji, zapobieżenie konfrontacyjnym interpretacjom. Nie mam wątpliwości, że każda rozmowa, dyskusja wyjaśniająca rozbieżne punkty widzenia, służąca zrozumieniu obranego postępowania,  jest zasadna i jak najbardziej pożądana.

Na mecz z Wisłą była przygotowywana oprawa. Wyjaśniam, że decyzja o rezygnacji z prezentacji sektorówki na tym meczu była trudnym, ale autonomicznym wyborem grupy podyktowanym tylko i wyłącznie chęcią uniknięcia wewnątrzkibicowskiego trwałego rozłamu, niekontrolowanej eskalacji konfliktu z którego satysfakcję czerpaliby jedynie zacietrzewieni ekstremiści po obu stronach. Prezentacja sektorówki w barwach Legii z 1957 powinna kibiców łączyć, a nie dzielić. Taka jest nasza idea i mam nadzieję, że nadejdzie moment w którym zostanie zrealizowana.  

Celem "Niekumatych" jest doping, zdzieranie gardła dla Legii. Na pożegnaniu Krytej, na meczu Młodej Ekstraklasy z Cracowią grupa to udowodniła. Oczywiście można robić zarzuty o formę, efekt, jest dużo niedociągnięć, braków do nadrobienia. Ale są też przede wszystkim chęci, żeby to czynić. Jeżeli ktoś będzie kręcił nosem o doping na tym meczu, gdzie do śpiewów podłączały się kilkuletnie brzdące, obecne ze względu na wcześniejszy festyn, świetnie się jako początkujący Legioniści bawiące, będzie to tylko dowodziło na jakich wierzchołkach absurdu my wszyscy na Ł3 się znaleźliśmy. Piłkarze za doping po meczu podziękowali, potem zrobili to również na łamach LL, współuczestniczyli w kibicowskiej zabawie, zremisowali w dziesiątkę przegrywany mecz, może chociaż w minimalny sposób również dzięki temu, że dzieciaki z "Niekumatymi" dopingowały. Kibicowska powinność została wypełniona.

 
W grupie są uczący się, studiujący, pracujący, młodzi lub bardzo młodzi z jednym wyjątkiem starego piknika. Niektórzy swego czasu dopingowali na Żylecie, niektórzy zaliczyli jakieś wyjazdy. Współpracy z Klubem grupa się nie wypiera, niektórzy jej członkowie są wolontariuszami, niektórzy biorą udział w akcji sprzątania stadionu zapoczątkowanej  przez SKLW, niektórzy dorabiają w punktach wystawiania kart kibica, grupa bierze udział w przeprowadzanej właśnie stadionowej przeprowadzce licząc, że uzyskane dzięki temu środki spożytkuje na cele kibicowskie. Sprezentowany bęben na "klubową fakturę" jest dowodem, że na takiej współpracy Klubowi również zależy. Nie widzimy w tym nic zdrożnego, wręcz przeciwnie. O ile Klub będzie się powstrzymywał od wykorzystywania grupy  jako karty przetargowej w konflikcie.  
 
Jako Niekumaty zdecydowanie opowiadam się za porozumieniem, końcem kibicowskiej degrengolady na Ł3 i podam rękę każdemu kto będzie ku temu zmierzał. Mam świadomość, że po jednej i drugiej stronie są zdeklarowani zwolennicy zakończenia konfliktu porozumieniem, ale są również przeciwnicy takiego rozwiązania, nieprzejednani i zdeterminowani wyznawcy dzihadu oraz zwolennicy bezwzględnej walki z „Saracenami". Zapewne jakiś Błędny Rycerz dla wykazania się przed swoimi Komesami, chciałby stać na czele takiej świętej antykibolskiej krucjaty.
 

Zawarcie porozumienia nie będzie łatwe. Obopólne zaufanie - żadne, obustronna wiarygodność - minimalna, wzajemna niechęć i osobiste emocjonalne uprzedzenia - maksymalne. Dotychczasowe doświadczenia nakazywałyby daleko posunięty sceptycyzm. Miting na Krytej Prezesa Kosmali był pierwszym pozytywnym krokiem, spotkanie SKLW z kibicami - drugim. Niech zostaną upublicznione zgodnie z postulatami dotychczasowe ustalenia, niech jeżeli to ma ułatwić zadanie, w zaciszu gabinetów trwają negocjacje, ale bez względu na ich wynik, niech będzie poczyniony krok trzeci. Wspólna konferencja zarządów i KP i SKLW zakończona wyjaśnieniami i albo podpisanym wypracowanym dokumentem. Albo również wzajemnie sporządzonym protokołem rozbieżności uwzględniającym jasno i wyraźnie wszystkie nierozstrzygnięte sporne kwestie. Niech będzie to podstawą do szukania kompromisowych rozwiązań, wtedy z uwzględnieniem już publicznych dyskusji, inicjatyw. Być może upływ czasu, będzie niezbędny do konstruktywnej refleksji. Dzięki temu będzie możliwa podstawa do zrobienia kroku czwartego - mimo przeciwności, wypracowania kompromisu i ostatecznego porozumienia, które wbrew pozorom nie zakończy, a dopiero rozpocznie proces normalizacji na stadionie przy Ł3.  
 

To pesymistyczne założenie, gdyby obecne rozmowy nie zakończyły się powodzeniem, ale niestety taka alternatywa wydaje się niezbędna uwzględniając fakt, że w przypadku braku pozytywnego rezultatu, „wilcy” zawyją z radości, a gajowy Marucha równie usatysfakcjonowany, wspólnie ze swoimi leśnikami zacznie przebierać nogami rozmyślając jak osaczyć wilczą sforę. Niech się wzajemnie pozagryzają i powystrzelają, ale dlaczego ten „zew chorych na wściekliznę” połączony z „polowaniem z nagonką” ma się Legia nazywać?  
 
Iocosus - stary piknik wśród młodych Niekumatych. ([email protected])

Polecamy

Komentarze (535)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.