Wnioski, spostrzeżenia

Kilka spostrzeżeń po meczu z Ruchem - dobra organizacja gry w defensywie

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

11.02.2024 18:45

(akt. 12.02.2024 09:14)

Piłkarze Legii w piątkowy wieczór wygrali z Ruchem w Chorzowie 1:0. Nie był to piękny mecz, ale najważniejsze było sięgnięcie po trzy punkty. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Więcej szans dla Guala. Czy to było przełamanie? - W piątek, czyli w dniu meczu z Ruchem Chorzów, stało się jasne, że Ernest Muci opuści Legię Warszawa. Gdzieś wewnątrz siebie mógł się ucieszyć z tego powodu Marc Gual. Przez całą rundę jesienną obaj panowie rywalizowali ze sobą. Zwykle było tak, że jak jeden grał, to drugi siedział na ławce. Hiszpan nie znosił tego najlepiej. To piłkarz, który lubi być pod prądem, w grze, na boisku. Tymczasem w Warszawie musiał niektóre mecze zaczynać na ławce rezerwowych. Dodatkowo w Legii wymaga się od niego innego stylu gry niż w Jagiellonii. Otrzymując piłkę w barwach „Wojskowych” często ma przed sobą 3-4 rywali, którzy po prostu grają bardziej cofnięci niż z zespołem z Białegostoku. Gual chyba niezbyt dobrze czuje się wtłoczony w jakieś ścisłe ramy taktyczne. To wygląda trochę jak nie tak dawno z Mahirem Emrelim, który umiejętności miał jak na polską ligę bardzo duże, ale przyznawał, że nie czuje się najlepiej, grając w tak nastawionym taktycznie zespole. U Azera powstała blokada w głowie, której nie zdołano już zdjąć w Warszawie. Oby z Gualem było inaczej. W Chorzowie przez pierwsze 25 minut był ruchliwy, wychodził na pozycje, miał dużą ochotę do gry. Potem jednak przygasł, ale w najważniejszym momencie, już po przerwie, znalazł się w odpowiednim czasie i miejscu. Skutecznie wykończył dogranie od Blaża Kramera i słychać było dużą ulgę. Hiszpan w końcu trafił do siatki i wyraźnie się ucieszył, że w końcu umieścił piłkę w siatce. Oby to było przełamanie. Gual ma duże umiejętności jak na polską ligę, a jego goli Legia bardzo potrzebuje. A stać go na to, by regularnie zdobywać bramki. Czy tak się stanie? Przekonamy się wkrótce.

Do gola bez groźnej akcji - To nie był ciekawy i emocjonujący mecz. Oba zespoły zaczęły w ustawieniu z trzema obrońcami i wahadłowymi. Każdy pilnował każdego, na murawie było ciasno. Dodatkowo przeważało przekonanie, że najważniejsze to gola nie stracić, więc obie drużyny skupiły się przede wszystkim na zabezpieczeniu tyłów. Do przerwy ani Ruch, ani Legia, nie oddały żadnego celnego strzału na bramkę. Groźnych akcji też w zasadzie nie było. Gospodarze mieli jedną, ale próba strzału z ostrego kąta skutecznie została zablokowana wślizgiem przez Rafała Augustyniaka. Po przerwie, przez pierwsze dziesięć minut, nic się nie zmieniło, z boiska wiało nudą, przeważał futbol dla koneserów. W końcu jednak doczekaliśmy się akcji meczu - wpadającego w pole karne Legii Łukasza Monetę skutecznie powstrzymał Radovan Pankov, piłka trafiła do Juergena Elitima, który momentalnie oddał ją do Pawła Wszołka. Ten kapitalnie, podaniem wzdłuż linii bocznej, uruchomił Blaża Kramera, który kątem oka obserwował biegnącego Marca Guala i podał mu idealnie w tempo w pole karne. Hiszpan dostawił nogę i umieścił piłkę w siatce. Po golu Ruch musiał trochę zaryzykować, nieco się odkryć i korzystali z tego legioniści. Trzy minuty później Josue zagrał do Wszołka, ten dośrodkował w pole karne do Kramera, ale ten uderzył głową ponad bramką. Sporo ożywienia w grę ofensywną wniosło wejście Bartosza Kapustki. To on w 72. minucie uruchomił Wszołka, który dograł piłkę w pole karne, a tam pomylił się przy strzale Maciej Rosołek. To „Kapi” fantastycznym podaniem wypuścił w bój Wszołka, który będąc sam na sam z Dante Stipicą przegrał pojedynek z doświadczonym golkiperem. Legia wygrała zasłużenie, ale warto zwrócić uwagę na to, że sytuacje bramkowe zaczęła tworzyć dopiero wtedy, gdy gospodarze musieli się odkryć. To z pewnością jest rzecz do poprawy.  

Dobra organizacja całego zespołu w defensywie - Na zgrupowaniu w Turcji piłkarze Legii wiele czasu poświęcali taktyce i organizacji gry całego zespołu w defensywie. I było widać tego efekty, gracze Janusza Niedźwiedzia byli w ofensywie bezradni, a Kacper Tobiasz przez całe spotkanie nie doczekał się celnego strzału na bramkę. Pierwsza i chyba najgroźniejsza sytuacja Ruchu miała miejsce dopiero po godzinie gry i zagrożenie pod własną bramką stworzyli legioniści. Rozgrywający dobre spotkanie Radovan Pankov, tym razem nieco zbyt optymistycznie ocenił sytuację. Miał wiele rozwiązań do wyboru, będąc we własnym polu karnym, a postanowił wbiec między graczy Ruchu i piłkę stracił. Na szczęście uderzenie Juliusza Letniowskiego trafiło właśnie w Serba. Potem jeszcze było zablokowane przez Steve Kapuadiego (bardzo dobry mecz) uderzenie Vlkanovy i strzał zza pola karnego Leśniowskiego, który był niecelny. I to było wszystko, na co było stać Ruch, na co pozwolili gospodarzom zawodnicy Legii. Warto podkreślić bardzo pewną postawę Kapuadiego, który rośnie nam w Legii z każdym miesiącem i poza jednym błędem świetną grę Radovana Pankova. Ale w grze obronnej pomagali wszyscy - od Wszołka czy Kuna, przez harującego Juergena Elitima, aż do wracającego się pod własne pole karne Blaża Kramera. Oczywiście to był tylko chorzowski Ruch, bez swojego najlepszego napastnika Daniela Szczepana, ale w tym spotkaniu gra obronna Legii  zasłużyła na pochwałę.

Rzuty rożne wciąż bez zęba - Legioniści na zgrupowaniu w Turcji sporo czasu poświęcili stałym fragmentom gry, opracowana została cała gama rozegrań rzutów rożnych i przez wiele minut ćwiczona. Schematów jest wiele - mniej lub bardziej skomplikowanych w rozegraniu. Niestety w Chorzowie pożytku z tego jeszcze nie było. Legioniści wykonywali siedem rzutów rożnych, ale piłka albo trafiała pod nogi obrońców gospodarzy, albo piąstkował futbolówkę Dante Stipica. W najlepszym wypadku do odbitej piłki dopadał przed polem karnym jeden z piłkarzy Kosty Runjaicia, ale próby uderzenia z dystansu nie tworzyły zagrożenia.  W sumie to już blisko 200 rzutów rożnych bez gola z rzędu, w tym 121 kornerów w ekstraklasie bez trafienia do siatki. Pozostaje mieć nadzieję, że ten element w końcu zaskoczy. Również po rzutach wolnych zagrożenia nie było. Nawet jeśli Josue sam wymusił faul rywala w okolicy pola karnego, to trafiał w mur. Szkoda, bo przy tak grającym przeciwniku, przy problemach z kreowaniem akcji, stałe fragmenty gry są czasem bronią nieocenioną, niezwykle niebezpieczną. W przeszłości „Wojskowi” wiele meczów potrafili wygrywać właśnie skutecznie wykonując rzuty wolne czy rożne. Od jakiegoś czasu jednak ten element gry wyraźnie kuleje. Oby wszystko nad czym pracowali piłkarze w Turcji wkrótce zaskoczyło. To niezbędne jeśli chcemy walczyć o mistrzostwo Polski.

Krajobraz po Sliszu - Od początku roku wiadomo, że po odejściu Bartosza Slisza na pozycję numer „sześć” został przesunięty Rafał Augustyniak. To piłkarz o zupełnie innym profilu, mniej mobilny. - Nigdy nie będę biegał tyle, co Bartek - sam przyznawał w rozmowie z Legia.Net Augustyniak. Ma jednak inne atuty - naturalne włączanie się do akcji ofensywnych środkiem boiska, lepsza gra w powietrzu i strzał z dystansu. Podczas sparingów wyglądał coraz lepiej, ale w Chorzowie nie miał łatwo. Nie pomogła mu żółta kartka złapana już w pierwszej minucie meczu. Później musiał się pilnować, grać ostrożnie. Choć w 12. minucie faulem zatrzymał rozpoczynający się kontratak gospodarzy - na szczęście sędzia nie pokazał legioniście drugiej żółtej kartki, a jedynie zwrócił uwagę. - Jestem świadomy, że Rafał potrzebuje trochę czasu i gry, aby po półtora roku jako środkowy obrońca ponownie przyzwyczaić się do różnych przestrzeni i walki w środku pola. Chodzi też o głębokie zrozumienie. Czasami gracze potrafią błyskawicznie wyczuć siebie nawzajem, złapać kontakt boiskowy, ale ogólnie rzecz biorąc, potrzeba na to czasu poprzez rozmowy, trening, by potem uzyskać informację zwrotną po meczach. Pierwszą poznamy po wyjazdowym spotkaniu z Ruchem Chorzów - mówił na kilka dni przed meczem trener Kosta Runjaić. Odpowiedź jaką otrzymał po meczu w piątek jest taka, że wciąż jest wiele do zrobienia. Augustyniak miał problemy z dynamicznymi zawodnikami gospodarzy i czasem podejmował złe decyzje. Były chwile, gdy tworzyły się zbyt duże przestrzenie, gdy cofał się do linii obrony. Trener nie chciał ryzykować drugiej żółtej kartki i Augustyniak w przerwie opuścił murawę. Duet Juergen Elitim - Bartosz Kapustka wypadł nieco lepiej. W końcówce na boisku pojawił się Filip Rejczyk, a Qendrim Zyba cały mecz spędził na ławce rezerwowych. Sztab szkoleniowy przez cały okres przygotowawczy szukał w tym miejscu najlepszej konfiguracji, a po spotkaniu w Chorzowie wiemy dlaczego i że wciąż jest dużo do poprawy.

Legia w 2023 roku

radość Puchar Polski
1/11 W 2023 roku Legia Warszawa zwyciężyła Raków Częstochowa w rzutach karnych i po 5 latach zdobyła Puchar Polski. Który był to triumf dla "Wojskowych" we wspomnianych rozgrywkach?

Polecamy

Komentarze (42)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.