Domyślne zdjęcie Legia.Net

Zagłębie Lubin - Legia Warszawa 2:1 (0:0) Wstrząs nie pomógł

Redakcja

Źródło: Legia.Net

18.09.2010 18:02

(akt. 15.12.2018 14:10)

<p>Na mecz do Lubina Legia jechała z zamiarem przełamania po fatalnych wynikach, osiąganych w ostatnich tygodniach. Niestety dzisiejszy mecz 6. kolejki Ekstraklasy przeciwko miejscowemu Zagłębiu, nie przebiegł po myśli drużyny z Łazienkowskiej. Spotkanie zakończyło się zwycięstwem "Miedziowych" po golach <strong>Dawida Plizgi</strong> i <strong>Wojciecha Kędziory</strong>. Honorowe trafienie dla Legii zaliczył w 89. minucie strzałem z rzutu karnego <strong>Ivica Vrdoljak</strong>. Trzecia ligowa porażka "Wojskowych" z rzędu stała się faktem.</p>

Zapis relacji "na żywo" - kliknij tutaj

Zagłębie Lubin - Legia Warszawa 2:1 (0:0)
Plizga (55. min.), Kędziora (79. min.) - Vrdoljak (89. min.)

Żółte kartki: M. Bartczak (Zagłębie) oraz Jędrzejczyk i Żyro (Legia)

Zagłębie: Isailović - G. Bartczak, Horvath, Reina, Nahoimesu - Kocot, M. Bartczak, Ekwueme - Plizga, Traore, Woźniak (79' Kędziora)

Legia: Machnowskyj - Jędrzejczyk, Astiz, Choto, Kiełbowicz - Manu, Vrdoljak, Cabral (68' Mezenga), Borysiuk, Radović (67' Rybus) - Kucharczyk (81' Żyro)

Pełna relacja: bez punktów, bez szczęścia, bez sensu...

Trener Maciej Skorża po wyrzuceniu kilku zawodnik ów do drużyny młodej ekstraklasy dość mocno przetasował skład. W bramce Legii zadebiutował Kostiantyn Machnowskyj. Jakuba Rzeźniczaka zastąpił Artur Jędrzejczyk. Od pierwszej minuty zagrali wreszcie Inaki Astiz, Tomasz Kiełbowicz oraz dość niespodziewanie Michał Kucharczyk. Dzięki protestowi kibiców z Lubina legioniści zyskali także atut w postaci głośnego dopingu kibiców, którzy w sporej grupie wybrali się na odległy stadion rywala.

Początek był dość wyrównany. Jednak stopniowo zaczęła zaznaczać się przewaga Legii. Po pięciu minutach sprytnym podaniem popisał się Miroslav Radović, którym uruchomił Kiełbowicza, a ten dośrodkował. Samo dośrodkowanie nie było specjalnie groźne, ale po niepewnej interwencji strzałem w poprzeczkę popisał się były legionista Martins Ekwueme. Potem stopniowo przewaga Legii rosła, ale niewiele z niej wynikało. Impetu warszawianom starczyło na około pół godziny. Potem mecz się wyrównał. W końcówce tej połowy szansę miał Kucharczyk, który jednak z ostrego kąta trafił w bramkarza. Tym samym w pierwszej połowie nie zobaczyliśmy bramek.

W drugiej połowie miejscowi fani zagrzewali swoich zawodników do walki. Na jej początku po jednym z rzutów rożnych Legii zagotowało się pod bramką gospodarzy. Niestety w zamieszaniu Kucharczyk nie zdołał wbić piłki do siatki. Przewaga Legii stała się jednak znacząca. Tym bardziej zaskakujące były dwie sytuacje lubinian. Najpierw nieco spoza linii pola karnego Grzegorz Bartczak, ale Machnowskyj popisał się wspaniałą i skuteczną paradą. Kilkanaście sekund później był jednak bezradny. Po wrzutce w pole karne piłkę wybijał Kiełbowicz, jednak na tyle pechowo, że trafił w głowę Plizgę i piłka wpadła do bramki Legii tuż przy słupku.

Po golu przewaga Legii znów wzrosła, ale lubinianie umiejętnie się bronili. Pomagali im w tym sami legioniści, którzy atakowali z rozmachem, ale chaotycznie. Ich akcje kończyły się na 20-30 metrze. Trener Skorża ściągnął z boiska Radovicia i Alejandro Cabrala wpuszczając na ich miejsce Bruno Mezengę i Macieja Rybusa.  A gospodarze kontratakowali i swój cel osiągnęli na niespełna kwadrans przed końcem spotkania. Gola zdobył Wojciech Kędziora, który kilka sekund wcześniej wszedł na murawę. Swoją drogą bramki nie powinno być, gdyż w początkowym stadium akcji piłka opuściła boisko, czego sędziowie nie zauważyli.

Prawdopodobnie Legia poniosła by wyraźną porażkę, gdyby nie brak wyobraźni Mahmodou Traore, który zagrał piłkę ręką we własnym polu karnym. Dzięki temu w 90 minucie rzut karny na bramkę zamienił Ivica Vrdoljak i Legia miała jeszcze cień szansy na wyrównanie. Ale nie dało się zbudować skutecznej akcji, ataki polegały na wrzucaniu piłki na aferę. Tym samym w szóstym meczu ligowym Legia przegrała po raz czwarty. Tym razem 1:2. Mimo przewagi warszawianie znów pozostali bez punktów i wydaje się, że o mistrzostwie nie ma sensu nawet marzyć. Realnie zaczyna zaglądać widmo przymusu walki o ligowe utrzymanie…

Autor: Jerzy Zalewski

Polecamy

Komentarze (1087)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.