News: Ljuboja po zakończeniu sezonu wróci do Francji?

Znalezione na blogach: Ljuboja w porę włączył przycisk

Piotr Jóźwiak

Źródło: rzutberetem.net

29.10.2012 23:03

(akt. 05.01.2019 10:42)

- Przed sezonem ten mecz zakreśliłem flamastrem. Priorytet, zdecydowanie. Przecież niecodziennie na Łazienkowską przyjeżdża drużyna, która – przy pomyślnych wiatrach – mogłaby zmienić szyld na Legię II. Trzech wypożyczonych – Szumski, Lisowski i Zbozień, czwarty – Zganiacz, plus piąty, testowany kiedyś przez Młodą Legię, Oleksy. Koniec końców, z różnych względów, wystąpili jedynie dwaj ostatni, więc o wewnętrznej rywalizacji legionistów nie ma nawet sensu wspominać. A samo spotkanie? Mimo loży szyderców na trybunach i rywala napompowanego korzystnym dla siebie zbiegiem okoliczności, Legia dała radę. Jeśli ze stanu 0:2, wyciągasz na 3:2, to jesteś kozakiem - czytamy na blogu rzutberetem.net

Niektórzy nie biją, dopóki sami nie dostaną w twarz. Legia, zwłaszcza na własnym stadionie, jest w tym sezonie nieśmiała do bólu. Jako pierwsza traciła bramki w meczach z Podbeskidziem, Polonią, Wisłą i teraz – z Piastem, ale za każdym razem – oprócz derbów – udało się je odrobić z nawiązką. Zresztą ostatnie wyjazdy warszawian również przypominały przejażdżkę windą, która przez pełne dziewięćdziesiąt minut woziła kibiców, nie oszczędzając nikogo. W Lubinie straty trzeba było przecież odrabiać dwukrotnie, natomiast w Szczecinie, gdyby nie Kuciak, to już po pierwszym kwadransie Pogoń powinna mieć ze dwa gole przewagi.


O ile fakt, że słowacki bramkarz najczęściej pierwszy wyciąga piłkę z siatki,  można śmiało określić plagą, warto docenić sposób, w jaki legioniści dążą do zmiany rezultatu. Zazwyczaj, w podobnych przypadkach, zwraca się uwagę na wolę walki i determinację. Nie znoszę takiej argumentacji. Piłkarz, chcąc grać na poziomie ekstraklasy, ma psi obowiązek biegać jak dziki, szorując spodenkami po murawie częściej niż od czasu do czasu – BEZ WZGLĘDU NA WYNIK. Dokładnie tak samo, jak kasjerka, która musi sprawnie obsługiwać klientów. Jej też płacą za  wynik, co nie znaczy jednak, że gdy zawartość kasy będzie się zgadzała z sumą rachunków, to media docenią jej wolę walki i determinację.


Taka teza krzywdzi samych zawodników, całkowicie puszczając w niepamięć ich osiągnięcia. Siła Legii polega na indywidualnościach, które nawet jeśli drużynie nie idzie – a nie idzie w zasadzie co tydzień przez kilkadziesiąt minut – potrafią wziąć ciężar gry na swoje barki. Podbeskidzie załatwili Żyro z Furmanem, Polonię i Wisłę – Ljuboja, Zagłębie – Saganowski, a Piast – znów Ljuboja i znów… Furman. Ten ostatni zasłużył na poważną szansę w wyjściowym składzie. W decydującym momencie nie zadrży mu noga, jako jeden z nielicznych potrafi huknąć z dystansu, no i gwarantuje, że stałe fragmenty nie zatrzymają się na czole pierwszego obrońcy. Z kolei Serb – paradoksalnie – gdyby wyciąć doskonałe statystyki, w tym cudowną bramkę, najczęściej notował stratę za stratą.


Niewiele pisało się o Zganiaczu, który dekadę temu uchodził w Warszawie za najzdolniejszego nastolatka. W niedzielę wypadł tak sobie. Zupełnie, jak jego kariera. Też tak sobie, a przecież w pewnym momencie czuł się naprawdę mocny i – w przeciwieństwie do Smolińskiego – nie może powiedzieć, że dalekosiężne plany pokrzyżowały mu kontuzje.


Legia na tronie rozsiądzie się na dłużej. W następną niedzielę piłkarze Urbana zagrają w Gdańsku z Lechią, co oznacza starcie armat: Ljuboi i Traore, choć innych podtekstów też nie brakuje. Legia powinna pomścić porażkę z maja, przez którą spektakularnie wywróciła się dwa kroki od mety. I najlepiej bez jazdy widną, przynajmniej na jakiś czas…

Polecamy

Komentarze (5)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.