Domyślne zdjęcie Legia.Net

Wywiad z trenerem Legii

Marcin Gołębiewski

Źródło:

06.09.2005 08:27

(akt. 27.12.2018 18:40)

- Chcę, żeby ludzie wychodzili ze stadionu zadowoleni: bo nawet jak przegramy to po walce. 5:1 z Wisłą pod koniec ubiegłego sezonu czy nawet niedawne 1:1 na stadionie Cracovii pokazało, że Legia ma dobrych zawodników. Moja rola to wydobyć z nich wszystko, co najlepsze - mówi na łamach Trybuny trener Legii <b>Dariusz Wdowczyk</B>.
To Pana kolejne podejście do pracy w Legii. Raz nie doszedł Pan do porozumienia z prezesem Piotrem Zygą w kwestiach finansowych, kiedy indziej krążyły plotki, że Pana przyjście na Łazienkowską zablokował były dyrektor sportowy, Jacek Bednarz. Do trzech razy sztuka. - Do przeszłości nie chcę i nie będę wracać, proszę o nierozpamiętywanie, kto złożył podpis, a kto nie zdążył. Gdybym się rozczulał, to dopadłyby mnie suchoty albo coś jeszcze gorszego. Był Pan zawodnikiem Legii. Wraca Pan do niej, jako trener, po 16 latach. Wiele się zmieniło, ale najmniej oczekiwania. - Jest takie angielskie przysłowie: „Im więcej pracujesz, tym więcej masz szczęścia". Teraz nie myślę jednak o laurach, lecz o najbliższym meczu ligowym z Odrą. Chcę, żeby ludzie wychodzili ze stadionu zadoweni: bo nawet jak przegramy to po walce. 5:1 z Wisłą pod koniec ubiegłego sezonu czy nawet niedawne 1:1 na stadionie Cracovii pokazało, że Legia ma dobrych zawodników. Moja rola to wydobyć z nich wszystko, co najlepsze. Aby to osiągnąć, popracuję nad mentalnością piłkarzy. Klub i stadion muszą traktować jak coś więcej niż miejsce, gdzie raz na dwa tygodnie przychodzą na półtorej godziny odrobić pańszczyznę. Jak zmieni się styl gry Legii? - O szczegóły proszę nie pytać. Według takich samych szablonów będzie trenował pierwszy i drugi zespół, a nawet juniorzy. Taktykę będę dopasowywał do najbliższego przeciwnika. Liczę, że zawodnicy szybko opanują płynne przechodzenie z ustawienia np. 1-4-4-2 na 1-4-5-1. Muszę im uświadomić, że trzeba walczyć nie przez 5, 25 czy 45 minut - tak jak na Cracovii - lecz przez 90 plus to, co doliczy sędzia. Właściciele Legii postawili przed Panem konkretne cele? - Tak. W tym sezonie to zakwalifikowanie się do europejskich pucharów. Nie obiecam, że kiwnę palcem i będziemy grać lepiej. Ale nie przyszedłem tu tylko po to, by potrenować i mieć zapisane w papierach, że pracowałem w Legii. Za czasów Dragomira Okuki czy Dariusza Kubickiego normą stało się, że zawodnicy z pierwszego zespołu wzmacniali rezerwy. A przecież musi być odwrotnie! - Liczę, że rocznie przynajmniej jeden gracz z drugiego zespołu będzie autentycznym wzmocnieniem pierwszoligowej kadry. W sztabie trenerskim zostaje krytykowany przez kibiców Jacek Zieliński. - I bardzo dobrze! To legenda Legii, był przez ponad 10 lat jej zawodnikiem, kapitanem, tworzył podstawy. Zna drużynę, jego uwagi będą niezbędne. Poza tym od każdego, nawet najgorszego trenera można się czegoś nauczyć. Większych zmian w sztabie nie będzie. Marek Jóźwiak będzie „skautem"; zajmuje się wyszukiwaniem młodych talentów zwłaszcza we Francji, gdzie grał i ma dobre kontakty. Krzysztof Dowhań, jeden z najlepszych specjalistów w swoim fachu, wciąż będzie szkolił bramkarzy. No i jest jeszcze Lucjan Brychczy, którego darzę ogromnym szacunkiem, zwłaszcza że był moim trenerem. Ponad 70-letni pan Lucjan jest chyba jedynym znanym mi człowiekiem, który grając w „dziada" nigdy nie wchodzi do środka! I właśnie techniki będzie uczył najmłodszych. Potencjał potencjałem, jednak skład Legii nie rzuca na kolana, a ostatnie transfery, poza Łukaszem Fabiańskim, były średnio udane. Na których pozycjach najbardziej potrzebne są wzmocnienia? - Okno transferowe zostało zamknięte, do zimy nie ma co myśleć o wzmocnieniach. Logika podpowiada, że zanim się kogoś pozbędzie, trzeba go poznać. A ja naprawdę mam do czynienia z grupą bardzo zdolnych zawodników.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.