Domyślne zdjęcie Legia.Net

Byłem królem

Krzysztof Stanowski

Źródło: Przegląd Sportowy

14.12.2001 10:35

(akt. 07.12.2018 12:33)

<b>- Kenneth, co się z tobą działo? Zamiast grać na Camp Nou, grasz w Serie C.</b> Wywiad z Kenethem Zeigbo
- Kenneth, co się z tobą działo? Zamiast grać na Camp Nou, grasz w Serie C.
- Spoko, to tylko chwilowe. W 1998 roku przeszedłem do Venezii i wciąż jestem piłkarzem tego klubu. Tylko że na samym początku dopadł mnie pech, odniosłem poważną kontuzję. Bardzo, bardzo długo się leczyłem, gdzieś zgubiłem formę. Wypożyczono mnie do Emiratów Arabskich, gdzie miałem się odbudować. Ale to musi jeszcze trochę potrwać. Najbliższe kilka miesięcy spędzę w Serie C, gdzie postaram się sprawić, bym znów mógł czarować kibiców. Wkrótce wracam do Venezii. Nie chcę tego zrobić za wcześnie, by nie tracić czasu. Muszę grać, a teraz w Serie A pewnie siedziałbym na ławce rezerwowych. Owszem, mogłem zostać w Venezii, ale wolę tam przyjść, gdy będę już spokojny o swoją formę.
- Wspomniałeś o grze w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Pewnie "ustawiłeś się" na całe życie!
- Wiesz, ja tam byłem królem. Mogłem wszystko. Gdy przychodziłem do klubu, zajmował szesnaste miejsce w tabeli. Troszkę tam pograłem i zdobyliśmy mistrzostwo. Tak się wszyscy ucieszyli, że dali mi sowitą premię i Land-Cruisera. W Emiratach jest fajnie, bo ile nie zażądasz, oni wszystko zapłacą. Każdą sumę. W zasadzie mógłbym tam grać i grać, ale pomyślałem sobie, że skoro już jestem najlepszym piłkarzem świata, to do czegoś to zobowiązuje. Najlepszy piłkarz świata musi grać w Europie, najlepiej we Włoszech. Jestem jeszcze młody, w Emiratach może pogram, jak będę kończył karierę. Teraz mam 24 lata.
- Wciąż uważasz się za najlepszego na świecie?
- Pewnie! Jestem najlepszy. Wierzę w Boga i mam w nim oparcie. Wiem, że gdy on jest ze mną, mogę osiągnąć wszystko. Ale z piłkarzami jest tak, że nigdy nie wiadomo, co się zdarzy następnego dnia. Niektórzy twierdzą, że to nie ja jestem najlepszy, ale Ronaldo. No i proszę. Kontuzja za kontuzją. Dwa lata bez gry w piłkę. Ja miałem to samo. Jednak najważniejsza jest wiara. Każdy powinien wierzyć, że z pomocą Boga może dokonać rzeczy wielkich.
Kocham Warszawę
- Przez pewien czas byłeś zdyskwalifikowany przez FIFA.
- Tak, to było po tym, gdy opuściłem Emiraty Arabskie. Venezia wypożyczyła mnie do Al Ahly, to taki klub w Libii. Ale jak wcześniej powiedziałem, uznałem, że nie mogę tracić dłużej czasu poza Europą. Libijczycy nie zapłacili mi na czas pieniędzy, więc nie mieliśmy o czym rozmawiać. W Libii można grać tylko dla kasy. Jeśli jej nie ma, to co zostaje? Dziś już sprawa jest wyjaśniona i mogę spokojnie grać.
- Nie lepiej, żebyś wracał do formy w Polsce, a nie w Serie C?
- Lepiej, bardzo bym tego chciał. Mam zamiar niedługo przyjechać na jakiś mecz Legii - gdy tylko ja będę miał wolne, a koledzy będą grali swoje spotkanie w Warszawie. Kocham to miasto, kocham ten klub, kocham tych ludzi! Ja pamiętam wszystko - Martin Mięciel, Gregor Szamotulski! Mogę tak wymieniać, znam cały skład! Uwielbiam tych gości! Uwielbiam warszawskich kibiców! Chciałbym się jeszcze z nimi spotkać.
- Może po tym wywiadzie nasze kluby się tobą zainteresują?
- Jeśli chcecie, to dzwońcie, a ja wracam do was! Już w zeszłym roku chciałem wrócić do Legii. Wtedy jednak podobno Legia nie miała pieniędzy, aby mnie wypożyczyć z Venezii. Wisła Kraków też. Dla mnie gra w polskiej lidze byłaby bardzo trudna. U was ludzie mnie pamiętają - wiedzą, że Zeigbo to Zeigbo, a nie jakiś słabiak. Zdajecie sobie sprawę, ile potrafię i dzięki temu wiecie, ile można ode mnie wymagać. To byłoby dla mnie niewygodne. Ale właśnie tego chcę! Chcę znów poczuć, że ktoś mi ufa, a zarazem, że żąda ode mnie tyle, ile od najlepszych. To jest mi potrzebne, by wrócić do optymalnej formy.
- Uchodziłeś w Polsce za piłkarza genialnego, ale... leniwego.
- Nie jestem leniwy. Przynajmniej nie tak bardzo. Przecież gdybym był leniem, nigdy nie trafiłbym do Europy, tym bardziej do Serie A. I nigdy bym się nie nauczył tyle, ile umiem. W polskiej lidze gra się trudno, bardzo agresywnie. Chyba bardziej niewygodnie, niż w Bundeslidze. Ale ja znam polską ligę i z tym doświadczeniem, które mam, na pewno nie byłbym słaby. Nawet teraz, choć jeszcze nie jestem tym piłkarzem, co przed kontuzjami, byłbym jednym z najlepszych napastników w Polsce.
- Jakie wspomnienia zostały ci z Polski?
- Przede wszystkim pamiętam moje gole w meczach z Widzewem i ŁKS. Ten z ŁKS był niezły, przewrotką.
- Wiesz, że twój kolega, Marcin Mięciel, ostatnio strzelił piękną bramkę przewrotką w Bundeslidze?
- Naprawdę?! Martin! Martin! Martin! Uwielbiam moich kolegów z Legii. Wiem, że Martin poszedł do Borussii Moenchengladbach. Staram się też śledzić losy innych. Nie zawsze jest to łatwe.
- Pamiętasz jakieś polskie słowa?
- No jasne... "Chodź tu! Tu jest zimno! Spoko, spoko! ". Mogę grać dla was.
- Na pewno wiesz, że twój rodak, Emmanuel Olisadebe, gra w reprezentacji Polski.
- Oczywiście, że wiem. Emmanuel to mój przyjaciel. Jestem szczęśliwy, że tak świetnie mu idzie. Rozsławia imię swoje, Nigerii i Polski. Nie chcieli go u nas to pokazał, że zrobili gruby błąd. I teraz gra naszym działaczom na nosie.
- Ale nie uważasz, że piłkarze powinni grać dla krajów, w których się urodzili?
- Tak, ale z Nigerią jest inaczej. Zrozumiałbyś, gdybyś był piłkarzem w tym kraju. Tam jest fatalna organizacja, wszystko stoi na głowię. Gdy jesteś w formie i strzelasz gola za golem, nikt cię nie powoła do reprezentacji. To byłoby za proste. Jeszcze zanim przeszedłem do Legii, byłem na takim turnieju, na którym występowały różne afrykańskie drużyny. Wybrano mnie najlepszym zawodnikiem rozgrywek, naprawdę błyszczałem. I potem cisza. Oni się odezwą wtedy, gdy na przykład złamiesz nogę. Dlatego czasami można czekać w nieskończoność na powołanie do kadry. A kariera piłkarza trwa krótko. Ja też mógłbym zagrać dla Polski. Jeśli chcecie, nie ma problemu.
- Przecież wielokrotnie występowałeś w reprezentacji Nigerii.
- Grałem w wielu meczach, na które przyjeżdżali najlepsi piłkarze Nigerii - Kanu, Okocha i inni. Ale wszystko sprawdziłem i okazało się, że nie były to oficjalne mecze rozgrywane pod egidą FIFA. W związku z tym, kto wie, czy... nie spotkamy się na mistrzostwach świata. Być może będę grał w reprezentacji USA. Mam też oferty z zespołów Szwajcarii i Emiratów. Mogę też grać dla Polski!
- Kenneth, to niemożliwe!
- Możliwe, wszystko jest możliwe!

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.