Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu w Gdańsku: Słabości Legii na wielu pozycjach

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

04.10.2021 15:20

(akt. 04.10.2021 15:21)

Piłkarze Legii Warszawa zasłużenie przegrali z Lechią w Gdańsku będąc dla gospodarzy tylko tłem. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Stłamszona Legia – Legioniści w czwartek zagrali mecz Leicester, który wygrali 1:0 a powinni nawet wyżej. Przy Łazienkowskiej wybuchła euforia, a z gabinetów klubowych można było usłyszeć, że w takim razie Lechię w Gdańsku pokonamy trzema bramkami. Nic bardziej mylnego. Dla Legii mecz z Anglikami to było starcie sezonu, pojedynek w którym można było wiele zyskać, wypromować się. Tym czym dla Legii było zmierzenie się z Leicester, tym dla Lechii był mecz z Legią. Tak, Legia Warszawa była takim właśnie Leicester dla Lechii. Nie ukrywał tego już przed spotkaniem trener Tomasz Kaczmarek. I Gdańszczanie ten mecz wybiegali, byli krok przed legionistami, szybciej myśleli, grali na większym luzie. Natomiast legionistów tak wiele sił kosztował mecz w czwartek, że otwarcie mówili trenerowi, że nie czują się dobrze, że nie jest idealnie z ich dyspozycją fizyczną. Oczywiście trener mógł wystawić ich od pierwszej minuty mimo to. Ale kto z nas wystawiłby Mahiera Emrelego, gdy ten mówi, że nie czuje się najlepiej? Stąd zmiany w zwycięskim składzie, które jednak niewiele dały, a może nawet jeszcze pogorszyły sprawę. Legia nie była w stanie sprostać naładowanej energią Lechii, była w niedzielę dla niej tylko tłem. Do przerwy przegrywała 0:1 i był to najniższy wymiar kary, bo gdyby nie interwencje Cezarego Miszty, mogło by być nawet 0:3. Po przerwie, mimo czterech zmian, sytuacja wcale nie wyglądała lepiej. Legioniści przegrali całkowicie zasłużenie, w stylu jaki nie powinien się przytrafiać klasowej drużynie. Mistrzowie Polski nawet nie nawiązali walki, wyglądało na to, że zwyczajnie nie są w stanie. 

Słabości na wielu pozycjach – Tyle się mówi o szerokiej kadrze Legii, a mecz w Gdańsku pokazał, że szeroka to może ona jest ilościowo, ale jakościowo już nie. W meczu z Leicester kontuzji nabawił się Mattias Johansson. I skutek tego jest taki, że nie było w kadrze nikogo na prawą obronę lub prawe wahadło. Artur Jędrzejczyk dużo lepiej wygląda w środku, na prawej stronie przegrywa pojedynki szybkościowe. Lirim Kastrati obrońcą nie jest, a mecz w Suwałkach pokazał, że na wahadle wygląda słabo. W takiej sytuacji jedyną opcją jest Kacper Skibicki, który jednak najlepiej czuje się na skrzydle. W Gdańsku zagrał on, bo nie było alternatywy. Powinien być wypoczęty i napsuć krwi rywalom, a przegrał większość pojedynków, udane zagrania można było policzyć na palcach jednej ręki, nawet jak wybiegał z piłką na wolne pole, to futbolówka mu odskakiwała, nie słuchała się go. A pomyśleć, że jeszcze nie dawno mieliśmy w kadrze trzech zawodników na prawą stronę i każda dawał jakość. Niestety w jednym okienku transferowym odeszli Marko Vesović, Paweł Wszołek i Josip Juranović. Nie lepiej na dziś jest na lewej stronie. Filip Mladenović jest w słabszej formie, nie daje zespołowi tyle, ile w zeszłym sezonie. W Gdańsku, jak określił to komentujący Michał Żewłakow, zaliczył bardzo dyskretny występ. Legia lewą stroną nie atakowała, a Mladena nie było widać. Kto mógł zagrać za Serba? Yuri Ribeiro. Tyle, że Portugalczyk dołączył do zespołu pod koniec sierpnia, a bez klubu pozostawał od maja. Miał zaległości. Na świeżości wypadł nieźle na pierwszych treningach, a później zgasł i póki co wciąż się nie rozświetlił. Na lewej stronie może wystąpić Mateusz Hołownia, ale ostatnio nie wyglądał najlepiej i dlatego zagrał w spotkaniu rezerw z Polonią. Wydaje się, że Mladenović powinien otrzymać sygnał, że nie jest niezastąpiony by zacząć się bardziej starać. Problem w tym, że na dziś wciąż nie ma konkurencji. Szkoda, że latem Legia nie sięgnęła po Erika Janżę – sprawdzony w polskiej lidze, z liczbami był do wzięcia za 300 tys. euro. Legia jednak nie zdecydowała się na ten ruch. I w końcu atak – gdy Emreli nie był w stanie grać od początku, jedynym zmiennikiem jest Tomas Pekhart. Tyle, że ten w tym sezonie jest po prostu nieskuteczny. W minionych rozgrywkach wszystko wpadało mu do siatki, teraz nie chce wpaść nic poza strzałami z rzutów karnych. Rafael Lopes grać na dziewiątce nie może, to nie ten typ zawodnika. Opcją był Kacper Kostorz i chętnie bym go zobaczył w pierwszym zespole. Choć już słyszę te głosy, że mecz oddany walkowerem, skoro wystawiamy „Kostiego” w pierwszym składzie na wymagającą Lechię. 

Niekreatywny środek pola – To największy problem Legii. Gdy nie ma Bartosza Kapustka i Luquinhasa, w kadrze nie ma ani jednego zawodnika kreatywnego, który byłby mobilny, poruszał się żwawo między strefami. Przez to gra Legii jest statyczna, od  nogi do nogi, brakuje elementu zaskoczenia. Poza wspomnianą dwójką nie ma w Legii w środku pola zawodnika, który potrafiłby minąć rywala zwodem czy na szybkości i stworzyć przewagę, Jest Josue, który jednak rozgrywa piłkę w starym stylu, nieco statycznie. Brakuje choćby kogoś takiego jak w Flavio Paixao w Lechii, który przestawiony na pozycję numer „dziesięć” robił dużo zamieszania, posyłał świetne piłki do Łukasza Zwolińskiego. W Legii asysty ze środka pola można policzyć na palcach jednej ręki w trakcie tego sezonu. A przecież już od stycznia mówiło się o tym, że Legia potrzebuje mobilnego pomocnika, biegającego od szesnastki do szesnastki, nikt taki nie dołączył. A już na pewno nie jest takim typem gracza Portugalczyk. Są jeszcze Ihor Charatrin, który wciąż uczy się Legii i naszej ligi, stawia w niej pierwsze kroki, dołączył do klubu w ostatnim dniu okienka transferowego oraz Bartosz Slisz i Andre Martins. Sliszu był w pierwszej połowie w Gdańsku jedynym zawodnikiem, który potrafił odebrać piłkę i ją rozegrać, ale to trochę mało jak na środek pola. Jest jeszcze Ernest Muci, który w Gdańsku zagrał od pierwszej minuty i przez pierwsze 45 minut był kompletnie niewidoczny. Czasem można odnieść wrażenie, że Albańczyk ma świetny strzał i… to by było na tyle. Podsumowując środek pola bez Luquinhasa i Kapustki jest bardzo słaby, kompletnie niekreatywny. Czasem wymiana trzech podań z rzędu sprawia kłopot. 

Trener musi zaryzykować – O co można mieć pretensje do trenera Czesława Michniewicza? Czasem o brak chęci ryzyka. W piątek szkoleniowiec mówił o tym, że Maik Nawrocki ma już tyle meczów w nogach, że musi odpocząć i dlatego w Gdańsku usiądzie na ławce rezerwowych. Później zmienił zdanie, a sam Maik nie był sobą w Gdańsku, popełniał błędy, zawalił jednego gola. Spokojnie mógł zagrać za niego Joel Abu Hanna, który ma zwyżkową tendencję formy, ale postawiono na sprawdzoną kartę. Zresztą warto zauważyć, że cały tył został niezmieniony w porównaniu do meczu z Leicester. Może jednak było warto dać szansę Yuriemu Ribeiro? Jeśli wypadłby słabo, to każdy by to zobaczył i nikt nie miał pretensji o jego brak. Może warto było zabrać do Gdańska Kacpra Kostorza i dać mu szanse? Oczywiście łatwo się o takich rzeczach myśli po fakcie, ale decyzje trzeba podejmować przed meczem. Ale faktem jest, że trener musi zaryzykować i grać w lidze bardziej ofensywnie. W Gdańsku jak widać nie bardzo było kim grać, ale po przerwie na kadrę powinno się to zmienić. Fajnie by było zacząć grać np. wysokim pressingiem, ale w środku pola jest niestety mało biegających graczy – takich jak zapominany już Michał Karbownik czy wspominany już „Kapi”. Ale trzeba ten zespół jakoś przemodelować, zacząć grać ofensywnie i dominować rywala. To jedyny sposób do sukcesu w ekstraklasie na dłuższą metę.

Co dalej? – Zespół potrzebuje stabilizacji, dlatego nie ma sensu wracać do tego, z czym mierzymy się niemal co roku czyli ze zmianą trenera. Tym bardziej, że na konstruowanie kadry obecnego zespołu szkoleniowiec nie miał większego wpływu. Trzeba się skupić na pracy i zrobić wszystko by minimalizować straty w lidze. W najbliższym czasie nawet kosztem europejskich pucharów. Nie ma sensu prężyć muskułów na mecz Napoli na wyjeździe. Niech zagrają w nim rezerwowi, gracze tacy jak Lindsay Rose, Joel Abu Hanna, Jurgen Celhaka, Ernest Muci, Yuru Ribeiro czy Kacper Kostorz. Porażka w Lidze Europy niczego nie zmieni. Warto się skupić za to na meczach z Lechem Poznań, Piastem Gliwice czy Pogonią Szczecin. Tym bardziej, że droga do kolejnych występów w pucharach prowadzi przez rozgrywki krajowe, a strata do lidera jest coraz większa. 

Polecamy

Komentarze (103)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.