News: Danijel Ljuboja: Jeszcze wszystkiego w Legii nie pokazałem

Danijel Ljuboja: Jeszcze wszystkiego w Legii nie pokazałem

Marcin Szymczyk

Źródło: nSport

30.12.2011 20:26

(akt. 12.12.2018 10:02)

<p>- Po polsku trochę rozumiem, znam pojedyncze słowa. Zwłaszcza te, które brzmią podobnie jak w języku serbskim. Uczę się, ale nie jest to takie proste. Mam jednak nadzieję, ze z pomocą kolegów wkrótce będzie lepiej. Grałem we Francji i Niemczach i nauczyłem się mówić po francusku i niemiecku. Z polskim jest o tyle trudniej, że jest kilku graczy z Bałkanów i z nimi rozmawiam wyłącznie po serbsku lub chorwacku. W takiej sytuacji trudniej jest mi opanować polski, jak jestem sam to wtedy musze się bardziej starać - mówi w rozmowie z telewizją nSport napastnik Legii Danijel Ljuboja. </p>

Jak oceniasz Legię i Warszawę po półrocznym pobycie?


- Na początku widziałem tylko stadion i kawałek miasta. Rozmawiałem dużo z Miro Radoviciem, który wiele mi opowiadał o mieście i Legii, chwalił organizacje klubu. Pamiętam mecz z Żalgirisem Wilno, spodobał mi się sam obiekt i to jak reagowali kibice. Fani byli niesamowici, to było dla mnie bardzo ważne, oni są dla mnie ogromną motywacją. Słyszałem, że nie zawsze tak było, że był konflikt, ale od początku byłem dobrze nastawiony. Dobre wyniki robią zwykle dobrą atmosferę. Do Warszawy przyjechałem z ojcem i bratem – rodzina jest dla mnie ważna, w swojej karierze decyzje zawsze podejmowałem wspólnie z rodziną. Nigdy nie grałem w Polsce, rodzina więc mi pomaga. Samą Warszawę oceniamy bardzo pozytywnie.



Niechętnie mówisz w wywiadach o reprezentacji swego kraju. Dlaczego?


- Nie osiągnąłem w kadrze tyle ile powinienem, na ile było mnie stać. Nie zrobiłem kariery reprezentacyjnej i nie uważam by była to moja wina. Ale całej sytuacji żałuję, nie lubię mówić o tym okresie życia. Poza tym z kadrą Serbii jest problem – nie grają w niej najlepsi gracze, wielu zawodników nie dostaje nawet szans na grę. Weźmy takiego Miro Radovicia – to jeden z najlepszych napastników Serbii, a jeszcze w kadrze nie wystąpił. Nie wiem na co czekają szefowie kadry, ile lat zawodnik musi pokazywać, że do reprezentacji się nadaje. Problem polega na tym, że nie forma sportowa decyduje, trzeba mieć dobre kontakty w związku. Tak to wygląda i dlatego nie odnosimy wyników na jakie nas stać.


W swojej karierze miałeś wielu trenerów – m.in. był nim Giovani Trapatoni. Jak na ich tle wypada Maciej Skorża?


- Każdy trener jest inny, każdy ma swój styl. Trener Legii jest przede wszystkim dobrym psychologiem, dobrze obchodzi się z piłkarzami co daje dobre wyniki. Jest dobrym organizatorem – ta ważna cecha. Poza tym pozwala mi grać, zawsze mnie pozytywnie motywuje. Tak było odkąd przyszedłem do Legii, szkoleniowiec jest do nas pozytywnie nastawiony. Ma bardzo duży udział w naszych pozytywnych wynikach. Rozmawiamy czasem po angielsku, ale trener rozumie moją grę. Są chwile, że w rolę tłumaczy wcielają się Miro Radović lub Ivica Vrdoljak.



Nie zawsze pojawiasz się na treningach Legii. Dlaczego?


- Mam 33 lata i czasem odczuwam już spore bóle. Od trzech miesięcy mam problem z mięśniem przywodziciela, co trzy-cztery dni używam specjalnej maści. Wtedy muszę się oszczędzać. Do piłki trzeba podchodzić z głową, jak coś boli lub dolega to trzeba trochę odpuścić. Oczywiście są konsekwencje tych bóli – odkąd jestem w Legii nie oddaje strzałów z 20-30 metrów, a to była moja mocna strona. Z powodów zdrowotnych muszę także opuszczać część treningów. Jeśli spojrzeć na moje poprzednie kluby to tam zawsze normalnie ćwiczyłem. Zrobiłem prześwietlenie, o urazie wie lekarz – z nim ustaliłem, że jeśli odczuwam silny ból to mogę jeden lub dwa dni zostać w domu. Biorąc pod uwagę, że jesienią graliśmy często - co trzy dni, to faktycznie nie było momentami jak przyjść na trening. Wydaje mi się, że koledzy to rozumieją. Granie na pozycji napastnika w moim wieku to już nie to samo co kilka lat wcześniej. To normalna sytuacja – we Francji piłkarze po trzydziestce często dostają trochę wolnego od trenera. Jak masz 20 lat to musisz trenować 2-3 razy dziennie, jak masz lat trzydzieści to trzeba do tego podchodzić bardziej ostrożnie.


Jak długo chcesz jeszcze grać w piłkę?


- Jeśli moje ciało będzie pozwalało na grę w futbol to czemu nie – jeszcze ze dwa lata. Kontraktu w Legii pozostało mi pół roku, ale czuję się tutaj dobrze.Chciałbym więc zostać na dłużej, tym bardziej iż mojej rodzinie w Warszawie się podoba. Ale w tej chwili moja przyszłość nie jest najważniejsza, liczy się wynik zespołu. Pod koniec sezonu pomyślimy co dalej. Walczymy o mistrzostwo, które może być moim pierwszym w karierze. Mamy stratę do Śląska, ale nie można skreślać Lecha czy Wisły. Różnice punktowe są małe, każdy może się do każdego zbliżyć, nie może zabraknąć nam koncentracji.



Na boisku często wymachujesz rękami, jesteś niezadowolony.


- To wynika spontanicznie, ja jestem nastawiony na wygrywanie spotkań. Jak coś idzie na tak to się denerwuję, jak ktoś mi źle poda jestem wkurzony. Ale to normalne, nie tylko ja tak robię. Inni pewnie są źli jak mi podadzą, a ja nie strzelę – takie sytuacje się zdarzają. Zawsze jednak chcę jak najlepiej dla drużyny. Muszę przyznać, że byłem zaniepokojony kiedy na zgrupowaniu przegrywaliśmy kolejne sparingi – pomyślałem sobie, że jak tak ma wyglądać cały sezon to trzeba coś z tym szybko zrobić. Zaczęliśmy ze sobą rozmawiać i z każdym dniem wszystko wyglądało lepiej. Teraz jest dobrze i oby tak dalej.


Jak spędzasz czas w Warszawie gdy nie grasz w piłkę?


- Głównie z żoną, synem i resztą rodziny – bratem, ojcem i mamą. Czasami wychodzę do restauracji z kolegami z drużyny.


Co będziesz robił po zakończeniu kariery?


- Na sto procent jeszcze nie wiem, ale chciałbym zostać przy futbolu. W końcu na piłce znam się najlepiej. Mógłbym być trenerem lub kimś innym ale związanym z piłką nożną.

Polecamy

Komentarze (18)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.