Dariusz Mioduski
fot. Marcin Szymczyk

Dariusz Mioduski: Skandal, nie odpuścimy

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

06.10.2023 14:35

(akt. 07.10.2023 11:10)

– To, co się stało, jest dla mnie absolutnym skandalem. Nie odpuścimy – mówił na piątkowej konferencji prasowej, po nieprawdopodobnych wydarzeniach w Alkmaar, prezes i właściciel Legii Warszawa, Dariusz Mioduski.

– Trudno coś powiedzieć. Dzięki Bogu, udało nam się nagrać parę rzeczy, bo prawdopodobnie przekaz brzmiałby zupełnie inaczej.   

– Mecz był dla nas świętem, kolejną nadzieją. Nie poszedł tak, jak chcieliśmy, szkoda, mogliśmy przynajmniej zremisować, zasługiwaliśmy na to. Na spotkaniu nie było żadnej agresji, ani na boisku, ani na trybunach. Kibice naprawdę fenomenalnie nas dopingowali, nie doszło do żadnych zajść, był spokój na stadionie.  

– To, co stało się godzinę po meczu, wydaje się nieprawdopodobne. Jak myślałem o tym dziś i w nocy, to chyba nie był to po prostu incydent, tylko coś, co narastało. Przyjechałem do Alkmaar dopiero w czwartkowe popołudnie, ale od razu usłyszałem raporty od różnych osób z delegacji – VIP-ów, pracowników, ludzi, którzy byli w mieście – że cały czas coś się dzieje, są szykanowani. Dostałem wcześniej maile od holenderskich dziennikarzy, pytających się o jakąś hordę walczących kibiców.

– Nastawienie lokalnego rządu w Alkmaar było fatalne. Pojawiły się publiczne wypowiedzi, że pani burmistrz nie życzy sobie Polaków w mieście, ludzie byli wyprowadzani z restauracji. Atmosfera braku bezpieczeństwa trwała od kilku dni, została nakręcana ze strony Holendrów.

– To, co stało się w Alkmaar, jest dla mnie absolutnym skandalem. Przez wiele lat jeżdżę na mecze do różnych miejsc, od Kazachstan po Portugalię. Obserwowałem parę sytuacji. Widziałem zdarzenie, w którym nasz autobus i zawodnicy byli atakowani przez kibiców rywali. Nigdy nie dostrzegłem, by nasz zespół i członkowie sztabu byli atakowani przez służby ochrony i policję. To coś, co wydaje mi się, że nie miało precedensu na skalę światową.

– Nie odpuścimy. Będziemy robić wszystko, by to wyjaśnić, wyprostować i zmienić narrację, która pojawia się w mediach holenderskich, czyli że to my byliśmy przyczyną tego, co się stało. To nie jest prawda, gdyż byłem tam, sam tego doświadczyłem, co było widać na filmach. Być może później Holendrzy zdali sobie sprawę, że przesadzili i zaczynają tworzyć pewne rzeczy, dlatego wyciągnęli piłkarzy, osadzili ich w areszcie. Tworzą historię, ale jest ona nieprawdziwa.

– Nasi piłkarze (Josue i Radovan Pankov – red.) mają już, dzięki Bogu, opiekę. W czwartek nie było takiej możliwości. Próbowałem jechać z nimi na komisariat, ale zostałem brutalnie odepchnięty. Gdy powiedziałem, że chcę złożyć zażalenia, to usłyszałem, że mam wziąć taksówkę i pojechać na komisariat. Trener i kierownik drużyny mieli jechać z zawodnikami, tak było im obiecane, a… zostali wprowadzeni do innego samochodu i wywiezieni zupełnie gdzie indziej. Nikt nam nie powiedział, gdzie są gracze, wręcz mówiono, że wybrali się do Amsterdamu, potem się okazało, że byli w Alkmaar. Takie są fakty.

– Dzięki Bogu, mamy tam dobrą opiekę. Zostali Konrad Paśniewski i nasz prawnik. Wynajęliśmy bardzo dobrego holenderskiego prawnika. Trwają przesłuchania. Mam nadzieję, że dziś nasi zawodnicy zostaną wypuszczeni i wrócą do Polski. To nasi podstawowi piłkarze. W niedzielę czeka nas bardzo ważny mecz z Rakowem, który zamierzamy rozegrać.

– Jeśli chodzi o mecze w przyszłości, to – również kibiców z Alkmaar, z Holandii – zapraszamy do Polski, na Legię. Może wtedy im trochę pokażemy jak wygląda bezpieczeństwo, gościnność, dobra atmosfera.

– Agresja była tak duża ze strony ochrony i chyba pana, który właśnie zeznaje, że zastanawialiśmy się, czy nie jest on na jakichś środkach, substancjach. Byliśmy z powrotem w autobusie, myśleliśmy, że wyjedziemy, a wtedy powiedzieli nam, że nie dojdzie do tego, jeżeli z autokaru nie wysiądzie Pankov. Usłyszeliśmy, że jeśli nie wyjdzie, to będzie szturm na autobus i rozróba wewnątrz pojazdu. Była tam policja szturmowa, z pałkami, tarczami. By uniknąć dalszej eskalacji, Radovan zgodził się na opuszczenie autobusu i złożenie zeznań. Okazało się, że nie dotyczyło to tylko Serba, ale także Josue.

– Moim zdaniem, Holendrzy – wiedząc, że przesadzili – tworzą narrację, że agresja była z naszej strony. Nikt z nas nie widział, by ktokolwiek uderzył ochroniarza. Pojawiły się przepychanki, mogło być odepchnięcie, jakiś upadek, ale proszę mi wierzyć, że to nie byli stewardzi, tylko panowie, przy których ja jestem małym gościem. Nie tak łatwo ich przesunąć. Zobaczymy, co pokażą raporty, ale nie za bardzo wierzę w to, co jest mówione po drugiej stronie.

– Wydaje mi się, że UEFA w ogóle nie była świadoma tego, co się działo. Tłumaczono nam, że to ochrona przed kibicami, ale nasi fani spokojnie opuścili stadion po drugiej stronie. Wokół autokaru nie było nikogo, jedynie paru gości, którzy odpinali własne rowery.

– Wiem nieformalnie, że UEFA działa, by nasi piłkarze zostali zwolnieni z aresztu, gdyż to nieakceptowalne. Podziękowania dla tej organizacji za wsparcie, lecz jestem przekonany, że dostaje ona narracje z drugiej strony. Trzeba to będzie wyjaśnić.

– Mam bardzo dobry kontakt z włodarzami AZ, serdecznie przywitaliśmy się przed spotkaniem. Jeszcze przed meczem powiedziałem im o sytuacjach na mieście i zachowaniu policji, bo byłem mocno wzburzony. Nie mogę powiedzieć, że czuliśmy się źle w loży zarządu, ale gdy się ją opuszczało, to dało się zaobserwować negatywne nastawienie. Trochę się dziwię, że nie ma bezpośredniego kontaktu z ich strony.

– Ochrona? Usłyszeliśmy, aczkolwiek nie wiem czy to prawda, że ten człowiek to nowy szef, który jest niedoświadczony. Wyglądało to naprawdę dziwnie.

– Musimy przedstawić nasze racje. Wiem, że nie mamy może najlepszej reputacji, jeśli chodzi o przeszłość, ale prawda jest taka, że od dłuższego czasu bardzo nad tym pracujemy, z sukcesami. Mamy dobrą komunikację z kibicami, fantastyczną atmosferę na meczach domowych i wyjazdowych ze strony naszych kibiców. Robimy świetną robotę, sporo się zmieniło. To cios, że ktoś podważa pracę wszystkich osób.

– Zrobimy wszystko, by pokazać prawdę. Sądzę, że jest ona oczywista. Nie znam innego przypadku, w którym drużyna i sztab zostali zaatakowani przez ochronę oraz policję. To coś, co w dzisiejszym świecie sportu jest niewyobrażalne. Zadaniem tych ludzi jest zapewnienie nam bezpieczeństwa i ochrony. Powiedzenie, że to my jesteśmy winni, to skandal sam w sobie.

– Było czuć antypolskie nastawienie. Wzięło się to bezpośrednio od pani burmistrz, która powiedziała, że nie życzy sobie w mieście Polaków, kibiców Legii. Nasi fani zostali wysłani do Hagi. To tak samo, gdybyśmy my powiedzieli Holendrom, że mogą sobie odebrać bilety w Radomiu.

– Nie myślimy o przełożeniu spotkania z Rakowem Częstochowa. Chcemy grać w niedzielę. To ważny mecz, musimy sobie z tym poradzić, skupić się, zadbać o naszych zawodników. Mam nadzieję, że Josue i Pankov przyjadą do nas dziś wieczorem lub w sobotni poranek. Wówczas skoncentrujemy się na ligowej rywalizacji, a pozostałymi rzeczami będziemy się zajmować w gabinetach.  

– Nie wiem, jakich zobowiązań mogliśmy nie spełnić, nie mam pojęcia o czym mówią Holendrzy. Słyszałem, że nie wszyscy chcieli jechać do Hagi po odbiór biletów. Podobno przy bramie wejściowej chciano zabrać naszym kibicom bębny i flagi. Coś tam się wytworzyło, aczkolwiek nie był to wielki problem.

– Przejeżdżając autokarem, widziałem policjantów z wyjącymi psami. Atmosfera była straszna. Gdyby zamaskowani tajniacy – którzy byli wokół i brutalnie nas traktowali, popychali – zrobili lekki wywiad, to by wiedzieli, że nasi fani w ogóle by nie pomyśleli o żadnej agresji. Kibice Legii są zaprzyjaźnieni z ADO Den Haag, a ten klub ma rzekomo dobre relacje z AZ. Nie było żadnej agresji z naszej strony i obawy, że nasi fani mogą coś zrobić.

– UEFA podejmie decyzję odnośnie tego, czy kibice AZ przyjadą do Warszawy. My na pewno tego nie zrobimy. Chcielibyśmy pokazać Holendrom, że w naszym kraju i klubie jest przyjaźnie, normalnie, że mogą się tu czuć bezpiecznie i dobrze bawić na stadionie. Mam nadzieję, że tym razem wynik będzie odwrotny i wygramy.

– Nie słyszałem, że były ustalenia, iż kibice mają jechać do Hagi, ale nie wiem wszystkiego.  

– Jak dotąd nie było kontaktu ze strony AZ, lecz spodziewam się, że taki będzie, gdyż mieliśmy bardzo dobre relacje. Wierzę, że tak zostanie. Nie ma powodu, by dalej eskalować tę sytuację.

– Na meczu był ze mną bliski przyjaciel z Holandii, który powiedział, że chyba nigdy się tak nie wstydził. To pokazuje, po której stronie jest prawda i jak rzeczywiście było.

– Próbowałem załagodzić sytuację. Byłem ubrany w legijny, dość elegancki garnitur. Miałem na sobie ładną białą koszulę, granatową marynarkę, szare spodnie. Mówiłem, że jestem prezesem klubu i żeby traktowano nas – sztab, drużynę – z szacunkiem. Gdy to nie działało, powiedziałem, że nie odpuszczę. Wyciągnąłem telefon i chciałem to nagrać, gdyż była to sytuacja nieakceptowalna. Wtedy doszło do tego, że mój telefon został wyrzucony, próbowano sprawić, bym go nie odzyskał. Wówczas zostałem brutalnie uderzony, ileś razy. Były mocne przepychanki, cały czas. Potem doszło do kolejnych, gdy starałem się dostać do busika, którym zabrano Josue i Pankova. Chciałem z nimi pojechać na komisariat, ale stali tajniacy z maskami, a za nimi policja z pałkami i brutalnie mnie stamtąd odepchnęli.

– Muszę przyznać, że chyba nie ma organizacji, która by się nie zgłosiła ze wsparciem, choćby parlamentarzyści, minister sportu, MSZ, osoby z różnych ministerstw, organizacje biznesowe. Mógłbym dalej wymieniać. Chciałem bardzo podziękować za pomoc wszystkim, którzy cały czas działają – i stronie rządowej, i każdej. Prawdopodobnie będziemy tu składać zeznania i zażalenia, i prowadzić sprawę z naszej strony, gdyż nie możemy liczyć na to, że holenderska policja będzie rzetelna oraz obiektywna.

– Od strony prawnej wolałbym się teraz nie wypowiadać, gdyż nie mam pełnej wiedzy. Wiem, że prawnicy pracują nad zebraniem wszystkich materiałów. Każda możliwość, która jest nam dostępna, zostanie wykorzystana w celu obrony piłkarzy i klubu. Będziemy działać.

– Prawda jest taka, że zrobiła się poniekąd afera międzynarodowa. Wsparcie pokazuje, że nie można prowadzić dyskryminacji w stosunku do polskich instytucji, obywateli, traktować nas w taki sposób. Myślę, że wyraz tego poprzez organy rządowe jest pomocny i bardzo doceniany z naszej strony.

– Kroki prawne AZ? To byłoby trochę tak, gdybym zaprosił gościa do siebie, mój ochroniarz by go pobił, a ja bym składał doniesienia na osobę, która została pobita. Uważam, że Holendrzy nie zrobią nic takiego, bo nie mają ku temu żadnych podstaw.

– Drużyna była wstrząśnięta tym, co się działo, nikt czegoś takiego nie przeżył. Wszyscy martwią się o swoich kolegów, czyli Pankova i Josue, który jest kapitanem. Wydaje mi się, że ta sytuacja powinna jeszcze bardziej skonsolidować i zmobilizować klub, zespół. To coś, co uderza w nas wszystkich.

– Słyszeliśmy po tych wydarzeniach, że nie jesteśmy pierwsi, którzy doświadczyli takiej "gościnności" w Alkmaar. Podobno spotkało to inne drużyny, poza West Hamem. Ewidentnie jest tam jakiś głębszy problem. Nie wiem, co byśmy mogli jeszcze dodatkowo zrobić. To był normalny proces, a stało się tak, że nie mogliśmy zejść do szatni, mimo że mieliśmy plakietki, które pozwalają wchodzić nam wszędzie. Zamykano przed nami drzwi…

– Rozmawiałem z Kostą Runjaiciem, również w drodze powrotnej, usiedliśmy koło siebie. Trener też mówił, że z jego perspektywy, dało się zauważyć niechęć w stosunku do nas, do drużyny. Zamykano drzwi nawet przed nim, zanim zaczął się trening. Pojawiły się incydenty, niby nic wielkiego, lecz było to czuć. Mamy waleczny charakter, takie rzeczy mogą nas tylko zmobilizować. Szkoleniowiec także tak do tego podchodzi, wydaje mi się, że wszyscy w klubie mają takie podejście.

– Do tej pory nie mieliśmy żadnego kontaktu z Josue i Pankovem. Mówiono nam, że są gdzieś indziej, a byli zabrani w inne miejsce. Wynajęliśmy prawnika. Trenera i kierownika drużyny wysyłano od jednego do drugiego komisariatu. W nocy w końcu przestali, gdyż zrozumieliśmy, że nie ma kontaktu – usłyszeliśmy, że taki będzie rano, po godz. 9:00.

– Jedyny kontakt z piłkarzami ma teraz prawnik, który jest w trakcie przesłuchań. To nasi zawodnicy zostali zaatakowani. Nie było jedynie pyskówek, doszło do przemocy fizycznej, przepychanek.

Bartosz Zasławski, rzecznik prasowy stołecznego klubu: – W czwartek odbyło się spotkanie fazy grupowej Ligi Konferencji Europy pomiędzy AZ Alkmaar a Legią Warszawa, które przebiegło w dobrej atmosferze. Po meczu chcieliśmy jak najszybciej udać się do autokaru pod stadionem, spełniliśmy wszystkie obowiązki. W pewnym momencie, około godziny po meczu, kiedy obiekt i parking wokół niego był pusty, uniemożliwiono nam przemieszczanie się, zamykając jedne z drzwi. Część zawodników była już w autokarze, część sztabu, fizjoterapeutów i kitmanów nadal transportowała sprzęt. Drużyna została rozdzielona na dwie grupy.

– Mimo naszych próśb, służby ochrony nie otworzyły drzwi. Czekaliśmy, prosiliśmy, sytuacja się nie zmieniała. Następnie, ze strony służb ochrony pojawiły się zachowania agresywne, naruszenie nietykalności cielesnej piłkarzy, członków sztabu, przedstawicieli klubu, które eskalowały. Nie jesteśmy w stanie zrozumieć intencji tych zachowań, zasad organizacji meczu, a są to rozgrywki w ramach europejskiej federacji piłkarskiej, które wyznaczają wysokie standardy.

– Jakość obsługi drużyn piłkarskich jest jednym z absolutnych priorytetów. Służby ochrony i policja służą zabezpieczeniu imprezy masowej jaką jest mecz i umożliwieniu sprawnego przejścia, poruszania się drużynie i zawodnikom. Ta możliwość została nam w czwartek odebrana w sposób skandaliczny.

– Razem z panem prezesem przeżyliśmy wiele meczów, w naszej drużynie również jest sporo doświadczonych zawodników. Po rozmowach ze wszystkimi, z którymi dyskutuję, odnoszę wrażenie, że nikt czegoś takiego nie przeżył, nie doświadczył. Nie mamy słów, by opisać agresję, jaka nas spotkała. Chcieliśmy wrócić do hotelu, powtórzę raz jeszcze – była godzina po meczu, stadion pusty, wokół nie działo się absolutnie nic, nie pojawiło się żadne zagrożenie.

– Josue był już przesłuchiwany, a Radovan Pankov jeszcze nie – i nie wiemy, kiedy będzie. Chcielibyśmy, by zawodnicy jak najszybciej do nas wrócili i byli dostępni na niedzielny mecz.

– UEFA dowiedziała się o całym incydencie od naszych przedstawicieli, nie od klubu z Alkmaar.

– Przedstawiciele klubu, którzy przyjechali służbowo, by wykonywać obowiązki, w dniu meczu byli legitymowani na ulicach miasta. Im również grożono, że zostaną przymusowo przetransportowani do Hagi.

– Przebywaliśmy zamknięci w autokarze około godziny po meczu, otoczeni przez policję i służby ochrony. Nie pozwalano nam wyjechać. Wróciliśmy do hotelu po pierwszej w nocy, a zawodnicy wspólnie ze sztabem jeszcze długo komentowali, omawiali tę sytuację. Myślami jesteśmy z Radovanem i Josue. Oni mają w Warszawie swoje rodziny, które również na nich czekają.

ZOBACZ TAKŻE:

Polecamy

Komentarze (225)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.