Domyślne zdjęcie Legia.Net

Transfery Legii w 2007 roku

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

15.12.2007 14:34

(akt. 21.12.2018 13:30)

Przed rundą rewanżową sezonu 2006/07 kadra Legii dowodzona przez trenera Dariusza Wdowczyka została wzmocniona przez Piotra Bronowickiego, Bartłomieja Grzelaka. Do zespołu powrócili z wypożyczeń także Maciej Korzym oraz Marcin Smoliński. Powrócił do Legii także Jacek Magiera, ale już nie jako piłkarz a trener. Już spotkania towarzyskie pokazały, że Bartłomiej Grzelak nie jest typem łowcy bramek i że Legii pod tym względem nie zbawi. W spotkaniach z Steauą , Metalurgiem, Koroną, Lewskim, Świtem, Austrią Wiedeń, AC Horsens i Spartą Praga nie udało mu się trafić do siatki. Przez cały rok wystąpił w 38 spotkaniach w barwach Legii i zdobył 9 bramek, jednak aż 4 z nich w Pucharze Ekstraklasy. Kwota 600 tys. euro, którą Legia zapłaciła za napastnika Widzewowi to na pewno świetny interes dla łodzian. Do tego wszystkiego okazało się, że piłkarz jest hipochondrykiem, co chwila narzeka na mniejsze lub większe urazy. Miał kilka udanych tygodni za kadencji Jana Urbana, kiedy jego bramki zapewniły Legii punkty. Jednak to stanowczo za mało. Transfer w skali 1-10 oceniam na 4. Piotr Bronowicki pokazał od pierwszego spotkania, że ma serducho do gry. Walczy od pierwszej do ostatniej minuty, nie odpuści żadnemu rywalowi. Taki zawodnik potrafi utrudnić i obrzydzić grę każdemu rywalowi w Polsce. Niestety podobnie jak Grzelak jest kontuzjogenny. Generalnie jednak pokazał się przy Łazienkowskiej z lepszej strony niż brat, choć Grzegorz ma większe umiejętności piłkarskie. Transfer jest zaskoczeniem na plus i oceniam go na 6. Powroty Macieja Korzyma i Marcina Smolińskiego nie wniosły wiele do gry zespołu. I jeden i drugi nie znalazł uznania w oczach zarówno Wdowczyka, jak i Zielińskiego i Urbana. Korzym sprawia wrażenie jakby się zatrzymał w rozwoju, jakby pewnej bariery już w Legii nie przeskoczył. Pomóc mu mogą tylko stałe i regularne występy w lidze, ale niekoniecznie w Legii. Podobnie Smoliński, który potrafił zagrać świetne spotkanie w Pucharze Ekstraklasy, a klika dni później był najgorszy na boisku podczas meczu Orange Ekstraklasy. Obaj powinni zostać jak najszybciej z Legii sprzedani bądź wypożyczeni. Dla dobra swojego i Legii. Powrót obu panów to w skali 1-10 to co najwyżej 3. Można rzec jakie wzmocnienia taka gra na wiosnę 2007 roku. Z tygodnia na tydzień było gorzej, w pewnym momencie zakwalifikowanie się do pucharów graniczyło z cudem. Odszedł trener Dariusz Wdowczyk, zastąpił go Jacek Zieliński. „Zielu” trafił do zespołu, trochę go pozbierał i uratował dla klubu Puchar Intertoto. W przerwie letniej przyszedł do klubu jednak trener Jan Urban, a działacze do spółki nowym dyrektorem sportowym Mirosławem Trzeciakiem rozpoczęli w klubie prawdziwą czystkę. I trzeba przyznać, że część zawodników, która z klubu odeszła okazało się sporym wzmocnieniem moralnym i finansowym. Pożegnano się z Piotrem Włodarczykiem, który przeniósł się do mistrza Polski Zagłębia Lubin. Dla swojego nowego zespołu snajper „Władeczek” zdołał strzelić tylko jedną bramkę w 2007 roku. Kosztowała ona miedziowy klub trochę ponad 200 tys euro. Pozbyto się także kapitana zespołu Łukasza Surmy, który jak nikt inny działa na nerwy kibicom stołecznego zespołu. W Izraelu „Surmik” kariery nie robi, więc pozbycie się go za 200 tys euro również było dobrym ruchem transferowym. Do Crvenej Zvezdy odszedł za okrągły milion euro Grzegorz Bronowicki. Gdyby w Legii grał tak jak w reprezentacji, to pewnie do dziś fani żałowaliby straty takiego grajka. A tak nikt nie żałował, a „bańka” to zawsze dobry zastrzyk finansowy. Prawdziwym majstersztykiem okazał się jednak transfer rezerwowego napastnika Legii Dawida Janczyka. „Murzyn” zagrał rewelacyjnie na młodzieżowych mistrzostwach świata i wpadł w oko oligarchom z CSKA Moskwa. Rosjanie zapłacili za niego aż, 4,2 mln euro. Gdyby został w Legii grałby pewnie niewiele więcej niż Korzym. Kolejnym zastrzykiem finansowym okazał się transfer do Arsenalu Londyn Łukasza Fabiańskiego. Doskonały młody bramkarz Legii odszedł do „Kanonierów” za przeszło 4,3 mln euro. Niestety za tą górę pieniędzy jakie zarobiła Legia na sprzedaży swoich piłkarzy nie przyszli nowi, świetni zawodnicy. Kasa została zamrożona do czasu wybudowania nowego stadionu. Czy tak rzeczywiście będzie czas pokaże. Do zespołu przyszli kolejno Wojciech Skaba, Jakub Wawrzyniak, Błażej Augustyn, Inaki Astiz, Marins Ekwueme, Kamil Grosicki, Piotr Giza i Takesure Chinyama. Warto odnotować także powrót Jakuba Rzeźniczaka z Widzewa Łódź. Transfer Wojciecha Skaby trudno jednoznacznie ocenić, gdyż pełni on rolę rezerwowego. Grywał tylko w Pucharze Ekstraklasy, ale nie zawodził. Trener Krzysztof Dowhań twierdzi, że będzie to przyszłość Legii, a jemu należy wierzyć. Transfer oceniam na 5. Jakub Wawrzyniak miał świetny początek w Legii, później został wygryziony ze składu przez jednego z najlepszych w tym sezonie zawodników Tomasza Kiełbowicza. Nie złożył jednak broni i przy każdej nadarzającej się okazji udowadniał, że wciąż liczy na miejsce w pierwszym składzie. Solidny lewy defensor z inklinacjami do ofensywy. Dobry ruch transferowy, tak na 7. Błażej Augustyn przyszedł do Legii z Boltonu by częściej grać w pierwszym zespole. Podobno w Anglii poczynił spore postępy. Jednak jeśli na Wyspach poprawił się w umiejętnościach piłkarskich to aż strach pomyśleć jaki był przed wyjazdem do Anglii. Popełniał proste, niewymuszone błędy. Jego nieprzemyślane zagranie kosztowało zespół trzy punkty w Kielcach. Musi się jeszcze dużo uczyć i ogrywać w słabszym zespole niż Legia. Na dodatek doznał kontuzji i długi czas się leczył. Transfer tylko na 2. Prawdziwym filarem defensywy okazał się pozyskany z rezerw Osasuny Pampeluna Inaki Astiz. Hiszpan imponował spokojem, nie popełniał błędów, był zmorą napastników. Do tego rozgrywał a nawet strzelał bramki. To najlepszy obrońca w Legii od czasów Jacka Zielińskiego. Niestety doznał kontuzji kolana i musiał przerwać treningi. Transfer w skali 1-10 zasługuje na wysokie 9. Jakub Rzeźniczak wrócił z wypożyczenia i na początku nie spełniał pokładanych w nim oczekiwań. Sezon rozpoczął grając w Młodej Ekstraklasie. Później trafił na ławkę rezerwowych, a ostatecznie zadomowił się w pierwszym zespole. Poczynił największy postęp wśród wszystkich legionistów i udowodnił tym samym, że młodzi mogą się rozwijać również przy Łazienkowskiej, mimo licznych pokus stolicy. Powrót należy ocenić przynajmniej na 8. Martins Ekwueme miał zastąpić na pozycji defensywnego pomocnika sprzedanego Łukasza Surmę. Nigeryjczyk musiał jednak jeszcze podczas obozu przygotowawczego wyjechać do ojczyzny. W tym czasie trener Urban wypróbował na tej pozycji Aco Vukovicia i skończyło się granie dla Ekwueme. Martins występował tylko wtedy kiedy nie mógł Serb lub w Pucharze Ekstraklasy. Nie zawodził, ale tez furory nie zrobił. Transfer należy traktować jako uzupełnienie i ocenić najwyżej na 5. Na prawe skrzydło w charakterze wzmocnienia konkurencji przyszedł do Legii Kamil Grosicki. Od pierwszych treningów pokazywał się jednak jako alternatywa dla Serba. Szybki z dobrym dośrodkowaniem, niezłym dryblingiem oczarował w pierwszych spotkaniach trenera Urbana i kibiców. Niestety później powrócił koszmar ze Szczecina i "Grosik" przegrał z nałogiem. Obecnie poddaje się kuracji w odosobnieniu. Oby wygrał tą walkę, bo jak mało kto ma papiery na grę. Nota 6. Piotr Giza dołączył do zespołu najpóźniej ze wszystkich. Zdobył dwie bramki głową mimo filigranowej budowy, popisywał się ładnymi podaniami. Kiedy wydawało się, że wkrótce stanie się ulubieńcem publiczności nagle coś się zacięło. Giza dochodził do idealnych pozycji strzeleckich i seryjnie je marnował. Nie przełamał się do końca 2007 roku. Jest do warszawskiego klubu jedynie wypożyczony, jeśli chce by działacze skorzystali z opcji pierwokupu to musi się szybko przełamać w roku 2008. Transfer oceniam na mocne 6. Jedynym pozyskanym napastnikiem był Takesure Chinyama. Jego przejście do Legii od początku budziło sporo wątpliwości. Z Groclinu się go pozbyto gdyż wykryto u niego chorobę serca. Właściciel klubu jeszcze podczas rundy jesiennej grzmiał że piłkarz Zimbabwe jest chory i może w każdej chwili zasłabnąć na boisku. „Chory” Chinyama stał się jednak najlepszym strzelcem zespołu. Początkowo irytujący i marnujący sytuacje bramkowe z biegiem czasu zaczął zauważać partnerów i poprawił skuteczność. Jeśli dalej się tak będzie sprawował, Legia będzie miała z niego sporą pociechę. Transfer oceniam na 8. Ruchy transferowe Legii w roku 2007 nie były powalające na kolana, ale nie były też tak beznadziejne jak wtedy gdy do Legii przychodzili Mamadou Balde, Herbert Dick czy Junior. Ostatnie pół roku wskazuje że do klubu dobierani są piłkarze do koncepcji gry trenera Urbana i że są to ruchy przemyślane. Czy tak dalej będzie okaże się już na początku roku 2008. Jak na razie najlepszym transferem mijającego roku należy uznać Hiszpana Inakiego Astiza. Za najgorszy jak na razie Błażeja Augustyna. Chłopak jest jeszcze jednak młody i będzie mieć szanse udowodnić, że źle go oceniłem. Tego jemu i Legii w 2008 roku życzę.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.