Awans Legii

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

18.08.2020 19:00

(akt. 19.08.2020 13:01)

Legia Warszawa wygrała u siebie 1:0 z Linfield FC w I rundzie eliminacji Ligi Mistrzów. Gola na wagę awansu do kolejnej fazy strzelił Jose Kante. W kolejnej rundzie legioniści zmierzą się ze zwycięzcą pary Ararat-Armenia Erywań/Omonia Nikozja.
Liga Mistrzów - Eliminacje 2020/2021 - I runda
Legia WarszawaLegia Warszawa
1 0

(0:0)

Linfield FCLinfield FC
18-08-2020 19:00 Warszawa
44'
46'
56'
69'
74'
75'
76'
79'
82'
83'
84'
89'
Centrum meczowe
Legia WarszawaLinfield FC
  • 1. Chris Johns

  • 24. Ethan Boyle

  • 3. Ross Larkin

  • 2. Mark Stafford

  • 16. Matthew Clarke

  • 31. Niall Quinn

    83'
  • 12. Kirk Millar

  • 22. Jamie Mulgrew

  • 20. Stephen Fallon

  • 21. Bastien Hery

    79'
  • 14. Shayne Lavery

    76'

Rezerwy

  • 40. Alex Moore

  • 9. Christy Manzinga

    76'
  • 15. Navid Nasseri

    83'
  • 17. Danny Kearns

  • 18. Kyle McClean

  • 25. Conor Pepper

    79'
  • 48. Trai Hume

Relacja tekstowa na żywo

Legia wygrała mecz w słabym stylu. Sytuację uratował wprowadzony w drugiej połowie Jose Kante. "Wojskowi" przez długi czas nie mogli znaleźć sposobu na rywala. Była to droga przez mękę dla gospodarzy i kibiców. Trener Linfield David Healy zapowiedział, że jego drużyna będzie usposobiona defensywnie, i to się zgodziło. Legioniści mieli ogromne problemy z przejściem muru, złożonego z całej drużyny z Irlandii Północnej. Na przedmeczowej konferencji trenerzy obu drużyn narzekali na brak kibiców, ale i podkreślali, że wszyscy muszą się do tego przyzwyczaić. Przed spotkaniem każdemu kibicowi mogło zadrżeć serce. Jak grom z jasnego nieba potwierdziło się, że jeden z zawodników Legii jest zakażony koronawirusem. Mecz przez chwilę wydawał się zagrożony, ale całe szczęście najgorszy scenariusz nie zrealizował się.

W pierwszym składzie wyszedł Walerian Gwilia, który odpoczywał po lekkim urazie. Gruzin zastąpił Macieja Rosołka, który zagrał perfekcyjnie w ostatnim spotkaniu Legii. Niestety "Vako" przez długą część pierwszej połowy zawodził. Rosołka oglądaliśmy na murawie od początku drugiej połowy. Filip Mladenović, tak samo jak w meczu z GKS-em Bełchatów, podłączał się do akcji ofensywnych od samego początku. Dośrodkowaniami szukał najwyższego na murawie Tomasa Pekharta. Jedynym sposobem gości na zaskoczenie Legii, były długie piłki do Shayne'a Lavery'ego, ale tylko na początku meczu. "Wojskowi" spokojnie próbowali rozbić defensywę gości. Podania wzdłuż boiska często nie dawały pozytywnego skutku. Legia nie stwarzała klarownych sytuacji. Nadzieję dawały szybkie akcje, w których legioniści prostopadłymi podaniami szukali skrzydłowych. Większość z tych prób kończyło się na nogach obronców Linfield. Najlepsza sytuacja Legii miała miejsce w 14. minucie. Wszystko rozgrywało się w polu karnym. Luquinhas podał do Gwilii, Gruzin z pierwszej piłki odegrał Brazylijczykowi, ten poczekał na doskonale ustawionego Domagoja Antolicia. Chorwat uderzył na bramkę, na co gotowy był jeden z obrońców gości, który zablokował piłkę. Chwilę później dogodną sytuację miał Luquinhas, ale po zdecydowanym wślizgu Kirka Millara, przestrzelił nad bramką. Legia nie miała pomysłu na zaskoczenie ofiarnie broniących mistrzów Irlandii Północnej. Widoczny był brak ruchu oraz ryzyka.

Doszło do tego, że Linfield po pół godzinie gry, odważniej zaatakowało bramkę "Wojskowych". Błędy przy podaniach na swojej połowie popełniał Mateusz Wieteska, czego nie potrafił wykorzystać żaden z ofensywnych graczy gości. Legia nie oddawała wielu strzałów z dystansu. Akcje złożone z wielu podań nie przynosiły oczekiwanego skutku. Pekhart wygrywał główki z obrońcami, jednak końcowo strzały Czecha były za słabe. Pod koniec pierwszej połowy przypomniał się Mladenović, oddając lekki strzał zza pola karnego. Całkiem dobrze w środku pola radził sobie Bastien Hery. Francuz nie bał się dryblingów i ostrej gry, o czym przekonał się raz Luquinhas, dostając cios z łokcia. W 44. minucie swoją dobrą szansę po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Millara miał Ross Larkin. Obrońca uderzył głową z bliskiej odległości na bramkę Artura Boruca. Były reprezentant Polski popisał się doskonałą robinsonadą. Był to pierwszy alarm dla gospodarzy. Tak samo martwiły nieudane stałe fragmenty i bezcelowe dośrodkowania.

Druga połowa zaczęła się podobnie jak pierwsza. Rosołek zastąpił Bartosza Slisza, co zwiastowało bardziej ofensywną grę Legii. "Wojskowi" dalej spychali rywala pod bramkę, i dalej mieli problem z wykończeniem swoich pomysłów. Dochodziło do sytuacji, w których ze środka boiska dośrodkowań próbował Wieteska. To samo z prawej strony robił aktywniejszy Michał Karbownik. Podania ponownie nie dochodziły do adresatów. W 59. minucie nareszcie groźniejsza sytuacja pod bramką Linfield. Luquinhas podał prostopadle w pole karne do Mladenovicia. Serb bez zastanowienia uderzył na bramkę. Piłka po rykoszecie od przeciwnika wylądowała za bramką. Legia dalej grała czytelnie i bez polotu. Prowadzenie mógł dać Paweł Wszołek, a potem Rosołek. Strzał 18-latka odbił się od ręki obrońcy i wylądował w rękawicach Chrisa Johnsa. Tu sędzia mógł zastanowić się nad podyktowaniem rzutu karnego.

W 75. minucie czerwoną kartkę dostał Millar. Pomocnik ostro sfaulował Luquinhasa przed "szesnastką" i ujrzał drugą żółtą kartkę. Wydawało się, że Legia ma od tego momentu ułatwione zadanie. Jak się później okazało, podjął się go, wprowadzony dziesięć minut wcześniej Jose Kante. W 82. minucie reprezentant Gwinei został dostrzeżony przed polem karnym przez Gwilię. Napastnik doskonale przyjął piłkę jednocześnie mijając obrońcę, po czym uderzył mocno po ziemi na bramkę. Bez szans był Johns. "Wojskowi" odetchnęli, ale nie mogli się w pełni rozluźnić. Linfield zaczęło odczuwać presję czasu, wybijali piłki pod pole karne Legii. Bliski wyrównania był Christy Manzinga. Niesygnalizowane uderzenie napastnika z boku boiska, po palcach Boruca skończyło się na słupku. Wcześniej gwóźdź do trumny Linfield mógł wbić Rosołek, ale uderzył w poprzeczkę.

Do końca meczu nie wydarzyło się nic znaczącego. Legia przeszła do kolejnej rundy, mimo niespodziewanych problemów. "Wojskowi" zmierzą się z Araratem Erywań albo Omonią Nikozja. Mecz tych drużyn w środę o 17:00.

Autor: Piotr Gawroński

 

Polecamy

Komentarze (1346)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.