News: Oceny piłkarzy Legii za mecz z Zagłębiem - dowiezione trzy punkty

Oceny piłkarzy Legii za mecz z Piastem - awans pomimo wszelkich przeciwności

Redakcja

Źródło: Legia.Net

02.11.2018 15:12

(akt. 21.12.2018 14:39)

We wtorek Legia zremisowała w Pucharze Polski w Gliwicach z Piastem 1:1 i awansowała do kolejnej rundy dopiero po rzutach karnych. Redakcja jak zwykle oceniła piłkarzy Legii w skali 1-10, gdzie 1 oznacza sugestię zmiany profesji, 6 to ocena wyjściowa, a 10 występ idealny, gdzie wychodziło wszystko. W identycznej skali legionistów oceniliście Wy. Wasze oceny znajdują się w nawiasach oraz na samym dole w kolejności od najwyższej do najniższej. Zapraszamy do lektury.

Gra zespołu 5 (5,52 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Drugi mecz wyjazdowy z rzędu z drużyną z czołówki Ekstraklasy, tym razem w Pucharze Polski, wyglądał dość podobnie do poprzedniego, bo Waldemar Fornalik podobnie jak Ireneusz Mamrot starał się przede wszystkim bramki nie stracić, więc legioniści znów byli zmuszeni do ataku pozycyjnego i znów musieli starać się przebić przez przeciwnika ustawionego całą drużyną na własnej połowie. I po raz kolejny „Wojskowi” mieli z tym duży problem. O ile znów gra defensywna całego zespołu wyglądała dobrze, Piast z gry stworzył sobie zaledwie jedną sytuację i oddał trzy celne strzały, z czego dwa po stałych fragmentach gry, to konstruowanie akcji i skuteczność były dalekie od oczekiwanej. Nie jest jednak tak, że mistrzowie Polski sytuacji nie mieli, bo w odróżnieniu od meczu z Jagiellonią oddali aż dziewięć celnych strzałów, wliczając w to oczywiście rzut wolny wykonywany przez Carlitosa. Oprócz gry defensywnej należy legionistów pochwalić też za całkiem dobrą pierwszą połowę meczu, gdzie starannie rozgrywali piłkę, praktycznie jej nie tracąc. Gorzej było po zmianie stron, choć i wtedy mistrzowie Polski potrafili stworzyć sobie dwie świetne okazje. Wydaje się, że głównym problemem przy konstruowaniu gry ofensywnej była zbyt mała liczba piłkarzy wchodzących w pole karne, zbyt wolne tempo rozgrywania akcji i zbyt dużo prób indywidualnych akcji zamiast szybkiego rozgrywania piłki. Główne pretensje należy tu mieć do trójki ofensywnych pomocników, a w drugiej połowie też i do środkowych. W dogrywce legioniści zdecydowanie zdominowali rywali, wywalczyli rzut karny i zdobyli dwa gole, ale do akcji wkroczyli sędziowie, wypaczając wynik meczu. Trzeba pochwalić legionistów, że po tych dwóch błędnych decyzjach sędziego Musiała nie puściły im nerwy i nie nazbierali kartek, wszak niejeden człowiek oglądający z boku ten mecz solidnie się po tym cyrku sędziowskim zdenerwował. Ostatecznie skończyło się na jednej zdobytej bramce i jednej straconej w samej końcówce po rzucie rożnym. Karne mistrzowie Polski egzekwowali na zimno i bezbłędnie, gliwiczanie zaś nerwowo ich nie wytrzymali i wbrew wszelkim przeciwnościom, zwłaszcza tym stwarzanym przez arbitrów, Legia awansowała do kolejnej rundy. To trzeci z rzędu i czwarty w ostatnich pięciu spotkaniach remis drużyny prowadzonej przez Ricardo Sa Pinto i można czuć się zaniepokojonym brakiem zwycięstw. W ostatnich dwóch miesiącach sezonu mistrzowie Polski będą w większości konfrontować się z dużo słabszymi rywalami niż w październiku i tam wymówek już nie będzie.

 

Radosław Majecki 8 (7,80 - ocena Czytelników). Debiutant był bezrobotny przez znaczną część spotkania, tak naprawdę musiał się tylko raz wykazać po strzale Czerwińskiego po dobrze rozegranym przez Piast rzucie wolnym, świetnie też zablokował jedno dośrodkowanie wzdłuż bramki. Strzały gliwiczan z dystansu nie były trudne do obrony. Przy straconym golu próbował wyjść do piłki, ale przewrócił go jego własny obrońca, trudno więc go za tą sytuację winić. Przy rzutach karnych skutecznie prowokował rywali, obronił strzał Koruna i zdeprymował Sokołowskiego, który trafił w poprzeczkę, został w ten sposób bohaterem meczu. Zachowanie Majeckiego i okrzyki „dawaj, dawaj” kierowane przez strzałem do pomocnika Piasta wskazują na pozytywne zakręcenie młodego bramkarza Legii - jeśli uznać za prawdę, że człowiek stojący między słupkami powinien być lekko świrnięty, to Majeckiemu tego na pewno nie brakuje. Tremy debiutanckiej u niego nie zauważyliśmy.

 

Paweł Stolarski 4 (4,71). Po dłuższym pobycie na ławce młody obrońca znów dostał szansę od pierwszej minuty i niestety trudno powiedzieć, by ją wykorzystał. Co najwyżej przyzwoicie radził sobie w obronie, nie było z niego zbytniego pożytku w ofensywie, sporo piłek tracił, a podał po prostu gliwiczanom piłkę na własnej połowie inicjując groźny kontratak. To jego trzeba też obciążyć winą za straconego gola, bo tak blokował silniejszego od siebie Czerwińskiego, że nie tylko przewrócił się, ale spowodował do tego upadek Majeckiego i żaden z kolegów nie miał już szans im w tej sytuacji zdążyć pomóc.

 

Artur Jędrzejczyk 6 (5,72). W pierwszej połowie bezbłędny, Karsten Ayong przy nim nie istniał. Wejście znacznie silniejszego Papadopulosa jednak mocno reprezentantowi Polski grę utrudniło. Czech nie tylko dobrze się zastawiał, ale też potrafił wygrać pojedynek w powietrzu. „Jędza” nie miał łatwego zadania, bo to on zostając z tyłu jako ostatni obrońca musiał rywalizować z czeskim napastnikiem i zdarzało mu się te starcia przegrywać. Dwa dość poważne błędy jakie przytrafiły mu się w drugiej części meczu, gdy do strzałów doszli Papadopulos i Czerwiński nie pozwalają na wystawienie mu wyższej oceny. Jędrzejczyk mógł też gola zdobyć po stałym fragmencie gry, ale uderzył z główki w środek bramki. 

 

Michał Pazdan 6 (5,12). W obronie całkiem dobrze sobie radził, bywał niekiedy spóźniony w interwencjach, widać było brak ogrania, ale nie były to błędy istotne. Inna sprawa, że nie miał trudnego zadania, bo przeważnie on wychodził do przeciwników, a ciężkie boje z wysuniętym jedynym napastnikiem rywali spadały na barki Jędrzejczyka. Miał jedną ważną interwencję przy stałym fragmencie gry, ale i ma na swoim sumieniu jedno koszmarne podanie do przeciwnika, po którym poszedł kontratak Piasta. Przy straconym golu rzucił się na pomoc Stolarskiemu, ale nie miał szans zdążyć z blokiem. Przyzwoity występ, ale do dawnej formy wciąż dużo brakuje.

 

Adam Hlousek 7 (5,65). Podobnie jak z Jagiellonią Hlousek zagrał na naprawdę dobrym poziomie. Przez sto dwadzieścia minut biegał od bramki do bramki, jako jedyny z defensorów Legii był absolutnie bezbłędny w defensywie, i nieustannie włączał się do akcji z przodu. W odróżnieniu od Stolarskiego słał kolejne dośrodkowania w pole karne, naliczyliśmy ich aż sześć. Co ważne, wszystkie te wrzutki lądowały w „szesnastce” z dala do bramkarza i naprawdę nie jest winą Hlouska, że tak mało zawodników wchodziło w pole karne i jedynie osamotniony Kante starał się walczyć o piłkę. Czemu nie było tam też pomocników, czemu też z rzadka tylko pojawiał się ktoś przy drugim słupku - nie wiemy. Czech oddał też celny strzał, w dodatku słabszą nogą, ale uderzył za lekko i wywalczył rzut wolny na skrzydle. Hlousek często jest ewidentnie niedoceniany przez obserwatorów, ale gdy kiedyś przytrafi mu się kontuzja, wszyscy szybko zatęsknią za jego ambicją, determinacją, chęcią do biegania, kondycją, szybkością, skutecznością w defensywie i dośrodkowaniami. Zarówno w piątek, jak i we wtorek robił dokładnie to, czego od bocznego obrońcy należy wymagać.

 

Domagoj Antolić 6 (5,42). Chorwat był tym bardziej cofniętym z pary środkowych pomocników i trzeba przyznać, że w destrukcji grał dobrze. Często wracał się do obrony, wiele piłek przejął, sporo dziur łatał i jego mrówcza praca znacznie ułatwiała zadanie obrońcom. Niestety, wielu ekspertom taka praca umyka, stąd też komentatorzy Polsatu mnóstwo krytycznych uwag o Antoliciu w trakcie meczu wypowiedzieli. Chorwat znacznie lepiej wyglądał w odbiorze niż z piłką przy nodze, bo najczęściej grał nieco asekuracyjnie uważał na to, by jej nie stracić i unika ryzykownych podań, za rzadko też podchodził pod pole karne Piasta. W dogrywce popisał się piękną asystą przy bramce Carlitosa, a potem uderzył nie do obrony w serii rzutów karnych. Całkiem solidny mecz Antolicia.

 

Andre Martins 7 (6,36). Bardzo dobre operowanie piłką i równie skuteczna praca w odbiorze. Najlepszy zawodnik pierwszej części meczu, chwilami prezentował kulturę gry z wyższego poziomu niż Ekstraklasa. Niemal każda akcja legionistów przechodziła przez niego i Portugalczyk zawsze wiedział, co ma z piłką zrobić. Rozegrał jedną świetną akcję na jeden kontakt z Nagyem, ale jego strzał został zablokowany. Jaki był wpływ Martinsa na grę Legii w tym meczu zobaczyliśmy po przerwie, gdy w wyniku urazu musiał szybko opuścić boisko i na długi czas rozgrywanie piłki na połowie przeciwnika zwyczajnie siadło.

 

Michał Kucharczyk 5 (4,89). W ciągu dziewięćdziesięciu minut gry nie wykreował ani jednej sytuacji podbramkowej, raz uderzył celnie z bardzo ostrego kąta i zmarnował stuprocentową sytuację w drugiej części meczu uderzając ponad bramką. W podstawowym czasie gry prezentował się po prostu słabo, niezależnie od tego, po której stronie boiska grał. Błysnął natomiast w dogrywce, wywalczając rzut karny, ale sędzia Musiał po użyciu VAR-u wykazał się fatalnym wzrokiem lub kompletną nieznajomością przepisów gry w piłkę nożną i wycofał się z przyznanej już „jedenastki”. Bardzo ciekawie wykonał swój rzut karny, po jego zwodach Frantisek Plach po prostu zgłupiał i stał w miejscu patrząc, jak piłka przelatuje obok niego. Wygląda na to, że pomimo znaczącej poprawy pod okiem trenera Sa Pinto operowania piłką, bo Kucharczyk z reguły podaje ostatnio dużo dokładniej niż jeszcze parę miesięcy temu, „Kuchemu” wciąż trochę brakuje do osiągnięcia dobrej formy.

 

Sebastian Szymański 5 (4,66). Za dużo dryblingów, w większości nieudanych, za mało gry z kolegami. Do odważnych świat należy, ale chwilami młody pomocnik Legii znów wraca z nawykami do czasów juniorskich, byle kiwnąć więcej rywali i dużo piłek przez to traci, nie trafia też do bramki przy swoim ulubionym zagraniu - strzale po zejściu z prawej strony do środka. Przez niemal dziewięćdziesiąt minut pobytu na boisku zrobił tylko jedną świetną akcję, gdy po wyprowadzeniu piłki dryblingiem w drugiej połowie wypuścił podaniem na czystą pozycję Jose Kante. To zdecydowanie za mało, jak na ofensywnego pomocnika. Doceniamy ogromną pracowitość Szymańskiego w każdym meczu, ale brak goli i asyst nie tylko w tym spotkaniu, ale i w całym sezonie musi martwić.

 

Dominik Nagy 5 (5,18). Węgier obniżył loty w dwóch ostatnich meczach. Podobnie jak Szymański i Kucharczyk jest tak naprawdę współautorem tylko jednej dobrej akcji, gdy zagrał na jeden kontakt z Andre Martinsem i Portugalczyk mógł zdobyć bramkę po jego zagraniu, do tego wywalczył jeden rzut wolny. Mało, cała trójka ofensywnych pomocników zresztą nie błyszczała we wtorek kreatywnością i współpracą w ataku, zwłaszcza gdy zabrakło Andre Martinsa. Waleczność w defensywie podobnie jak u Szymańskiego doceniamy, choć to ona przyczyniła się do zejścia Węgra z boiska - najpierw zarobił żółtą kartkę za faul taktyczny, potem znów sfaulował i trener wolał nie ryzykować drugiego napomnienia.

 

Jose Kante 5 (4,96). Po okresie słabszej gry ostatnie dwa mecze pozwalają z większym optymizmem patrzeć na przydatność Kante w ofensywnych poczynaniach Legii. Przede wszystkim Gwinejczyk wreszcie zaczął dochodzić do pozycji strzeleckich, a w jednym przypadku nawet sam ją sobie wypracował. Ocena byłaby wyższa, gdyby wykazał się lepszą skutecznością, w tym elemencie gry Kante jednak zawiódł. W pierwszej połowie po indywidualnej akcji uderzył za lekko po ziemi, w drugiej zmarnował fantastyczną okazję sam na sam po podaniu Szymańskiego, wreszcie swój występ zakończył niecelnym strzałem głową z dogodnej pozycji po bardzo dobrym dośrodkowaniu Carlitosa. Najważniejsze jest to, że Gwinejczyk wreszcie gra również przodem do bramki, a nie tylko tyłem i zaczął stanowić znaczące zagrożenie dla bramki przeciwnika. Pozytywnie rokuje to przed meczami ze słabszymi przeciwnikami w najbliższym czasie. 

 

Cafu 4 (4,70). Jego wejście na boisko rażąco obniżyło poziom gry Legii, zwłaszcza w rozegraniu piłki na połowie przeciwnika, Andre Martinsa nie udało się zastąpić. Cafu niestety rzadko w ogóle do tego rozegrania się włączał, nie przyzwyczaił nas do tak pasywnej gry. Rozumiemy, że toczył ciężkie boje w środku pola z Jodłowcem, ale jednak oczekujemy od niego podań do przodu, wychodzenia na pozycję i wejść w pole karne, co w wielu meczach pokazywał. Wypadł słabo nie tylko na tle Andre Martinsa, ale też Domagoja Antolicia. Bardzo pewnie i z dużym spokojem wykonał natomiast rzut karny i było to zapewne najlepsze jego zagranie we wtorkowym meczu.

 

Marko Vesović 4 (4,91). Częste są opinie, że Vesović jest lepszym skrzydłowym niż bocznym obrońcą, ale we wtorkowym meczu tego nie potwierdził. Żadne z jego zagrań nie stworzyło zagrożenia pod bramką Piasta, nie było ani z jego strony jednego podania czy wejścia pole karne. Podobało nam się jego zaangażowanie w pressingu, gdy zmuszał do prostych błędów gliwickich obrońców, ale od ofensywnego pomocnika oczekujemy zdecydowanie więcej. Słaba zmiana Czarnogórca.

 

Carlitos 8 (6,83). Jak wchodzić z ławki, to najlepiej tak, jak Hiszpan w Gliwicach. Przez trzydzieści pięć minut siał popłoch wśród obrońców gospodarzy, bo każde jego przyjęcie piłki i każda akcja zwiastowały dla nich potężne kłopoty. A to dośrodkował wprost na głowę Kante, a to trzeba było go faulować tuż przed polem karnym, po którym Hiszpan kropnął z wolnego tak, że nie było co zbierać - gol oczywiście padł, ale sędziowie zapomnieli okularów. Nie zraził się tym specjalnie i parę minut później świetnie wyszedł do prostopadłego podania Antolicia i podcinką wykończył akcję i tym razem nawet sędzia Musiał na środek boiska wskazać musiał. Dwie zdobyte przez niego bramki w normalnych okolicznościach pozwoliłyby legionistom uniknąć serii rzutów karnych i Hiszpan zostałby niekwestionowaną gwiazdą meczu, niestety we wtorek normalne one nie były i bohaterem meczu został Majecki. Kapitalna zmiana Carlitosa, który gra w kartkę - po świetnym meczu z Wisłą zagrał słabo w Białymstoku, by znów błysnąć w Gliwicach.

 

Sandro Kulenović (5,96) grał zbyt krótko, by go oceniać. Należy przeanalizować, czy przy straconym golu nie powinien zareagować i pomóc Stolarskiemu i Majeckiemu, miał do tego chyba lepszą pozycję niż Pazdan. Bardzo pewnie natomiast wykonał rzut karny decydujący o awansie Legii do kolejnej rundy.

 

Najlepszym piłkarzem wtorkowego meczu mógł zostać wyłącznie bohater rzutów karnych, Radosław Majecki.

Oceny Czytelników:

 

Radosław Majecki 7,80

Carlitos 6,83

Andre Martins 6,36

Sandro Kulenović 5,96

Artur Jędrzejczyk 5,72

Adam Hlousek 5,65

Domagoj Antolić 5,42

Dominik Nagy 5,18

Michał Pazdan 5,12

Jose Kante 4,96

Marko Vesović 4,91

Michał Kucharczyk 4,89

Paweł Stolarski 4,71

Cafu 4,70

Sebastian Szymański 4,66

Polecamy

Komentarze (6)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.