News: Jacek Mazurek: Celem jest rozbudowa skautingu

Jacek Mazurek: Celem jest rozbudowa skautingu

Piotr Stosio, Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

02.07.2012 07:45

(akt. 11.12.2018 06:37)

Przed kilkoma dniami spotkaliśmy się z dyrektorem sportowym warszawskiej Legii. Jacek Mazurek opowiedział o swojej przeszłości, nowych kompetencjach, a także przybliżył działania Akademii Piłarskiej Legii, której do niedawna był dyrektorem. – Przez całe moje życie piłka nożna była na piedestale. Towarzyszyła mi już w młodości, czyli od lat 70. Pochodzę z małej miejscowości, więc zawsze chciałem przeprowadzić się tam, gdzie jest wielki futbol – opowiada o swojej przeszłości nowy dyrektor sportowy Legii Jacek Mazurek. Zapraszamy do lektury.

– Moim pierwszym klubem była Stal Poniatowa, w barwach której zaczynałem grać w trampkarzach, a potem w juniorach. Następnie trafiłem do Studium Nauczycielskiego w Lublinie, a przy okazji do miejscowej Lublinianki. Potem były studia na AWF-ie w Białej Podlaskiej. Najwyższym poziomem piłkarskim, który osiągnąłem była trzecia liga. Dosyć szybko okazało się, że wielkiej kariery nie zrobię. Postanowiłem więc zostać trenerem.


– Do Warszawy przeprowadziłem się w 1992 roku. Na początku łączyłem pracę wuefisty w szkolę z trenerką w SEMP-ie Ursynów. Szczególnie ukształtował mnie trener Rudolf Kapera, z którym pracowałem przez 8 lat. Nie tylko jako szkoleniowca, ale też jako człowieka. Gdy otrzymałem ofertę z Legii, oczywiście skonsultowałem ją z nim. Był dla mnie autorytetem, a w dodatku pracował wcześniej w tym klubie. Duże piętno odcisnęła na mnie także działalność w Delcie Warszawa. Graliśmy w piątej, potem czwartej lidze, ocierając się nawet o awans do trzeciej. Nie był to bogaty klub, ale pracowaliśmy z młodymi zawodnikami i coś osiągnęliśmy, mimo że wszyscy skazywali nas na porażki.


– Moja dalsza historia jest dosyć znana. Pracując w Delcie, prowadziłem już jednocześnie rocznik 1992 w Legii, a także byłem koordynatorem kilku grup młodzieżowych. Później trenowałem drugi zespół, czyli drużynę Młodej Legii. W końcu Mirosław Trzeciak i zarząd klubu postanowili dać mi szansę w roli dyrektora Akademii Piłkarskiej. Decyzja, że nie będę już trenerem, nie była łatwa, ale potraktowałem to wyzwanie jako misję. Zresztą, w Legii trzeba pracować z takim podejściem, nie można bać się wyzwań. Wcześniej, za czasów CWKS-u, w Legii były grupy młodzieżowe, ale szkolenie nie stało na wysokim poziomie. Nawet, gdy pracowałem w SEMP-ie, to z Legią każdy lubił grać. Wygrane nie były problemem, a i zawsze przyjemnie pokonywało się drużynę z tak wielką nazwą.


– Początki nie były więc łatwe. Powstało kilka grup młodzieżowych, które z roku na rok wzmacniały się i rozbudowywały. Teraz zbieramy pierwsze owoce, zdając sobie jednocześnie sprawę z naszych niedoskonałości. W polskiej piłce niewiele jest stanowisk dla osób, które mają tylko koordynować i planować działania akademii. Zwykle łączy się je z rolą trenera. Tymczasem z boku można wiele zauważyć. Jest też czas na obserwację najnowszych trendów. Wiele jeździliśmy – nie tylko ja jako dyrektor akademii, ale też trenerzy. Zaczynaliśmy od klubów, z którymi Legia rywalizowała w eliminacjach Ligi Mistrzów, albo w Pucharze UEFA. Obserwowaliśmy więc jak działają szkółki piłkarskie Valencii, Austrii Wiedeń, Szachtar Donieck i Schalke 04. Potem były Sparta Praga, AC Milan, Atalanta Bergamo, Empoli, Benfica Lizbona, Osasuna Pampeluna i FC Porto. Zawsze szukaliśmy klubów, które nie tylko mają mocną pozycję w swoim kraju, ale i świetnie szkolą młodzież. Nie wszystkie elementy dało się jednak skopiować i przenieść na polski grunt. Trzeba je było przełożyć na polskie możliwości. Przede wszystkim na bazę treningową, którą Legia dysponuje.


– Zawsze zaznaczam, że sukcesy akademii Legii to nie tylko moja praca, ale 25-30 osób, które budują klub. Jest w niej olbrzymi potencjał nie tylko zawodniczy ale również trenerski. Akademia odciska już jakieś piętno na pierwszym zespole. Wierzę głęboko, że właściciele desygnowali mnie na stanowisko dyrektora sportowego, aby przełożenie pracy Akademii Piłkarskiej Legii na drużynę seniorów było coraz większe. Taki mam cel.


Chyba nie żałuje pan, że poszedł ostatecznie w dyrektory, a nie w trenery?


– Jestem szczęśliwy, że mogę pracować w tej roli. Pierwszą myślą, po otrzymaniu propozycji było, że nie mam wyjścia i muszę ją przyjąć choćby dla tych, którzy wierzą w moje działania i tych którzy na to pracowali przez wiele lat. Jeżeli człowiek stawia sobie jakieś cele i ma ambicję, to trudno sobie wyobrazić rezygnację z awansu. Z drugiej strony nowa rola bardziej wiąże się z piłką seniorską. Dla mnie stanowisko dyrektora sportowego jest wyzwaniem, a pracując w tak wielkim klubie jak Legia można bardzo wieli dokonać, proszę powiedzieć gdzie jak nie w Legii?


– Zresztą, zawsze prowadząc pierwsze rozmowy z młodymi kandydatami na piłkarzy na pierwszym miejscu stawiałem ocenę ich mentalności i determinacji, tego czy ktoś miał odwagę rywalizować na wysokim poziomie. Podobnie jest z trenerami i dyrektorami. Legia tego wymaga. Trzeba być kompetentnym do podejmowania odpowiednich decyzji, również na poziomie seniorskim.


Aby akademia się rozwijała potrzebny jest ośrodek treningowy z prawdziwego zdarzenia. Czy coś w tej kwestii się zmieniło? Przez lata przewijały się różne opcje.


– Wcześniej w klubie były pieniądze na ośrodek treningowy, ale problem był ze znalezieniem terenów pod jego budowę. Natomiast obecnie środków finansowych jest mniej, za to pojawiły się tereny do zagospodarowania. W Warszawie albo na jej obrzeżach. Aby Legia się rozwijała, ośrodek będzie musiał powstać. Zwróćmy uwagę na coś innego. W Polsce powstały wielkie stadiony z podgrzewanymi płytami, mimo że jeszcze kilka lat temu twierdzono, że to niemożliwe. Za parę lat powstaną więc i ośrodki, które będą kolejnym krokiem do przodu. Jestem o tym przekonany. Pewnie też znajdą się na nie pieniądze. Zwłaszcza, że posiadanie kilku boisk będzie wkrótce jednym z wymogów licencyjnych ekstraklasy.


Jakiego rzędu kwota jest potrzebna do powstania ośrodka treningowego Legii?


– To zależy od jego jakości. Potrzeba jednak co najmniej 15, nawet do 30 milionów złotych. Właśnie w takich kwotach powinniśmy operować.





Czy nie obawiacie się, że trenowanie na sztucznej nawierzchni odbije się negatywnie na zdrowiu młodych piłkarzy? Starsi ćwicząc na tej nawierzchni mieli potem problemy ze stawami.


– Po obserwacjach sytuacji innych klubów jestem przekonany, że nie będzie problemów. Wiele klubów trenuje i rozgrywa mecze na sztucznych boiskach. AC Milan, Benfica Lizbona – to tylko niektóre przykłady. Istnieją specjalne programy treningowe, które wzmacniają układ mięśniowy. Nasze doświadczenia, ale i innych klubów, nie pokazują, że ćwiczenia na sztucznych nawierzchniach powodują podatność na kontuzje. Przed rokiem Młoda Legia była na turnieju w Afryce, gdzie również dominowały tego typu murawy. Można było sobie pomyśleć: Na Czarnym Lądzie, jak to możliwe?


– Inaczej jest natomiast, gdy szybko przechodzi się z naturalnej na sztuczną nawierzchnię, szczególnie w wieku seniorskim. Wtedy mogą pojawić się problemy. Inna sprawa, że nasze boisko jest sztucznie nawadniane, dzięki czemu ma podobny poślizg co naturalne. Pod tym względem jesteśmy dobrze przygotowani.


To przejdźmy do transferów młodych piłkarzy. Czy skauting jest efektywniejszy od zwykłych naborów? Jakby nie patrzeć Żyro, Wolski, Borysiuk i Rybus trafili do Legii z mniejszych klubów.


– Musimy rozróżnić dwa modele. Kluby ekstraklasy są wiodącymi i muszą opierać się na selekcji. Powinny skupiać najlepszych z regionu, a nawet kraju. Pozostałym klubom, co może im się nie spodobać – powinny przyświecać inne wartości, a więc zabawa związana ze sportem masowym. Na to przecież pozyskują środki gminne lub państwowe. Nie można opierać się na młodzieży z danej dzielnicy. Messi nie jest z Katalonii, tylko do szkółki Barcelony trafił z Argentyny.


Dlaczego tak niewielu zawodników przechodzi wszystkie szczeble? Jednym z wyjątków jest Aleksander Jagiełło, który trafił do Legii w wieku 5 lat.


– Ci, którzy mają talent na miarę Legii, przebiją się przez wszystkie szczeble. Nie będzie ich jednak wielu. Natomiast rywalizacja na treningach musi być prowadzona non stop. Do tego potrzebne jest podnoszenie jakości. Oprócz Jagiełły mamy też Kubę Szumskiego, który przyszedł do Legii w 2000 roku. Jest też Michał Kopczyński, który gdyby nie kontuzja, trenowałby właśnie z pierwszym zespołem w Austrii. Podobnie jak Mateusz Cichocki, który trafił do Legii nieco później, z GKP Targówek. Wszyscy pochodzą z Warszawy. Żyro i Wolski nie, ale obaj są z Mazowsza, a trafiając do Legii doświadczyli większej rywalizacji. Dlatego jestem bardzo zrażony, gdy trenerzy i działacze mniejszych klubów nie chcą oddawać młodych zawodników pod nasze skrzydła.


Często się to zdarza?


– Tak, zwłaszcza na Mazowszu. Znacznie łatwiej jest pozyskać zawodnika z innych części kraju. Podam przykład. Gdy 12-letni Michał Żyro trafił do Legii z Piaseczna, to jego drużyna straciła kilkadziesiąt procent swojej wartości. Działaczom i trenerom nie zależy na rozwoju jednostki, przemawia nimi egoizm. Oczywiście w mniejszych klubach też istnieje możliwość podnoszenia umiejętności, ale czy tak duża jak w Legii? To jeden z powodów naszych problemów w poprzednich latach. Brakowało nam żywych przykładów na dobre funkcjonowanie naszej akademii. Co do Michała, był zdeterminowany, żeby trafić do Legii. Musiał zrezygnować z gry w kadrze okręgu Mazowsza, bo ze względu na różne problemy nie wysyłaliśmy do niej wówczas naszych graczy. Determinacja, której kolejnym przykładem jest Rafał Wolski, powoduje, że młodzi pną się coraz wyżej w kolejnych szczeblach kariery. Tak utalentowanych i zdeterminowanych zawodników szukamy.


Jak wygląda proces sprowadzania młodych zawodników? Ilu trenerów obserwuje kandydatów, jaką rolę odgrywają znajomości?


– Wszystko oparte jest na naszych wysłannikach rozsianych po Polsce. Wypatrzeni przez nich gracze obserwowani są następnie przez trenerów zatrudnionych w akademii. Potem dostają zaproszenia na testy.


A ile osób łącznie obserwuje młodych graczy dla Legii?


– Nie mogę powiedzieć. Zdradzę jednak, że tę płaszczyznę chcemy jak najbardziej rozwijać w Legii w przyszłości. To jeden z celów klubu, aby skauting był prowadzony na coraz wyższym poziomie. Na razie nie chcę mówić o szczegółach, bo pracujemy nad tym. A co do testów, gdy zawodnik spełnia nasze kryteria, otrzymuje propozycję przejścia do Legii. Nie zawsze jednak jest to transfer definitywny, tylko na przykład półroczne wypożyczenie. Gdy ma wielki talent, wszystko dzieje się szybciej.


Czy był jakiś wielki talent, którego nie udało się sprowadzić do Legii? Trener Banasik powiedział, że bardzo chciał pozyskać Arkadiusza Milika, który ostatecznie trafił do Górnika Zabrze.


– Byliśmy nim zainteresowani, ale Milik nie chciał podjąć wyzwania, jakim jest gra w Legii Warszawa. Nasz klub stawia określone warunki. Nie łatwo jest trafić od razu, w wieku 17 albo 18 lat, do pierwszej drużyny. Najczęściej zawodnicy przechodzą albo do drużyn juniorskich, albo do Młodej Legii, a dopiero po jakimś czasie do pierwszej drużyny. Najlepszym przykładem jest Bartosz Żurek, a wcześniej Rybus, Borysiuk.


Czy menadżerowie często mieszają w głowach młodych piłkarzy, czy jednak ich działania nie są żadnym problemem?


– Pewnie jakieś nieporozumienia występują, w końcu Legia ma około 15 reprezentantów kraju w młodzieżowych kategoriach wiekowych oraz około 40 graczy, którzy są powoływani do kadry województwa. Nam zależy na współpracy z menadżerami, którzy przyjmują naszą ideę wychowywania młodych piłkarzy, związaną z progresją i systematycznością, czyli wierzą w filozofię naszego klubu.


A czy macie wpływ na to, co dzieje się w internatach, do których trafiają zawodnicy? Zapewne widział pan filmik przedstawiający ekscesy młodych piłkarzy Lecha.


– Mam nadzieję, że to jednorazowe incydenty. Młodzi ludzie bawią się w różny sposób. Nie chcę ich bronić, bo podobne zdarzenia trzeba tępić. W jakimś stopniu zabezpieczamy się przed podobnymi działaniami. Zwykle nasi pracownicy są delegowani do internatów, często zdarza się, że w nich mieszkają i kontrolują piłkarzy. Trenerzy są zatrudnieni na umowę o pracę, a jednym z ich zadań jest wychowywanie. Kontaktują się z rodzicami i przedstawicielami szkoły. Nie wszyscy zawodnicy chcą się jednak dostosować, a na siłę nie zamierzamy nikogo zatrzymywać. Pod względem opieki medycznej czy psychologicznej akademia stoi na wysokim poziomie, a kto z jej możliwości skorzysta, zależy od niego.


Czy największą wpadką było odejście Roberta Lewandowskiego? Właśnie od pana usłyszał, że jest osobą w Legii niechcianą.


– To prawda, że usłyszał ode mnie. Trzeba zwrócić uwagę, że Robert trafił w wieku 16 lat najpierw do Delty, której byłem trenerem. Później przeszedł do Legii. Nie chcę zrzucać odpowiedzialności za jego odejście na innych, natomiast trzeba wziąć pod uwagę inny aspekt. Wyjechał przecież na obóz z pierwszym zespołem, więc ocena jego potencjału nie była podejmowana tylko przez osoby prowadzące rezerwy Legii. Proszę zwrócić uwagę, jaką politykę kadrową jedynki prowadził klub, mam na myśli proporcje młodych perspektywicznych i doświadczonych zawodników oraz na jakim etapie rozwoju była wówczas Akademia i Legia II. Zresztą, Lewandowski nie jest pierwszym przypadkiem zawodnika, który odszedł z klubu, a rozwinął się w innym, bierzmy pod uwagę światowe potęgi. Na pewno jego kazus nie jest budujący, ale spójrzmy na to, ilu graczy odeszło z naszej akademii, a potem rozwinęło się w innych klubach? Innych nie znam.


A Mateusz Możdżeń i Radosław Majewski? Byli blisko, z Ursusa Warszawa i Znicza Pruszków niemal na wyciągnięcie ręki.


– Możdżeń tak, ale nie przyjął warunków naszego klubu. Należy sobie zdawać sprawę że wszystkich najlepszych zawodników nie pozyskamy, muszą wierzyć w naszą koncepcję i muszą do niej pasować, a każdy klub ma inną. Znów zadam pytanie, czy nasi młodzi zawodnicy w tym samym wieku na tą samą pozycję nie są porównywalni a nawet lepsi, mam na myśli Borysiuka, Wolskiego, Żyro, Łukasika, Furmana, Kopczyńskiego?


Czyli była propozycja dla niego?


– Tak, ale zawodnik wolał przejść do Lecha Poznań. Na potencjalny transfer Majewskiego nie miałem wówczas żadnego wpływu.


Obecnie na zgrupowaniu w Austrii przebywa 29 zawodników, z czego 11 to młodzi gracze. Kto następny po nich może błysnąć? Wieteska, Anczewski, Tomasiewicz?


– Gdybym odpowiedział na to pytanie, niewymienieni przeze mnie pomyśleliby sobie, że ich skreślam, a wyróżnieni spoczęli na laurach. W najstarszych rocznikach mamy wiele wiodących postaci. Natomiast każdy inaczej się rozwija. Na niektórych trzeba dłużej czekać. Czas pokaże, kto się wyróżni. Nie chcę publicznie rzucać nazwiskami. Ja trzymam kciuki za tych, których obserwuje sztab pierwszego zespołu, czyli Cichockiego, Widejkę i Kopczyńskiego.


To przejdźmy do pierwszego zespołu. Jakie są pana kompetencje jako dyrektora sportowego?


– Współdziałam z trenerem Urbanem i Markiem Jóźwiakiem. Na czele stoi prezes Piotr Zygo. Kluczowe decyzje są konsultowane i podejmowane w naszym gronie. Wiele obowiązków dopiero przejmuję i trochę to potrwa, zanim się wdrożę. Pracuję w Legii od lat i w wielu tematach orientuję się, ale warto pamiętać, że dotychczas moje działania opierały się na pracy na innym poziomie.


A czym w zasadzie różni się praca dyrektora sportowego i dyrektora do spraw rozwoju sportowego w Legii? Nazwy są niemal te same.


– Marek Jóźwiak zajmuje się głównie transferami, a ja jestem odpowiedzialny za cały pion sportowy. To całkowicie odmienne kompetencje. Oczywiście przy transferach i skautingu również będę uczestniczył. Nie będzie więc decyzji podejmowanych jednoosobowo. To jest właśnie jedna z ostatnich zmian, dzięki czemu nasze działania będą bardziej owocne.


Gdyby znalazł się pan na stanowisku dyrektora sportowego kilka miesięcy wcześniej, pozwoliłby na odejście trzech kluczowych zawodników przed startem rundy wiosennej?


– Patrząc z punktu sportowego nie, ale w takich sytuacjach brane pod uwagę są inne płaszczyzny, głównie finansowe, a także ambicje zawodników. Pamiętajmy w jaki sposób klub jest finansowany od poprzedniego sezonu i jaką rolę w tej chwili pełni na mapie piłkarskiej w Europie. Nie byłem wówczas przy rozmowach dotyczących transferów Rybusa, Borysiuka i Komorowskiego, więc nie mogę do końca powiedzieć o priorytetach klubu na tamten moment. Z drugiej strony bez tej trójki zabrakło naprawdę niewiele do osiągnięcia pełnego sukcesu. Udało się zdobyć Puchar Polski, sukces w Lidze Europy a walka o mistrzostwo kraju została przegrana na ostatniej prostej.


Prezes Zygo zapowiedział, że nikt nie odejdzie. Ale czasami chyba trudno się oprzeć, zwłaszcza, że pojawiają się propozycje dla Michała Żyro, Rafała Wolskiego oraz ostatnio – z Turcji, dla Miroslava Radovicia?


– Z jednej strony można cieszyć się, że naszymi piłkarzami interesują się kluby z mocniejszych lig. Z drugiej wyzwaniem jest, by po sprzedaży jednego czy dwóch graczy jakość nie spadała. Jeżeli pojawią się oferty nie do odrzucenia, to może się zdarzyć, że niektórzy zawodnicy odejdą. Dla Michała i Rafała lepiej byłoby, gdyby najpierw zostali pełnowartościowymi postaciami pierwszego zespołu Legii. Można cieszyć się z ich postępów i dobrych momentów w poprzednim sezonie, ale pierwszoplanowymi postaciami nie byli. Mają dobrą mentalność i talent aby dalej się rozwijać. Odnośnie starszych, wiele zależy od sytuacji, czy chcą grać u nas do końca kariery, czy mają ochotę na inne wyzwania.


To Radović powinien zostać czy odejść?


– Czas pokaże (śmiech).


Do Legii trafił Marko Suler. Skąd pomysł na sprowadzenie tego piłkarza?


– Prowadzimy różne działania skautingowe, mamy na różne pozycje po kilku kandydatów. Linia obronna złożona jest z zawodników dojrzałych, więc staramy się szukać godnych zastępców. Odszedł przed kilkoma miesiącami Marcin Komorowski, więc chcieliśmy wzmocnić środek defensywy.


Jakich transferów możemy się więc jeszcze spodziewać?


– Chcielibyśmy wzmocnić newralgiczne pozycje. Atakującego, skrzydłowego i środkowego pomocnika. Szukamy przede wszystkim jakości. Legia nie może opierać się tylko na silnej jedenastce, bo chcemy występować na kilku frontach. Trener Urban powinien mieć do dyspozycji szeroką kadrę piłkarzy.

Polecamy

Komentarze (36)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.