Domyślne zdjęcie Legia.Net

Znalezione na blogach: Dla kogo to kara?

Marcin Szymczyk

Źródło: iwanczyk.blox.pl, Blog Adama Polaka

05.05.2011 22:34

(akt. 14.12.2018 11:02)

- Czy zamknięte zostaną szkoły, jeśli w jednej z podstawówek pobije się kilku uczniów? Czy po akcji kieszonkowców w tramwaju wyłączona zostanie z ruchu cała komunikacja? A może ustanowić weekendowy zakaz wejścia do kin, bo w kilku z nich masowo grasują kieszonkowcy? - pyta na początku swojego tekstu na blogu Przemysław Iwańczyk - dziennikarz piszący dla Gazety Wyborczej, komentator Polsatu. Zapraszamy również do komentarza z blogu Adama Polaka - znajduje się poniżej.

Pytam, bo decyzjami wojewodów o zamknięciu dla publiczności stadionów Legii i Lecha jestem zwyczajnie oburzony. Tak, jak oburzony byłem zachowaniem hordami chuliganów wbiegającymi na boisko jeszcze przed zakończeniem finału Pucharu Polski, a później niszczącymi lekkoatletyczny stadion Zawiszy.

Państwo poprzez swoje organy uderzyło w czwartek w skutek, a nie przyczynę, dało wyraz swojej bezradności w walce z bandytyzmem i pośrednio odtrąbiło zwycięstwo tych ostatnich nad rządzącymi oraz prawdziwymi kibicami. Tymi, którzy mają sezonowe karnety, oraz tymi, którzy mieli ochotę wybrać się z rodziną na najbliższe spotkania, albo zwyczajnie lubią oglądać Ekstraklasę w telewizji. Wszyscy wymienieni z burdami na finale Pucharu Polski nie mają wspólnego nic poza szalikami, w jakie przebrali się bandyci w Bydgoszczy. A jednak karę poniosą - pierwsi stracą finansowo, bo za bilet zapłacili zaocznie, drudzy zrezygnują z zaplanowanej rozrywki, trzeci obejrzą okaleczone widowisko przed telewizorem.

Nie pora tu na wrażenia, że stadion Legii to najnowocześniejszy obiekt piłkarski w Polsce, na którym ja i moja rodzina w sektorze rodzinnym czuje się bezpiecznie, więc przyjmuję ze zrozumieniem argumenty policji, że przy Łazienkowskiej, jak i przy Bułgarskiej były zabronione prawem pirotechnika, bluzgi i antysemickie okrzyki. Ale nie wydarzyły się one po 3 maja, po burdach w Bydgoszczy, czy w przededniu spotkań Legii z Koroną i Lecha z Górnikiem. Zdarzały się wcześniej, ale wtedy policja do wojewodów nie wnioskowała, puszczała wszystko mimo uszu, mimo oczu.

I policja, a w ślad za nią wojewodowie, zlękli się słów premiera Donalda Tuska, który w gorączce budżetowej konferencji przyznał na marginesie, że zamknięcie stadionów to nie tyle wynik uchybień na tychże obiektach, co kara za Bydgoszcz. Sztandarowym argumentem rządzącego województwem mazowieckim Jacka Kozłowskiego był rozbujany wagon metra po jednym z meczów.

Walka z bandytyzmem - tak, strzelanie na oślep - nie. Państwo, niestety, wysłało wiadomość, że prawdziwego celu na razie nie dostrzega, chuligani również sygnał: nic nam zrobicie, jedyne co możecie, to w swej bezradności pozamykać stadiony.

Autor: Przemysław Iwańczyk

----------

Donald Tusk znalazł rozwiązanie problemu chuligaństwa! Dokonał w "minutę" tego, czego nie umiały całe pokolenia. Po zadymie w Bydgoszczy, zamknął stadion Legii, czyli najbezpieczniejszy i najnowocześniejszy w tej chwili obiekt piłkarski w Polsce. Brawo Panie Premierze! Właśnie dlatego na Was głosowałem...

Oczekuję teraz zamknięcia wszystkich sklepów (podobno wczoraj w Drochiczynie ktoś pobił ekspedientkę osiedlowego "Społem") oraz kopalń (dzisiaj górnicy KGHM walczyli z policją). Sugeruję również wprowadzenie zakazu ruchu kołowego na terytorium Warszawy, ponieważ ostatnio niedaleko Rotundy jakiś dres wysiadł ze swojej fury i chciał mnie bić. Jeszcze raz: brawo Donald!

Zamykając dwa nowoczesne stadiony w Warszawie i w Poznaniu, Tusk wylał dziecko z kąpielą. Zachował się jak populistyczny tchórz, który nie umiejąc rozwiązać problemu, zastosował odpowiedzialność zbiorową (a do tej pory było to - Panie Premierze - domeną partii, z którą tak walczycie) i wzniósł się na wyżyny populizmu. W świat pójdzie informacja, jak to dzielny Donald Tusk niczym Margaret Thatcher stawił czoła hołocie. Nie stawił. Co więcej - pokazał, że nie umie z nią walczyć i w imię zdobycia głosów nie rozumiejących problemu wyborców, poświęcił tysiące normalnych kibiców, którzy nie obejrzą meczów swoich drużyn. Różnica pomiędzy Tuskiem, a byłą premier Wielkiej Brytanii jest jednak znacząca. Thatcher była prawdziwym "mężem stanu", a dzisiejszą decyzją szef polskiego rządu pokazał, że jest co najwyżej mężem... Małgorzaty.

Problem chuligaństwa jest potężny i trzeba go rozwiązać. Jednak nie stanie się tak, dopóki zamiast prawdziwej walki z garstką kretynów i bandytów, których po prostu trzeba wyłapać i pozamykać, rząd będzie próbował zamieść wszystko pod dywan, a sam - chowając się pod kolejnym dywanem - będzie liczył zdobyte w ten żałosny sposób głosy. Stwórzcie w końcu porządne prawo i zadbajcie o jego egzekwowanie, a problem "kiboli" sam się rozwiąże.

Na kolejne wybory oczywiście pójdę. Wezmę tę cholerną kartką i przekreślę Was wszystkich, bo jesteście siebie warci. Mam również nadzieję, że ktoś (kluby?) poda Was do sądu za bezprawne zamknięcie stadionów. Przegracie, nie macie szans.

Autor: Adam Polak

Polecamy

Komentarze (21)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.