News: Jacek Mazurek: Młodzi za mało od siebie wymagają

Jacek Mazurek: Młodzi za mało od siebie wymagają

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.sport.pl

19.01.2016 11:09

(akt. 07.12.2018 17:39)

- Po prostu - młodsi są słabsi pod względem siły, wytrwałości, a poza tym, ogólnie, coraz bardziej roszczeniowi. Wymagają od wszystkich, tylko nie od siebie - opowiada w ciekawej rozmowie o akademii piłkarskiej na łamach Legia.sport.pl dyrektor d.s. wyszkolenia Jacek Mazurek.

Juniorzy Legii przegrali 1:5 dwumecz w UEFA Youth League z FC Midtjylland. Wynik mówi właściwie wszystko - to przepaść. I to między Polską, a Danią, która przecież żadną potęgą nie jest.


- Widziałem oba mecze, podobnie jak poprzednie, w pierwszej rundzie z bułgarskim Liteksem Łowecz, gdy dwumecz wygraliśmy 5:2. Ale, jak rozumiem, pan pyta, o wnioski z meczów z Midtjylland. No cóż, z Duńczykami przegraliśmy zasłużenie, w tym dwumeczu wypadliśmy bardzo słabo. Brakuje nam takiej rywalizacji na najwyższym poziomie. Pamiętajmy jednak, że rozmawiamy o piłce młodzieżowej, a ta zawsze będzie rządzić się innymi prawami, odbiegać od seniorskiej. Tu duże pokłady są w mentalności. Za tydzień gralibyśmy ponownie dwumecz z tą samą drużyną i gwarantuję, że mógłby pan przecierać oczy ze zdumienia. Oczywiście, po dwumeczu przegranym 1:5 można krytykować wszystko i wszystkich, ale w mojej ocenie ten nasz debiut w Youth League nie wypadł wcale tak źle.


Jak ten poziom poprawić?


- Nie chcę podważać autorytetów, działań związku, ale zawsze mówię o tym otwarcie i teraz też powiem: powinniśmy w kraju dążyć do bardziej elitarnych rozgrywek. Co mam na myśli? By co drugi rocznik, już od trampkarzy, gdzie w wieku 8-12 lat chłopcy rozwijają się najszybciej, rywalizował z drużynami z całej Polski. Takie podejście do sprawy podniesie poziom, ułatwi selekcję wśród 14, 15-latków, którzy w tym wieku już powinni być elitą szykowaną do gry w pierwszej drużynie, a nie dopiero do niej przymierzaną.


Od dwóch lat oglądam turniej Legia Cup, gdzie wasza drużyna - delikatnie mówiąc - odstaje od konkurencji. Kto był w listopadzie na Łazienkowskiej, ten widział, że w niektórych meczach, np. z Juventusem, mieliście problemy, by wyjść z piłką z własnej połowy, stworzyć ofensywną akcje. Czemu ta różnica jest aż tak widoczna?


- Skłamałbym, gdybym jej nie widział. Od kilku lat przyjeżdżają do nas na Legia Cup drużyny, które najlepiej szkolą młodzież w Europie. Jak na razie są zdecydowanie silniejsze pod względem mentalnym i musimy się z tym pogodzić. Ale to nie oznacza, że nie możemy tego zmienić. To, że chcą przyjeżdżać też jest naszym dużym sukcesem organizacyjnym.


Słowem, konfrontacja z najlepszymi będzie zmniejszała te różnice, a przy tym jest dla nas niezwykle cennym materiałem do analizy. Mamy okazję, nie ruszając się z Warszawy, podpatrywać wzorce, do których chcemy dążyć. Nie chcę nas na siłę usprawiedliwiać, dlatego odpowiedzieć na pytanie o różnicę, wolałbym za jakieś dwa, trzy lata. Jestem przekonany, że ten okres przyniesie duże zmiany na naszą korzyść.


Do pierwszego zespołu Legii wychowankowie Akademii raczej się nie przebijają. Trener Stanisław Czerczesow na pierwszej konferencji powiedział, że nie jest św. Mikołajem, by rozdawać prezenty. Henning Berg też mówił, że młody nie będzie grał tylko dlatego, że jest młody. Mamy słabszą generację młodych piłkarzy niż jeszcze kilka lat temu?


- Tak, ale to nie chodzi tylko o sport. Po prostu - młodsi są słabsi pod względem siły, wytrwałości, a poza tym, ogólnie, coraz bardziej roszczeniowi. Wymagają od wszystkich, tylko nie od siebie.


Piłkarze z Akademii są rozpieszczeni?


- Na pewno mają u nas wszystko, co jest niezbędne do rozwoju. O nic się nie martwią, muszą tylko dbać o prawidłową realizację swoich wyznaczonych celów. Ale z drugiej strony stawiamy przed nimi olbrzymie wymagania. Dlatego nie nazwałbym tego rozpieszczeniem.

W ostatnim czasie z Akademii odeszło albo zwolnionych zostało kilku trenerów. Nie uważa pan, że częste zmiany tylko burzą pracę, szczególnie w piłce młodzieżowej?


- Nie jest tak, że my chcemy zwalniać trenerów. Te zmiany wynikają z rozbieżności, są podejmowane po wnikliwiej analizie. Praktycznie każdego trenera mamy już na kontrakcie, a nie na umowie na czas nieokreślony, co ułatwia jego ocenę i możliwość przedstawienia mu ścieżki rozwoju. Taki sam mechanizm działa w przypadku zawodników. Jeśli mamy w Akademii zdolnego piłkarza, ale widzimy, że się nie rozwija albo nie pracuje w myśli filozofii naszego klubu, to się z nim żegnamy, nie przedłużamy kontraktu. Z trenerami jest podobnie. Nie wszyscy pasują.

Młodzi trenerzy, tak samo jak rodzice zawodników, często bywają niecierpliwi, nie mają w sobie pokory. I choć mają wiele pomysłów, patentów i, wydawałoby się, że są wysoko uzdolnieni w jakimś obszarze, to nie potrafią się poświęcić, mieć szacunku do innego współpracownika, czyli jednym słowem klubu. Niewielu z nich udowodniło, że akurat ich pomysł działa. Do tego oni często kwestionują metody doświadczonych trenerów. I to jest dziwne, dla mnie trochę niezrozumiałe. Nie wyobrażam sobie, że jako młody trener, miałbym uczyć Rudolfa Kaperę. Oczywiście, miałem zawsze swoje zdanie, czasami się z trenerem Kaperą nie zgadzałem, ale to on był moim przełożonym, więc musiałem szanować jego wizję. W dzisiejszych czasach tego szacunku za wiele nie ma. Niestety duże grono młodych osób jest zapatrzonych w siebie, interesuje się tylko i wyłącznie swoim rozwojem. Zapomina o tym, że najlepszy nauczyciel lub trener, to ten który potrafi nauczyć inną osobę, nie siebie.


Dlaczego zawodnicy z Akademii, którzy wyjeżdżali do przeciętnych albo średnich europejskich klubów - Furman do Toulouse, Wolski do Fiorentiny, Borysiuk do Kaiserslautern - nie byli w stanie wywalczyć sobie miejsca w składzie? Właściwie tylko jeden piłkarz z Akademii poradził sobie w innym klubie, i to nie na zachodzie, a na wschodzie - Maciej Rybus w Tereku, który swoją drogą przyszedł późno do Legii, bo wieku 18 lat.


- Widać, że nie pokonali swoich słabości. Może trochę będę mówił przeciwko nam, ale w Polsce nie mamy szkolenia na takim poziomie jakie jest w tych krajach, do których wyjeżdżali ci piłkarze. Zresztą - już abstrahując od tych nazwisk - problemem w naszym kraju jest nie tylko szkolenie, ale też mentalność piłkarzy. Z presją oni sobie raczej radzą, ale nie do końca z motywacją. A ta nie zależy już tylko od klubu, trenera czy dyrektora. My możemy mówić, że trzeba pracować. Ale z drugiej strony taki piłkarz słyszy: "Nie, ciebie tu nie doceniają, odejdź do innego klubu, tam będziesz grał". W takich przypadkach albo zawodnik jest skołowany, albo ma głowę na karku. Pracujemy nad tym, by tych drugich było więcej.


Zapis całej, ciekawej rozmowy z dyrektorem ds. wyszkolenia Jackiem Mazurkiem, możemy przeczytać na Legia.sport.pl.

Polecamy

Komentarze (36)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.