News: Guilherme: Jestem gotów wykonywać stałe fragmenty gry

Guilherme: Jestem gotów wykonywać stałe fragmenty gry

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

27.10.2014 20:50

(akt. 08.12.2018 08:03)

- Opinia jest jak dupa – każdy ma swoją. Nie miało to dla mnie większego znaczenia, że pojawiła się w internecie opinia, że wyglądam jak spaślak, że się zapuściłem. Pisał to ktoś, kto nie ma pojęcia o tym, co się dzieje w klubie, nie widział jak pracowałem na treningach i jak wyglądam. Dla mnie istotne są opinie osób, które mnie otaczają – trenera, sztabu medycznego, kolegów z zespołu. Co ciekawe tekst ukazał się w momencie, kiedy pracowałem najciężej. Cóż... Jedni piszą bardziej rzetelnie, inni mniej. Nie ma się co przejmować - opowiada w rozmowie z Legia.Net Guilherme. Miłej lektury.

Rozumiem, że czujesz się już bardzo dobrze, a kontuzje są już tylko złym wspomnieniem?


- Tak, czuję się już doskonale – w końcu. I jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy.


Zagrałeś w trzech meczach po kontuzji i we wszystkich byłeś brutalnie faulowany. Możesz coś z tym zrobić? Inaczej wcześniej czy później znów stanie się coś złego...


- Takie sytuacje zdarzają się w każdym meczu, na szczęście nic złego się nie stało. Natomiast faktycznie ilość fauli może przekładać się na urazy. Ja potrafię uciekać z nogami, będę się starał robić z tego użytek. Choć czasem nie jest to łatwe, są sytuacje, których się nie spodziewasz.


Dobrze zacząłeś rok, od dwóch meczów w pierwszym składzie i… przytrafiła się kontuzja. Nie grałeś przez kilka miesięcy. Były wzloty i upadki. Od nadziei, kiedy powrót wydawał się bliski, do załamania gdy znów wracałeś do gabinetów. Jak bardzo było to dla ciebie trudne?


- To był najtrudniejszy moment w moim życiu. Rożne rzeczy mi się zdarzały, ale przez coś takiego nigdy nie przechodziłem i mam nadzieję, że to się już nigdy więcej nie powtórzy. To fatalnie, kiedy ktoś nie może robić w życiu nagle tego, co kocha i potrafi najlepiej, czyli w moim wypadku grać w piłkę. Była operacja, proces dochodzenia do siebie po zabiegu, powrót na boisko, pogorszenie stanu zdrowia i tak w kółko. Był to uraz kolana, czyli sprawa bardzo skomplikowana i delikatna. Miałem momenty zwątpienia, złego samopoczucia, ale na szczęście udało mi się to przezwyciężyć. Było mi łatwiej dzięki ludziom, którzy byli wokół mnie. Osobą, która pomogła mi najbardziej, była jednocześnie matką, ojcem, bratem, siostrą i pielęgniarką - była moja żona Ivy. Odczuwałem też cały czas wsparcie i opiekę ze strony klubu – a to było niezwykle ważne dla psychiki, świadomość, że wciąż na ciebie ktoś liczy i czeka. Były momenty frustracji, było mi ciężko, ale nawet wtedy starałem się myśleć pozytywnie. Dzięki temu udało się to wszystko przezwyciężyć.


A dodatkowej presji nie było z tego powodu, że walczysz o pozostanie w klubie, o nowy kontrakt?


- Najgorsze było to, że nie gram, o czym już wspominałem. Sprawa kontraktu i pieniędzy jest istotna, ale w takim momencie jednak drugorzędna.


Ale w Legii i w Warszawie ci się podoba i chciałbyś tutaj zostać?


- Tak, oczywiście, że bym chciał. Podobają mi się ludzie, klub, atmosfera na trybunach, miasto – jest mi tutaj dobrze i chciałbym zostać w Legii na dłużej.


Czyli wkrótce podpiszesz jakiś 5-letni kontrakt z Legią?


- Czemu nie. Ale przyszłość zawsze należy do Boga, On pisze dla nas scenariusze.


Kogo by nie zapytać w klubie o ciebie, to każdy powtarza to samo. Profesjonalista, osoba która ciągle się uśmiecha. Trener Berg przed meczem z Zawiszą powiedział, że wróciłeś tak szybko po urazie, bo cały czas nad sobą pracowałeś – choćby na siłowni.


- Każdy z nas powinien starać się robić wszystko najlepiej jak potrafi, być profesjonalistą. Ja staram się być profesjonalistą grając w piłkę, Adam (tłumacz - przyp. red.) w zawodzie tłumacza, a ty jako dziennikarz. Jeśli wszyscy tak by postępowali, to w życiu byłoby nam łatwiej i lepiej. Kiedy byłem kontuzjowany naprawdę ciężko pracowałem, starałem się wykonywać wszystkie zalecane ćwiczenia, nawet gdy nie mogłem jeszcze nogą ruszyć. Tak samo jest teraz, gdy jestem zdrowy. Plonem ciężkiej pracy na treningach jest potem dyspozycja w czasie meczu. Zawsze mi powtarzano taka zasadę, jeśli nie będziesz solidnie trenował, to nie będziesz dobrze grał.


Mimo tej opinii profesjonalisty wśród trenerów i kolegów z zespołu pojawił się artykuł na twój temat, w którym zarzucono ci to, że się zapuściłeś, przytyłeś i nie wyglądasz jak zawodowy piłkarz. Byłeś mocno wkurzony?


- Nie, naprawdę nie. Opinia jest jak dupa – każdy ma swoją (śmiech). Nie miało to dla mnie większego znaczenia, Nie miało to dla mnie większego znaczenia, że pojawiła się w internecie opinia, że wyglądam jak spaślak, że się zapuściłem. Napisał to ktoś, kto nie ma pojęcia o tym, co się dzieje w klubie, nie widział jak pracowałem na treningach i jak wyglądam. Dla mnie istotne są opinie osób, które mnie otaczają – trenera, sztabu medycznego, kolegów z zespołu. Co ciekawe, tekst ukazał się w momencie, kiedy pracowałem najciężej. Ten ktoś nie był tym profesjonalistą – to tak nawiązując do poprzedniej odpowiedzi (śmiech). Jedni piszą bardziej rzetelnie, inni mniej. Nie ma się co przejmować.


Często po takich urazach największym problemem w powrocie do normalnej dyspozycji jest blokada w głowie. Piłkarze cofają nogę, boją się nawrotu kontuzji. Ty masz już to chyba za sobą, bo nogi nie tylko nie odstawiałeś, ale momentami grałeś ryzykownie.


- Po takiej operacji, po takim urazie, zawsze w głowie pozostaje lęk przed odnowieniem się kontuzji. Ja też to miałem, nie byłem wyjątkiem. Ale dzięki pracy z naszymi fizjoterapeutami, ze sztabem medycznym, udało mi się to przezwyciężyć. Po to ciężko pracowałem, by mieć to za sobą.


Przychodziłeś do Legii jako skrzydłowy i miło się patrzy jak na treningach kończysz akcje, jak podajesz, rozgrywasz czy dryblujesz. Ale grasz teraz, jako obrońca. Widzisz się docelowo na tej pozycji? Czy w przyszłości wolałbyś przejść w ulubione dla siebie miejsce na boisku?


- Faktycznie moją ulubioną pozycją na boisko jest skrzydło, lub ewentualnie taka typowa „dziesiątka”. Ale grałem już w wielu ważnych meczach na lewej obronie i dawałem sobie radę. Jeśli trener będzie mnie widział na tej pozycji, to zrobię wszystko, co w mojej mocy, by go nie zawieść.


Jesteś sympatycznym facetem, sprawiasz wrażenie delikatnego, a na boisku przeradzasz się w bestię, która gdy trzeba, nie przebiera w środkach. Jeden z dziennikarzy nazwał cię nawet mordercą o twarzy dziecka… Skąd się bierze u ciebie taka przemiana, gdy wchodzisz na murawę?


- W Sportingu Braga, czyli w klubie w którym byłem, futbol jest dość agresywny. W Portugalii nauczyłem się grać w taki sposób, wiem że jeśli stracę piłkę, to muszę o nią walczyć. Tego tam ode mnie wymagano i tym bardziej tak jest w Polsce, gdzie piłka jest jeszcze bardziej agresywna. Ja nie jestem zły technicznie i wiem, co z piłka zrobić. Ale wielu jest zawodników, którzy po stracie piłki nie wiedzieli jak się zachować, nie pamiętali w takim momencie tego, co było na odprawie, czego wymagał od nich trener. Ja na szczęście tak nie mam, wpojono mi, że trzeba potrafić nie tylko atakować, ale i bronić. Czasem o odbiór trzeba walczyć agresywnie, ale trzeba zrobić wszystko, by piłkę odzyskać. Myślę, to jest coś, co mi pomaga na boisku.


Gdy rozmawialiśmy zaraz po podpisaniu umowy wypożyczenia zapytałem cię o atuty. Wymieniłeś grę lewą nogą. Ale patrząc na ciebie na treningach, ta prawa noga wcale nie jest gorsza.


- Miałem wujka, który powtarzał mi do znudzenia: graj prawą, graj prawą. Od początku starałem się więc by ta prawa noga nie służyła na boisku tylko do podpierania. Mam nadzieję, że wyszło nie najgorzej.


Nie myślisz czasem o tym, jak fajnie grałoby ci się w trójkącie Radović, Duda, Guilherme? Do tej pory przeszkadzały urazy, ale może w końcu się uda?


- To mogłoby wyglądać naprawdę fajnie, myślałem o tym wiele razy i nie mogę się doczekać momentu, kiedy wszyscy zagramy razem. Granie z zawodnikami o takich walorach, takiej jakości jak "Rado" czy Duda, to wielka przyjemność. Oni przewidują sytuacją na murawie, zanim otrzymają piłkę. Dzięki takim piłkarzom jak Serb czy Słowak, piłka staje się przyjemnym i fajnym do oglądania sportem. Kibicom może się wtedy nawet wydać, że sportem łatwym.


Tomasz Brzyski jest kontuzjowany, Ivica Vrdoljak zrezygnował ze strzelania karnych. A ty jak się czujesz ze stałymi fragmentami gry?


- Tomek Brzyski fantastycznie wykonuje rzuty wolne czy rożne, ma świetnie ułożoną stopę. Po to jednak trenujemy, by być perfekcjonistami, więc jeśli trener da mi szansę, to nie widzę problemu by spróbować i zaskoczyć rywala. Jeśli chodzi o "Ivo" i rzuty karne – to jest piłka nożna i każdemu może się zdarzyć taka sytuacja. Nie róbmy z tego dramatu. Ja w każdym razie jestem do dyspozycji trenera również w kwestii stałych fragmentów gry, jestem gotów je wykonywać.

Za pomoc w tłumaczeniu dziękujemy Adamowi Mieszkowskiemu.

Polecamy

Komentarze (49)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.