News: Dominik Ebebenge czyli legijny wizjoner

Dominik Ebebenge czyli legijny wizjoner

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

09.03.2015 23:04

(akt. 08.12.2018 02:27)

W lipcu 2013 roku rozmawialiśmy z Dominikiem Ebebenge, który opowiadał z pasją o Legii, o planach jakie będą wprowadzane w życie, o tym jak zmieniać się będzie Legia w najbliższych latach. Jedne cele były do zrealizowania w bliższym czasie, inne w dalszym. Minęło ponad półtora roku i postanowiliśmy sprawdzić ile z tego co mówił wówczas pracownik działu sportowego zaczęło się zmieniać, co już zostało wdrożone, a co nie ma szans się zmienić nawet w kilkuletniej perspektywie.

Przytaczamy kluczowe i ważne wypowiedzi z wywiadu z 2013 roku, konfrontujemy je z rzeczywistością i prosimy o komentarz Dominika Ebebenge. Następnie o jego roli oraz o nim samym wypowiadają się już pracownicy klubu, najważniejsze postacie przy ul. Łazienkowskiej.


- Chcemy by Legia była klubem liczącym się w Europie. Naszym punktem odniesienia nie jest Polska. Przy całym szacunku do pracy wykonywanej w innych polskich klubach, my jesteśmy bezsprzecznym liderem tutejszego rynku i dlatego naszym punktem odniesienia są czołowe kluby europejskie. Naszym cichym marzeniem jest to, aby Legię wymieniano wśród trzydziestu klubów Europy – mówił na początku rozmowy w 2013 roku.


Legia faktycznie w 2014 roku całkowicie zdominowała rozgrywki w Polsce. Zdobyła mistrzostwo Polski, wygrała większość kategorii wiekowych wśród juniorów. Inne kluby starają się naśladować i uczyć. Po wpadce z Celtikiem o Legii usłyszała cała Europa, wszyscy widzieli jak ludzie w klubie walczą, docenili aktywność na europejskich salonach. Sportowo w Europie legioniści wypadli świetnie – w ciągu roku przegrali tylko jeden mecz. Zdemolowali w dwumeczu wspomniany Celtic, wyszli z grupy w Lidze Europy z pierwszego miejsca. Oczywiście od tego, do bycia klubem z pierwszej trzydziestki, jeszcze daleko. Ale zostały postawione ważne kroki w tym kierunku.


Komentarz Dominika Ebebenge - Ostatnich kilkanaście miesięcy pracy było nieprawdopodobnie intensywne i nastawione na przyśpieszenie i materializację rozwoju sportowego w postaci dobrych wyników w kraju i Europie. Postęp wykonany przez cały klub w wielu obszarach znalazł swoje symetryczne odzwierciedlenie w budzącej powszechny szacunek postawie drużyny. Legia zaczyna się liczyć. O to w tym wszystkim chodzi.


- Mam szczerą nadzieję, że zaczną się w Polsce transfery gotówkowe między klubami ekstraklasy. Bez tego liga będzie miała bardzo trudno. To się bierze z tego, że mamy takie zero-jedynkowe podejście do życia, coś jest albo moje albo twoje, albo białe albo czarne. A prawdziwy postęp rodzi się wtedy, gdy  zaczynamy dostrzegać rzeczy nieoczywiste, a nasze ego nie jest na piedestale. Wierzę, że przyjście Bartosza Bereszyńskiego z Lecha czy transfer Łukasza Brozia z Widzewa, spowoduje, że to stanie się standardem. Bardzo niebezpieczne oraz niewydajne jest tworzenie antagonizmów czy antypatii...

W 2014 roku Legia pozyskała z innych polskich klubów Krystiana Bielika, Mateusza Szwocha i Łukasza Budziłka, ale najważniejszym ruchem była sprzedaż Daniela Łukasika do Lechii Gdańsk za dość poważne jak na polskie warunki pieniądze. W mediach padały kwoty od 500 do 800 tys. euro. Zimą Legia pozyskała za około 500 tys zł. Arkadiusza Malarza, za podobną kwotę sprzedała do Lechii wspomnianego Budziłka oraz pozyskała z Zawiszy za blisko 800 tys. euro Michała Masłowskiego. Jeśli raz do roku będzie dochodziło do transferu między polskimi klubami na taką skalę, to już będzie sukces.


Komentarz Dominika Ebebenge
- Jak łatwo prześledzić, nie odeszliśmy od tego kierunku, przeprowadziliśmy sporo transakcji na rodzimym rynku, a ich bilans obiektywnie należy uznać za pozytywny. Wzbogaciliśmy kadrę o szerokie spektrum polskich zawodników, od tych bardzo młodych, jak Krystian Bielik, przez młodych jak Mateusz Szwoch, aż po tych doświadczonych jak Igor Lewczuk czy Arkadiusz Malarz. Nie wszystkie ruchy okazały się optymalne. Istnieje w nas tolerancja na błąd, ale Legia jest klubem kipiącym pozytywną ambicją, taki jest każdy z nas. Dlatego też mierzymy w jeszcze większą skuteczność decyzji personalnych. Błędów całkowicie nie wyeliminujemy nigdy. Kluczowy jest bilans – on musi być pozytywny. Sprzedaż Daniela Łukasika do Lechii Gdańsk za sensowną kwotę jest na razie odosobnionym wydarzeniem. W przyszłości liczymy na większą aktywność klubów Ekstraklasy na rynku wewnętrznym, skłonność do podejmowania odważnych decyzji w postacie transferów gotówkowych.


- Chciałbym aby za rok każdy z nas miał przekonanie, że klub dojrzał do tego aby co rok grać w Lidze Mistrzów lub Lidze Europy. Dziś wszyscy chcemy, ale to są tylko chęci i życzenia. Fajnie by było, gdyby za rok każdy miał przekonanie, że jesteśmy już gotowi – wciąż przecież wiele rzeczy można ulepszyć, udoskonalić.


Dziś wielu piłkarzy Legii, komentatorów, dziennikarzy i kibiców często podkreśla, że miejsce Legii jest w Lidze Mistrzów. Być może piłkarze nawet by do niej awansowali, ale zdarzył się ten nieszczęsny błąd proceduralny. Liga Europy to dziś minimum – byliśmy tam rok temu, ale bez powodzenia, byliśmy w obecnym sezonie z dobrymi wynikami. Wydaje się, że kolejnym krokiem powinna być w końcu wymarzona Champions League. Jesteśmy już na to gotowi.


Komentarz Dominika Ebebenge - W tym miejscu nie ma za bardzo czego komentować. Brawa dla trenerów, brawa dla zawodników – udowodnili, że potrafią wspiąć się na nowy poziom. Teraz pracujemy na to, żeby ten stan utrzymać i z biegiem czasu pogłębić. Myślę, że ogólnie najwspanialszą rzeczą związaną z jakąkolwiek pracą jest możliwość namacalnego dostrzeżenia jej efektów. Nie inaczej jest to w naszym przypadku. Duma, jaką odczuwamy oglądając rozwój zespołu pod okiem Henninga zaspokaja każdą potrzebę życiową. Nie znam uczucia, które mógłbym z tym porównać.


- Kolejnym celem jest poprawa statusu międzynarodowego – musi się o nas mówić jeszcze więcej lepiej bo to ułatwi pracę działowi skautingu. Zawodnicy, którymi będziemy zainteresowani, nie będą musieli odwoływać się do Wikipedii czy Youtube by wiedzieć czym jest Legia. Jak to zrobić? Jest wiele inicjatyw i miejsc, w których należy być, aby o Legii się mówiło pozytywnie.


Porażkę, jaką była wpadka ze znajomością przepisów UEFA, wszyscy w Legii starali się obrócić w sukces – wydawało się to niemożliwe, ale częściowo się udało. O Legii zaczęto mówić na całym świecie, a z jej zdaniem się liczyć. Przedstawiciele Legii zaczęli działać w różnych organizacjach takich jak European Club Organisation, będącą największą, niezależną od krajowych i międzynarodowych federacji piłkarskich takich jak FIFA czy UEFA organizacją, której celem jest reprezentowanie europejskich klubów piłkarskich na arenie europejskiej i międzynarodowej. O Legii w 2014 roku usłyszało wielu piłkarzy i kibiców na świecie – może nie do końca z takiego powodu, z jakiego byśmy chcieli, ale jednak. - Wiem, że piłkarze Legii byli o krok od awansu do Ligi Mistrzów, nie dostali się do niej przez głupi błąd formalny. Później jednak Legia zaimponowała mi swoją grą w Lidze Europy – mówił ostatnio Milan Baros. Takich głosów jest znacznie więcej, Legia przestała więc być anonimowa. Nikt nie zakładał, że stanie się w to w taki sposób, ale miniony rok był dla naszego klubu i całego środowiska legijnego po prostu szalony.


Komentarz Dominika Ebebenge - Egzamin z zarządzania kryzysem został zdany przez klub wzorowo. Niemniej wielka szkoda i jeszcze większy wstyd, że musiało to takiego gaszenia pożaru w ogóle dojść. Cóż, często jest tak, że niektóre traumatyczne wydarzenia na wiele lat współkreują tożsamość klubu. Wszyscy widzieliśmy jak gra wkur… Legia. Mało tego, drużyna była w stanie utrzymać formę i intensywność gry w większości kolejnych meczów, aż do grudnia. O Legii tak głośno jak w drugiej połowie 2014 roku na świecie nie było chyba nigdy wcześniej. Nie tylko z uwagi na Celtic, ale również fantastyczną postawę w kolejnych meczach LE oraz bardzo udane występy kilku naszych zawodników. Jesteśmy klubem, który wzbudza w ludziach wiele pozytywnych uczuć na całym świecie.


Mamy podpisane umowy z Fluminense, mamy też z Zagłębiem Sosnowiec. Chcielibyśmy aby tych porozumień było więcej, zarówno lokalnie jak i globalnie.


Dziś klubami partnerskimi Legii są Drukarz Warszawa, Józefovia Józefów, Legionovia Legionowo, SEMP Ursynów, Ursus Warszawa, Varsovia Warszawa oraz wspomniane Zagłębie. Jeśli chodzi o współpracę z Fluminense, to z pewnością szereg rzeczy – często przypadków, decyduje o tym, że nie wygląda ona najlepiej, ba pozostawia wiele do życzenia. Do Warszawy trafili póki co Raphael Augusto - miał jednak spore zaległości treningowe, Ronan – miał kilka skrywanych wcześniej urazów, Peu – miał braki taktyczne oraz najlepszy z całej czwórki Alan Fialho, który jesienią radził sobie bez problemów w I–ligowej Arce. Zimą nikt z „Flu” do Legii nie trafił, jak będzie dalej – przekonamy się latem.


Komentarz Dominika Ebebenge - Pod względem współpracy z Fluminense nie udało nam się na razie zbudować "success story". Z różnych przyczyn żaden z chłopaków, który do nas trafił, nie wniósł spodziewanej jakości. Na błędach będziemy budować fundament pod lepsze decyzje w przyszłości. Projekt z Zagłębiem rozwija się w dobrym kierunku, to dla Legii ważna sprawa. Fajną rundę mają za sobą Kuba Arak i Przemek Mizgała. Nie wyciągajmy za wcześnie długofalowych wniosków, ale ich postawa bardzo cieszy i na pewno da pozytywnego kopa całemu przedsięwzięciu. Nie zmienia się nasze nastawienie do współpracy, którą prowadzimy w różnym zakresie z licznymi partnerami. Dziś zdecydowanie więcej robimy za kulisami, dyskretnie, w białych rękawiczkach.


Przed nami jest jeszcze jedna, bardzo ważna inwestycja, czyli centrum treningowe Akademii.


To wciąż przed nami, choć w 2014 roku, szczególnie pod koniec, mogliśmy obserwować intensywne działania klubu mające na celu przekonanie władz miejskich Sulejówka do pomysłu i projektu powstania Akademii. Niestety nie udało się i plany realizacji odsuną się w czasie.


Komentarz Dominika Ebebenge - Trudny temat. Każdy Legionista chciałby mieć już jasność gdzie i kiedy powstanie tak bardzo potrzebny Legii ośrodek treningowy. Śpię spokojnie, bo wiem, że tym tematem zajmują się wyjątkowo kompetentni pasjonaci. To się uda, ale niestety musimy uzbroić się w cierpliwość.


Henrik Ojamaa jest typem zawodnika, który da wiele satysfakcji kibicom swoimi występami, a w dłuższej perspektywie pozwoli, aby klubowi zwróciły się wszelkie nakłady i to z nawiązką.


Tutaj jest pierwsza, wyraźna rozbieżność z rzeczywistością. Ojamaa okazał się przeciętnym piłkarzem, ale i bardzo zarozumiałym człowiekiem, który ceni sobie wyłącznie swoje zdanie. Dziś jest na kolejnym wypożyczeniu, ale nikt przy Łazienkowskiej za nim nie tęskni – ani kibice, ani koledzy z drużyny.


Komentarz Dominika Ebebenge - Ta historia miała potoczyć się inaczej i bezsprzecznie należy rozpatrywać ją w kategoriach zawodu i rozczarowania. To błąd po naszej stronie. Wydaje mi się, że kolejne decyzje transferowe pokazują, że jesteśmy zdolni do autorefleksji.


Chodzi o to, by Legia nie sprzedawała zawodników za milion czy dwa miliony euro, ale za 5, 8 czy 10 milionów euro. To, że można, to wiemy – świadczą o tym przykłady Dynama Zagrzeb czy Partizana Belgrad. Jest kilka klubów w Europie o mniejszym potencjale niż nasz, ale robiących to lepiej. To, że oni sprzedają drożej, to sprawa złożona. Jednak wierzę, że konsekwentnymi działaniami czyli skautingiem i wzrostem statusu, możemy spowodować następujące myślenie – Do Legii trzeba wystąpić z dobrą ofertą, ten klub nie musi sprzedawać, a jeśli już to wybiera oferty i decyduje sam gdzie sprzedaje.


Ten proces jest w trakcie i wypada mieć nadzieję, że nakreślony finał przed nami. Czy skończy się zgodnie z założeniami? Przekonamy się za kilka lat. Ale już dziś przykład transferu Krystiana Bielika do Arsenalu czy przypadek Ondreja Dudy mającego oferty z wielu klubów na rekordowym dla polskiej piłki poziomie, świadczą o tym, że wszystko idzie w tym kierunku. Legia dziś nie musi sprzedawać piłkarzy by zbilansować budżet.


Komentarz Dominika Ebebenge - Ten obszar można uznać za dość wymierne odzwierciedlenie naszej pracy. Będziemy konsekwentnie i bez kompleksów wdzierać się tam, gdzie nasze miejsce, czyli możliwie blisko europejskiego topu. Nasz stadion stał się intuicyjnym adresem dla skautów poszukujących jakości piłkarskiej w regionie Europy Środkowej. Skauting Legii również zyskuje swoją dobrą markę – jeszcze nie raz zaskoczymy jakimś królikiem z kapelusza.

- Mamy fajny pomysł na to, jak przyspieszyć ten moment, w którym Legia będzie inwestować w zawodników z jeszcze wyższej półki. Nie stanie się to niezależnie od tych trzech rzeczy, o których wspominałem. To musi się dziać równolegle lub być konsekwencją tamtych działań. Ale jest pewne rozwiązanie, które to umożliwi. Wierzę, że stanie się to w perspektywie 2-3 lat.


- Przykłady Ondreja Dudy czy Guilherme pokazują, że za małe pieniądze można znaleźć piłkarzy będących dużym wzmocnieniem zespołu. Tym pomysłem, o którym wspominał ponad półtora roku temu Dominik był prawdopodbnie powstały Fundusz Transferowy. Jak będzie wykorzystywany i czy pozwoli dokonywać transferów za rekordowe dla klubu sumy - przekonamy się wkrótce.


Komentarz Dominika Ebebenge - Czyli został jakiś rok na pełną realizację tej zapowiedzi (śmiech). Choć niech ktoś głośno powie, że Ondrej Duda, czy Orlando Sa nie są zawodnikami z wyższej półki. Mam często wrażenie, że dla dużej części środowiska transfer z "wysokiej półki" to taki, za który zapłaci się kupę kasy. Nasza praca polega jednak m.in. na tym, żeby takiego kozaka ściągnąć możliwie tanio, wtedy kiedy zna go dopiero garstka ludzi i zrobić z niego gwiazdę. Przecież to logiczne…


- Kwestia skatingu w pierwszym zespole, była bardzo zaniedbana. Jednym z powodów, przez które zdecydowałem się uczestniczyć w procesie tworzenia nowej sieci skautingowej było to, że miałem poczucie, że nie działa to w odpowiedni sposób. Blisko współpracuję m.in. z Michałem Żewłakowem i Tomaszem Kiełbowiczem, którzy będą zaangażowani w tę nową strukturę, dzieląc się swoim doświadczeniem pod kątem skautingu dla pierwszego zespołu. Wierzę, że za rok, o tej porze będziemy, mieć najlepszy skauting w Polsce. Chcemy by nasze zakupy były albo dobrymi inwestycjami, które pozwolą klubowi zarobić albo doraźnie podnieść poziom sportowy.


Ta kwestia łączy się z poprzednim zagadnieniem czyli sprowadzeniem takich graczy jak Guilherme czy Duda. Trudno powiedzieć czy dział skautingu już jest najlepszy w Polsce, ale z pewnością postęp jest.


Komentarz Dominika Ebebenge - Skauting Legii to broń o dużym potencjale. Bez wchodzenia w szczegóły, ten dział już może pochwalić się wymiernymi sukcesami, ale to dopiero początek. W jego skład wchodzą ludzie o uzupełniających się kompetencjach, którzy zdążyli nabyć dużą wiedzę dotyczącą poszczególnych rynków. To grupa ludzi bardzo uczciwych, darzących się wzajemnie wielkim zaufaniem. Współpraca z trenerem i zarządem rozwija się z każdym kolejnym miesiącem. Skauting to nasza przyszłość, narzędzie które będzie dostarczało paliwa w naszej podróży po wieczną chwałę dla Legii.


Jak widać większość planów Dominika Ebebenge weszło w życie lub jest w trakcie – można więc nazwać go wizjonerem. Nie udało się rozpocząć jedynie realizacji planów dotyczących budowy ośrodka dla Akademii. Nie jest więc źle, każdy polityk wiele by dał za takie porównanie planów przedwyborczych z rzeczywistością. Wypada więc przedstawić bliżej Dominika – kim jest i czym właściwie zajmuje się przy Łazienkowskiej. – Już w wieku 12-13 lat każdą chwilę  spędzałem na kreśleniu planów – co bym zrobił, gdybym był właścicielem Legii, jakie decyzje bym podejmował, co bym zrobił z drużyną i gdzie to ona by nie grała… Pomysł by pracować dla Legii, pomóc, dołożyć swoją cegiełkę, dojrzewał we mnie bardzo długo. Wiem, że to dziwne, może nawet mało prawdopodobne, ale ja przez większość swojego życia snułem plany związane z Legią. To było irracjonalne, ale z czasem stało się rzeczywistością. Codziennie miałem w głowie ideę wielkiej Legii i jej powrót na polskie i europejskie salony – mówił o sobie Dominik półtora roku temu.


W końcu doczekał się swojej szansy, przeszedł przez wszystkie możliwe szczeble, poznał klub od środka, aż w końcu zaczął w nim pełnić bardzo ważną rolę. - Nie podejmuję, żadnych decyzji, natomiast do moich zadań należy podzielenie się opinią na temat zawodników, którzy mogą do nas przyjść oraz ogarnięcie samego procesu transferu. Jeśli jest decyzja, że dany piłkarz przydałby się Legii, to moim zadaniem jest upewnienie się, że do nas trafi – na możliwie korzystnych warunkach, jak najszybciej i jak najsprawniej. Aby to było możliwe muszę utrzymywać jak najlepsze relacje z możliwie jak największą ilością przedstawicieli różnych klubów w Polsce i w Europie. Dobrze jest też mieć dobry kontakt z agentami, skautami i wszelkimi podmiotami biorącymi udział przy transferze. Jestem też współodpowiedzialny za wdrażanie do klubu nowych pomysłów, planów, niekoniecznie związanych z pierwszym zespołem Legii – opowiada Ebebenge o swojej pracy w Legii, który w życiu kieruje się jedną z idei Lao Tzu - "Dobry lider to ktoś, o czyim istnieniu niewiele wiadomo. Kiedy jego praca jest skończona, cel osiągnięty, ludzie stwierdzą, zrobiliśmy to sami".


- Jestem bardzo zadowolony z tego co robi Dominik. Jest młody, bardzo utalentowany, bardzo dużo i ciężko pracuje, jest pozytywnie zakręcony na punkcie Legii. Naprawdę jestem z niego bardzo zadowolony. Pomaga mnie, szeroko pojętemu działowi sportu. On wciąż się uczy, ale już teraz wdraża wiele ciekawych pomysłów, ma też kolejne – chwali swojego podwładnego prezes Bogusław Leśnodorski.  - Dominik pomaga kilku działom. Jeśli chodzi o przynależność, to nie ma go u nas w dziale skautingu, ale facet ma tak rozległe kontakty, jest tak kontaktowy, że uczestniczy przy wszystkich wiążących decyzjach związanych z transferami. Bierze udział w negocjacjach, w kontaktach z klubem i piłkarzem. Jest też praktycznie przy wszystkim co dzieje się w pierwszym zespole. To osoba, której nie da się opisać jednym zdaniem – jest to osoba ambitna, bardzo oddana, potrafiąca przez 24 godziny na dobę poświęcić się klubowi. Poza tym to wesoły gość, ale mający do siebie dystans. Nigdy nie krzyczy – to aż dziwne, ale przez tyle lat ani razu nie podniósł głosu – chyba, że z radości (śmiech) – przyznał dyrektor do spraw skautingu Michał Żewłakow.


Mało kto wie, ale to właśnie Dominik Ebenebge był pomysłodawcą i promotorem zatrudnienia w Warszawie trenera Henninga Berga. Potrafił przekonać wszystkich wokół, że to będzie ruch dobry dla klubu, który zaprocentuje w przyszłości. Dziś Norweg tak opowiada o Dominiku. - Jest bardzo zaangażowany we wszystko co robi w Legii. Poza tym to bardzo mądry, sprytny, inteligentny chłopak. Dostrzega wszystkie aspekty działania klubu. Łatwo się z nim współpracuje, łatwo znajduje rozwiązania, ciężko pracuje cały czas i wkłada całe serce w to co robi. Nie pomaga piłkarzom, natomiast pomaga władzom klubu. Bardziej w dziale skautingu, podpisywania kontraktów, doradza sztabowi przy podejmowaniu decyzji gdy piłkarze przychodzą / odchodzą z klubu. Nie jest na co dzień od rozwiązywania problemów piłkarzy, ale jest dobrym wsparciem dla zawodników jeśli dzieje się coś poza klubem. Wtedy zawsze pomoże – ocenił Berg.


Jaką dokładnie rolę przy transferze piłkarza do Legii odgrywa Ebebenge? - Jest mnóstwo wątków pobocznych związanych z przyjście nowych piłkarzy czy bieżącym działaniem pierwszego zespołu. Wraz ze współpracownikami z działu sportu pomagam nowym graczom w aklimatyzacji, w przeprowadzce do Warszawy, w tym aby wszyscy się dobrze czuli i skupili tylko na grze w piłkę. Dla nas nie jest satysfakcjonujące samo sprowadzenie dobrego piłkarza, ale to, że po przyjściu stwierdzi, że wszystko jest dobrze zorganizowane, że może dzięki temu wycisnąć z siebie maksimum potencjału, że ma motywację, nie tylko materialną, aby grać w Legii – mówił półtora roku temu Dominik.


Słowa Dominika potwierdzają dziś gracze, którzy nie tak dawno przyszli na Łazienkowską czyli Ondrej Duda i Krystian Bielik. - Dominik od początku mnie wspierał, nie naciskał na mnie, wręcz przeciwnie – tłumaczył, że to nie jest łatwa decyzja, podkreślał, że nie każdy zamieniłby Poznań na Warszawę, Lecha na Legię. Gdy pojechałem do domu pisał do mnie, bym wszystko dokładnie przemyślał, bym się z niczym nie spieszył. Potem bardzo mi pomógł wprowadzić się do drużyny, z nim pierwszy raz wszedłem do szatni. Byłem zestresowany, a Dominik kazał mi się wyluzować, podtrzymywał na duchu. Pomagał mi też w odnalezieniu się w Warszawie i nadal mi pomaga. Pamiętam jak kiedyś po meczu zgubiłem klucze, przyjechałem do klubu i przebrałem się, a w kieszeni kluczy nie ma. Zadzwoniłem do Dominika i mówię, że nie mam gdzie spać. Było już późno, ale powiedział tylko bym wpadał do niego. Tam przenocowałem, było to bardzo miłe z jego strony. To pokazało mi, że ten człowiek chce dla mnie dobrze, chce bym się czuł w Legii jak w domu – opowiadał Bielik jeszcze przed transferem do Arsenalu.


Tak samo dobre zdanie ma o Dominiku Słowak - Poznałem go przy okazji transferu z Koszyc do Warszawy – był razem z Michałem Żewłakowem. Przyjeżdżali do mnie na Słowację, interesowali się moją osobą, tym jak mnie traktują w klubie. Zapewniali, że jeśli transfer nie dojdzie do skutku, to nadal będą mnie obserwować, więc nie mam się czym denerwować, bym się skupił tylko na piłce. Obaj starali się bardzo, obaj okazali się świetnymi ludźmi. Kiedy zostałem odesłany do rezerw, to miałem z nimi kontakt. Oczywiście o kontrakcie nie rozmawialiśmy, bo miałem ważną umowę w Koszycach. Ale cały czas mnie wspierali, zawsze mogłem liczyć na ich dobre słowo, pytali się czego mi brakuje, jak się czuję – to było miłe. Po tym jak pojawiłem się w Warszawie, dość szybko zadebiutowałem, ale ten mecz ze Śląskiem nie był taki, jak być powinien – zmarnowałem dwie stuprocentowe sytuacje. Dominik szybko po meczu zareagował. Tłumaczył, że takich spotkań jak we Wrocławiu już nie będzie, że teraz będzie tylko lepiej. Takie zachowanie dobrze podziałało na moją psychikę – opowiada Duda.


Słuchając kolejnych osób w klubie wydaje się, że Dominik nie ma żadnych wad. Zapytany o wady i słabości Michał Żewłakow coś sobie jednak przypomniał. - Wnerwia mnie tylko jedna rzecz – wkurza mnie to, jak jeździ samochodem. Jak jeździmy gdzieś razem na skauting, to zawsze ja prowadzę. Ma też słabość – uwielbia hamburgery i shake’a waniliowo-bananowego. Gdyby gdzieś zrobili taki zestaw, mógłby to jeść codziennie. To naprawdę pozytywny gość, dziś wygląda jak Will Smith, ale za 30 lat będzie wyglądał jak Morgan Freeman (śmiech).


Na koniec poprosiliśmy Dominika o odniesienie się do kwestii, które często przez kibiców są łączone m.in. z jego osobą - błędu z Celtikiem oraz słynnych już listów w sprawie Michała Żyry.


- Bład proceduralny - każdy ma prawo do swojej opinii na dowolny temat, również mój i mojej pracy. Jest we mnie bardzo dużo pokory i szacunku wobec klubu, któremu służę. Jestem żołnierzem, szeregowcem, i w oczywisty sposób podlegam decyzjom przełożonych. Można się zatem łatwo domyślić, że gdyby zaistniały podstawy do tego, żeby się mnie z Legii pozbyć, miałoby to miejsce i zapewniam, że nie trzeba byłoby mi nic tłumaczyć dwa razy. Niech to posłuży za mój komentarz.


- Listy - Sposób w jaki zostało zbudowane to story faktycznie przedstawił mnie w komicznym świetle. Umiem i lubię się z siebie śmiać, robię to na co dzień w gronie ludzi, którzy mnie otaczają. Tak też zrobiłem i przy tej okazji, co innego mi pozostało? (śmiech). Jak to zwykle bywa sprawa jest oczywiście dużo bardziej złożona, ale nie ma sensu tracić na to czasu, a ja nie czuję potrzeby, żeby mówić o tym publicznie. Robienie innym przykrości w żadnej konfiguracji nie sprawia mi choć śladowej satysfakcji.

Polecamy

Komentarze (154)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.