News: Zawisza Bydgoszcz: Kompulsywna walka o przetrwanie

Zawisza Bydgoszcz: Kompulsywna walka o przetrwanie

Paweł Korzeniowski

Źródło: Legia.Net

17.04.2015 14:15

(akt. 08.12.2018 01:02)

Zawisza Bydgoszcz w 2015 roku notuje jeden z najciekawszych powrotów do formy ze wszystkich zespołów ekstraklasy w ostatnich sezonach – drużyna Mariusza Rumaka w ośmiu spotkaniach zdobyła aż dwadzieścia punktów, notując serię sześciu zwycięstw z rzędu. Bydgoszczanie tym samym prowadzą w tabeli 2015 roku. Krytycy jednak przypominają - tabele z danego roku to tylko wycinek rzeczywistości. Ta najważniejsza z tabel jest wciąż niezmienna, bowiem Niebiesko-Czarni nadal plasują się na ostatnim miejscu.

Debata nad poziomem polskiej ekstraklasy trwa od wielu lat. Zarówno dziennikarze w swoich programach i artykułach, jak i pracownicy biurowi gdzieś w głębi kraju wielokrotnie podczas rozmów zadawali sobie mityczne pytanie na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi: Czy poziom naszej ligi rośnie? Z jednej strony coraz większe nazwiska, stadiony, przygody w europejskich pucharach, z drugiej strony ogólne kiepskie wrażenie, nieprzewidywalność i ślimacze tempo liderów. Drużyny z ligi przez lata pokazywały nam dwa-trzy oblicza w ciągu jednego sezonu, przyzwyczajały do wahań formy, spektakularnych upadków i wspaniałych wzlotów. Jedni uznają to za piękno naszej ligi, inni za słabość. Zawisza Bydgoszcz notuje właśnie niewiarygodną serię, której - bez względu na poziom ligi - warto poświęcić trochę miejsca.


Wejście z przytupem


Kiedy Zawisza w 2013 roku awansował do T-Mobile Ekstraklasy nikt raczej nie spodziewał się, że Niebiesko-Czarni wprowadzą do ligi jasne barwy. Zawisza od początku grał ciekawą piłkę, zaprezentował nam kilku niepodrabialnych graczy jak Luis Carlos czy Herold Goulon, zrobiła z "solidnego ligowca" jakim był Igor Lewczuk gracza, który trafił do Legii. No i wisienka na torcie - Michał Masłowski, jego na Legia.Net raczej nie trzeba szerzej opisywać. Ekipa z Bydgoszczy swobodnie radziła sobie w lidze, realizowała znany od dawna mit beniaminka, który zaraz po wejścu do elity gra bez większych kompleksów i czeka na ten drugi, trudniejszy sezon. Drużyna prowadzona przez Ryszarda Tarasiewicza tym samym na koniec mogła cieszyć się z ósmego miejsca w tabeli, Pucharu Polski i - nieco później - Super Pucharu oraz przygody w europejskich pucharach. Same sukcesy.


Medialnego kolorytu obecności Zawiszy w ekstraklasie dodawał fakt konfliktu z kibicami. Sytuacja, która nigdy nie jest wesoła, o czym przekonali się wszyscy fani Legii, w Bydgoszczy wydawała się być nie do rozwiązania. Każda strona przekonywała i nadal przekonuje o swoich racjach, żadna ze stron ustąpić nie chciała. Przy tej okazji po raz pierwszy o swojej bezkompromisowości dowiódł Radosław Osuch, który - dla dobra interesu - w normalnej sytuacji powinien był przymknąć oko, ustąpić kibicom i tym samym zwiększyć frekwencje na meczach. Tak się jednak nie stało, trybuny stadionu im. Zdzisława Krzyszkowiaka od początku "wojny" straszyły pustymi krzesełkami, a obie strony konfliktu zaczęły się radykalizować i obie dużo traciły traciły - jedni nie oglądali ukochanej drużyny, drudzy tracili pieniądze. Ekscentryczny właściciel od początku pokazywał, że bez względu na wszystko to jego zdanie, a nie specjalistów od PR, jest tym ostatnim. Może nie jest to nowoczesna szkoła zarządzania klubem piłkarskim, ale widać, że czasami w lepszy, czasami w gorszy sposób, ale działa.


Konsekwentny jak Osuch


W momencie kiedy w listopadzie zeszłego roku Radosław Osuch, właściciel Zawiszy, pisał na łamach oficjalnej strony klubu rozpaczliwe oświadczenie na temat sytuacji klubów, to większość obserwatorów już dawno spisała klub z Bydgoszczy na porażkę. Zespół po jedenastu porażkach zajmował 16. miesce w tabeli z dorobkiem dziewięciu punktów. - Żarty się skończyły. Po raz pierwszy w życiu naprawdę nie wiem, jak zaradzić ciągnącemu się od siedmiu miesięcy kryzysowi. Oni sami [piłkarze] sobie zgotowali ten los. Teraz jestem pewien, że zawodnicy mają zwyczajnie za dobrze w Zawiszy, a - co może było moim błędem - do tej pory nie ponieśli jakichkolwiek konsekwencji. Na dzień dzisiejszy są oni pseudopiłkarzami - pisał Osuch. Dziennikarze chętnie cytowali te słowa, ale nie dlatego, że widzieli realną szansę w przemianie Zawiszy, ale raczej dlatego, że nieczęsto zdarza się, by prezes wręcz obrażał swoich pracowników.


Powyższa wypowiedź była zapowiedzią rewolucji ostatniej szansy w klubie mieszczącym się przy ul. Gdańskiej. Zimowe poczynania Zawiszy na polu transferowym można było raczej traktować jako kompulsywną walkę o przetrwanie, która i tak spisana jest na straty, a nie jako budowanie poważnej drużyny. Tylko fakt podziału punktów dawał Osuchowi i Rumakowi logiczne uzasadnienie dla wciąż żywej nadziei, która pozwalała myśleć o utrzymaniu. Ci wspominali podobne historie - choćby tę sprzed kilku lat, kiedy to Cracovia po szaleńczym pościgu ostatecznie uniknęła degradacji. Z klubu odeszło piętnastu graczy. Nie były to ruchy spektakularne, kibice raczej uśmiechali się pod nosem myśląc że przeciętnych Vasconselosa i Wagnera zastępują kolejni anonimowi Barisić, Predescu czy Majewskij. Mylili się. Medialnie lepiej na tym polu wypadała w 2010 wypadła Odra Wodzisław, która sprowadziła Cantoro, Brasilie czy Onyszkę. Oni ostatecznie spadli, nie grali nic ciekawego, Zawisza zaś rozpędzona pokonuje kolejnych rywali, wydziera punkty najlepszym - Wiśle, Lechowi, demoluje rywali w walce o utrzymanie (GKS Bełchatów).  

Comeback


Zawisza w 2015 roku rozegrał osiem spotkań, w których zanotował dwa remisy i sześć zwycięstw. Podopieczni Mariusza Rumaka rozpoczęli rok od dwóch wyników 0:0 - najpierw z Górnikiem Łeczna u siebie, później z solidną Lechią Gdańsk na wyjeździe. Na PGE Arenie Bydgoszczanie mieli sporo szczęścia, bo to Lechia naciskała i stworzyła sobie więcej strzeleckich sytuacji. Raz nawet trafiła w poprzeczkę. Od tamtego spotkania Niebiesko-Czarni jednak już tylko wygrywali. Najważniejszym meczem był ten z Piastem i pewny triumf 2:0. Przełomowy nie tylko ze względu na punkty, ale też na bardzo efektowną grę i zwiększającą się wiarę we własne możliwości. W tym spotkaniu ze świetnej strony pokazali się Bartłomiej Pawłowski oraz Mica. Ten drugi, wraz z Alvarinho, w kolejnych meczach udowadniał, że jest w stanie pociągnąć drużynę w górę tabeli.


Zwycięskie po 1:0 mecze z Wisłą i Lechem ostatecznie wskazały na aspiracje drużyny Osucha. Oba pojedynki może nie toczyły się może pod dyktando Bydgoszczan (znowu ratowała ich poprzeczka), ale pokazały bardzo solidną grę w obronie i konsekwencję w ataku. Zawisza na pewno nie była stłamszony, miał plan na grę, potrafił przeprowadzić szybką akcję zakończoną bramką, trafiał także po stałych fragmentach gry. To właśnie na te elementy szczególną uwagę będą musieli zwrócić Wojskowi. Wygrane z Ruchem, Pogonią i Bełchatowem pokazały po pierwsze to, na co w zeszłym sezonie narzekał Osuch - gotowość walki o każdą piłkę, do ostatniej minuty, po drugie wyższość nad rywalami, z którymi przypada bezpośrednia walka o utrzymanie, a po trzecie charakter - w ostatni weekend Zawisza przegrywał z Bełchatowem, ale potrafił się podnieść i wręcz zdeklasować rywala.


Zawisza w 2015 roku:


20. kolejka Zawisza Bydgoszcz-Górnik Łęczna 0:0

21. kolejka Lechia Gdańsk-Zawisza Bydgoszcz 0:0

22. kolejka Zawisza Bydgoszcz-Piast Gliwice 2:0 (Predescu, Mica)

23. kolejka Wisła Kraków-Zawisza Bydgoszcz 0:1 (Alvarinho)

24. kolejka Zawisza Bydgoszcz-Lech Poznań 1:0 (Barisic)

25. kolejka Ruch Chorzów-Zawisza Bydgoszcz 1:2 (Micael, Barisic)

26. kolejka Zawisza Bydgoszcz-Pogoń Szczecin 2:1 (Alvarinho, Świerczok)

27. kolejka GKS Bełchatów-Zawisza Bydgoszcz 1:4 (Alvarinho, Mica x2, Świerczok)

Polecamy

Komentarze (23)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.